A ja bym chciała, żeby ktoś napisał "a ja nie reaguję! bo się boję, bo mam w dupie, bo cokolwiek". Mnie np. kiedyś napadnięto w autobusie pełnym ludzi, 7 podpitych byczków literalnie wyrzuciło mnie z tego autobusu na przystanek, dziennego autobusu, była 20:00, może 21:00, autobus przegubowy pełen ludzi i nikt nawet przez komórkę policji nie zawiadomił, bo byłam na tym przystanku dość długo, pies z kulawą nogą się nie zainteresował.
Zresztą nie tylko w przypadku napadów nie reagują - siedziała ostatnio dziewczyna pod ścianą w EMPiKu i płakała jak bóbr, no lejek dosłownie, ludzie koło niej przechodzili jak koło kupy, udawali, że nie widzą. Fakt, pogadać nie chciała, pomocy nie chciała, chusteczki tylko wzięła, ale sam fakt, że nikt się nawet nie zapytał, czy jej nie pomóc jest dla mnie niefajny.
Przyjaciółka podrzuciła mi wczoraj temat z innego forum - do dorosłej babki "przykleiła" się 11-latka, chodziła za nią, zapytała, czy może u niej pobyć, proponowała pomoc w lekcjach jej 6-letniemu dziecku, bodajże pomoc w sprzątaniu czy coś, a babka zatrzasnęła jej drzwi przed nosem. Uznała, że dziewczynka czysta więc na pewno z dobrego domu, chciała wiedzieć, czy mała może jest psychiczna. Zero zainteresowania, dlaczego się przykleiła, czy czegoś jej potrzeba, nie, po co.
No ale żeby nie było ponuro - kiedyś na schodach do przejścia podziemnego omsknęła mi się noga i ryms! jak padłam tak już się podnieść nie mogłam. Zaraz jakaś babka narobiła rumoru, że stać, bo tej pani cos się stało i trzeba jej pomóc, wezwali karetkę, podłożyli coś pod głowę, parę osób nawet poczekało i pogadało ze mną, nie tylko właściciel "poduszki", no kochani byli.
Albo ostatnio babka sprawdzała puls jak się okazało pijaczkowi, chciała mu pomagać wstać chociaż śmierdział jak szambo i wzgardził pomocą.
Ale ogólnie to takie fifty-fifty.
Reaguję, często reaguję, podobno nawet za często, ale nie zawsze, od różnych czynników zależy, czy i jak reaguję.
Jak ktoś się kłóci to nie reaguje. To nie mój problem. Jak ktoś się bije też nie.
Kiedyś przed domem strasznie się kłóciła i prała taka para, chłopak i dziewczyna. Kotłowali się i darli tak, że pół dzielnicy słyszało. Polałam ich wodą ze szlauchu, lato było, mogło tylko pomóc. Podarli się chwilę na mnie i chyba wspólny wróg ich pogodził, bo chwilę później poszli.
Ale jak dwóch (powiedzmy) dorosłych chłopów chce sobie nosy poprzestawiać, bo mają jakiś tam konflikt, to też nie reaguję, bo i po co. Niech wyżyją trochę energii i emocji, wyjaśnią nieporozumienie i tyle.