Życie jest pokręcone a na dowód tego jeszcze jedna historia.
Ja - lat 33 w trzynastoletnim niesformalizowanym związku , konkubina, przyjaciółka, matka pięciolatka.
On- lat 40 - w kilkunastoletnim związku , mąż ojciec?
Przecięcia naszych linii zupełnie nie planowałam, nie chciałam ?stało się.
Wydarzyło się przypadkiem , tak jak się mówi w przypadku jakiegoś nieszczęścia , że ktoś znalazł się w nieodpowiednim czasie i miejscu. Tak było z nami albo raczej ze mną?.
Może krótki ?background?: z moim partnerem, ojcem mojego dziecka jestem od wielu lat, wielka miłość...Prawie ideał...prawie bo trochę ?pod pantoflem matki? (brak ojca, on jedynak) z bardzo małym libido (do tej pory nie wiem jak udało mi się zajść w ciąże:)) ale zawsze wiedziałam, że jest tym jedynym.
Pół roku temu przez przypadek ?On? zaczyna się mną interesować , od wspólnych znajomych dowiaduję się, że wypytuje o mnie, pisze pierwszego mejla - trochę mnie to śmieszy i ?łechce? damską próżność i nawet chcę o tym opowiedzieć mojemu partnerowi - ale dochodzi do wielkiej kłotni między nami ? i nie mówię o moim ?wielbicielu?.
Gdy mój partner mnie ?atakuje? (nie miałam wtedy pracy) ja uciekam do mejli wielbiciela.
Spotykam się z nim. On dość nieoczekiwanie wyznaje mi zauroczenie itd...Trochę jest to dla mnie dziwne - przecież w zasadzie mnie nie zna , a tu takie wyznania. Więc raczej go stopuje - spotykamy się , ale nie dochodzi do żadnych ?łóżkowych akcji?.
Tak szczerze to ?wielbiciel? nawet nie jest w moim typie, ale fajnie mi się z nim rozmawia, nawija mi ten makaron na uszy i jest doskonałą odskocznią od krytykującego mnie partnera.
Tak się spotykamy około 1,5 miesiąca (bez seksu) tzn raz spędziliśmy noc , ale tylko spaliśmy obok siebie. Nieoczekiwanie dla mnie zaczynam się w niego wkręcać.
Podczas któregoś ze spotkań - trochę ?obnażam się? ze swoich uczuć (do tej pory on był bardzo ?wkręcony? ) i klasyka - on postanawia odpuścić.
Czyli - zmniejsza częstotliwość spotkań, telefonów itd?.
Dlaczego piszę na forum ?
Wiem co się stało. Tzn przypuszczam? on chciał ewidentnie sytuacji łóżkowej. Niestety ja się zakochałam. Jak to możliwe ? Najbardziej wkurzona jestem bo trochę czuję się jak zwerbowana przez dilera grzeczna dziewczynka, która nie miała potrzeby na narkotyk, ale go dostała. Najpierw raz, potem drugi.
A potem diler postanowił podnieść cenę - a właściwie - ograniczyć podaż narkotyku.
Sytuacja wygląda tak , że to skończyłam.
Niby wszystko ok - bo się nie wydało itd. Ale choć rozumiem mechanizmy jego postępowania ? bardzo tęsknię.
Myślę o nim codziennie - choć od przeszło 2 miesięcy nie mamy kontaktu.
Chyba jest tak gdy rozum wysyła ostrzeżenia a my je ignowrujemy. Kusimy los. Ryzykujemy. Dlaczego kiedy mówią, by czegoś nie dotykać, zwykle to robimy?
Nawet jeśli wiemy, że nie powinniśmy? Mam za swoje.
Gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym nie podjęła tej znajomości.
A tak .. co teraz?
Co raz częściej myślę , że moje życie bez niego jest bezsensu.
Właściwie nie wiem po co to piszę.
Tak trudno mi samej to wszystko zrozumieć.
Nie potrafię znaleźć sobie miejsca.
Dlaczego?
Jak odnaleźć sens w swoim związku?
Jak o "nim" zapomnieć?