Witam
Chciałbym się komuś można powiedzieć wyżalić komuś kto zrozumie co czuje, kto doradzi.
Nasz związek rozpoczął się dosyć nietypowo, ona i ja byliśmy w nieszczęśliwych związkach i tak połączyła nas miłość, prawdziwa ta jedyna.
Parę razy do roku wyjeżdżaliśmy gdzieś wypocząć czy to na weekend czy tez dłużej sami we dwoje, było nam razem dobrze. Uchodziliśmy za idealną parę co prawda były sprzeczki ale zawsze po nich któreś z nas przepraszało i było jak dawniej. Wiadomo na początku byłem cholernie zazdrosny ale zbiegiem czasu bo byliśmy ponad 4 lata ze sobą darzyłem ja takim zaufaniem że mógłbym się dać pokroić. Od kiedy zaczęła się praca studia nie mieliśmy już tak dużo czasu dla siebie ale zawsze się znalazł czy to jakiś wypad szybki na obiad czy rozmowy w aucie( dzieliło nas 30 km) Poznaliśmy swoje rodziny byłem lubiany przez ich rodziców ona przez moich. Jednym słowem kobieta moich marzeń kobieta z której chciałem się oświadczyć na "dniach" ponieważ bardzo dużo mi o tym mówiła ja ją zbywałem ponieważ chciałem by była to niespodzianka czas miejsce okoliczności. rozmawialiśmy o wspólnym mieszkaniu, planowaliśmy przyszłość. No i przyszedł moment kiedy to zaczęło się psuć, tzn coraz mniej czasu dla siebie itp. Teraz z perspektywy rozstania wiem że popełniłem dużo błędów które dl kobiety są ważne, szeptanie miłych słówek, prawienie komplementów, czy nawet odpisywałem czasami opryskliwie, myślałem że znamy się na tyle by to zrozumieć, nie raz mówiła mi o komplementach ja jej odpowiadałem Wiesz że bardzo mi się podobasz jesteś tą jedyną, a wiadomo facet tak ma że takie słowa sam od siebie rzadko mówi. No i dzień przed rozstaniem zrobiłem jej małą awanturę ponieważ najpierw napisałem przyjedź do mnie spokojnie spędzimy sobie piątek zostaniesz na noc itp powiedziała że chciała by odpocząć bo jest zmęczona po pracy( no dobrze nie robiłem problemów trzeba zrozumieć nic na siłę, jeden dzień nam nie ucieknie w perspektywie przyszłości) po czym poszła do swojej przyjaciółki myślę plotki u sąsiadki też nie widziałem problemu mimo że tęskniłem jak cholera. lecz dzwoni do mnie wieczorem że znajomi ze szkoły proszą ja by poszła z nimi do baru i tu się zdenerwowałem zacząłem pisać że stawia ich ponad mnie ze nie ma dla mnie czasu itp. spotkaliśmy sie na następny dzień i stwierdziła że nie wie czy mnie kocha nie wie czy zależy jej na mnie, powiedziała że woli zakończyć to teraz bym potem jeszcze bardziej nie cierpiał, wiadomo łzy i tak dalej odstawiłem ją do domu. Następnego dnia wybrałem się do niej z kwiatami prosiłem o jeszcze jedna szanse że wszystko sie zmieni, no i tak mój związek się zakończył pisałem jej później sms że wiele razem przeszliśmy że nie wierze że tak z dnia na dzień, że nie przyszła nie porozmawiała po takim czasie nie rozmawiała ze mną na te tematy. pisała mi później że nie chce mnie znać nie chce mnie widzieć i czytać moich wiadomości, przykre. Tydzień poprzedzający rozstanie pisała sama od siebie że mnie kocha i tęskni zresztą tez mówiła, dwa dni wcześniej pozwalała się dotykać całować przytulać. Myślałem że kogoś ma ale sprawdziłem wszystkie dostępne mi informacje i nie ma nikogo z nikim sie nie spotyka. 4 dni przed rozstaniem miała kończyć prace o 3 w nocy mówię nie będziesz sie błąkać po nocy przyjadę po ciebie, pytała czy naprawdę bym przyjechał, później napisała że koleżanka jej załatwiła transport. Za dużo w tym wszystkim jest nie jasności. Uważałem że spędzimy resztę swojego życia razem ba przez te 4 lata byłem jej tak wierny nie spotykałem się z żadna koleżanka, nie pisałem nawet.
Jest mi z tym wszystkim ciężko, wszyscy mówią pie.... ją jesteś młody znajdziesz jeszcze kobietę, ja tak nie potrafię kochałem ją taką jaka była. Brakuje mi tego nawet głupiego sms z rana na przywitanie czy na dzień dobry, poruszałem z nią wszystkie swoje problemy kłopoty. Nie wiem czy coś z tego będzie w ostatnim sms jej napisałem że nie rozumiem tego że może na mnie liczyć, odpisała że chce bym był szczęśliwy żebym sobie ułożył jeszcze życie, i że jeśli zostawię tak jak to teraz jest to mogę być pewien że się do mnie odezwie bo nie ma serca z lodu.
Nawet nie wiecie ile bym dał by cofnąć czas bym mógł to wszystko zmienić okazać jej więcej uczucia , chciałbym zacząć wszystko od nowa. Przychodzą dni kiedy o tym nie myślę ale muszę gdzieś wychodzić, a są dni które siedzę i myślę, w nocy mam jakieś dziwne sny.
Od rozstania minęło 3 tyg. wiem że nie jest zbytnio szczęśliwa w pracy nie chodzi już tak uśmiechnięta jak kiedyś. Niektórzy twierdza że się opamięta i będzie chciała spróbować, ale ja zadaje sobie takie pytanie przecież im dłużej wytrzymuje beze mnie tym szanse na to maleją.
Zapytałem ją dlaczego nie przyszła porozmawiać że coś sie dzieje nie tak odpowiedziała mi najpierw że myślała że samo przejdzie a później powiedziała że żałuje. para która dwa miesiące temu była z nami na wyjeździe nie dowierzają, zdziwieni mówią przecież patrzyliście na siebie jak na obrazek. Na pewno ma jakieś problemu zmęczenie studia itp i że bym czekał na pewno się wszystko wyjaśni.
Tylko ja nie chce sobie robić nadziei, kolegę też dziewczyna zostawiła niby dla innego ale po 2 tyg zrozumiała swój błąd i wróciła do niego. Nie tak dawno tydzień przed rozstaniem ustalaliśmy sobie nawet urlop by wyjechać na wakacje, mieliśmy już wybrany czas i miejsce w które sie wybierzemy.
We październiku mam wesele kolegi na którym mam być świadkiem, szczerze nie wyobrażam sobie iść tam bez niej
Człowiek zasługuję na jeszcze jedną szanse nawet najgorszy dupek, mam znajome pary które odnoszą sie do siebie spier... ty hu... itp. a mimo wszystko są razem i darzą sie uczuciem.
Może troszkę chaotycznie napisane to z góry przepraszam, i dziękuję wszystkim za przeczytanie mojego wątku