Świat mi się zawalił. Co począć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Świat mi się zawalił. Co począć?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 78 ]

1 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2014-06-25 22:26:33)

Temat: Świat mi się zawalił. Co począć?

Na miesiąc przed tym jak planowałem się oświadczyć po 3,5 letnim związku,
przypadkowo natrafiłem na maile mojej dziewczyny sprzed 1,5 roku. Pisała
do swojego jakiegoś przyjaciela, kolegi czy też powiernika. Nie wiem jak go traktować, bo nawet nie
wiedziałem o jego istnieniu. Ponoć niemal codziennie do siebie pisywali.
Nie to jest jednak problemem, bo każdy ma prawo do prywatności, chociaż
trochę ubodło to, że o naszych problemach pisywała innemu. Mniejsza o
to. Gorsze jest to, że tamte maile dotyczyły sytuacji, po odkryciu
której zawalił mi się świat.
Pierwszy mail zawierał m.in. tego typu treści:

Tekst usunięty przez moderatora
Wymieniliśmy się telefonami i umówiliśmy na kawę.

Usprawiedliwiam się tym, że nie jestem mężatką.

Nie wyobrażam sobie, żebym miała zostawić swojego chłopaka, Jeśli do
spotkania dojdzie i Nowy będzie miała nadzieję na coś więcej, to tę
nadzieję mu odbiorę. Nie zamierzam ukrywać, że kogoś mam"

A koniec maila skwitowany był tym, że nie sądziła, że kobieta przed 30
może się podobać młodszemu i imponuje jej to.  Ten mail był w
piątek.
Później, jeszcze tego samego dnia było więcej tych maili, między innymi o tym, że rozstania
się zdarzają, ale dla niej chłopak to nie tylko chłopak, ale ktoś
ważny. Zdania o tym, że zdaje sobie sprawę, że coś nowego jest
kuszące i może się zakończyć zakochaniem, ale wie, że wzajemna
fascynacja jeszcze niczego nie gwarantuje, bo niekoniecznie musi się
przekształcić w coś więcej. Były stwierdzenia, że to chyba próba jej uczuć.


W weekend byłem wtedy u niej i niczego dziwnego nie  zauważyłem.

W poniedziałek pisała koledze, że Nowy (tak go nazywała, zamiennie z
amantem) odezwał się w piątek wieczorem i zapytała go o imię, bo w tym
wszystkim nawet się sobie nie przedstawili. On chciał się spotkać w
weekend, ale mu odmówiła i wstępnie umówili się na następny tydzień
(bo wiedziała, że w weekend będę u niej). Później pisała, że nie
odzywał się przez weekend, więc chyba mu nie zależy. W kolejnych dniach
pisała, że odezwał się w poniedziałek. W mailach były też różne
rozważania o rozstaniach,rozkochiwaniu się, o tym, że póki co nie ma co
się zastanawiać czy on podoba jej się bardziej czy mniej niż ja bo nie
wiadomo czy do spotkania dojdzie, o tym, że przyjaźń między facetem i
kobietą jest możliwa. Było też o tym, że to nie dzieje się we
właściwej kolejności, że miłość jest piękna tylko na początku, że
ona wątpi czy jest gotowa na małżeństwo, czy gdyby się zgodziła, to
czy dobrze by wybrała (a niemal od początku bardzo jej na tym zależało
żebyśmy się pobrali. Na początku jej mówiłem, że chcę się z nią
ożenić, później jednak podchodziłem do tego bardziej racjonalnie i
mówiłem jej, że póki co to musimy pomyśleć o tym by mieć warunki do
założenia rodziny, bo póki co to nawet nie mieszkaliśmy ze sobą i
trzeba najpierw dorobić się własnego kąta a nie w pokoju u rodziców
rodzinę zakładać). Pisała również, że lubi te słowne gierki,
spotkania, ale nie pędzi na to spotkanie jak na skrzydłach, bo jest w
związku. Było i o tym, że lepiej go nie informować o tym, że jest w związku od razu bo spotkanie
będzie nieudane.

Spotkali się po tygodniu. Mail relacjonujący zaczynała się od słów
Tekst usunięty przez moderatora Opisała, że chłopak bardzo sympatyczny, że ona jest
nieśmiała ale na szczęście on zagajał, że wyszła na jaw jaka jest
różnica wieku między nimi (było to 5 lat - on był młodszy). Było
bardzo sympatycznie, rozmawiali o wszystkim i niczym, a ona kombinowała
jak koń pod górkę jak mu tu powiedzieć, że nic więcej z tego nie
będzie.Nie chciała go krzywdzić, bo wie jak to jest liczyć na coś
więcej i usłyszeć, że sorry ale nic z tego nie może być, bo mam
kogoś. Nie chciała żeby myślał, że bawi się jego uczuciami. I kiedy
on zaproponował kolejne spotkanie, to ona powiedziała mu, że jest za
młody i może z nim się spotykać tylko jako koleżanka.Spotkanie
skwitowała, że chłopak był całkiem udany i dopiskiem hihihi. Było
też jeszcze coś co chociaż w całej sytuacji jakoś połechtało ego -
stwierdzenie, że dobrze się rozmawiało, ale jednak ja wysoko podniosłem
poprzeczkę w rozmowie, że aż ona czasem nie wie o czym mówię.

W dalszych mailach było o tym, że on znów się odezwał i spotkali się
po kilku dniach. Spacerowali godzinę na mrozie i na koniec powtórzyła mu
to co na pierwszym spotkaniu. Poopowiadała, że fajne są takie kawki,
smski, spotkanka, ale nie jak się jest w związku. Że to jest fajne, ale
tylko jeśli obie strony są świadome reguł, bo przyjaźń damsko-męska
jest możliwa. Pisała. że lubi te słowne gierki i początki, ale że to
niebezpieczne i mogłaby się z czasem w nim zakochać.

Później odzywał się znów i chciał spotkania. Ona powiedziała, że
może ją odprowadzić po pracy na pociąg. Porozmawiali po drodze jakieś
40 minut i dobitnie mu powiedziała, że nie będzie się z nim spotykać.
Po tym jak go spławiła miała przez kilka dni "depresję", że on liczył
na coś więcej a ona to przerwała.

Wszystko podsumowała stwierdzeniem, że nie chce nikogo skrzywdzić, a jeszcze wyjdzie na to, że skrzywdzi wszystkich.

Kiedy to się działo, to akurat byłem bardzo zajęty, bo miałem mnóstwo
pracy i za kilka tygodni obronę pracy dyplomowej, do której przygotowanie
zajmowało niemal cały pozostały czas. W tym wszystkim niczego dziwnego
nie zauważyłem, a że nie mieszkaliśmy ze sobą, to było jej łatwiej
to wszystko ukryć. Przez te 3 tygodnie mieliśmy codzienny kontakt. Tego
dnia gdy umawiali się na spotkanie wysłałem jej maila około 17. Odpowiedziała
późnym wieczorem. Kiedy po wyjściu na jaw prawdy o Nowym jej o tym
powiedziałem, to stwierdziła, że pewnie już wyłączyła komputer w
pracy (a pracowała do 18) i odpowiedziała dopiero gdy w domu go
odpaliła. Tyle, że koledze wysłała maila już o 19 z uwagą, że cieszy
się, że tak szybko odpowiedział, czyli komputer miała włączony zaraz
po dotarciu do domu. Był to jej 3 mail do kolegi w sprawie Nowego. Wiem
również, że musiała przed odpisaniem mi umówić się na spotkanie z
tym drugim, bo nie sądzę aby w nocy się do niej odzywał, szczególnie, że
codziennie przed pójściem spać dzwoniliśmy do siebie. Kolejnym istotnym
faktem jest to, że od tego weekendu gdy już była umówiona na spotkanie
pracowała nad pewnym projektem graficznym, Był to projekt na pewien
konkurs. Był to mój produkt, ale zważywszy na mój brak czasu i jej
większą biegłość w obsłudze programów graficznych, to ona nad tym
pracowała według moich uwag. Nie było to coś bardzo ważnego, więc
kiedy w środę mi powiedziała, że musi zostać taka wersja jaka jest, bo już nie ma kiedy nad tym pracować, to
nie przejąłem się, chociaż grafika nie była dopracowana. Wtedy nie
wiedziałem, że następnego dnia po pracy nie ma czasu, bo jest umówiona
z innym.
Nim go spławiła ten trzeci raz, to notowała w kalendarzu, że on jej
się śnił. O mnie nie było w całym kalendarzu ani słowa, chociaż
wiem, że notuje tam ważne rzeczy.

Wielokrotnie mi powtarzała, że jak się kocha, to nie ma szans zainteresować nikt inny. Wiem, że tak jest faktycznie, bo kiedy poznałem prawdę o jej zachowaniu chciałem chyba po części uczynić jej na złość, w zemście i by zagłuszyć ból i umówiłem się z dwoma dziewczynami na randkę. Obie były bardzo fajne i obie chciały by były kolejne spotkania, jednakże pomimo świadomości, że w innych okolicznościach chętnie spotkałbym się zarówno z jedną jak i drugą, tak teraz nie czułem nic. Obie były mi totalnie obojętne. Nie byłem w stanie wykrzesać z siebie niczego, by się do nich zbliżyć. A ona umiała. Jak przyznawała, zauroczyła się i to tak silnie, że zaczęła się zastanawiać, czy mnie nie zostawić, dla chłopaka, którego imienia nawet nie znała.

Przypomniała mi się pewna sytuacja z naszych wspólnych wakacji. Było to pół roku po jej ukradkowych spotkaniach. Minęła nas na ulicy jakaś ładna dziewczyna. Powiedziałem w głupich żartach, że jest niezła i muszę wziąć od niej numer telefonu. Moja dziewczyna odpowiedziała mi, że mam iść, wziąć ten numer, umówić się, ale powrotu nie będzie. Obraziła się, przestała odzywać i poszła dalej sama. A przecież pół roku wcześniej zrobiła mi dokładnie coś takiego. I jakoś nie postąpiła według swojej oceny sytuacji.

Zawalił mi się świat. Kochałem ją między innymi za to, że była taka dobra, niewinna, niezdolna do czynienia zła. A jednak, okazało się, że nie jest bezgrzeszna. Kiedy poznałem prawdę, to przez miesiąc patrząc mi w oczy okłamywała mnie wymyślając różne wersje tego co zaszło. Umiała kłamać mi prosto w oczy.

Mówi mi, że mnie nie zdradziła, bo wycofała się w porę. Kiedy to jest w porę? Jedyne w porę to chyba niczego innego nie zaczynać. Co to za miłość, jak szuka się taniego poklasku? Co to za miłość, w której imponuje jej jak się podoba innemu, przystojnemu i młodszemu (bo był 9 lat młodszy ode mnie)? Co to za miłość, jak tak łatwo ulega się czarowi innego? Co to za miłość, jak trzeba zwalczać zauroczenie? Bo ona mówi, że mnie kochała i wyszła obronną ręką z tej próby, bo zabiła to zauroczenie i wybrała mnie. Mówi, że to było jej potrzebne żeby zrozumieć, że z nikim nie jest jej tak jak ze mną. To po co 2,5 roku wcześniej zgodziła się być moją, skoro tego nie wiedziała? Ponoć to jej pozwoliło odpowiedzieć na pytanie kto jest jej miłością. Tylko po co ze mną była wcześniej, skoro tego nie była pewna? Ona mówi, że wciąż pamiętała o mnie, dlatego nie zrobiła nic, by nadużyć mojego zaufania. To co trzeba zrobić by je nadużyć? Twierdzi, że mnie nie zdradziła. To gdzie zaczyna się zdrada?
Nigdy mu nie powiedziała, że jestem. Dlaczego? Twierdzi, że nie chciała go tak krzywdzić, bo był sympatyczny. Zamiast tego wolała krzywdzić mnie?
Twierdzi, że zawsze byłem ja, więc nigdy nie przyjmowała zaproszenia na randkę, że to od początku miała być tylko niezobowiązująca kawa. Niezobowiązująca kawa po tym jak flirtowała, jak wiedziała, że jest wzajemna fascynacja, jak imponowało jej, że młodszemu się podoba? Niezobowiązująca kawa rodzi zwątpienie w uczucia, jest ich próbą, wyzwala myśli o możliwości rozpoczęcia czegoś nowego? Chłopak, którego w mailach nazywa Nowym, amantem, adoratorem zapraszał ją na niezobowiązującą kawę? Niezobowiązująca kawa tworzy sytuację tragiczną i jest kręceniem sznura na samą siebie? Mam uwierzyć, że to nie była randka? Ukradkowe spotkanie, poprzedzone tygodniową ukradkową konwersacją nic nie znaczy? Że niby to nie było nic istotnego, nic co mogłoby zagrozić nam, co wpływałoby jakkolwiek na nasz związek, co nadwyrężałoby zaufanie jakim ją darzyłem? A miałem do niej pełne zaufanie. Nigdy nie sprawdzałem telefonu, komputera (a korzystałem z jej, ale nigdy nie wykraczałem poza używanie przeglądarki czy odpalenie filmu, by czasem nie naruszyć jej prywatności), nigdy nie dociekałem gdzie była, co robiła, z kim była. Nie miałem głupich myśli, gdy długo nie miałem z nią kontaktu. Wtedy odczuwałem jedynie tęsknotę i byłem pewien, że ona gdzieś tam czuje to samo. Ale byłem bardzo spokojny, bo wiedziałem, że gdzieś tam jest i obydwoje mamy świadomość, że jesteśmy dla siebie i niedługo znów będziemy się przytulać.
Przyznawała, że otrząsnęła się z tego, wycofała. Ale żeby się otrząsnąć i wycofać, to trzeba mieć z czego.
Tłumaczy:
Tekst usunięty przez moderatora
Ona mówi, że gdybyśmy byli małżeństwem, to na pewno by do tej sytuacji nie doszło. W mailach też się usprawiedliwiała tym, że nie jest mężatką. Co to za usprawiedliwienie? Kiedyś mi palnęła, że to dlatego, że małżeństwo to głośne ślubowanie miłości i wierności.
Mówi, że mnie nie zdradziła, bo tamten nigdy nic od niej nie dostał. Nic? Bo nie było kontaktu fizycznego i wyznań, to znaczy, że nie dostał nic? A bycie fair wobec mnie komu niby poświęciła?
Twierdzi, że nie zależało jej na tych spotkaniach. To dlaczego nie zrobiła nic, by do nich nie doszło? Wystarczyło wysłać smsa, że nie będzie spotkania. Nigdy tego nie zrobiła. W mailach przewija się kilkukrotnie zwątpienie czy do spotkania dojdzie, czy jakieś teksty typu o ile do spotkania dojdzie, ale wszystko jest uzależnione od zachowania chłopaka. Jej postawa cały czas jest na tak, ona na to spotkanie pójdzie. Nigdy, w żadnym mailu nie ma śladu, że ona robi cokolwiek by spotkania nie było.
Jak żyć ze świadomością, że kobieta, która miała być matką moich dzieci, tak mnie potraktowała?
Potrafilibyście wybaczyć?

Upublicznianie cudzej korespondencji, bez zgody jej autora, jest naruszeniem dobrych obyczajów i regulaminu forum.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Heheh, typowe kobiece wymówki z powodu emocjonalności i nie rozumienia siebie. Dzieciątko.
Plus, ze to skonczyla, ale wydaje mi się że tylko ze strachu, ze on po czasie nie będzie taki jak Ty, lub lepszy.
Czasem trzeba wybaczyc, ale raczej trudno bedzie jej ufać.

3

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Dlaczego jesteś wkurzony?

Dlaczego pytasz forumowiczów co masz zrobić? Chcesz przenieść odpowiedzialność?

Co teraz czujesz czy to złość czy zwątpienie?

4

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Dobrze, niech nie będzie, że przenoszę odpowiedzialność. Wszelkie decyzje i tak podejmę sam.  Chciałem tylko poznać opinię innych. Chciałem się dowiedzieć, czy to normalne, że w takiej  sytuacji czuję, że posypało mi się wszystko.
Czuję złość, ale czuję też jak wszystko co było piękne wyparowuje ze mnie. Czy to normalne?

Ona mówi, że powinienem o tym komuś opowiedzieć, bo wszystko nadinterpretuję, że powinienem posłuchać, jak oceniają to inni chłodnym okiem, to może ją wtedy zrozumiem. Tylko jak mam niby zrozumieć, że ona nic od niego nie chciała, że mnie nie zdradziła, skoro czuję zupełnie inaczej?

Nie chcę konkretnych rad od nikogo, co najwyżej podpowiedzi, zasugerowanie. Chciałbym poznać opinię kogoś, kto patrzy na to z boku, bezemocjonalnie.

5

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Nikt z nas nie da Ci odpowiedzi na Twe pytania, a jest ich z ze sto pewnie... Jednak skoro jesteś niepewny przesuńcie datę ślubu.
Zastanówcie się raz jeszcze. Dobrze że tak się stało przed nie po, dobrze że możecie "przerobić" temat zdrady zanim do niej doszło... ale czy zanim?
Powinniście sobie teraz dokładnie uzmysłowić gdzie są wasze granice których nie powinniście przekraczać. Ona podświadomie czuła Twoją ale chciała "sprawdzić" swoją? Na co ją stać? Myślę,że takie dylematy mogą się pojawiać i po ślubie i to wielu wspólnie i dobrze przeżytych latach i ważne żeby przeżywać to razem. Sam napisałeś że dotknęło Cię to że o takich sprawach rozmawia z osobą trzecią... Zaiste jest to dziwne.
Wzajemny brak zaufania? Zastanawiam się jak reagujesz na "niechciane" sytuacje. Podałeś wymowny nick- wkurzony, nie załamany, rozmyślający tylko wkurzony... Czy Twa narzeczona tak mogła pomyśleć o twej "reakcji"? Czy czegoś się boi w tej relacji skoro szuka oparcia u przyjaciela?

Nad tym się zastanów a raczej razem się zastanówcie... Co taka sytuacja dla Was oznacza i jak chcecie rozwiązywać Wasze przyszłe dylematy.

6 Ostatnio edytowany przez renesans (2014-06-25 22:46:15)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Wszystko co czujesz jest normalne, i masz prawo tak czuć! Warto jedna sobie uzmysłowić co to za uczucia i skąd się biorą, o czym świadczą tzn. o czym Tobie mówią. Nikt nie da Ci gwarancji na związek. Nawet Jej obietnica przed ołtarzem może okazać się złudna.
Najgorsze jest to że ona sama może tego nie wiedzieć, Tak jak i Ty nie wiesz czy za rok dwa nie zmienisz zdania i nie zakochasz się w innej.
Ale tu w grą wchodzi chęć szczera, szacunek dla drugiego człowieka, i zdolność otwarcia się na innych. Trzeba w zgodzie ze sobą samym podjąć "próbę" postawienia kolejnego kroku nie oszukując przy tym drugiego. Tylko wasza Wzajemna praca nad związkiem pozwoli odpowiedzieć na Twoje pytanie za lat kilka twierdząco czy warto było...

Życzę owocnych przemyśleń i nic na siłę.
Obawiam się, że będziesz nosił już takie brzemię , przedsmak tej niepewności która będzie Cię toczyć od środka. Jeżeli zdecydujesz pozostać w tym związku to tylko przy całkowitym "rozgrzeszeniu" tej sytuacji.

Ale nie kłam dziewczyny że to nic dla Ciebie nie znaczy, wprost przeciwnie powinna znać uczucia jakie Ci teraz towarzyszą nie po to aby czuła się winna, tylko po to by potrafiła podjąć słuszną decyzję. Czy ma już wszystko co do szczęścia potrzebne czy nadal szukacie jeszcze czegoś...

7

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Pierwszy mail nie był dosłownym cytatem, więc niepotrzebnie moderator go usunął, bo to mocno narusza obraz sytuacji. Dlatego napisałem mniej więcej tak, żeby było w pierwszej osobie. Równie dobrze mogłem to napisać w osobie trzeciej.
"...przywróć mnie do porządku, bo sama kręcę na siebie sznur.

Od przeszło 2 lat mam chłopaka i nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Od czasu jak mnie zostawił nie jest już tak jak na początku [bo pół
roku wcześniej nie radziłem sobie z kompromisami w związku i
powiedziałem jej, że jej nie kocham i odchodzę. Po dwóch tygodniach
wróciłem a ona mnie przyjęła. Zrobiłem jej straszne świństwo, a ona
mnie przyjęła z powrotem, gdyż bardzo mnie kochała. Wiem to], ale
docieramy się. Na święta nawet zjadł kolację z moją rodziną (nie w
wigilię ale w święta). Wiem, że mnie kocha i mi ufa. Długo go
szukałam i wreszcie jestem z kimś, kto ma cechy jakie chciałam by miał
mój facet. Jest trudno, ale docieramy się. Wiem, że ma wobec mnie
jakieś plany.

Nie wiem co się stało, ale pierwszy raz zainteresowałam się innym chłopakiem tak jak
kobieta mężczyzną. Panowie wymieniali u nas lampy w pracy. Wczoraj
wymieniali
u mnie. Spodobał mi się jeden. Wypatrzyłam go, nawiązałam kontakt
wzrokowy, zaczęłam zagadywać i flirtować. Chłopak też się wyraźnie
mną zainteresował. Zauroczył mnie. Gdyby pracowali dłużej sytuacja byłaby tragiczna.
Potem cały dzień byłam niespokojna. Zaczęłam się zastanawiać co się
ze mną dzieje, nad swoimi uczuciami i czy to co mam to jest to.

Sytuacja jest tragiczna, bo dzisiaj chłopak zagadał, że oni już
skończyli i nie mają nic do roboty. Później zaproponował mi spotkanie
a ja zamiast trwać w tym, że nie to powiedziałam mu jak idiotka
"możesz
spróbować". Wymieniliśmy się telefonami i umówiliśmy na kawę.

Usprawiedliwiam się tym, że nie jestem mężatką.

Nie wyobrażam sobie, żebym miała zostawić swojego chłopaka, Jeśli do
spotkania dojdzie i Nowy będzie miała nadzieję na coś więcej, to tę
nadzieję mu odbiorę. Nie zamierzam ukrywać, że kogoś mam"

A koniec maila skwitowany był tym, że nie sądziła, że kobieta przed 30
może się podobać młodszemu i imponuje jej to.

8

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Zazwyczaj nie odpowiadam na forum, ale po przeczytaniu Twojej historii coś mnie tknęło wink

Pytasz, dlaczego od takich sprawach nie rozmawiała z Tobą? To proste... nikt o tym trzecim/tej trzeciej nie będzie rozmawiał z partnerem, to byłby samobójczy strzał w bramkę związku.
Co do Twojego nicku, jak sugeruje renesans - nie doszukiwałabym się tu sensacyjnych historii, ot facet dowiedział się, że jego przyszła żona kręciła coś na boku, ma prawo być wkurzony, prawda? Nie znaczy to, że jest agresorem, brutalem i Bóg wie kim jeszcze... Nie każdy reaguje płaczem czy załamaniem, kiedy poczuje łaskotanie rogów na czaszce. Czasem pierwsze uczucie, to właśnie złość. Złość, bo ktoś komu ufaliśmy w 100% robił nas w balona, oszukiwał, szukał podniet gdzie indziej.

Ale do rzeczy. Dla mnie zdrada zaczyna się tam, gdzie w głowie partnera nasze miejsce zajmuje ktoś inny. Gdy partner zaczyna snuć plany, marzyć o innym/innej, szuka okazji do spotkań, do rozmów itp. Oczywiście każdy z nas, wyznaje inne granice zdrady, niektórzy nie mają ich w ogóle. Teraz Ty, drogi Autorze, zadaj sobie pytanie, czy Twoje granice zostały naruszone? A jeśli tak, to czy jestes w stanie wybaczyć, zapomnieć, wznieść dobro waszego związku ponad swoje poczucie krzywdy? Jeśli czujesz się na siłach, walcz. Próbuj, jeśli ją kochasz. Zastanów się, co jest dla Ciebie lepsze- unieść się honorem i zerwać, czy schować dumę do kieszeni, pozbierać swoje uczucia, uspokoić psychikę i być z nią. Nikt nie zagwarantuje Ci że szybko przejdziesz do porządku dziennego nad tymi wiele mówiącymi mailami. Jedyne co możesz zrobić, to próbować, próbować i jeszcze raz próbować.
I pewnie wiekszość nie będzie widziała nic złego w spotkaniach Twojej narzeczonej w tamtym facetem. I byc może mają rację. Ale ważniejsze jest co Ty czujesz, jak Ty odebrałes te schadzki, jak bardzo Cię to zraniło. Zdrady fizycznej nie było, ale domyślam się co czujesz. Osoba, której wierzyłeś, w której pokładałeś nadzieje, która miałeś zamiar poślubić, okazała się inna niż Twojej wyobrażenie o niej. Już nie tak czysta, niezłomna i lojalna. To tak, jakbys poznał ją na nowo i zastanawiał się, czy akurat ta osoba na pewno do Ciebie pasuje. Żal, niepewność, rozgoryczenie i frustracja- oto miałeś się żenić, miał byc ślub, a jest... jest osoba, której wcale nie znałeś. Bo to nie Tobie się zwierzała, nie Ty wiedziałes o niej wszystko, a w pewnym momencie nie Ty byłeś number one. Ale wiesz co? Tę druga, nową, nieznaną kobietę możesz pokochać na nowo, przyjąć ją z "dobrodziejstwem inwentarza", wznieść się ponad swoje JA i przebaczyć, bo jak wiadomo- kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. Ty też miałeś swoje gorsze pięć minut w tym związku, ona wróciła do Ciebie, bo KOCHAŁA. Więc teraz może pora na... rewanż?
Pozdrawiam i życzę byś był mniej wkurzony wink

9

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

"Co do Twojego nicku, jak sugeruje renesans - nie doszukiwałabym się tu sensacyjnych historii, ot facet dowiedział się, że jego przyszła żona kręciła coś na boku, ma prawo być wkurzony, prawda? Nie znaczy to, że jest agresorem, brutalem i Bóg wie kim jeszcze... Nie każdy reaguje płaczem czy załamaniem, kiedy poczuje łaskotanie rogów na czaszce. Czasem pierwsze uczucie, to właśnie złość. Złość, bo ktoś komu ufaliśmy w 100% robił nas w balona, oszukiwał, szukał podniet gdzie indziej. "

Nie doszukuję się sensacyjnych historii, Tak jak napisałaś Autor wątku poznał właśnie inne oblicze swego ideału a co za Tym idzie stracił wyidealizowany obraz swej narzeczonej. To zrozumiałe że z nim dziewczyna nie rozmawiała o podnietach wywołanych przez innego, tylko jak do tego doszło że ich poszukiwała?

10

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Moim zdaniem jesteś dla niej tylko bezpieczną przystanią, którą ona i tak opuści gdy na horyzoncie pojawi się ktoś bardziej godny jej uwagi... a dlaczego tak uważam, bo ona Cię nie kocha. Może Ci mydlić oczy pięknymi słówkami i obietnicami, ale prawda i tak jest tylko jedna i pytanie czy będziesz potrafił ją dostrzec.
Zdradziła Cię emocjonalnie. Najlepsze jest to jak zapierała się by nie było spotkań, a mimo to chodziła na nie... gdyby gość okazał się bardziej wytrwały, to prawdopodobnie to z nim a nie z Tobą spędzała by teraz czas. Zadecydowało trochę wyrachowanie. Myślę że ona wystraszyła się tego, że gość jest tyle od niej młodszy, i że nie ma to przyszłości, a ktoś pokroju Twojej dziewczyny nie puści gałązki której trzyma, dopóki twardo nie stanie na kolejnej gałązce.
Zastanów się czy chcesz mieć z kimś takim dzieci, bo ludzie się nie zmieniają... co najwyżej zostanie Ci robienie testów DNA, żeby upewnić się że dzieci są Twoje.
Jesteście na etapie w którym powinniście upajać się wzajemnie swoją miłością i inni partnerzy/ki w ogóle nie powinni was interesować. Widać więc że  tutaj tej miłości nie ma a jest przyzwyczajenie i wyrachowanie. MArne podstawy na związek i rodzinę, bo jak ona teraz chodzi na boki, to co będzie po latach małżeństwa jak wkradnie się rutyna i znudzenie? Zapewne znów będzie się z kimś potajemnie spotykać, doprawiając Ci rogi i tym razem tłumacząc to tym, że przecież nie poświęcasz jej tyle uwagi co powinieneś... zawsze jakieś usprawiedliwienie znajdzie. Uciekaj od niej zanim zmarnujesz sobie życie, to tyle ode mnie.

11

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Jedna strona już się wypowiedziała, warto więc poznać historię drugiej strony. Tak, to ja sama namawiałam ?wkurzonego? do tego, by komuś opowiedział, jak to widzi, jak go to boli.

We wrześniu miną cztery lata od czasu, gdy jesteśmy razem. Ten czas nie był sielanką i idyllą, chociaż - jeśli chodzi o mnie zawsze starałam się, żeby było między nami naprawdę dobrze. Jest szczegółowa relacja o tym, co się wydarzyło półtora roku temu razem z szczegółami maili, które pisałam do znajomego. Relacja o tym, że przypadkowo poznałam chłopaka, znajomości z którym nie szukałam i nie potrzebowałam. Nie wypatrywałam nikogo w tłumie, bo w moim związku jest nudno i nie ma się mną kto zajmować. Mój mężczyzna był dla mnie zawsze najważniejszy i doskonale o tym wiedział. Zawsze o niego dbałam, troszczyłam się i chciałam się zmieniać, by mu się jeszcze bardziej podobać. Byłam mu oddana, zgadzałam się na kompromisy i zawsze się do niego dopasowywałam. Nasz związek był dla mnie najważniejszy, więc chciałam, by zawsze było nam dobrze. Unikałam kłótni, a gdy coś było nie tak, chciałam rozmawiać.

Taka była moja wizja tego związku, któremu chciałam się oddawać. Tyle że w 2012 roku kilka razy usłyszałam (ni z tego ni z owego, bez powodu i w żadnej trudnej czy kryzysowej chwili) najbanalniejsze słowa pod słońcem słowa: ?musimy się rozstać, bo do siebie nie pasujemy?. To mi nie wystarczyło, więc spytałam, czy już mnie nie kocha? I usłyszałam, wypowiedziane mi prosto w oczy słowa: tak, nie kocham Cię już.
I tak zawaliła się moja miłość. Piękna, wspaniała, tak wyczekana. Mężczyzna, któremu dałam całą siebie mówi mi prosto w oczy, że mnie nie kocha. Nasze rozstania nie trwały dłużej niż dwa tygodnie, bo on zawsze wracał, a ja nie chciałam żyć bez niego, bo mimo to, że krzywdził mnie tak bardzo, nadal go kochałam. On wracał, a ja zmagałam się ze swoimi demonami, z pytaniami: kiedy zrobi to znowu? dlaczego to robi? i czy jeśli mi mówi, że kocha, to kocha naprawdę czy kocha do następnego porzucenia mnie?
No i nadszedł styczeń po tym ciężkim roku. Nigdy od 2012 nie byłam już tak ufna i pewna uczuć mojego mężczyzny, przez co też rodziły się pytania, czy dam radę pociągnąć tę miłość sama, czy jest we mnie tyle miłości, by temu podołać. I sprawa małżeństwa. Tak, było dla mnie ważne, bo dawało mi wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa, być może złudne. Ale chciałam mówić o nim ?mój mąż?, chciałam być żoną. I to było dla nas oczywiste już po kilku miesiącach znajomości. Tyle że im dłużej się znaliśmy, tym wizja małżeństwa się oddalała. Za każdym razem, gdy wspominałam o małżeństwie - słyszałam ?jak Ty to sobie niby wyobrażasz???, a potem już rzucane bez zastanowienia, że jeśli marzę o pierścionku, to lepiej mam o tym zapomnieć, no i że ślubu nie będzie.

I faktycznie, poznałam chłopaka, o którym napisałam w mailach, że mnie zauroczył. Tyle że nie było to takie zauroczenie, jakie towarzyszy poznaniu nowej miłości. Nigdy nie było między nami żadnej wymiany zdań z podtekstami, w których padłyby słowa o tym, że jesteśmy sobą zafascynowani. Poza słowami, że jest miły, nie prawiłam mu żadnych komplementów, nie zwierzałam mu się ze swoich smutków, tęsknot czy pragnień. Umówiłam się z nim na kawę, ale nigdy nie umówiłabym się na randkę będąc w stałym związku. Zgodziłam się na tę kawę wiedząc, że jest to niezobowiązujące spotkanie, a jeśli chłopak będzie miał na coś nadzieje, to będą to nadzieje płonne, bo na nic nie ma szans. I nawet jeśli nie powiedziałam mu, że mam chłopaka, to sytuacja od początku była dla mnie jasna.
Pojawia się w tych mailach wiele słów czy zdań, które mogą sugerować, że zdradziłam swojego chłopaka i wdałam się w romans. Mam świadomość, że postąpiłam bardzo źle i popełniłam błąd - spotykając się z tym chłopakiem, a mój chłopak o tym nie wiedział. Tyle że wiedziałam też, że to mój chłopak jest najważniejszy i dlatego ta znajomość została definitywnie zakończona. Wyciągnęłam wnioski i wiedziałam, że nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji.
W tym całym wpisie brakuje też informacji o tym, jak ważny dla naszego związku był rok 2013 i jak nas scalił, zwłaszcza ostatnie miesiące bieżącego roku.
Kłamałam przez miesiąc, gdy sytuacja się wydała? Tak, bo nie do opisania jest to, co się przez ten miesiąc działo. I wyjaśniałam, dlaczego tak postąpiłam.

12

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

hmmm...tyle na temat

wkurzony, jak widac punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.
I jednak ZAWSZE tak jest.

13 Ostatnio edytowany przez disturbed (2014-06-26 08:49:48)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
renesans napisał/a:

Podałeś wymowny nick- wkurzony, nie załamany, rozmyślający tylko wkurzony... Czy Twa narzeczona tak mogła pomyśleć o twej "reakcji"? Czy czegoś się boi w tej relacji skoro szuka oparcia u przyjaciela?

W takim razie źle zrozumiałam te słowa, zwłaszcza to "Czy czegoś się boi w tej relacji" zabrzmiało groźnie wink

Jak do tego doszło że poszukiwała? Cóż... po przeczytaniu kilku historii na forum można zauważyć pewną (nie)prawidłowość - nieważne czy nasz związek jest na tip top, nieważne, że partner jest bez zarzutu, nieważne że mamy plany na ślub/dzieci/wakacje na Lazurowym Wybrzeżu. To wszystko jest nieważne, jeśli partner/ka zobaczy na horyzoncie kogoś, kto im zaszumi w głowie. Choćbyśmy nie wiem jak byli krystaliczni, i tak rogi nas nie ominą, jeśli... partner/ka tego chce. Zdrada to jego/jej decyzja, zdrada to jego/jej wyjście z sytuacji (jeśli są kłopoty w związku). My na zdradę nie mamy większego wpływu.
Niestety, Autor stworzył partnerce niejako środowisko do zdrady- był tak zapracowany, nieobecny,  że nie zauważył, nie miał pojęcia, że ona robi mu koło pióra. No i jeszcze te zawirowania uczuć, po których, jak sama napisała temu koledze "nie jest tak, jak było". Więzi zostały rozluźnione, Autor byc może nie poświecał jej tyle czasu ile powinien, etc. To sprawiło, że jego partnerka była mocniej wyczulona na względy kolegi montującego lampy. Znamienne są także słowa, w których czuje dumę, że przed 30 może się podobać młodszemu. Zadziałała  próżność, ego zostało dokarmione. Oczywiście, jakby była fair, to poprzestałaby na maślanych oczach do tamtego, a nie rozprawiała o nim długie elaboraty i umawiała się na kawki.

Nie wiemy, jak postąpisz Autorze. Ze swojego doświadczenia powiem Ci tyle-jeśli wybaczysz, zrób to dla siebie. Chodzi o to, byś uratował siebie, byś nie zatruł się złością, wyrzutami, żalem i frustracją. Ta historia wróci do Ciebie jeszcze wiele razy, wiele razy będziesz sie zastanawiał jak ona mogła Ci to zrobić. Wiele razy poczujesz chęć, by jej dopiec, przytoczyć te maile, sprawić przykrość. I o ile na początku bedzie to zupełnie zrozumiałe, o tyle na dłuższą metę będzie meczące. Przede wszystkim dla Ciebie. Naprawa zaufania jest diabelnie ciężką, często syzyfową pracą. Bo kiedy wydaje nam się, że już zapomnieliśmy, już to jest za nami, pojawia się jakis gest, słowo, dziwna sytuacja, dzięki którym znów mamy przed oczami zdradę partnera. Niewinne wyjście z koleżankami, przedłużający się czas pracy, otrzymany mail/sms- mogą sprawić, że będziesz zastanawiał się "czy ona znowu..?" Wytrzymasz to?



Po przeczytaniu wypowiedzi partnerki: doskonale rozumiem, że po akcjach Autora poczuła się delikatnie mówiąc skrzywdzona. Usłyszeć, że jest się niekochanym to jak dostać obuchem między oczy, w dodatku jego reakcja na plany ślubne ehkm... słabe to strasznie. Rozluźnienie związku aż do granic rozpadu i potem próby naprawy, posklejania tego co było. No cóż, partnerka nie wyszła z tego bez szwanku, jak widać. Zastanawiam się tylko, czy wy po tych doświadczeniach jeszcze się lubicie? Nie, nie kochacie, ale lubicie? Możecie z ręką na sercu przyznać, że szanujecie partnera, jest dla was najlepszym przyjacielem, bez wahania poświęcicie mu najlepsze lata swojego życia, lubicie wspólnie spędzac czas, nie przeszkadzają wam jego wady? Bo czasem miłość nie wystarczy, by być razem

14

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

A coz ma ona powiedziec? Moge przytoczyc sporo jej tlumaczen o tym jak tamten zawrocil jej w glowie,ale sie wycofala. O tym, ze zafascynowal ja,ale na spotkaniu zdala sobie sprawe,ze z nim nie bedzie tak jak ze mna.
Tyle,ze teraz jestem w pracy i moge tylko cos wklepac z telefonu,wiec nawet polemizowac za bardzo nie moge.
A co do tego jak byla mnie pewna,to i w mailach bylo o tym,jak to wie,ze ja kocham i mam wobec niej jakies zamiary.
Tak, byl rok,ktory mocno nas zblizyl,ale co z tego,skoro wczesniej bylo cos,co przebija wszelkie inne wydarzenia. Latwo powiedziec,ze to bylo nic takiego. Jakos sama miala swiadomosc,ze kreci na siebie sznur i z jakiegos powodu kluczyla, oszukiwala i wybrala niegodziwosc. Tak wyglada milosc? Humanistka bardzo dbajaca o poprawnosc jezykowa twierdzi,ze wszystko co w mailach jest opowiedziane jako forma,gombrowiczowska konwencja, a w rzeczywistosci oznacza co innego.
Ten jej kolega skwitowal wszystko tekstem "osiolkowi w zloby dano" a ona nie prostowala go,tylko brnela w temat opowiadajac o tym,ze moglaby tamtego pokochac.

15

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Nie chcę się wdawać w publiczną kłótnię, bo z wieloma rzeczami się nie zgadzam, bo wiele jest tu dopowiedzeń i przeinaczeń.
Ale nie opowiadałam, że mogłabym go pokochać.

16

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Hmmmm nie lepiej porozmawiać w 4 oczy o tym co Was boli i wzajemnych pretensjach??

Mam wrażenie, że w WAS miłości już nie ma i chyba nie było. Podajcie sobie ręce na zgodę i niech każde idzie swoją drogą...

17 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2014-06-26 09:24:24)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
madame_r napisał/a:

Tyle że w 2012 roku kilka razy usłyszałam (ni z tego ni z owego, bez powodu i w żadnej trudnej czy kryzysowej chwili) najbanalniejsze słowa pod słońcem słowa: ?musimy się rozstać, bo do siebie nie pasujemy?. To mi nie wystarczyło, więc spytałam, czy już mnie nie kocha? I usłyszałam, wypowiedziane mi prosto w oczy słowa: tak, nie kocham Cię już.
I tak zawaliła się moja miłość. Piękna, wspaniała, tak wyczekana. Mężczyzna, któremu dałam całą siebie mówi mi prosto w oczy, że mnie nie kocha.

wkurzony napisał/a:

. Tak wyglada milosc?

Wkurzony - widzisz tylko jej błąd który ona zrozumiała , ale czy ty widzisz również swoje błędy .??

18 Ostatnio edytowany przez wkurzony (2014-06-26 09:33:19)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

W pierwszym poscie przyznawalem sie do tego co zrobilem. Moderator to usunal,ale chyba jest teraz kilka postow nizej. Nie chcialem tego przemilczec,bo bardzo chcialem przedstawic wszystko co istotne.

A jesli chodzi o moje bledy,to doskonale je zrozumialem,dlatego to ostatnie poltora roku bylo takie dobre,bo wiedzialem,ze nie chce jej stracic.

Jesli chodzi o to,dlaczego jej powiedzialem,ze nie kocham- mam klopot z dostosowywaniem,isciem na kompromisy,ale chcilem ze soba walczyc. Nigdy nie przestalem jej kochac, tylko jak idiota pomyslalem,ze jak tak jej powiem,to chociaz zrozumie. Bo co mialem jej powiedziec, kocham Cie, ale trudno mi isc na kompromisy i nie daje rady? Nie zrozumialaby tego co sie dzialo w mojej glowie.
przez ostatni rok kiedy cos mnie draznilo, to po prostu dawalismy sobie chwile przerwy. dzien,dwa i ochlonalem. Juz nigdy nie chcialem powiedziec,ze jej nie kocham, bo od 4 lat wiedzialem,ze chce sie z nia zestarzec. Tyle,ze gdybym wiedzial co zrobila,to nie byloby tego roku,ktory jeszcze mocniej nas do siebie zblizyl.
Nie wypieram sie swoich win,ale nigdy nie wpuscilem osob trzecich miedzy nas.

19 Ostatnio edytowany przez ziemniaczana (2014-06-26 10:24:51)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

E panie wkurzony książe hrabio ... nie dramatyzujesz pan trochę?

Zdradziła? Nie.
Pomimo pokusy czy też fascynacji wybrała Ciebie
i Wasz związek.

A ty nie zawiodłeś jej zaufania?
Wiesz jak bardzo w samoocenę trafia porzucenie?\
Wszystko ma swoje następstwa.

Chcesz naprawiać błedy czy licytować się "kto zawinił bardziej"?.

To, że ktoś kogoś zafacynuje nie jest grzechem. Ważne jest to co druga strona z tą fascynacją zrobi.

Dojrzałość polega na tym, żeby wynieść jakieś wnioski z zaistniałych błędów i budować lepszą przyszłość.

20

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Zalezy co dla kogo jest zdrada

21

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
wkurzony napisał/a:

Zalezy co dla kogo jest zdrada

wlasnie.
Moze Wasze granice leza gdzie indziej wkurzony ?
Twoje i Twojej "r"

22

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Hymm, no to dałeś swojej kobiecie po gębie. Ona fakt popełniła błąd ,ale szybko się naprostowała.

23

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

albo relatywim moralny.
po cos podalem historie z wakacji

24

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
wkurzony napisał/a:

albo relatywim moralny.
po cos podalem historie z wakacji

relatywizm moralny relatywizmem moralnym, ale jak mi moj chlopak mowi , ze mnie nie kocha, to jedno moje oko rozglada sie chyba naokolo? :-))

bo na lewo i prawo zyja/istnieja  jeszcze inni (tacy, ktorych moglaby pokochac jak sama mowi ) niewkurzeni i calkiem niczego sobie chlopcy

25 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2014-06-26 11:09:26)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

To wyciągnijcie wnioski oboje z tej sytuacji .

Ona mogła Ci ponownie zaufać po kilku rozłąkach i słowach ze jej nie kochasz .

Ona przyznała sie do swojego błędy i wyciągnęła z tego wnioski bo potem już wam sie lepiej układało .

26

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

skoro chce sie rozgladac,to niech nie wciska,ze kocha i nikt inny sie nie liczy. jak cos jest nie tak,to trzeba sie rozstac a nie walic po rogach.

27

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Wkurzony jak widac ty z każdy problem rozwiazujesz rozłąka.

28

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
wkurzony napisał/a:

skoro chce sie rozgladac,to niech nie wciska,ze kocha i nikt inny sie nie liczy. jak cos jest nie tak,to trzeba sie rozstac a nie walic po rogach.

hmmm...
ona kocha , a TY nie.
A slyszales juz wkurzony , ze mozna kogos kochac i mimo tego zdecydowac sie odejsc?

czy to nowe dla Ciebie jest?

29

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Autorze na logiczne argumenty zawsze masz gotową odpowiedź, więc sugestia taka: idźcie każde w inną stronę bez oglądania się za siebie, bo jeśli zostaniecie razem, zniszczycie sobie życie...

30

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
assassin napisał/a:

Autorze na logiczne argumenty zawsze masz gotową odpowiedź, więc sugestia taka: idźcie każde w inną stronę bez oglądania się za siebie, bo jeśli zostaniecie razem, zniszczycie sobie życie...

wyglada na to, ze "r " to juz pojela...

31

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Wkurzony weź się chłopie porządnie zmęcz, wyładuj złość, która aż w Tobie kipi, i przestań zachowywać się jakbyś postradał wszystkie rozumy...daj sobie coś powiedzieć, a nie najeżasz się jakby ktoś obwiniał Cię za wszystkie nieszczęścia świata...
troszkę pokory, ludzie próbują Ci tu pomóc, podpowiedzieć, przedstawić Ci inny punkt widzenia, bez emocji, na spokojnie...przemyśl to co przeczytałeś powyżej od innych forumowiczów, i daj sobie szanse, i czas na ogarnięcie tego co wydaje Ci się na tą chwilę totalną beznadzieją...mimo burzy myśli postaraj się podejść do zaistniałej sytuacji troszkę spokojniej bez wylewania kolejnych to wiader z pomyjami.

32

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Kochasz ją..chciałabym Ci coś doradzić, jakoś Ci pomóc....próbuje wejść w głowę w tej dziewczyny....Moim zdaniem dajcie sobie jeszcze jedną szanse i porozmawiajcie o tym wszystkim..albo i nie...ale najważniejsze jest to żeby wam się chciało razem być , trwać, razem chodzić, pracować dla wspólnego dobra, budować wspólną przyszłość..Jeżeli Ciebie coś ogranicza w tej materii, zastanów się kim chcesz być w tym życiu, jakie były zawsze twoje marzenia, jakie masz wzorce...i "ściana przed którą stoisz, co ona wyraża, uosabia?".

33

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Jeszcze coś chciałbym naprostować.
Ona nie przyznała się do błędu, tylko zupełnie przypadkowo ten błąd został odkryty, a i tak pierwsze co usłyszałem, to "to nie tak jak myślisz, nic się nie stało".  Nawet nie było przepraszam. Później był miesiąc kłamstw, na których cały czas ją łapałem. Co może człowiek myśleć, kiedy ze łzami w oczach mówi, że chce znać całą prawdę a słyszy coś, co jest oczywistym kłamstwem, lub o czym wie z maili, że jest kłamstwem. Najlepszym obrazem tego niech będzie sytuacja, kiedy złapanej na kolejnym kłamstwie usłyszała pytania, czy okłamała mnie patrząc mi prosto w oczy. Kazałem jej odpowiedzieć tak lub nie. Gdyby ktoś patrzył z boku, to parsknąłby chyba śmiechem, ponieważ zadawałem jej to pytanie przez 2 godziny, aż w końcu odpowiedziała, że nie powiedziała mi całej prawdy.
Dziś umniejsza to co się stało, ale padło z jej ust sporo słów, co wtedy się z nią działo, jak rozważała zostawienie mnie dla kogoś, kogo imienia nawet nie znała, kogoś kto ją zauroczył, chociaż nic o nim nie wiedziała. Zapomina o tym, że wszystko było wynikiem jej działań. Zapomina o tym, że wszystko było następstwem tego, że jej się spodobał i zaczęła robić coś, by się do niego zbliżyć.

Nie umniejszam swych przewinień, ale są pewne reguły bycia w związku. Pomarańczowa, tak, masz rację, można kogoś kochać i chcieć odejść. Uczciwiej było to powiedzieć wprost - męczy mnie coś, a zamiast doprowadzać do toksycznych relacji odchodzę. Nie umiałem tego powiedzieć, myśląc o tym głównie, że ona tego nie zrozumie, stąd tekst o braku miłości. Wybrałem to, zamiast konfliktu. Ale nie byłem w stanie bez niej wytrzymać. Wiedziałem, że  muszę zacząć nad sobą pracować, bo nie chcę jej stracić, nie chcę żyć bez niej. Starałem się i z czasem szło mi lepiej, chociaż nadal miałem kłopoty z rozmową o swoim wnętrzu. Nie tłumaczyłem się z tego co zrobiłem, nie przeprosiłem, bo przyjęła mnie i wykorzystałem to, że mnie kocha, by nie musieć sięgać zbyt głęboko w swoje wnętrze. To było złe. Bardzo złe. Wiedziałem, że ona może mnie po czymś takim wyrzucić i wtedy do końca życia plułbym sobie w brodę. Bardzo tego nie chciałem, chociaż też unikałem rozmów o tym. Nie zmienia to jednak faktu, że wolałem rozłąkę niż totalnie nieczyste zagrywki.

To co jej zrobiłem mogło bardzo nią zachwiać. Tylko, że jeśli nie dawała rady, to powinna była rozwiązywać to ze mną, albo też zakończyć ten związek a nie wprowadzać toksynę zaaplikowaną w postaci innego. Istnieje pewna kolejność, o czym nawet sama wspominała w mailach. Jeśli coś jest nie tak, to lepiej zakończyć i poszukać czegoś innego, niż znaleźć innego na boku. Uczciwszym jest chyba przerwanie czegoś co dokucza niż kręcenie czegoś na boku. To co jej zrobiłem musiało wprowadzić w jej głowie wątpliwości, ale chyba jeśli chciała trwać w tym, jeśli naprawdę kochała, to powinna myśleć o związku, powinna chcieć go naprawiać, lub zupełnie zakończyć a nie jak sugeruje pomarańczowa rozglądać się na prawo i lewo, czy jest ktoś inny do pokochania.
Część porad skupia się wyłącznie na przyczynach, o które bardzo mnie oskarża, pomija jednak bardzo poważne skutki. Nawet te przyczyny nie mogą być wytłumaczeniem pewnych zachowań. Chcąc trwać w związku godzimy się na pewne reguły. Nie wspominając o tym, że sama wielokrotnie powtarzała, że jak się kocha, to nikt inny nie jest w stanie zainteresować. A i w mailach wspominała w tamtym okresie, że to dobry czas dla nas i wie, że ją kocham i jej ufam. Nie pisała, że wątpi we mnie, a jedynie, że zwątpiła we własne uczucia.
Dziś jest, że to była niezobowiązująca kawa. Czy niezobowiązująca kawa rodzi myśli o rozstaniu? Czy niezobowiązująca kawa sprawia, że tego, który zaprosił nazywamy Nowym i amantem? Czy 30 letnia kobieta, która flirtuje z innym, który ją fascynuje, co do którego jest pewna, że i on jest nią oczarowany, myśli, że on proponuje jej niezobowiązującą kawę, gdy ten przychodzi zaprosić ją na spotkanie (na które ona umawia się przez kilka dni za plecami partnera)? Czy niezobowiązująca kawa  sprawia, że myślimy, że jednak nie chcemy małżeństwa?

Jeśli r pojęła, że nie chce być po wsze dni, to dlaczego nie wypisała się z tego? A może chciała właśnie wciąż mieć tę gałąź by nie skoczyć na żywioł na kolejną?

Zagrywka ze ślubem była bardzo pragmatyczna. W mailach do kolegi też pisała, że wie, że mam co do niej plany, ale jeszcze nie wie co z tego będzie, bo podchodzę do tego właśnie pragmatycznie - chcę byśmy najpierw zapewnili sobie jakiś kąt. Sądząc po treści maila, dobrze rozumiała co mam w głowie, bo "jak ona to sobie wyobrażała"  z najniższą krajową?  To co robiła usprawiedliwiała brakiem małżeństwa. Kiedy spytałem co przez to rozumie, odpowiedziała mi, że ślub to głośne przyrzeczenie miłości i wierności. Jej koleżanka z pracy (bigoteryjna katoliczka), która została wtajemniczona w sytuację z Nowym, powiedziała jej też, że nie musi się niczym przejmować, bo nie jesteśmy po słowie.

34 Ostatnio edytowany przez ziemniaczana (2014-06-26 15:13:23)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

A nie masz wrażenia, że robisz z igły widły?
Poczytaj ile jest historii gdzie ktoś perfidnie kogoś zdradził.
Nie mówię, że coś takiego nie ma prawa boleć, bo boli napewno.

ale też chyba wyolbrzymiasz sprawę.
Nawet jęśli przemknelo jej przez myśl, a co by było gdyby?
Tobie nie przemknelo nic nigdy? 
Ludzie lubia rozmyślać, gdybać.
Ale chyba liczy sie to które z tych myśli dochodzą do skutku nie?

Zresztą nie usprawiedliwiam jej. 
Tylko czasem gdy ktoś cie mocno zrani, pomimo tego że sie kocha i chce dalej ciągnąć związek pozostaje pewna gorycz. Nie zapominaj o tym.
Poza tym to było póltora roku temu....

Ty dałeś plame, ona dała plame. Oboje popsuliście sobie związek. Pytanie co z tym zrobicie.

35

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Ja uważam ze to jest zdrada, może nie fizyczna ale psychiczna, nie wybaczyłabym tego. Tak samo zawsze wychodzę z założenia że nigdy nie zrobie  czegoś co mnie tak samo by mogło zaboleć gdyby dopuścił by się tego mój partner.

Tak wiec uważam że skoro dziewczyna autora nie poczuwa się do zdrady to czy by jej nie przeszkadzało jakby zauroczony został jej chłopak? ja bym nie wybaczyła, ewidentnie widać ze dziewczyna szukała kogos kto połechce jej ego nawet sama zaczęła flirtować(?!) z obcym facetem. Jak się kocha to nie szuka się poklasku od obcych osób.

36 Ostatnio edytowany przez renesans (2014-06-26 15:59:20)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

wkurzony,
Czytam tu brak pewności z obu stron. Co go powoduje?

Ona podobno nie jest pewna czy się zdeklarujesz, teraz Ty nie jesteś pewien czy się zdeklarować.

Przemyślcie inne rzeczy:
1. Dlaczego nie jesteście gotowi mówić sobie wszystkiego?
2. Co Was w drugim zraża, co możecie z tym zrobić?
3. Do czego chcecie dojść?
4. Ustalcie szczegółowe zasady postępowania w "trudnych" momentach uwzględniając Wasze charaktery, nie myślcie, że to się się da zrobić z czasem.
5. Nigdy nie zamiatajcie pod dywan.

Piszę z perspektywy 20 letniego związku który właśnie się rozpada.
Napiszę tak: zawsze chciałam... ale nie umiałam. Doszłam do momentu w którym sądzę, że zrobiłam wszystko.
Chodzę na terapię nie potrafię zrozumieć, dlaczego swoje uczucie do siebie odbieramy zupełnie inaczej. Poszliśmy na żywioł. W chwilach zwątpienia uważałam, że miłość jednego starczy za nas dwoje. Pomyliłam się. Tam gdzie oczekiwałam wsparcia czułam się samotna i tak pozostało.
Nawet nie wiem czy mój partner choć czasem był ze mnie zadowolony.Bez nici porozumienia, bez chęci obu stron i bez wytyczenia granic trudno będzie wypracować trwały związek przypieczętowany nałożeniem obrączki.

Jednak jak po mojej historii widać, mimo  pewności co do siły mego uczucia w momencie ślubowania- nie ma tej pewności, że nic się przez lata nie zmieni. Życie niesie coraz to nowe wyzwania, zaskakujące sytuacje zwroty akcji i tak naprawdę nawet to co mamy wypracowane dziś nie daje gwarancji na potem. Fundamenty są ważne, jednak nie da się zakończyć budowy i spocząć na laurach.

Tylko wspierając jeden drugiego możecie budować wciąż wyżej i dalej. W małżeństwie w rodzinie wisi się na jednej linie. Kiedy ona się zrywa razem się spada w przepaść często z całym dobytkiem. Najsmutniejsze to że zabieramy ze sobą potomstwo, które po takim rodzinnym upadku często nie chce się już w dorosłym swym życiu wspinać.

To jak teraz będziecie umieli uszanować uczucia drugiego człowieka pozwoli Wam w przyszłości żyć w zgodzie z samym sobą.

Tyle mego moralizowania.

Wkurzony masz prawo taki być, ale na kogo jesteś wkurzony? co Cię wkurza najbardziej?

37

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Co mnie wkurza najbardziej?
To, że kobieta, która miała być ze mną do końca naszych dni okazała się kimś zupełnie innym niż myślałem.

38 Ostatnio edytowany przez renesans (2014-06-26 20:25:34)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Ot i tak jest w istocie.
Często "kochamy" nasze wyobrażenie o tym drugim, chcemy ideału. Ale czy sami do takich ideałów podążamy w naszym życiu?
Czy my śmiertelnicy nie jesteśmy grzeszni? Mam bronić Twojej ukochanej, czy gdybym potrafiła ją teraz wybielić kochałbyś bez zastanowienia?
Czy myślisz zaiste tylko o jej winie? To był faul może nawet taki na czerwoną kartkę ale to pozwoli wam zejść z boiska po to aby jeszcze raz wchodząc na murawę następny mecz rozegrać uczciwie bo po co przerywać następny mecz?

Wkurzony zaiste powiadam Ci dobrze się stało jak się stało. Nie wiem z kim rozegracie następną kolejkę. Ale pomyśl bogatsi o te doświadczenia możecie wejść do ligi mistrzów.
Oboje macie szansę, bo poznaliście się sami a także na wzajem, odkryliście kolejne karty.
Ona odpowiedziała sobie na pytanie czy tego chciałam? Czy tak mogłam? Czy będę mogła teraz z Nim być? Czy tego chcę?
Ty zadaj sobie pytanie : Czy mogło mi się tak przytrafić? Co ja bym zrobił w takim przypadku? Czy mogę z tym żyć ? Czy mogę żyć w zgodzie z Nią?

Pierwsze trudne doświadczenie w związku... a może to już drugie? Pomyślcie każde z Was może się z tego wycofać, nie macie jeszcze czego dzielić i NIKT Was jeszcze nie łączy. Co kiedy na świat zaprosicie dzieci?

Żeby powiedzieć TAK trzeba być w pełni świadomym. Ona miała wątpliwości a teraz masz je także Ty.
Życzę udanego wyciągania wniosków.
Nie rańcie się wzajemnie, bo życie potrafi czasem nieźle dokopać i wtedy ten drugi człowiek jest jak środek przeciwbólowy albo plaster z jałową gazą, który można przyłożyć prosto na ranę.

I TEGO WAM ŻYCZĘ!!!

39

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Dziewczyna namówiła mnie bym to opisał na forum, by poznać różne punkty widzenia a nie ślepo trwał w wyłącznie swoim. Czy mogę prosić o jeszcze czyjąś opinię?

40 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2014-06-27 09:45:30)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
wkurzony napisał/a:

Ona nie przyznała się do błędu, tylko zupełnie przypadkowo ten błąd został odkryty, a i tak pierwsze co usłyszałem, to "to nie tak jak myślisz, nic się nie stało".  Nawet nie było przepraszam.

Ona nie potrafiła sie przyznac przed Toba do błedu , bo moze było jej wstyd , moze bała sie ze Ty możesz jej tego nie wybaczyć i poraz kolejny usłyszy NIE KOCHAM CIE , ODCHODZE . Przyznała sie do błędu przed sama sobą  co spowodowało ze potem wam juz było Lepiej . Nie pochwalam jej zachowania ale patrząc na wasza ogólna sytuacje było nieciekawie .


wkurzony napisał/a:

chociaż nadal miałem kłopoty z rozmową o swoim wnętrzu. Nie tłumaczyłem się z tego co zrobiłem, nie przeprosiłem, bo przyjęła mnie i wykorzystałem to, że mnie kocha, by nie musieć sięgać zbyt głęboko w swoje wnętrze. To było złe. Bardzo złe. Wiedziałem, że ona może mnie po czymś takim wyrzucić i wtedy do końca życia plułbym sobie w brodę.

Wez pod uwage ze moze ona tez miała ten kłopot z rozmowa z Toba bo Ci nie ufała.
Wazne jest co było potem . Wyciągnęliście mimo wszystko wnioski z tego 2012r i było juz duzo duzo lepiej .
Zblizyliscie sie do Siebie . 

Nie odbieraj tego jako solidarnosc jajników .
Jestem osoba zdradzona wiec moge sie domyslac jak sie Ty czujesz .
Staram sie byc obiektywna do Waszej sytuacji .

41 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2014-06-27 09:43:27)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Wyciagnijcie wspolnie wnioski co ta sytuacja was nauczyła i co dalej ??

42

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Widze ze chcesz tylko potwierdzenia swojej opinii ale dla nas kobiet wierz mi powiedzenie juz nie kocham cie oznacza to ze mam cie wdupie oszukiwalem cie jestes do dupy.
W kazdym razie na mnie oraz na moje kolerzanki tak to dziala. Mi sie wydaje ze ty szukales tylko potwiedzenia takiej kropki nad i by w koncu odejsc. Ten was zwiazek musial byc z natury swego rodzaju toksyczny. Podkreslasz jej wyksztalcenie poniewaz pewnie masz zawodowe przez co od poczatku zwiazku miales niskie poczucie swojej wartosci a to przelalo tylko czare goryczy bo czym innym sa wieczne fochy, kobiety chca stalilnosci bezpieczenstwa a nie wiecznej niepewnosci czy aby on mnie chce ? a czy a moze mu sie odwidzi stad tez jej wybieg bo nie chciala wpasc w bagno niepewnosci. Sama nei jestem swieta tj nikogo nie zdardzilam ale bylam juz kochanka i teraz mam za swoje sad

43 Ostatnio edytowany przez wkurzony (2014-06-27 12:37:39)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Bardzo dziękuję za poświęcenie kilku chwil naszej sprawie. Czy mogę prosić jeszcze kogoś o podzielenie się swoją oceną?

44

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Teraz musisz poprosić chyba siebie?  Tzn. zastanów się czego chcesz i albo budujcie waszą relację, albo zakończcie.

45

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

To,że wszystko w moich rękach to wiem,jednakże zgodnie z prośbą mojej dziewczyny, chciałbym poznać jak najwięcej komentarzy osób postronnych, podchodzących bezemocjonalnie.

46 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2014-06-27 12:59:54)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
wkurzony napisał/a:

To,że wszystko w moich rękach to wiem,jednakże zgodnie z prośbą mojej dziewczyny, chciałbym poznać jak najwięcej komentarzy osób postronnych, podchodzących bezemocjonalnie.

Te opinie ktore masz juz chyba powinny dac Ci do myslenia. Nic innego nie wymyslimy smile
No chyba ze szukasz wiecej wypowiedzi  potwierdzających  twoja opinie.


A tak szczerze dały Ci do myślenia nasze wpisy ??

47

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Chcę tylko poznać różne opinie. Na ile mi pomogą to raczej sprawa poza forum, ale bardzo dziękuję za każdy post

48

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Jak na mój jakże skromny gust to Ty powinieneś teraz zajrzeć w głąb siebie i zastanowić się czego chcesz. Czy naprawdę z całego serca Kochasz, czy jesteś w stanie wybaczyć i żyć bez rozdrapywania, wypominania. Czy dasz rade odciąć to grubą krechą...

Myślę że gdyby mi na 100% zależało, gdybym miała temat przegadany wszerz i wzdłuż, dałabym szanse...z tym że jeśli miałabym minimalne wątpliwości nie spieszyłabym się z podjęciem decyzji...a już na pewno nie myślałabym o ślubie.

Dałabym sobie czas na ogarnięcie tematu , przyzwyczajenie i przemyślenie na spokojnie.
...i jeśli nie widziałabym mimo wszystko Nas to odeszłabym...gdyż Wkurzony jak nie wybaczysz nie ruszysz z miejsca...a jakiekolwiek wypominki, wracanie do tematu spowoduje, ze wcześniej czy później się rozejdziecie o ile się nie pozabijacie.

Tak jak was czytam to w ogóle się zastanawiam, czy aby Wy pasujecie do siebie, czy macie podobne podejście do życia, czy Wasze stanowiska dotyczące życia jest takie samo, czy spostrzegacie rzeczywistość podobnie???

...po wpisach mam wątpliwości czy Wy potraficie ze sobą rozmawiać, bez wylewania pomyj, na spokojnie, bez pretensji...jak to z Wami jest wkurzony?? "R" jak Ty to widzisz??

49

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Tez chciałabym poznać jeszcze stanowisko R "

50

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Nie wiem wkurzony dlaczego prosiłeś mnie o opinie... przebiłem się przez ten zawiły temat i powiem Ci że oboje ten bicz na siebie żeście ukręcili...

Czy była zdrada?? To zależy od definicji... według mojej doszło do zdrady emocjonalnej... ale... zawsze jest ale...

Oboje się tutaj wypowiedzieliście i tylko się atakujecie... usprawiedliwiacie swoje czyny, atakując drugiego...

Twoja dziewczyna przedstawiła sprawę zupełnie z innej strony, ale każdy potrafi wbić sobie do głowy to co chce... i wyprzeć to czego tam nie chce... Dziewczyno zrobiłaś źle... nie usprawiedliwiaj się... nie tłumacz że to nie tak, bo jest dokładnie tak... myśli o rozstaniu... dążyłaś... tak ty dążyłaś do tych spotkań... mogło się to skończyć zdradą... ale to gdybanie bo się nie skończyło... Twoje powody nie są ważne... żadne tego nie usprawiedliwią...

Jednak żeby nie było tak pięknie wkurzony lepszy nie jesteś... myślałeś że tekstami że jej nie kochasz sprawisz że będzie super i cudownie?? Wiesz też ją potrafię zrozumieć bo mam troszeczkę podobny charakter do Ciebie... Zapracowałeś na to Co zrobiła... Dokładnie tak Ty na to zapracowałeś...


Nie powiem wam co zrobić, sami musicie do tego dojść... Jednak ważna sprawa... pojęcie odpowiedzialności... Kiedy człowiek jest za coś odpowiedzialny i czy Ty lub Ona jesteście odpowiedzialni za to co się stało?? Odpowiedz brzmi NIE... Odpowiedzialnym można być tylko za to co będzie lub co jest... nie za to co było... To co było jest za wami... Nie ma sensu mówić "mogłaś zrobić inaczej..." bo już się stało... po co wypominać i oczekiwać zmiany... nikt w czasie się nie cofnie... Odpowiedzialni jesteście za to co zrobicie z tą sytuacją... oboje... i jeżeli chcecie coś z tym zrobić czeka was bardzo ciężka rozmowa...

Kolejny ważny termin... AKCEPTACJA... musicie zaakceptować sytuację i własne winy... Problem z akceptacją jest taki że jest źle rozumiana... Akceptacja to nie to samo co mieć czegoś świadomość... Pomyślcie tak, osoba otyła ciągle mówi że nie zaakceptuje tego że jest gruba, bo nie chce być gruba... Problem w tym że nie akceptując problemu sprawia że go nie ma... nie ma problemu to nie ma z czym walczyć... ten sam problem ma alkoholik... Musicie zaakceptować własne winy... zarówno Ty jak i twoja dziewczyna... bez usprawiedliwiania się i bez wyjaśnień... ze wszystkimi konsekwencjami...

Jeżeli zrozumiecie te dwa terminy i zastosujecie się możecie przeprowadzić rozmowę na innym poziomie... Teraz możesz mówić co czujesz... Ona również... jednak oboje wypieracie swoje winy i wybielacie się... To nie ma znaczenia... żadne tłumaczenie nie pomogą... Zrozumcie że miarą winy nie jest to co myślicie, a to co myśli poszkodowany... Jeżeli ukradniesz 5 zł bezdomnemu... to dla niego jest bardzo dużo... ale przeciętny kowalski nie zauważy braku... Winą pani "R" jest to co Ty czujesz... nie to co chciała... to nie ma znaczenia... ważne jest co stało się Tobie... Musi zaakceptować to co zrobiła ze wszystkimi konsekwencjami... Z tobą jest identycznie... twoją winą jest to jak zraniłeś swoją dziewczynę... nie ważne co zrobiłeś, ale jak ją to dotknęło i co poczuła... Zaakceptuj to...

Następnie porozmawiajcie szczerze do bólu... Pamiętajcie że nie możecie się oskarżać... Mówcie tylko jak Wy się czujecie i co czujecie...

Wkurzony czy ja bym wybaczył?? Ja zdrady nie wybaczam... ale zdrady fizycznej... zdrada emocjonalna jest swoistym wołaniem o pomoc... Jeżeli bym ją kochał, to bym wybaczył... Pamiętajcie że jeżeli się na to zdecydujecie to temat zamykacie... nigdy nie wracacie jak już zostanie wyjaśniony... zaczynacie od nowa...

Postarajcie się stać dla siebie przyjaciółmi... rozmawiać szczerze... o swoich uczuciach obawach... o wszystkim...

Jeżeli jednak postanowicie się rozstać nie atakujcie się... oboje zawiniliście... zastanówcie się tylko czy warto...


Jeszcze taka mała rada... oczy to zwierciadło duszy... trudno kłamać w pewnych sytuacjach... o ile można spojrzeć w oczy i skłamać, to nie da się pewnych reakcji podrobić... Takiego błysku w oku na widok kochanej osoby... zastanówcie się czy jeszcze istnieje... jeżeli tak to walczcie... jeżeli nie rozstańcie się...

51 Ostatnio edytowany przez Airuf (2014-06-27 18:07:57)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Nie chcę komentować spraw między Wami, rozstań, słów, czynów - odniosę się tylko do meritum sprawy - zdrady. Cala ta sytuacja jest dla mnie jasna oprócz jednej kwestii: skoro się umówiła, świadoma celu spotkania (nawet kilku spotkań), ich konsekwencji, tego że oszukuje - jaką można mieć pewność że zakończenie tamtego epizodu wynikało z opamiętania się a nie tego że tamten amant nie spełnił oczekiwań, nie okazał się lepszy? W mojej opinii (co podkreślam) - skoro dała tamtemu szansę, niejedną, była świadoma że to może skończyć się porzuceniem partnera dla nowego albo dłuższym romansem. Nie wyszło, ale jeżeli tamten facet okazał by się jej ideałem? Ja uznaje samą próbę za zdradę w pełnym tego słowa znaczeniu - chciała sprawdzić czy będzie lepszy - nie był... i niestety nie da rady przedstawić dowodów że wygrała miłość, miłość by wygrała jak by odmówiła, nie poszła, spławiła przez telefon a nie po 3-ch spotkaniach. Nie chodzi tu o to co się nie stało a mogło, ale o podjęcie świadomej decyzji że dała szansę by cokolwiek się stało.

I jeszcze jedna ważna kwestia, skoro pisze tu też dziewczyna autora tematu:

madame_r napisał/a:

...I faktycznie, poznałam chłopaka, o którym napisałam w mailach, że mnie zauroczył. Zgodziłam się na tę kawę. Nie powiedziałam mu, że mam chłopaka.
Pojawia się w tych mailach wiele słów czy zdań, które mogą sugerować, że zdradziłam swojego chłopaka i wdałam się w romans.

To jest ostatni akapit Twojej wypowiedzi - ale usunąłem z niego to co napisałaś na temat Twojego podejścia do tych spotkań, odczuć jakie Ci towarzyszyły, ew. planów względem tamtego. Dlaczego? Ponieważ okłamywałaś, spotykałaś się za plecami i Twoje słowa najzwyczajniej w świecie nie są obecnie niestety godne wiary. Jak to teraz brzmi?
Po prostu przestań się tłumaczyć tym że nie liczyłaś na nic, że nie traktowałaś tego jako randki itp. bo nawet jeżeli faktycznie tak było to nie ma to znaczenia wobec tego co zrobiłaś i co w przeciwieństwie do Twoich słów można udowodnić. I jeszcze jedno: nie kłam tutaj że nie umówiłaś się na randkę, bo to była randka a tamten na 100% tak to odebrał i tylko dziecko by odebrało to inaczej.

52

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Poprosiłem Cię Rysiu o opinię, gdyż w jednym z tematów odpowiadasz bardzo rzeczowo, szczegółowo argumentując swoje myśli i odczucia. Właśnie takie komentarze są mi potrzebne - rozbudowane, objaśniające dlaczego autor odbiera to tak, a nie inaczej. Chciałbym poznać jak najwięcej punktów widzenia, ale bardzo bym nie chciał by były to tylko zdawkowe jednozdaniowce, ale obrazy subiektywnego odbioru treści przedstawionych przez R i przeze mnie.

Chciałbym, żeby więcej osób potrafiło wyjaśniać dlaczego odbiera naszą sytuację tak a nie inaczej, dlatego dziękuję i za kolejny komentarz. Mam nadzieję, że będzie ich więcej i przedstawią szczerze indywidualny odbiór tego tematu.

53

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
wkurzony napisał/a:

Co mnie wkurza najbardziej?
To, że kobieta, która miała być ze mną do końca naszych dni okazała się kimś zupełnie innym niż myślałem.

nie wiem dlaczego, ale chyba tylko po to by wylac zale piszesz. Zaczales swoj watek i mialem nadzieje ze chcesz tej kobiety, chociaz czarno to widze. Ale teraz jestem przekonany ze juz jej nie chcesz. Wiec po co to wszystko?  Cos bardzo czesto sie rozchodziliscie, cos za duzo ja szpiegujesz, cos za duzo masz pretensji ze nie jest prawdomowna. Lubisz tak? Dusisz sie w swoich rozerkach, jeszcze chwila i bedziesz ugotowany na miekko.

Ani nie jestescie po slowie, ani chyba nawet po zareczynach. Jak zakonczyc to teraz jest odpowiedni moment. Uczyles sie iles tam lat i masz swoje nauki o tym jak to z kobietami jest. Mysle ze do kazdego nastepnego zwiazku bedziesz podchodzil podejrzliwie i zawsze szukal jakichs sprzecznosci, nieprawd itp. Takie masz juz wyrobione spojrzenie i tylko teraz szukasz potwierdzenia. Ciezko Ci chlopie bedzie.

Dajmy na to ze sie pogodzisz i dalej bedziesz z Twoja kobieta. Watpie bys mogl zdobyc zaufanie, gdzies z tylu glowy zawsze bedzie mysl podejrzenia. Chcesz tak zyc? A moze potrafisz to zmienic??? Poczytaj sobie jak ludziska maja jak sie dowiedza o zdradzie (o takiej prawdziwej), co przezywaja. Moze i podobnie przezywasz, nie mnie to oceniac. Moze wogole jestes tak skonstruowany ze wszedzie weszysz jakies podstepy i dzialania przeciwko Tobie. Nie wiem, ale gdyby tak bylo wiem ze trudno bedzie Ci zyc.

Pierwszy raz spotykam sie ze dwie strony sie wypowiadaja. To jest forum a nie terapia par. Tu wiecej mozna zburzyc niz zbudowac.
Zreszta czarno to wszystko widze, chciales bym sie wypowiedzial to i sie wypowiedzialem. Zakoncz, wyciagnij nauki i pracuj nad soba, a moze kiedys wyrosna z Ciebie ludzie

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
wkurzony napisał/a:

Dziewczyna namówiła mnie bym to opisał na forum, by poznać różne punkty widzenia a nie ślepo trwał w wyłącznie swoim. Czy mogę prosić o jeszcze czyjąś opinię?

Każdy związek (nie tylko małżeński) powinien opierać się na zaufaniu i szczerości. To jedne z jego nieodzownych fundamentów. W tym przypadku zabrakło i jednego i drugiego elementu. Od Was zależy, czy będziecie w stanie dalej go tworzyć.

55

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
Wielbiciel Lidiji Bacic napisał/a:
wkurzony napisał/a:

Dziewczyna namówiła mnie bym to opisał na forum, by poznać różne punkty widzenia a nie ślepo trwał w wyłącznie swoim. Czy mogę prosić o jeszcze czyjąś opinię?

Każdy związek (nie tylko małżeński) powinien opierać się na zaufaniu i szczerości. To jedne z jego nieodzownych fundamentów. W tym przypadku zabrakło i jednego i drugiego elementu. Od Was zależy, czy będziecie w stanie dalej go tworzyć.

Zgadzam się. Wkurzony, nie wiem, czemu w mailu akurat mnie prosisz o opinię, ale Ameryki tutaj nie odkryję.
Chcesz z nią być, albo nie. Jesteś gotowy zacząć od nowa, albo nie. Jeśli nie, to odpuść. Jeśli tak, to chyba warto spróbować.

56 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2014-06-28 10:29:40)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

spróbuj jeszcze raz bo kiedyś możesz żałować, ale zaufanie to podstawa związku
ale decyzja należy do was tylko, no i wy obydwoje musicie się starac
wiec zacznijcie od szczerej rozmowy

57

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Na to wygląda, że Wkurzony wysłał całą masę wiadomości z prośbą o wypowiedzenie się...

Jak ja to widzę?

Ona - postąpiła paskudnie, kłamała świadomie, grała. Może ten wyskok traktowała jako odskocznię od tego, że jej partner waha się, nie       kocha? Tego nie wiemy. W każdym razie zaufanie spadło do zera. Zachowanie partnerki autora uważam za zdradę emocjonalną (nie uwierzyłabym gdyby wpajano mi, że zdrady fizycznej nie było-wiąże się to z zachwianym zaufaniem). Ciężko by mi było ponownie scalić związek.

On - nie wie czego chce, nie wiedział też wcześniej. Kocha? Nie kocha? Taka zabawa uczuciami innej osoby. Ona kochała...pewnie do czasu. Ale ileż można żyć w niepewności? Czekać aż książę zdecyduje się? On traktował ją jak "poczekalnie"(poczekam aż mi zaświta jednak czy kocham ją, czy może jednak nie-a ona ma czekać na decyzję), egoistycznie podchodził do tego związku.

Dla mnie cały ten "układ" jest naciągany. Nie dotarliście się.
Ja na jej miejscu już dawno bym Cię pożegnała, bo być z kimś kto nie kocha tej drugiej osoby, to jak policzek.
Ona najwyraźniej miała nadzieję, łudziła się. Z powodu tego, że nie czuła się kochana, bezpieczna, zaczęła szukać oparcia.
Znalazła je w tamtym chłopaku.
Tyle, że pewnego dnia obudziła się i doszła do wniosku, że robi źle.
Dalej było pięknie, sielankowo, aż do teraz.

Do tej pory każde z Was osobno układało scenariusz. Jakoś tam wychodziło.
Tylko czy teraz potraficie wspólnie usiąść i zastanowić się dalej, w spokoju i szczerze, jak to ma wyglądać?
Czy potraficie się dogadać i razem coś jeszcze stworzyć?

Wkurzony... każde z Was może robić z siebie ofiarę.
Jak ktoś wyżej napisał, obydwoje na to wszystko zapracowaliście.
Nie ma winnej, winnego bo coś zawsze zaczyna się od czegoś.

Może to będzie paradoks do tego co wyżej napisałam ale ja jednak nie potrafiłabym zaufać.

58

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Czesć Wkurzony.

Zacznę może od tego, że skomentuję to tak jak to widzę z boku, bez emocji. Bo jestem pewna, że gdybym ja była w Twojej skórze nie uniknęłabym poczucia bycia oszukaną, smutku, zawodu. To normalne. Chcielibyśmy, żeby ta druga osoba świata poza nami nie widziała i vice versa. Żebyśmy tacy czyści i niewinni kroczyli we dwoje... moim zdaniem tak się nie do końca da.
Kiedyś przeczytałam mądre zdanie, że żeniąc się/wychodząc za mąż powinniśmy mieć świadomość, że zauroczymy się kimś innym w życiu jeszcze conajmniej kilka razy. A powinniśmy być tego świadomi nie po to żeby usprawiedliwiać flirty/zdrady, choćby emocjonalne, tylko żeby wiedzieć, że życie takich prób nie będzie nam oszczędzać a my będziemy postawieni przed wyborem: ulec nowemu zauroczeniu czy pozostać lojalnym wobec stałego partnera.

Twoja dziewczyna posunęła się w swoim zauroczeniu dalej niżbys sobie życzył. Umawiała się z tym mężczyzną, nazwała to zauroczenie, rozmawiała o nim z przyjacielem. Ale w cytowanych (tych na szczęście nie usuniętych wink )fragmentach jej rozmów ja widzę jedno - ona Cię NIE ZDRADZIŁA emocjonalnie. Trochę popłynęła, chciała faceta spotkać kolejny i kolejny raz, myślała o nim, ale Ty stale byłeś obecny w tym wszystkim. Postanowiła, że utnie ten flirt ze względu na Ciebie. I tak to widzę nawet nie uwzględniając przykrości jakie spotkały ją z Twojej strony...

Bo - biorąc pod uwagę, że byłeś w stanie powiedzieć jej, że jej nie kochasz po to, żeby do niej wrócić po dwóch tygodniach - Ty ją traktujesz zbyt przedmiotowo. Na co wskazuje też między innymi fragment:   

wkurzony napisał/a:

Co mnie wkurza najbardziej?
To, że kobieta, która miała być ze mną do końca naszych dni okazała się kimś zupełnie innym niż myślałem.

Ty z góry zakładasz jaka ona ma być. Ma być grzeczna, potulna, na innego faceta nie spojrzeć. O innej alternatywie niż Ty nie pomyśleć. Ma znieść to, że od niej odchodzisz po to żebyś mógł wrócić jak tylko Ci się zachce, a że potraktowałeś ją jak zabawkę co to się bierze i odkłada na półkę według własnego widzimisię - to już nieważne. Ważne, że potem byłeś miły, taki super rok jej zgotowałeś. A ona brzydka nie doceniła. Teraz z powodu tamtych spotkań rozważasz czy ona godna bycią matką Twoich dzieci - naprawdę przesadzasz... I jeszcze bardziej pozbawiasz ją poczucia wartości i godności w tym związku.
Za mało tu wiemy żeby definitywnie stwierdzić jakim jesteś dla niej mężczyzną, ale z tego co du widzę - nie podoba mi się to.
Odnoszę wrażenie jakbyś chciał być jej właścicielem. Nie potrafisz znieść, że zachowała się nie tak jak Ty to sobie wymysliłeś. A pomijając, że miało prawo Cię to zaboleć - to śledztwo, te przesłuchania, ten sąd jakiemu ta dziewczyna jest poddawana to zupełnie jest niewspółmierne to wagi tego, co zrobiła. Umówiła się kilka razy na kawę z facetem, który pozwolił jej poczuć się wartościową kobietą. Poczuła się dobrze, bo spodobała się komuś kto podobał się jej. Bo moim zdaniem - wobec tego jak do niej się odnosisz - może jej tego z Twojej strony brakować. Za mało widzisz w niej cżłowieka, kobietę, a za bardzo własność.
I to co teraz się tu dzieje, sposób w jaki roztrząsasz tamte zdarzenia na pewno nie będzie sprzyjał poprawie relacji między Wami. Ona będzie miała po tym wszystkim jeszcze bardziej dosyć i wiesz - może znów jakiś urkokliwy facet zaprosi ją na kawę a ona może uznać wówczas, że niezależnie co czuje do Ciebie przy Tobie jakaś super przyszłość wcale jej nie czeka... (wymówki, niekończące się wyrzuty, wątpliwości co do uczuć wobec niej...)

Na twoim miejscu przełknęłabym gorycz jaką wywołały tamte zdarzenia a wyciągnęłabym wnioski dlaczego tak się stało. Czego zabrakło, czego brakuje. Bo dziewczyna chyba raczej nie z tych, co będąc w związku flirtuje na prawo i lewo.

Nie wiem czego Wam życzyć, bo mam wątpliwości czy ten związek jest dobry dla Was obojga, w kązdym razie obyście doszli szybko do jakiegoś porozumienia. Pozdrawiam smile

59 Ostatnio edytowany przez Dominisia21 (2014-06-28 14:32:47)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Zostałam poproszona o opinię, więc się wypowiem.

Wkurzony, powiedziałeś, że masz problemy z rozmowami o swoim wnętrzu, ale jak się dowiedziałeś, że twoja "r" coś ukrywała (swoje rozterki i te spotkania z innym), to raban się zrobił jak nic... oczywiście, że masz prawo poczuć się zraniony, zwłaszcza w tej pierwszej chwili, gdy emocje są bardzo świeże i się ich nie kontroluje, ale powinieneś w końcu zrozumieć, że wcale taki lepszy od niej nie jesteś, po prostu wasze kłamstwa dotyczyły czegoś innego, a jedyną różnicą są dwie rzeczy: że "r" flirtowała (zauroczyła się) z jakimś chłopakiem (zakładam, że tylko na tym się skończyło, ale gdyby było inaczej, to zmienia się waga jej winy), a ty traktujesz ją przedmiotowo (tylko nie wiem jak bardzo).

Więc wobec tego jeśli chcecie chociaż spróbować ponownie ratować wasz związek, to musicie się całkowicie przed sobą otworzyć, bo na razie te wasze kłamstwa spowodowały tylko kłopoty, niedomówienia, niepewność, nikt w waszym związku nie czuje się bezpiecznie, ciągłe huśtawki występują. Tylko taka rozmowa może was uratować, ale to już zależy od WAS OBOJGA, żadne forum w tym nie pomoże. I jeszcze jedno, musicie naprawdę tego chcieć.

60 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2014-06-28 21:33:20)

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Wkurzony prosiłeś o opinię.
Myślę, że sytuacja jest dosyć delikatna i mozna ją oceniać w zależności "którą nogą" wstanie się z łóżka smile

Sytuacja miała miejsce 1,5 roku temu.
Upłynęło o tego czasu dosyć dużo w wody.

jakie były Wasze relacje przez ten czas ?
Jak oceniasz zachowanie Twojej dziewczyny
- czy miałeś powody by wątpić w jej szczerość ?

Trochę uwag do Waszej historii.
- sytuacja miał miejsce ,kiedy w Waszym związku pojawił się kryzys.
Tutaj zapala się czerwona lampka.
Czy każdy następny kryzys ( a pojawi się ich jeszcze kilka), będzie zagrażał tym że pojawi się "przypadkowy facet który zaprosi na kawę" ?
Kryzys, zwątpienie jest powodem do tego żeby albo go zwyciężyć albo dać sobie spokój ze związkiem, ale nie do tego, żeby "próbować" wartość swoich uczuć do drugiej osoby nawiązując flirt z trzecią osobą i patrzeć co z tego wyniknie.
Akurat, ten "przypadkowy facet" ( to standard, zawsze jest to kwestią "przypadku" smile ), nie wzbudził zachwytu w Twojej dziewczyny.
Przed Wami szansa na wile lat wspólnego życia.
Jeżeli takich "przypadkowych" facetów pojawi się więcej, to których z nich może jednak przekonać o tym, że uczucie Twojej dziewczyny do Ciebie nie jest "tym największym".
I nie zależy to od tego, czy związek jest uświęcony papierkiem, ślubem przed ołtarzem czy tylko deklaracją wyrażoną sobie nawzajem, potwierdzoną tworzeniem wspólnej przyszłości.
Tłumaczenie że, gdybym był mężem/żoną to nigdy bym tak nie postąpił/a, jest później zastępowane "nigdy nie myślałam ze jestem zdolna do zdrady"

Tendencja do "sprawdzania" swoich uczuć zaistniała.
Czy istniej nadal ?

To, zależy od podejścia osoby, która powiedziała "sprawdzam siebie i swoje uczucia przez poznanie innej/innego" do tego zdarzenia.
Tłumaczenie siebie, przerzucanie choćby części winy na drugą stronę, chęć umniejszania swojej roli w zdarzeniu, bagatelizowanie, skrywanie części prawdy - sugerują, że taka "tendencja" istniej nadal, może znowu dać znać o sobie bo sposoby na usprawiedliwienie siebie już zostały sobie przyswojone i zakorzenione.

Druga sprawa :
- obydwoje macie świetną pamięć do zapamiętywania złych sytuacji Waszym związku.
Taka pamięć często przeszkadza.
Jeżeli jest wspólna decyzja, żeby iść do przodu, to oglądanie się za siebie tylko przeszkadza.
Oczywiście, czasami mozna się zatrzymać i zaglądnąć za siebie, czy warto iść dalej tą drogą

61

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
Fajka napisał/a:

Czesć Wkurzony.

Zacznę może od tego, że skomentuję to tak jak to widzę z boku, bez emocji. Bo jestem pewna, że gdybym ja była w Twojej skórze nie uniknęłabym poczucia bycia oszukaną, smutku, zawodu. To normalne. Chcielibyśmy, żeby ta druga osoba świata poza nami nie widziała i vice versa. Żebyśmy tacy czyści i niewinni kroczyli we dwoje... moim zdaniem tak się nie do końca da.
Kiedyś przeczytałam mądre zdanie, że żeniąc się/wychodząc za mąż powinniśmy mieć świadomość, że zauroczymy się kimś innym w życiu jeszcze conajmniej kilka razy. A powinniśmy być tego świadomi nie po to żeby usprawiedliwiać flirty/zdrady, choćby emocjonalne, tylko żeby wiedzieć, że życie takich prób nie będzie nam oszczędzać a my będziemy postawieni przed wyborem: ulec nowemu zauroczeniu czy pozostać lojalnym wobec stałego partnera.

Twoja dziewczyna posunęła się w swoim zauroczeniu dalej niżbys sobie życzył. Umawiała się z tym mężczyzną, nazwała to zauroczenie, rozmawiała o nim z przyjacielem. Ale w cytowanych (tych na szczęście nie usuniętych wink )fragmentach jej rozmów ja widzę jedno - ona Cię NIE ZDRADZIŁA emocjonalnie. Trochę popłynęła, chciała faceta spotkać kolejny i kolejny raz, myślała o nim, ale Ty stale byłeś obecny w tym wszystkim. Postanowiła, że utnie ten flirt ze względu na Ciebie. I tak to widzę nawet nie uwzględniając przykrości jakie spotkały ją z Twojej strony...

Bo - biorąc pod uwagę, że byłeś w stanie powiedzieć jej, że jej nie kochasz po to, żeby do niej wrócić po dwóch tygodniach - Ty ją traktujesz zbyt przedmiotowo. Na co wskazuje też między innymi fragment:   

wkurzony napisał/a:

Co mnie wkurza najbardziej?
To, że kobieta, która miała być ze mną do końca naszych dni okazała się kimś zupełnie innym niż myślałem.

Ty z góry zakładasz jaka ona ma być. Ma być grzeczna, potulna, na innego faceta nie spojrzeć. O innej alternatywie niż Ty nie pomyśleć. Ma znieść to, że od niej odchodzisz po to żebyś mógł wrócić jak tylko Ci się zachce, a że potraktowałeś ją jak zabawkę co to się bierze i odkłada na półkę według własnego widzimisię - to już nieważne. Ważne, że potem byłeś miły, taki super rok jej zgotowałeś. A ona brzydka nie doceniła. Teraz z powodu tamtych spotkań rozważasz czy ona godna bycią matką Twoich dzieci - naprawdę przesadzasz... I jeszcze bardziej pozbawiasz ją poczucia wartości i godności w tym związku.
Za mało tu wiemy żeby definitywnie stwierdzić jakim jesteś dla niej mężczyzną, ale z tego co du widzę - nie podoba mi się to.
Odnoszę wrażenie jakbyś chciał być jej właścicielem. Nie potrafisz znieść, że zachowała się nie tak jak Ty to sobie wymysliłeś. A pomijając, że miało prawo Cię to zaboleć - to śledztwo, te przesłuchania, ten sąd jakiemu ta dziewczyna jest poddawana to zupełnie jest niewspółmierne to wagi tego, co zrobiła. Umówiła się kilka razy na kawę z facetem, który pozwolił jej poczuć się wartościową kobietą. Poczuła się dobrze, bo spodobała się komuś kto podobał się jej. Bo moim zdaniem - wobec tego jak do niej się odnosisz - może jej tego z Twojej strony brakować. Za mało widzisz w niej cżłowieka, kobietę, a za bardzo własność.
I to co teraz się tu dzieje, sposób w jaki roztrząsasz tamte zdarzenia na pewno nie będzie sprzyjał poprawie relacji między Wami. Ona będzie miała po tym wszystkim jeszcze bardziej dosyć i wiesz - może znów jakiś urkokliwy facet zaprosi ją na kawę a ona może uznać wówczas, że niezależnie co czuje do Ciebie przy Tobie jakaś super przyszłość wcale jej nie czeka... (wymówki, niekończące się wyrzuty, wątpliwości co do uczuć wobec niej...)

Na twoim miejscu przełknęłabym gorycz jaką wywołały tamte zdarzenia a wyciągnęłabym wnioski dlaczego tak się stało. Czego zabrakło, czego brakuje. Bo dziewczyna chyba raczej nie z tych, co będąc w związku flirtuje na prawo i lewo.

Nie wiem czego Wam życzyć, bo mam wątpliwości czy ten związek jest dobry dla Was obojga, w kązdym razie obyście doszli szybko do jakiegoś porozumienia. Pozdrawiam smile

zgadzam się w 100%

62

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Wkradła się w tym wątku jakaś paranoja...Wkurzony zamiast postarać się zrozumieć całą tą sytuację, która ma miejsce obecnie w Jego życiu, i zamiast prowadzić z nami konwersacje, to zbiera opinie po ludziach nie wnąsząc nic od siebie, sporządzając jakieś statystyki...z całym szacunkiem, ale zalatuje mi tu g.wniarzerią.

Z takim podejściem, średnio widzę aby bahaterzy rozwiązali problem, wyciągnęli wnioski, dostrzegli swoje błędy czy też postarali się coś w sobie zmienić.

Niemniej jednak życze powodzenia w podjęciu właściwych decyzji.

63

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
Merida Waleczna napisał/a:

Wkradła się w tym wątku jakaś paranoja...Wkurzony zamiast postarać się zrozumieć całą tą sytuację, która ma miejsce obecnie w Jego życiu, i zamiast prowadzić z nami konwersacje, to zbiera opinie po ludziach nie wnąsząc nic od siebie, sporządzając jakieś statystyki...z całym szacunkiem, ale zalatuje mi tu g.wniarzerią.

Z takim podejściem, średnio widzę aby bahaterzy rozwiązali problem, wyciągnęli wnioski, dostrzegli swoje błędy czy też postarali się coś w sobie zmienić.

Niemniej jednak życze powodzenia w podjęciu właściwych decyzji.

Została jeszcze jedna instancja odwoławcza... Ewa Drzyzga i "rozmowy w tłoku". wink

64

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?

Korzystając z przerwy w ładnym meczu, dziękuję za wszelkie posty. Szczególnie chyba Fajce,Secondo,Leili i Rysiowi, którzy sporo czasu musieli poświęcić specjalnie dla R i dla mnie, ale i całej reszcie równie mocno dziękuję za każdą sekundę życia straconą dla nas. Wszystkie wypowiedzi dokładnie czytam i analizuję punkt widzenia. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze się wypowie.

Wybacz Merido, ale jak ktoś tu już napisał, forum to nie terapia dla par. Nie chcę dodawać już nic więcej od siebie, a jedynie poznać opinie innych. R stwierdziła, że potrzebuję przed kimś wylać to co we mnie siedzi i sprawdzić jak to odbierają inni. Nikt nie zrobi niczego za nas (R i mnie), więc nie chcę wdawać się w dyskusje. Jeśli R czuje potrzebę dopowiedzenia czegoś, zrobi to. Nie chcę z nikim polemizować, przerzucać się racjami czy wchodzić z kimś w "koalicję". Chcę tylko poznać zdanie osób postronnych odnośnie tego co nas trapi. Myślę, że tyle co napisałem wystarczy by ktoś z zewnątrz zrozumiał co mnie gryzie, a nawet uważam, że napisałem zbyt wiele. Nie wierzę zbytnio w terapię internetową, chociaż zdaję sobie sprawę, że dla wielu może to być pomocne. Nikt jednak nie stanie oko w oko z moimi demonami. Napisałem to po to by przeczytać czy dla kogoś z zewnątrz moje emocje są zrozumiałe, czy może jestem schizolem, który już tylko do leczenia w zakładzie zamkniętym się nadaje.

Nie będzie statystyk, ale punkt zaczepienia do spojrzenia na naszą sprawę z innej strony. Jeśli komuś wydaje się to paranoją, to też jest jakaś cenna uwaga.

A teraz wracam do meczu, bo przegapiłem drugą bramkę.

65

Odp: Świat mi się zawalił. Co począć?
wkurzony napisał/a:

A teraz wracam do meczu, bo przegapiłem drugą bramkę.

Ja niestety nie.... a obstawiałam Urugwaj sad

Tak odbiegając od tematu

Posty [ 1 do 65 z 78 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Świat mi się zawalił. Co począć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024