Witajcie
Ostatnio mam problem z zaakceptowaniem siebie- wydaje mi się, że nic nie umiem, wszystkie działania podjęte wydają mi się za wolne, głupie... Uważam się za osobę inteligentną, jednak ostatnio czegokolwiek dotknę wydaje się być powyżej moich możliwości choć w głębi czuję, że po prostu brak mi umiejętności i to nic złego, że się uczę.
Stresuję się tym, że na co dzień coraz częściej nie potrafię wykazać się inwencją, że choć pracuję całymi nocami (co i to czasami nie starcza, wtedy jeszcze zanim pojadę na uczelnię próbuję coś sensownego sklecić) przez większość dni w tygodniu, staram sie i pracuję dużo to i tak najczęściej wychodzę na osobę leniwą i nie do końca mądrą, albo przynajmniej mi się tak wydaje
Utrudnia wszystko fakt, że widząc moja nieporadność mój przyjaciel chce mi pomóc- ogólnie świetnie, super, ale tłumaczę mu, że wolałabym tej pomocy po prostu nie potrzebować, chcę radzić sobie sama
Jestem wściekła na siebie za swoją nieporadność i brak umiejętności- wprowadzam siebie w doły, a wspomniany wyżej przyjaciel jest dla mnie wzorem do naśladowania- zawsze umie, zawsze zrobi na czas i jeszce wszyscy do niego pukają jak mają problem- ja nie chcę go wykorzystywać...
Chciałabym tak jak kiedyś zacząć wierzyć w siebie i zacząć podchodzić z dystansem do pracy by nie zatruwać już życia przyjacielowi który próbuje mnie pocieszać, choć z marnym skutkiem, bo ja nie umiem się zebrać w sobie
Co powinnam próbować? Lubię to co robię, dlatego jeszcze bardziej frustruje mnie fakt, że sobie ostatnio nie radzę...
Nie postawię konkretnego pytania, bo sama nie wiem co o tym myśleć- Może jakiś komentarz?