chcę opowiedzieć wam o mojej historii miłosnej, która wydarzyła się na serio i którą bardzo przezyłam.
Poznaliśmy się w niemalże śmieszny sposób, na portalu randkowym. napisał do mnie, bo mu sie spodobałam i tak się zaczęło. pisaliśmy codziennie, sms na dobranoc, na dzień dobry - miłe, prawda?;)
zdecydowaliśmy się na spotkanie. mieszkał ode mnie 40 km. przeprosił, dał kwiaty, bo przegiął, a może ja przegięłam?
założyłam na tym portalu fikcyjne konto i napisałam do niego. pisał równocześnie ze mną i z `nią`, czyli ze mną.
później napisałam mu, że jest zwyklym kretynem. mialam wtedy spotkac sie z nim w niedziele, ale do spotkania nie doszlo, bo co jak co, ale lojalnośc musiałam zbadac, moze przesadziłam jak na początek, ale trudno...
dzownił, przepraszał, jak wspomniałam wcześniej dal mi kwiaty. prawie się popłakał, chciał klękać. byłam wtedy taka szczęśliwa, że komuś poniekąd na mnie zależy, że ktoś o mnie zabiega, dlatego szybko zapomniałam o tym nielojalnym przekręcie. zdecydowaliśmy się już na 2 spotkanie. byłam całkiem inna osobą, osobą, która nie wyjdzie z domu bez tapety i stroju w miare ogarniętego, ale dzięki niemu przestało mnie to interesować, wiedziałam, że mu się podobam taką jaka jestem. to było takie wyjątkowe, może dlatego, że był 1 i ostatni jak na razie. przy 2 spotkaniu doszło do czegoś więcej, na pewno nie seks -przytulanie, całowanie i takie tam. przez dłuższą część spotkania nie rozmawialiśmy, cały czas trzymał mnie w swoich ramionach. pomojając to, że walił czasami uwagi, nie bardzo przychylne na temat mój i mojego wyglądu ja to olałam, bo jak wspomniałam wcześniej byłam tak cholernie nim zafascynowana, że to był obłęd. wracając już z `randki` zapytałam go czy się jeszcze spotkamy ( kobieca intuicja, nie wierzyłam we własne szczęście...) odpowiedział mi, że to chyba pytanie retoryczne. kurde, serio byłam szczęśliwa, tym bardziej, że to on narobił mi nadziei i nakręcał to wszystko w zawrotnym tempie. ' dzięki Tobie jestem szczęśliwy '- aż nogi się pode mną ugięły! wiem, że mam trudny charakter i, że trudno ze mną wytrzymać, ale gdy się zaangażuje nie chce odpuszczać. na początku byłam dla niego wredna, ale on mimo wszystko nie odpuszczał. pytałam nawet, dlaczego w to brnął odpowiedział, że kiedyś mi o tym powiem, ale już nie dowiedziałam się tego. po2randce napisał mi tylko, że ' mam fajny biust ', szczerze? zabolało mnie to, ponieważ myślałam, że zależy mu na mnie a nie na moich cyckach!
nie napisał, że ładnie wyglądałam, tylko takie coś... na drugi dzień po prostu jakby ręką odjął, nie napisał mi nic, więc ja napisałam do niego, co jest? a on odpowiedział,że spał. była 13 jakoś. biłam się z myślami, coś mi nie pasowało, bo dzień wcześniej przytulanie, a na drugi olewka? chciał,żebym mu dała czasu, a jeżeli ktoś chce czasu, to znaczy, że to częściowy koniec. przyjaciólki mnie pocieszały, ja płakałam. dałam mu 3 dni do namysłu dłużej nie mogłam, w niedziele napisałam mu, że ma mi powiedzieć o co tak na prawdę chodzi. owijał, właściwie do dzisiaj nie wiem o co tak na prawdę poszło. powiedział zwyczajnie, że nic do mnie nie czuje. rozumiecie co ja wtedy przeżyłam ? był 1 chłopakiem z którym właściwie byłam tak blisko, a on zwyczajnie zabawil się moim kosztem, narobił mi nadziei i zostawił. biję się z myślami, co zrobiłam nie tak, co zrobiłam źle, ale nic nie przychodzi mi do głowy. powiedział, że nie szuka szalonej miłości, a co ja takiej szukam ? zapytał się mnie, czy nie zawiodłam się wizualnie jego wyglądam, posądzam, że nie spodobałam mu się, ale sorry ,takie rzeczy się wie od razu, czy ktoś kogoś pociąga. stwierdził, że spotkał byłą i wszystko wróciło, ale ja w to nie wierze.
jestem durna romantyczką i sentymentalnie podchodzę do spraw, wiem, że źle ale taka jestem i już !
minęło 7 miesięcy od tej znajomości, a ja nadal cierpię. gdyby napisał, uwierzcie, że dostałby i 3 szansę.wydaje mi się, że się zakochałam. najgorsze jest to, że właściwie nie spodobał mi się, ale był bardzo inteligentny i dzięki temu mi imponował, później poszło gładko - miłość, szkoda tylko, że z mojej strony, a on został wyłączony. nie ma dnia, żebym nie myślała o nim. nie raz chciałam napisać, ale on pewnie ma mnie w dupie, bo wiem, że jeżeli facetowi zależy, to zrobi wszystko, żeby pogadać z dziewczyną czy się spotkać. ostatnio nawet śnił mi się. ja już mam dosyć tego, chce zapomnieć, ale nie umiem. nie mogę się pogodzić z tym, że tak głupio mnie oszukał. tęsknie za nim, za jego smsami, poczuciem humoru wszystkim !
moje pytanie, pisać do niego ? chciałam mu napisać, że tak cholernie mi go brakuje i wgl... ale nie chcę wyjśc na słaba. bd się smial ze mnie.
ta znajomość trwała 2 lub 3tygodnie- nie pamiętam, ale wiem, że jak na razie był to najbardziej magiczny czas w moim życiu...