Nie wiem od czego zacząć.. w styczniu, jakoś na początku rozstałam się z chłopakiem po dwu i półrocznym związku, nie było to rozstanie w kłótni, po prostu on powiedział, że już mnie nie kocha, że coś się wypaliło, na początku nie chciałam w to wierzyć, wiem, że jeszcze nie dawno byłam dla niego całym światem, spotykaliśmy się przez te ponad dwa lata codziennie, dosłownie codziennie, spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, nie było dnia żebyśmy ze sobą się nie widzieli chociażby przez pięć minut, mimo, że rozstaliśmy się wtedy to i tak spotykaliśmy się co jakiś czas, rozmawialiśmy, nawet dochodziło to różnych uścisków, pocałunków, później pokłóciliśmy się i od tamtego czasu nie rozmawiamy, może czasem w weekendy, mija już miesiąc odkąd nas kontakt ogranicza się do "cześć" na ulicy.. wiem, że on ma już jakieś swoje życie, ciągle spotyka się ze znajomymi, w weekendy ciągle imprezuje, spotyka się z kolegami, ale też jakimiś koleżankami których nigdy wcześniej jak był ze mną nie miał, skąd to wiem? na moje nieszczęście mieszkamy obok siebie...
cholernie za nim tęsknie, był pierwszy pod wieloma względami, mam z nim tonę wspaniałych wspomnień, tonę wspólnych piosenek, przyzwyczajeń, nawet wspólne hobby, które od jakiegoś czasu nienawidzę... codziennie mam ochotę z nim porozmawiać, mimo, że cały czas się spotykam ze znajomymi, nie ma chwili bym się nudziła, cały czas o nim myślę, a on? mam wrażenie, ze on już zamknął za sobą wszystkie drzwi, nie myśli, nie tęskni, jestem dla niego chyba tylko zwykłą "byłą"...
co o tym myślicie, czas zapomnieć? czuję się taka zagubiona, mimo że minął miesiąc jak myślę o nim momentalnie zbierają mi się łzy..