Witam,
żona jest w 33 tygodniu ciąży. Chcemy porodu rodzinnego.
Chodziliśmy na szkołę rodzenia i mam pewną wiedzę co robić podczas porodu - prysznice dla żony, masaże pleców i ud między skurczami.
Jak mogę jeszcze żonę wspierać w czasie porodu?
Chodzi mi o to co robić żeby nie myślała o bólu, żeby to jak najlepiej przetrwała?
Wystarczy, że przy niej będziesz, bo to jest najważniejsze. Da sobie rade
Zwyczajnie słuchaj tego o co ona Cię prosi. Byś może i tak wypadnie Ci siedzieć w odległym kącie - tak jak siedział partner mojej siostry w trakcie porodu. Facet też się nasłuchał w szkole rodzenia gdzie i jak trzeba masować i nie brał pod uwagę, że jego kobieta akurat tego nie chce. Więc kobieta uznała, że ją irytuje i kazała mu siedzieć w rogu sali. Przez 8 godzin nudził się jak mops i grał na komórce.
Ze swojego porodu pamiętam, że się zastanawiałam po co mi facet przy porodzie? Zamieszanie robił tylko. Uznałam, że lepiej byłoby pozostać samej z wykwalifikowanym personelem niż z niepewnym i zagubionym własnym mężczyzną. Więc rada dla Ciebie - nie rób zamieszania I najlepiej za dużo się nie odzywaj
Moja żona chce mojej obecności i sama mnie namawia żebym poszukał dodatkowych informacji.
Fachowego personelu nie zastąpię ale on chyba na sam koniec przychodzi a tak kobieta jest sama. Położna tylko sprawdza rozwarcie co jakiś czas i mówi czy już przeć. Nie wiem to nasz pierwszy poród.
Zastanawiam się jak ją rozluźnić w początkowych etapach. Jak odciągnąć jej uwagę od bólu, od tego że za chwilę będzie kolejny skurcz.
5 2014-05-23 12:34:44 Ostatnio edytowany przez Madzia92 (2014-05-23 12:37:31)
Drogi Arturze najważniejsze to wspierać ja psychicznie ( rozmawiaj z nią kochanie bd dobrze nie martw się jestem obok , broń boże non stop i co chwila a boli cie a to czy tamto ..po prostu dla jej świadomości żeby wiedziała że nie jest sama , możecie gadać o dziecku o tym co bd potem a możecie gadać o filmie np ;p nie da sie planować w 100%...wyjdzie w prani że tak powiem .. )), słuchać jej poleceń a jak najdzie ja ochota dać się wywrzeszczeć..ujść emocjom ...ból=złość u niektórych ( np. mnie ) . Więc po prostu nie nadskakuj a pomagaj ..żona na pewno doceni to że ją rozumiesz ,że dałeś jej oparcie kiedy rwało ja z bólu ,kiedy cieszyłeś się z powodu przyjścia na świat waszego dziecka ŻE BYŁEŚ ,niby tak niewiele..po prostu być a jednak to ogromnie dużo..
I najlepiej za dużo się nie odzywaj
O to to. choć każda kobieta inaczej reaguje.
Ja pomiedzy skurczami rozmawialam z mężem, ale jak mi zaczął powtarzać :oddychaj" to myślałam że w łeb mu palnę.
BBardzo mi za to pomógł w fazie parcia. Przytrzymywal za plecy i powtarzał do ucha to co polożna kazała robić. I dodawał mi siły kiedy mówił że już główkę widać albo że wychodzi. Niby polożna mówiła to samo, ale mężowi wierzyłam bardziej
Sluchaj żony. Tylko się nie obraź jeśli powie coś niemilego
Arturze, każdy poród przebiega inaczej, ale na początku to facet przydaje się głównie po to, żeby kobieta się nie nudziła A kiedy zaczyna porządnie boleć to się od tego nie da uwagi odciągnąć Więc chyba najważniejsze jest po prostu poczucie, że jesteś, że czujesz się odpowiedzialny, że chciałbyś pomóc gdyby się dało
Z rzeczy, które można zrobić to słuchać życzeń kobiety. Może będzie chciała pospacerować i trzeba pomóc jej wstać, może trzeba będzie umyć twarz wilgotną chusteczką, może jakaś machina zacznie niepokojąco pikać i trzeba będzie zawołać położną? Ale o tym wszystkim powie Ci Twoja własna kobieta. Na zastosowanie technik ze szkoły rodzenia się za bardzo nie nastawiaj. Osobiście nie znam żadnej kobiety (a sporo mam dzieciatych koleżanek), której partner by cokolwiek masował w trakcie porodu. Nie dlatego, że nie umiał - żadna nie miała na to ochoty.
W zasadzie to, co najważniejsze, już zostało tutaj napisane, ja tylko z własnego doświadczenia dodam (no dobrze... powtórzę ) - po prostu jej nie zamęczaj. Ani nadskakiwaniem, ani masowaniem na siłę, ani zadawaniem wciąż tych samych pytań. Być może Twoja żona jest inna, ale na przykład ja jestem z tych kobiet, które najlepiej wiedzą co mają w danej chwili robić. Jeśli czegoś nie wiem, to w odpowiednim momencie pytam, jeśli nie pytam, to znaczy, że wiem , a jeśli czegoś potrzebuję, to o to proszę. Nawet kota można zagłaskać na śmierć, a ból niestety jest tym czynnikiem, który wywołuje potrzebę świętego spokoju.
Rodząca jest w zasadzie bezbronna, bo skazana na personel, jego pomoc i złą lub dobrą wolę, dlatego dla większości kobiet najważniejsza jest sama świadomość, że tuż obok jest ktoś bliski, do kogo ma się zaufanie, a kto w razie potrzeby zareaguje, wesprze, rozwieje wątpliwości. Jednym słowem ktoś, kto w tej trudnej sytuacji daje poczucie bezpieczeństwa.
Proponuję, abyście z żoną wcześniej dokładnie ten temat omówili, a Ty poproś, żeby w trakcie kolejnych faz porodu po prostu mówiła, czego w danej chwili potrzebuje. Tylko tyle i aż tyle. Uwierz, że warto przyjąć taki scenariusz, że pomimo całej swojej wiedzy i chęci zaangażowania się, w decydującej chwili możesz poczuć się bezradny jak dziecko.