Miłość, jak to łatwo powiedzieć, a jak bardzo można się pomylić. Moja mama, babcia i wszystkie ciotki, zwkły mi często powtarzać, że każda pokraka znajdzie chłopaka albo kazda potwora znajdzie swego amatora...Hmmm, tydzień temu stuknęła mi trzydziestka i nawet najbrzydszy amator się nie pojawił.Nie powiem było ich paru,ale zawsze to nie to!Po pierwszym niefajnie zakończonym związku,kiedy to mój chłopak rzucił mnie po tym jak dowiedział się,że jestem dość poważnie chora, długo nie umiałam zaufać żadnemu mężczyźnie.Potem niespodziewanie, jak grom z nieba pojawiło się nowe uczucie, właśnie wtedy gdy się go najmniej spodziewałam. Rodzina była szczęśliwa, ja chyba też, choć między mną a Mateuszem,nie do końca iskrzyło...Miałam wrażenie,że on był naprawdę zakochany,a ja czułam się winna tego,że nie umiem go kochać,ale za swoją troskę i odpowiedzialność zasługiwał na uczucie lub po prostu bycie ze mną. Zaręczyliśmy się.Wiedziałam,że nie jest to łatwe by spotkac tą wyjątkową osobę i przekonywana przez wszystkich dookoła, uwierzyłam,że nic lepszego w życiu już mnie nie spotka i że powinnam sie decydować póki Mateusz jest chętny,to wszystko ku uciesze całej mojej rodziny, która nie mogła się doczekać zabawy weselnej.Była suknia, były obrączki, termin ślubu ustalony.Nie cieszyłam się jakoś specjalnie.Właśnie w okresie narzeczeństwa częściej chodziłąm na imprezy i do knajpy, spotykałam się ze znajomymi,jakby próbując się utwierdzić w przekonaniu,że już nikogo fajnego nie poznam albo może właśnie sprawdzić zcy istnieje taka ewentualność.I właśnie podczas jednego z takich wyjść zobaczyłam Mateusza obmacującego jakąś obcą kobietę.Zerwałam zaręczyny.Może poczułam jakąś ulgę, ponowne uczucie całkowitej wolności.Ale było mi przykro...Nic tak nie boli jak przegrać ryalizację z inną kobietą, szczególnie pokraczną...Miałam ochotę mu powiedzieć, chłopie gdzie masz oczy...ale po co?
Od tamtego czasu zakochiwałam się i zauraczałam różnymi mężczyznami, najczęsciej byli żonaci lub w związkach.Mego jedynego nie spotkałam. A może spotkałam,tylko był właśnie zajęty i brakowało mu odwagi byzrobić coś by być ze mną?Dziś mogę powiedzieć,że PRAWIE kazda potwora znajdzie swego amatora,prawie bo dla niektórych już zabrakło...Znowu do znudzenia wysłuchuję komentarzy,że mogłabym sobie kogos znaleźć...Ale już miałam takie znaleziska,i to był tylko kłopot, moje niezdecydowanie potem rozczarowanie.Ze związków z rozsądku chyba nie może wyjść nic dobrego.Cierpliwie stawiam czoło losowi,może czekając a może nie na swego amatora.I pewnie się pojawi,kiedyś, kolejny zajęty, z zobowiązaniami wobec rodziny,a takiego to ja nie chcę!
1 2008-02-14 00:34:37 Ostatnio edytowany przez Zuzka (2008-02-14 00:35:08)
cześć, Zuzka! coś Ci powiem. Lepiej już nie znaleźć " swojego amatora" niż znaleźć za szybko lub trochę " przypadkowo"... ( jak domyślasz się , o czym mówię...) chyba jednak warto czasem posłuchać impulsu, serca niż wchodzić w związek z rozsądku. niektórzy pewnie odnajdują się w takim związku, albo się z czasem docierają, zakochują ? ja nie posłuchałam podszeptu intuicji i postąpiłam " rozsądnie". z perspektywy czasu widzę, że nie wyszło to na dobre nikomu. pozdrawiam!
Dzieki za slowa komentarza!Tez to odkrylam jakis czas temu i wiem,ze rozsadek nie zawsze jest jest dobrym doradca.Milo wiedziec,ze nie tylko ja popelnilam kiedys blad,ale juz go nie chce powtorzyc.Pozdrawiam.
Wiesz, każda z nas czeka na tego przysłowiowego księcia z bajki,a obracając w żart tą całą sytuację,pozwól że przytoczę takie powiedzenie:Bywa, że marzenia o rycerzu na białym koniu przekreśla romans ze stajennym.
Zuzka,znajdziesz to złe słowo, kiedyś spotkasz tego potwora,bo to Ty masz być tu księzniczką,jak on będzie wyglądał-nieistotne,byle kochał Ciebie i Ty jego!
Piękne słowa!W sumie, może lepiej poczekać na tego księcia czy rycerza, czy kto tam wie, zwykłego fajnego faceta po prostu...Pozdrawiam Cię Zuzka, dzięki,że podzieliłaś się swoimi przeżyciami. Ja tak nie potrafię, a mam podobne doświadczenia!
Ja mojego męża spotykałam przez dwa lata na przystanku i nawet niezwróciliśmy na siebie uwagi. Okazało się że mamy wielu wspólnych znajomych. Pewnego dnia z moją koleżanką wprosiłyśmy się na imprezę do Sebka i tak się zaczeła nasza znajomość. W tym roku mija 7 lat jak jesteśmy razem. Szukałam szczęścia gdzieś daleko, a ono było tuż tuż.
7 2008-02-18 17:50:33 Ostatnio edytowany przez Carol (2008-02-18 17:51:39)
"Cierpliwie stawiam czoło losowi,może czekając a może nie na swego amatora". Zuzka - uwazam, ze to zdanie pokazuje, jak te zawirowania w Twojej przeszlosci Cie uksztaltowaly, nauczyly pokory i madrosci. Niechaj to bedzie w strone raczej nieczekania! Spojrz na zycie z innej perspektywy. Ciesz sie wolnoscia. Ciesz sie malymi rzeczami. Nie kazdej kobiecie jest pisane "spelnienie sie" u boku mezczyzny, a co najwazniejsze by byc w pelni szczesliwym w zwiazku, trzeba byc szczesliwym jako jednostka! Nie pozwoj by czekanie wypelnilo Ci zycie. Wiem, iz latwiej powiedziec niz zrobic. Warto jednak docenic dobra, ktore mamy. Byc wdziecznym za to, ze zycie nas czegos nauczylo. Nie skupiaj sie na porazkach i negatywnych wydarzeniach, jak sie postarasz znajdziesz w kazdym tez cos pozytywnego (co zreszta zostalo podkreslone wczesniej)!
Pozdrawiam.
znam duzo osob, ktore ozeniły sie /wyszły za maz po 30-tce, wlasnie w miniona sobote bylam na slubie swojej 33-letniej kolzanki...czasem trzeba bardzo sie starac , zeby odnalezc, a czasem wystarczy przysłowiowe szczescie..Ja na Twoim miejscu szukałabym pzrez internet, oczywiscie nie na czatach dla napalonych zboczencow, ale na jakis fajnych forach, na ktorych mozna poznac intelinentnych i wrazliwych , zcesto samotnych ludzi,.
Ja mojego męża spotykałam przez dwa lata na przystanku i nawet niezwróciliśmy na siebie uwagi. Okazało się że mamy wielu wspólnych znajomych. Pewnego dnia z moją koleżanką wprosiłyśmy się na imprezę do Sebka i tak się zaczeła nasza znajomość. W tym roku mija 7 lat jak jesteśmy razem. Szukałam szczęścia gdzieś daleko, a ono było tuż tuż.
Ja z moim pierwszym poważnym chłopakiem przez półtora roku darłam koty - nie wiem sama jak to się stało, że przez 3 lata byliśmy razem ; )
Bo faceci kochają zołzy, tak jest było i będzie.
Polecam lekturę.
Może pomóc nawet bardzo.
Internetu nie polecam. Piszesz że wychodzisz, wychodź, baw się, bądź uśmiechnięta i dumna. Bądź damą. Zawsze wyglądaj pięknie, kup fajne perfumki (takie które podobają sie płci przeciwnej)
przestań dawać z siebie wszystko a zacznij w końcu brać.
Sama zobacz, piszesz, że zachorowałaś, że poczułaś się winna że nie dasz mu tego co by chciał i na co zasługiwał.
Mężczyźni są inni. Oni są jak zwierzyna. Lubią polować zdobywać. Im bardziej się ich lekceważy tym bardziej lgną pożądają Kochają
jak zakazany owoc.
jak im dasz wszystko jak na tacy to uciekną znudzeni
To naprawdę działa
powodzenia Zuzka !!!!
A po co nam wogole faceci? ciagle kazdy tylko marzy o tym jednym jedynym...trzeba sie uniezaleznic od nich a wtedy mozna stworzyc porzadny zwiazek...gdy przyjdzie milosc...a jak nie przyjdzie to nie...czy swiat sie zawali?
Maca - dobrze podsumowałaś. Ja jestem mężatką i muszę przyznać, że jestem szczęśliwa, ale przed zamążpójściem, też miałam wiele takich rozterek.