Witam nie wiem sama od czego zacząć...chyba nie myślałam nigdy ,że mnie to spotka....
To wszystko zaczeło sie 5lat temu poznałam swojego księcia z bajki..Tak wiem ideały nie istnieja ,ale ja naprawde znalazłam tego jedynego..Nie mieszkał w Warszawie wiec pocztek miłośc na odległosc .Poznajac go nie pracował co mnie zaskoczyło ze 25latek dorabiał sobie jedynie jako ochrona na dyskotekach.Z czego zatem żył???jego matka ,ktora mieszka za granica wysyłała mu pieniadze na oplaty i bieżace wydatki...Absolutnie sie na to nie zgodziłam i tak po kilku miesiacach nacisku z mojej strony znalazł prace na ochronie(miłosnik kulturystyki siłownia jego drugie zycie)..Ze wzgledu na to ,że tak jak już pisałam nie mieszkał w Wawie a prace znalazł w centrum zamieszkalismy razem..Sielanka ,błogie życie jasne ,że były kłótnie jak wszedzie ,ale zawsze potrafilismy sie pogodzić i zapomniec o złych chwilach.Zareczyny były ślub w planach ...kurcze naprawde myślałam ,że to facet na starość dla mnie..Okazało sie inaczej 15 sierpnia była nasza 5rocznica a dzien wczesniej nie wiem czemu poczułam spadek miłosci do niego ,a może raczej chciałam sie upewnic jak jest z jego uczuciem do mnie i zapytałam sie czy cos jest jeszcze miedzy nami.Odpowiedz powaliła mnie z nóg powiedział ,ze sam nie wie hmmmm wiec ja ze zwoim charakterem zaczełam drażyć temat i tak po 2-3godz błagania z mojej strony powiedział że poznał kogoś....Tak on ten ,ktory twierdził ,że świata po za mna nie widzi .Dziś analizujac cały nasz zwiazek wiem i słysze od ludzi dookoła ,że to on zabiegał zawsze o mnie a ja byłam bardziej obojetna nikt nie wierzy w to ,że to on odszedł .Tak wiec po tym jak usłyszałam o jego nowej znajomosci wybiegłam z domu z płaczem czułam jak serce rozpada sie na milion kawałków.Wydzwaniał nie odbierałam płakałam ludzie idacy ulica odwracali sie za mna patrzyli jak na opetana.Uciekłam do parku padał deszcze było mi tak żle jak nigdy zobaczyłam jego jak wszedł do parku i biegł w moja strone.Zaczoł tłumaczyc ze nic nie bylo miedzy nimi oprocz rozmowy bo ze mna jakos ciezko było mu sie ostatnio dogadac.Przysiegał błagał o wybaczenie ale twierdził ze tylko chciał pogadac z inna kobieta ..Jakos to przełknełam podeszłam do tego ostrożnie ,ale pomyslalam ,że przeciez nic złego nie zrobił,,,,To moje powrocone szczescie trwało dwa dni i znowu to samo zapytałam sie czy z nia rozmawiał w pracy powiedzial ze tak ze cos sie z nim dzieje nie wie co ze mysli i o niej nie wie czemu..Powtorka trwała jeszcze dwa razy i za kazdym razem kazałam mu sie wyprowadzić to mówił ,że sobie z tym poradzi bo tylko mnie kocha a znia tylko rozmawiał i nic o niej nie chce.19sierpnia wrocił rano z pracy i jak zwykle buzi tulenie rozmowy o tym co bedziemy robic tego dnia i znowu moje pytanie czy byla pracy po kilku pytaniach tej samej tresci powiedzial ze była i powiedzila mu ze czuje cos do niego...nie wytrzymałam kolejnego ciosu ,,,już nie plakał nie prosił o to aby zostac ze spuszczona glowa powiedzil ze przegrał z tym czymś co czuł.Ze nawet zmiana pracy nic tu nie da on sie zauroczył nia....Wyrzuciłam go z domu plakał wyprowadzajac sie ale to już nie były takie łzy jak wczesniej....Wychodzac z domu powiedzial ze sie boji ze tak ju szkoda tego wszystkiego zebym dala szanse wystawiłam walizki za drzwi.Po 5 godzinach placzu zadzwoniłam zapytac gdzie jest .....I tu jest najlepsze był z nią piwiedzial ze ja kocha i to byla najlepsza decyzja jego życia.....
Umierałam po woli usiadłam na środku ulicy i krzyczałam z bólu...Nie znałam go tak bardzo zabolało to co powiedział..........Wyzywałam go ublizałam ..Powiedzial zebym wiecej nie dzwoniła ze jest szczesliwy.....
Wszystkie ubrania po nim jakich nie zabrał oddałam do caritasu wspolne konto wyczysiłam do zera...Dziś załuje tych złych emocji i tego jak bardzo pokazałam mu ,że go kocham..Zniżyłam sie do poziomu podłogi i pojechałam w nocy do jego pracy..Oddac mu wszystkie dokumenty..Wyszedł zbity jak pies nie było w nim żadnych uczuć traktował mnie jak śmiecia .Uderzyłam go w twarz i powiedziałam ,że tak bardzo nienawidze za to że skrzywdził mnie w tak podły sposób ,za to że przez te kilka dni dał mi nadzieje na normalność...
Dziś minoł ponad miesiąc wiem ,że to kelnerka z pracy .Nie wiem jak długo to trwało czy zdradzał mnie wczesniej ..Pewnie nigdy sie nie dowiem kim dla niego byłam..Stracił w jednej chwili dom ,którego tak bardzo chciał .Zawiódł wszystkich dookoła ,ktorym tak bardzo
mydlił oczy miłoscia do mnie
Zostałam z tym wszystkim sama ,kazdy mial o nim dobre zdanie ,słucham teraz jak my do siebie pasowałiśmy ,że jego miłosc widac było na kilometr..Twierdza ,ze sie poprostu pogubił bo to nienormalne zostawić kogos i z dnia na dzien o nim zapomniec nie po tylu latach....
Czy ja jesczze komuś zaufam czy te wszystkie jego słowa czyny były fałszywe jak te w ostatnich dniach czy poprostu było mu wygodnie byłam zona matkai kochanka a na boku mial inne ..Sama już nie wiem z kim byłam i kogo tak bardzo pokochałam....