Witam
Postanowiłam tu napisać ponieważ już nie wiem co mam robić ze swoim życiem.
Jestem mężatką od 3 lat, jesteśmy parą od 11 lat. Dzieci nie mamy. Problem jest w tym że mój mąż nadużywa alkoholu, nasila się to szczególnie w sytuacji gdy pojawia się jakiś problem. Mój mąż jest człowiekiem, który ma bardzo dobre serce ale niestety jest bardzo słaby. W związku bywało różnie ale najgorzej zaczęło się dziać gdy siostra męża postanowiła się rozwieźć (ma 2 dzieci ). Siostra bezustannie oczekiwała pomocy mojego męża - on bez przerwy jeździł do niej pomagał i bardzo przeżywał co się u niej dzieje. Często bywało tak że swoje smutki zanurzał w alkoholu i wracając od niej do mnie był pijany, traktował mnie wtedy okropnie, wszystkie swoje żale wylewał na mnie. Trwało tak dobre pół roku po czym zbuntowałam się zaczęłam walczyć o swojego męża. Siostra wykorzystywała go ponad miarę, nawet czasem bywało tak że jak miał urlop to zaplanowała mu tak czas żeby się nie nudził. Mąż był na każde jej wezwanie. W tym wszystkim troche zapomniał o mnie co ja mogę czuć- bardzo mało czasu spędzaliśmy razem bo zawsze ONA miała jakis problem - bo przeciez jest taka biedna z 2 dzieci sama. A ja co ja mogę mieć za problemy... Zaczęłam zwracać uwagę mężowi na pewne rzeczy, trochę go to bolało. szczerze mówiąc od zawsze byłam tą drugą albo nawet i trzecią, zawsze mamusia i siostra najbardziej się liczyły. Jakoś przed ślubem nie widziałam tego dopiero po ślubie się to nasiliło. Zaczęłam mówić szczerze co mysle a przynajmniej próbowałam bo mój mąż jakoś nigdy nie mógł znaleźć dobrej pory na rozmowy, zawsze to nie był ten czas. Kłóciliśmy się dużo, on pił i tak w kółko. W między czasie zaczął się stawiać siostrze, zaczęli się kłócić i bardzo mu to nie pasowało - źle mu było z tym. Dodam jeszcze ze po alkoholu były niezłe awantury w domu łącznie z użyciem siły w moim kierunku (nikomu o tym nie powiedziałam).Przestałam być potulną zastraszoną żoną i zaczęłam walczyć. Dodam jeszcze, ze maz jest bardzo o mnie zazdrosny wręcz chorobliwie, cały czas doszukiwał się u mnie zdrady, której nigdy nie było. Czułam się strasznie samotna zaczęłam się dzielić swoim przeżyciami z bliskimi mi osobami, już nie dawałam rady być z tym sama. Mojemu męzowi bardzo to nie pasowało że ktoś jeszcze wie o naszych problemach ale niestety często bywało tak ze on nie chciał ze mną rozmawiać i był pijany więc co mogłam zrobić, musiałam to z siebie wyrzucić.
Często bywało tak ze mąz wracał po pracy pijany, awanturował się i szedł spać w najlepsze. A ja wtedy ryczałam pół nocy... po kilku miesięcznym przeżywaniu w samotności postanowiłam poszukać kogoś kto mógłby mnie wysłuchać, potrzebowałam kogoś obcego. Weszłam na czat z myślą ze może tam kogoś znajdę, nie było tam nikogo ciekawego niestety i już miałam wychodzić ale w ostatniej chwili zaczepił mnie ktos kto mnie bardzo zainteresował. Tak po krótce, pisałam z facetem bardzo długo wysłuchiwał mnie nic nie oczekując w zamian. Dodam że jest to żonaty facet z 2 dzieci. Zanim się spotkaliśmy minęło 4 miesiące. Po spotkaniu wymiana tel i nieustanny kontakt w czasie pracy przez tel, spotkania potajemne przynajmniej raz w tygodniu (nie jesteśmy z jednego miasta dzieli nas jakieś 100 km). Jest mi z nim niestety bardzo dobrze, nie było zdrady, tylko pocałunki i przytulania. On cały czas niczego ode mnie nie oczekuje ale muszę stwierdzić że u nas obojgu zrodziło się przez ten czas jakieś uczucie. Coś nas przyciąga do siebie. Wszystko idzie nie tak jak trzeba, wszystkie wartości jakie miałam w życiu legły. Przy mezu jestem nieszczęśliwa - bardzo. Nie potrafię sobie poradzic z jego alkoholizmem ( mój ojciec jest alkoholikiem). Mąż poszedł się leczyć ale wciąż pije ja nie daję rady chyba trwac przy nim i kazdego dnia bać się czy przyjdzie trzeźwy czy pijany. z mężem juz rozmawialiśmy o rozwodzie. Z tym facetem choc jest wspaniały nie wiąże przyszłości, nie mogłabym. Mamy jasno określone zasady i muszę stwierdzić że dzieki niemu jakoś funkcjonuje każdego dnia!! daje mi jakąś siłę wewnętrzną. I takie to moje życie, kompletnie nie wiem co robić???
Pożegnaj się z mężem i przyjacielem.
Czujesz się osamotniona bo siostra zabiera Ci męża?
A nie pomyślałaś, że tak samo może czuć się żona Twojego znajomego?
Zabierasz nie tylko męża ale i ojca...
Owszem, była zdrada - emocjonalna, a do tego fizyczna: pocałunki i dotyk.
Powinnaś się wstydzić. Zabierasz innej kobiecie partnera, a ich dzieciom ojca.
Niedobrze mi. Skąd się biorą takie kobiety?
Tak jak ktoś mądry wyżej napisał-zostaw i męża i tego faceta. Po co komuś rozwalać rodzinę?gościu widocznie też szuka wrażeń.
I tak będzie trzeba zrobić. Tylko człowiek boi się tej strasznej samotności ale widocznie tak miało być
Nie bardzo rozumiem, czemu tak jest, że ktoś na forum pisze o swoich problemach, a inni wylewają na niego swój jad i żal.
Powinnaś się wstydzić. Zabierasz innej kobiecie partnera, a ich dzieciom ojca.
Niedobrze mi. Skąd się biorą takie kobiety?
Rozumiem, że temat jest kontrowersyjny. I wiem, że można się czasem w życiu pogubić.
Ale czy ktoś nam jednak dał prawo do oceniania? I co, ten mężczyzna (jeden i drugi zresztą) to co? Święty?
Cynicznahipo, rozumiem, że się w życiu mocno przejechałaś, ale wydaję mi się, że skoro autorka pisze właśnie tu o swoim życiu, to wcale nie czuje się dumna z tego, co sie u niej dzieje. Pewnie patrzysz na takie tematy przez pryzmat własnych doświadczeń. Nie wiem, bo sama nigdy nie zdradziłam. Nikogo też na zdradzie nie złapałam, chociaż podejrzenia swoje miałam.
Ostre sądy wygłaszane na czyjś temat chyba są zbyt mocno podszyte emocjami. Przecież nic w życiu nie jest czarne ani białe. Może byśmy chciały, żeby tak było, ale życie nam mocno weryfikuje spojrzenie na świat. Nawet na tym forum czytam mnóstwo podobnych postów i czy to znaczy, że ich autorzy są do szpiku zepsuci czy źli? Wydaje mi się, że jednak trzeba spojrzeć na wszystko zawsze z szerszej perspektywy. Też bym chciała, żeby było normalnie, żeby każdy dbał o siebie i swój związek, a nie rozwalał innym życie. A jednak te przykłady się mnożą.
Julietta, jasne, że nie jest dobrze. Czułaś się samotna, ale ta znajomość do niczego nie zaprowadzi. Z czasem możesz się czuć jeszcze gorzej. Nie wiem, jakie motywy nim kierują, ale poważny facet to to nie jest. Zresztą nikt go nie zmuszał do tej znajomości, ale faktem jest, że powinnaś być mądrzejsza i się z nim pożegnać. Z mężem chyba też nie ma co. Długo zagląda już do kieliszka? Daj znać co postanowisz.
Dziękuje A-n-n-n za wsparcie chyba właśnie tego najbardziej było mi potrzeba. Strasznie się w tym wszystkim pogubiłam A co do picia mojego męża to już od dawna tak jest, jeszcze przed ślubem tak było ale ja głupia myślałam że po ślubie będzie inaczej
Tak to już jest z nami kobietami, że nawet jeśli widzimy wady partnera, wierzymy że dzięki miłości naprowadzimy go na właściwą drogę. Niestety, w większości nawyki, nałogi, przyzwyczajenia biorą górę, a kobieta pozostaje z mocno nadwątloną miłością. Z braku oparcia, szuka kogoś na kim się wesprze, kto ją wysłucha, pocieszy dobrym słowem.
Ja Cię rozumiem. Mimo, że nie idziesz przez życie sama, czułaś sie samotna.
Zaczęło się niewinnie, myślałaś że znalazlaś wirtualnego przyjaciela i tak pozostanie. A tu psikus.
Zaczęłaś coś czuć. I na przemian, dobrze Ci i niedobrze z tym uczuciem..
Julieta ta znajomośc niema sensu ani przyszlości. Być może trudno Ci nawet pomyśleć, wyobrazić sie jak Ci będzie bez niego, bo już wpisał się Twój "krajobraz". Wiesz, z romansami tak bywa, że wymykają się spod kontroli, nie zaszłaś jeszcze w tym za daleko, zawróć. Nie dla siebie, dla jego dzieci.
Nie bardzo rozumiem, czemu tak jest, że ktoś na forum pisze o swoich problemach, a inni wylewają na niego swój jad i żal.
Cynicznahipo napisał/a:Powinnaś się wstydzić. Zabierasz innej kobiecie partnera, a ich dzieciom ojca.
Niedobrze mi. Skąd się biorą takie kobiety?
Rozumiem, że temat jest kontrowersyjny. I wiem, że można się czasem w życiu pogubić.
Ale czy ktoś nam jednak dał prawo do oceniania? I co, ten mężczyzna (jeden i drugi zresztą) to co? Święty?Cynicznahipo, rozumiem, że się w życiu mocno przejechałaś, ale wydaję mi się, że skoro autorka pisze właśnie tu o swoim życiu, to wcale nie czuje się dumna z tego, co sie u niej dzieje. Pewnie patrzysz na takie tematy przez pryzmat własnych doświadczeń.
Chyba mnie z kimś pomyliłaś, bo ja nie mam tego typu doświadczeń. I dziękuję za to sobie.
Na temat mężczyzn nie wypowiadam się. Nie oni napisali tego posta, tylko Autorka. Dlatego też napisałam szczerze, co myślę.
Jeżeli na czyjeś zachowanie Autorka ma wpływ, to na swoje. Więc nie obchodzi mnie, jaki jest jej mąż, jaki kochanek.
NIC nie jest powodem do zdrady. Jej małżeństwo jest do kitu? Ok, po co je ciągnie? Chce innego faceta, to niech rozwiedzie się z mężem i będzie w porządku sama wobec siebie.
Sama narzekała, że męża nie było nigdy, bo był zajęty siostrą, a teraz sama wypełnia czas żonatemu kochankowi, który powinien być z żoną i dziećmi. Czy to nie hipokryzja?
Nie uważam, żeby temat był kontrowersyjny. Zdradzacze nie na pochwałę zasługują.
Hm bardzo dobrze ze kogos poznalas to utwierzilo Ciebie ze jestes kims wartosciowym, ze mozesz komus spodobac sie itd
Zapewniam Ciebie ze nie bedziesz samotna znajdziesz kogos bez zobowiazan
Powodzenia
Może i utwierdziło mnie w przekonaniu że jeszcze kogoś bym poznała ale jakoś nie mam siły podjąć tej decyzji. Chciałabym powalczyć o męza ale przez ostatni rok dał mi tak popalić, że juz czasem myślę, że nie mam uczuć do niego Zniszczył mnie chyba od środka totalnie . Nigdy nie myślałam, ze moje życie będzie tak wyglądać. Miałam tyle marzeń, planów...a teraz kompletnie nie wiem co robić??? czaasem jak zostaje w domu sama w dzień wolny to łapię już chyba depresję Za długo to juz trwa a ja nie mam siły na zmiany:(
Jak to nie masz siły na zmiany?? Przecież postanowilas zmienić swoje zycie. Mialas sile i energię zeby poszukać "przyjaznej" duszy. Masz motywacje zeby sie z nim spotykać. Jestes gotowa działać- kłamać wymyślać alibi usprawiedliwiać sie marudzic narzekać.
Sile i energię to ty masz. Ale kompletnie błędnie zorganizowana. Marnujesz ja na faceta z dwójka dzieci który opowiada ci farmazony ze żona go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią.
A na dodatek budujesz wielowatkowe usprawiedliwienia na pospolite badziejstwo.
Po co weszlas na czat? Kolezanki szukałas?? A jasne ze tak. Ktoś sie toba zainteresował i poszłas jak w dym.
Widzisz. Masz złego męża. Egoistyczna bratowa. Mąż pije. Coraz wiecej. Awanturuje sie. Używa przemocy. I tak dalej.
A ty ogniskujesz swoją energię na radzenie sobie z problemami na szukanie fagasa do miłych słów glaskania i podnoszenia temperatury ciała...
Wiesz co sadze? Ze polebkach opisalas nam problemy swoje i małżeństwa.
Napisalas ze byłaś z nim 8 lat przed ślubem- to czas w którym pierwsze motylki mijają--- Musiałabys zauważyć ze pije. Ze żyje dla matki i siostry a nie dla ciebie.
Sadze ze te problemy pojawiły sie pózniej. I nie poradziliscie sobie z nimi. Z rożnych powodów byliście tak daleko od siebie ze ani ty ani on nie zauważyliście co sie dzieje... A teraz?? Teraz pozamiatane.
Mąż i tak jest i bedzie potworem. Wymyslisz tysiąc powodów jaki on zły. Jaki on winny.
Bo nie wiadomo czemu i na jakiej podstawie wierzysz w uczucia uczciwość i prawdę człowieka który bez skrupułów zdradza zone. Bo on wiedział po co
Wchodzi na czaty. Tak samo jak ty.
Postapiliscie tak świadomie. Z premedytacją. Podjęliśmy decyzje ze tak bedzie i jesteście za nią odpowiedzialni...
Poszłas nie to droga. I wlazlas w czarna dupe....