Facet79 - tak, jest istotna różnica między tym, co może mi powiedzieć mój chłopak, a tym co mógłby mi powiedzieć pierwszy lepszy facet na ulicy nie doprowadzając mnie tym do irytacji. Wiesz dlaczego? Ponieważ mojego faceta znam bardzo dobrze i skoro okazuje mi na co dzień miłość i szacunek, to najzwyklejszy komplement pod adresem mojego tyłka nie budzi we mnie podejrzeń, niesmaku i nie nosi żadnych znamion chamstwa. Skoro ze sobą sypiamy, spędzamy wspólnie czas to oznacza, że jesteśmy sobie bliscy i możemy się zwracać do siebie w sposób, w który do obcych osób nie wypada się zwracać.
Naprawdę nie widzisz różnicy między "mam na ciebie ochotę" powiedziane przez faceta, z którym dana kobieta jest, a powiedziane przez zupełnie obcego faceta, lub kogoś, kto jest tylko na przykład kolegą z grupy na studiach?
Tak samo jak do szefa w pracy, albo wykładowcy na uczelni nie mówisz "Siema stary, jak leci?", bo raz, że jest to chamskie i tak nie wypada, dwa, niesie to zwykle ze sobą dość niemiłe konsekwencje.
Czy ty jesteś samcem jakiegoś innego gatunku, że nie rozumiesz prostych norm i zachowań społecznych?
Skoro nie znasz dziewczyny, która Ci się podoba, a bardzo byś chciał zwrócić jej uwagę to miej trochę oleju w głowie i nie leć tekstem "fajne masz cycki" itp. Wiesz, jak podchodzi ktoś do mnie na ulicy to nie wiem, czy stara się coś ode mnie wyłudzić, czy jest jakimś wariatem, albo zboczeńcem. Może chce mi buchnąć torebkę, może tylko zapytać o godzinę, może mnie poznać. Mogę to wywnioskować z tego jak się zachowa i co powie. Jeżeli powie coś na poziomie i fajnego, to jest duże prawdopodobieństwo, że ja też go potraktuję tak samo i w ogóle będę raczej miła. Jakby jakiś prostak powiedział do mnie "fajną masz dupę" to odpowiedziałabym "wiem, a teraz spadaj" - nie chodzi o to, że skomplementował akurat mój tyłek, ja jestem dumna z kształtu mojego tyłka, ale o to, że to obcy facet, który prawdopodobnie chce ode mnie czegoś więcej niż informacji o godzinie, a zwraca się do mnie jak do pierwszej lepszej pindy spod latarni. Na jakiej podstawie mam sądzić o kimś takim, że może być fajnym, szanującym mnie wartościowym facetem, skoro na dzień dobry rzuca we mnie niezbyt na miejscu tekstem?
Nie da się przeskoczyć pewnych barier i etapów. Kiedyś miałam konto na portalu randkowym. Nieraz dostawałam kilkanaście do kilkudziesięciu wiadomości dziennie od różnych facetów. Spora część to były właśnie takie beznadziejne komplementy, czasem nawet dość wulgarne. Nigdy na to nie odpisywałam, natręci byli blokowani. Za kulturalne komplementy dziękowałam i czekałam jak potoczy się rozmowa. Napisał kiedyś do mnie pewien facet - zapytał o moje zainteresowania, muzykę jakiej słucham, zaczęły się wymiany maili, fajnie mi się z nim pisało. Po paru dniach takiego pisania niezobowiązujących maili zaproponował spotkanie w jakimś pubie, kawiarni pytając czy mam w zwyczaju chodzić w takie miejsca, czy wolę inaczej spędzać czas. Spotkaliśmy się, choć nie wiedziałam nawet jak wygląda - przegadaliśmy prawie całą noc. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie, tym razem do kina, na koniec dał mi mały prezent z nadzieją na kolejne spotkanie. Na trzeciej nie mogliśmy się już od siebie odkleić, randka zakończyła się w mojej sypialni i zostaliśmy parą, którą jesteśmy już półtora roku.
Żeby poderwać skutecznie dziewczynę, która jest ładna i o tym dobrze wie oraz reprezentuje sobą coś więcej niż sama uroda trzeba się trochę napracować. Myślisz, że jakby ten sam facet zaczął właśnie od "dupy i cycków" to dałabym mu szansę by pokazał jaki jest fajny, inteligentny i że poznalibyśmy się bliżej?