Mam ogromnego doła... i chciałam się wygadać. Już ponad rok nie mogę znaleźć pracy. Mam licencjat z dziennikarstwa i magisterkę z politologii- i teraz z perspektywy czasu bardzo żałuje,że wybrałam taką drogę edukacji, chociaż do tej pory sama nie wiem co chciałabym studiować i robić. Każdego dnia przeglądam ogłoszenia, wysyłam cv, ale cisza.. Czuje się taka nijaka.. podziwiam ludzi,którzy w tej kwestii wiedzą co chcą robić, wybierają odpowiedni kierunek, robią kursy a ja.. naprawdę nie wiem... nawet nie mam jak sobie dorobić,żeby opłacić jakiś kurs bo przeważnie szukają studentów żeby nie płacić zusu i ubezpieczenia. Jest mi tak źle z tej bezsilności..
2 2012-08-21 12:46:25 Ostatnio edytowany przez Artemida (2012-08-21 12:46:57)
Weź JAKĄKOLWIEK pracę. Nawet w McDonald, w biedronce na kasie - gdziekolwiek. Będziesz inaczej się czuła, gdy zarobisz jakieś pieniądze. Jak coś przeżyjesz, będziesz może umiała o tym napisać. Fajny reportaż wyślesz do jakiejś gazety i może się zaczepisz w branży. Jeśli Cię ona w ogóle interesuje.
Doświadczaj, rób coś. Inaczej będziesz czuła się coraz gorzej.
Kto Cię utrzymuje? Nie sądzisz że już czas przejść na swoje?
3 2012-08-21 13:42:03 Ostatnio edytowany przez november (2012-08-21 13:44:00)
Heidi, próbowałaś może szukać jakichś zleceń dziennikarskich w necie? Może chociaż to będzie szansą na zarobienie jakiejś kasy. No i tak jak powiedziała moja poprzedniczka - weź cokolwiek, przynajmniej na początek.
Powiem Ci, że ja też jestem po politologii, zrobiłam dwie podyplomówki z zakresu redakcji tekstu i retoryki praktycznej. Udało mi się znaleźć pracę w wydawnictwie. Sądzę, że dobrą metodą jest zaczepienie się gdzieś do pracy nawet za darmo - ja w ten sposób dostałam się do dosyć znanego magazynu dla kobiet. Podobnie sama zaczęłam szukać zleceń w necie i też mam z tego dochód...
Nie wiem co konkretnie doradzić, ale być może to, byś nie myślała szablonowo o pracy i nie myślała tym bardziej, że Twoje wykształcenie jest do niczego. Po prostu bez sensu odbierasz sobie skrzydła. Wiem, że to nie jest łatwe jeśli po rozsyłaniu CV telefon milczy, ale może warto jest szukać pracy inaczej - np. wysyłając dobry artykuł, czy robiąc coś za darmo (nie mówię oczywiście o jakiejś pracy na etat a raczej czymś dorywczym, co pokaże Twoje umiejętności).
Głowa do góry.
Pracodawcy nie chcą zatrudniać osób z bezrobocia. Zainstaluj się gdziekolwiek i szukaj. pójdź w kierunku zainteresowań czy hobby. Pasja pomaga realizować się w pracy.
Skoro jeszcze nie pracowalas, to moze uda Ci sie zalapac na staz finansowany w UP? To grosze sa, ale zawsze cos, no i zdobywasz doswiadczenie. Poszukaj tez pracy/stażu w organizacjach pozarzadowych, czesto widze ogloszenia dotyczace Twojej profesji.
6 2012-08-21 17:58:59 Ostatnio edytowany przez lakhti (2012-08-21 18:03:20)
Wszytko co tutaj piszecie to czcze gadanie. Pewnie kazdy z Was pisze z punktu swojego siedzenia.. na stołku w pracy. Ja też w tamtym roku bylam na bezrobociu, teraz znów wylądowałam. Czemu?
Nie wiem.. może dlatego, że pracodawcy chcą sobie 4 litery szkłem obetrzeć?
Na tą bezużyteczną, łżącą w żywe oczy instytucję jaką jest UP nigdy liczyć nie mogłam - nawet nie przyznali mi środków na staż w firmie, który SAMA sobie załatwiłam (a mieli je - owszem, ale dla swoich z "plecami" - sprawdzona informacja). W swojej pierwszej pracy, parę lat temu siedziałam za głodową stawkę i na czarno. Zależało mi na doświadczeniu więc przebrnęłam. Potem udało się złapać coś lepszego, w końcu umowa i lepsza kasa, ale nie na długo. Pracodawca musiał mieć kogoś idealnego, nie mnie: pod ręką, umiejącego wszystko i najlepiej na 12h. Standardowe 8h tam to już była harówa i ledwo się trzymałam czasem. A tam teraz ciągła rotacja, ciekawe.. chyba nie znalazł frajera. Po 6 m-ach bezrobocia miałam farta i trafiłam do całkiem "udanej" firmy. Kasa znów ciut wyżej, warunki spokojniejsze. Tylko z umowami była niezła jazda.. W każdej chwili mogłam wylecieć - wszystko zależało od dobrego humoru i "niepodskakiwaniu" pupilkom szefa. I tak na tych jazdach spędziłam tam rok. Tylko rok, ponieważ szefowi odwidziało się mieć dodatkowego pracownika - wszak firma była do tyłu z finansami, a nowe samochody musiał sobie kupić..
Po roku wspomnianego wcześniej bezrobocia (z dorywczymi pracami w międzyczasie) trafiłam pod skrzydła wspaniałych, pustych obietnic zwykłej oszustki. Pół roku.. z czego, połowa na czarno i wyszło szydło z worka. To rodzinna firma, w kórej do kompletu brakowało córeczki - oczywiście na moim stanowisku. To dosyć świeża sprawa więc nawet nie chcę sobie o babsztylu przypominać, bo by mnie cenzura dorwała
Tak to wygląda od podszewki i nic tu po "dobrych" radach jak się zwyczajowo ma pecha. Ludzie, którzy dłużej pracują twardo trzymają się stołków, a ci co szukają pracy są zdani na takich jak wyżej opisałam palantów. Do tego dochodzi fakt, że niektóre branże są przepełnione, bo teraz każdy głupi może "robić" te rzeczy po byle kursie z netu (a tych pseudokursów od zarzygania).
Długi wywód, ale jakos nie mogłam się powstrzymać
Heidi, cóż.. trzeba robić co się da, szukać, ogłaszać się, próbować na własną ręke wszystkiego co dostepne. Jestem w tej samej sytuacji i zapewniam Cię, że jest w niej tysiące ludzi.
Rozumiem Twoje dołowanie się. Tak jest z czasem.. kiedy miesiące mijają i nic.. oszaleć można z żalu i bezsilności. Zwłaszcza przyrównując się do farciarzy, którzy wiodą niczym nie zmącone szczęśliwe życie.
Wtedy cała determinacja i chęć do życia uchodzi. Znam to dobrze.
Nie martw się i postaraj się znaleźć jeszcze jakąkolwiek motywację. To rada dla Ciebie jak i dla mnie samej heh
Też Cię doskonale rozumiem. Sama przez to przeszłam. Co do PUP to sobie odpuszczę komentarze, bo wiele tutaj już pisałam o waleniu głowa w ścianę. Powodzenia! Tylko się nie poddawaj, bo to najgorsze co może być (choć bardzo szybko nas w takiej sytuacji dosięga i wiem, że jest trudno).
Dzięki za słowa otuchy.. Byłam na stażu z UP od razu po ukończeniu studiów, ale z zatrudnienia nici, bo nie mieli pieniędzy. Wysyłam CV gdzie tylko mogę, żeby się zahaczyć,ale nawet do sklepu mnie nie chcą bo szukają studentów a odnośnie doświadczenia zdobytego na stażu to jak już się trafi rozmowa kwalifik. to potencjalny pracodawca mówi,że niestety 4 miesiące to za mało
Najgorszej jest to,że jako osoba zarejestrowana w urzędzie pracy, nie mogę się podjąć nawet czegoś dorywczego za chociaż maleńki grosz.. bo stracę ubezpieczenie zdrowotne ehh
Tak z ciekawości: gdzie mieszkasz? - o ile masz chęć powiedzieć.
november, jestem z trójmiasta
Heidi nie umiem się postawić do końca w Twojej sytuacji bo mam pracę i szukam innej w międzyczasie. Być może jestem znieczulona na niektóre aspekty, ale sądzę, że być może warto spróbować pracy w innym mieście. Zastanawiam się czy jesteś gotowa na zmianę miejsca zamieszkania. Doświadczenia moich znajomych (zresztą moje są podobne) pokazują, że czasem warto po prostu się przeprowadzić. Na kilkunastu dobrych znajomych z Olsztyna - tam studiowałam - którzy nie mogli tam znaleźć pracy (ale sama też tak miałam) tylko jeden, który się tu przeniósł, nie znalazł jakiejkolwiek pracy.
Jeśli chodzi o nasz zawód - mój i Twój - sądzę, że właśnie w stolicy jest na niego największe zapotrzebowanie. W każdym razie zastanawiam się czy jesteś gotowa zmienić miejsce zamieszkania, żeby wyrobić sobie choćby start.
Odnosząc się do wypowiedzi lakhti - sory, ale Twoją wypowiedź uważam za niesprawiedliwą. Po pierwsze, to z jakiej perspektywy mamy pisać, jak nie swojej? Po drugie, co Ty , sądzisz, że każda z nas tu piszących ma wymarzoną pracę? Sądzisz, że my nie mamy szefów psychopatów, albo sytuacji, która przyprawia czasem o silne zdenerwowanie? Myślisz, że praca gdzieś, to wynik farta? Uważasz, że nie doświadczyłyśmy nieprzyjemności? Że zawsze nam los sprzyjał? A może wydaje Ci się, że miałyśmy super doświadczenie, a może "plecy"? Nie. Po prostu zostałyśmy wybrane ze względu na mniejsze lub większe kompetencje. Nie kwestionuję tego, że często obsadzanie miejsc pracy okazuje się niesprawiedliwe, ale nie siej demagogii - tak nie jest zawsze.
Może jestem głupia, ale wierzę w to, że nadal udaje się znaleźć pracę bez przekrętów. Bo ja tak znalazłam, pracując na czarno, za pieniądze, które ledwo pozwalały mi przeżyć w nowym mieście.
Heidi
Odnosząc się do wypowiedzi lakhti - sory, ale Twoją wypowiedź uważam za niesprawiedliwą. Po pierwsze, to z jakiej perspektywy mamy pisać, jak nie swojej? Po drugie, co Ty , sądzisz, że każda z nas tu piszących ma wymarzoną pracę? Sądzisz, że my nie mamy szefów psychopatów, albo sytuacji, która przyprawia czasem o silne zdenerwowanie? Myślisz, że praca gdzieś, to wynik farta? Uważasz, że nie doświadczyłyśmy nieprzyjemności? Że zawsze nam los sprzyjał? A może wydaje Ci się, że miałyśmy super doświadczenie, a może "plecy"? Nie. Po prostu zostałyśmy wybrane ze względu na mniejsze lub większe kompetencje. Nie kwestionuję tego, że często obsadzanie miejsc pracy okazuje się niesprawiedliwe, ale nie siej demagogii - tak nie jest zawsze.
Może jestem głupia, ale wierzę w to, że nadal udaje się znaleźć pracę bez przekrętów. Bo ja tak znalazłam, pracując na czarno, za pieniądze, które ledwo pozwalały mi przeżyć w nowym mieście.
To fakt. Mozna znalezc prace w Pl bez posiadania szerokich plecow.
Ja nie mam zadnych Ani waznych znajomych na stanowiskach ani rodziny na strategicznych pozycjach ale udalo i sie pracowac mniej lub bardziej regularnie od 17 roku zycia.
Wrazenie na pracodawcach robi zapal, checi i inteligencja.
Myslac o rodzinie...kazdy z moich kuzynow czy kuzynek znalazl sobie prace samemu bez zadnej pomocy czy protekcji. Pokonczyli uczelnie i od razu do roboty poszli. Problemow nie mieli
november proponując przeprowadzkę do innego miasta, wsadzasz kij w mrowisko!! Ten pomysł moze się na Tobie zemścić
14 2012-08-24 23:11:52 Ostatnio edytowany przez Heidi (2012-08-24 23:12:44)
Szczerze powiedziawszy- to nie myślałam o przeprowadzce.. Miałam taki plan, żeby po ukończeniu studiów zahaczyć się gdzieś, a zarobione pieniążki przeznaczyć na jakiś dodatkowy kurs czy też zrobić podyplomówkę, ale jak to życie- boleśnie zweryfikowało moje plany. Najgorzej boli mnie fakt, że wysyłam CV i cisza, a za 2 tyg ta sama firma znowu wystawia ogłoszenie,że szuka pracownika- wysyłam ponownie cv i dalej nic
Słyszałam już taką opinie,że sklepy (zwłaszcza te w galeriach handlowych) nie chcą zatrudniać osób po studiach bo niby taka osoba, długo u nich nie popracuje ehh
Niestety jestem w podobnej sytuacji i również przechodziłam załamanie, teraz troche sie uspokoiło, ale nadal jest mi cholernie przykro ponieważ nie mogę znalezć normalnej pracy. Obronilam sie w czerwcu, studiowalam pedagogike resocjalizacyjna. Z perspektywy czasu zaluje, ze wybralam takie studia, tzn pedagogika OK, ale nie resocjalizacja. No cóz, nie mialam wyboru, na inne sie nie dostałam, wiec wolalam juz to niz nic na studiach dorabialam sobie to w TESCO, to w SLEGROSIE, to w CCC, Almie, wszystko to było na krtószą mete. Szukam pracy codziennie, wysyłam CV, chodze na rozmowy kwalifikacyjne jednak bez zadnego rezultatu. Do urzedu pracy mam zamiar zarejstrowac sie we wrzesniu ale tylko dlatego bo przepada mi ubezpieczenie studenckie. Nie licze nawet na to, ze znajda mi tam jakakolwiek prace. Wiem, ze stazu nie dostane, bo jestem za stara - tak mi tam powiedziano. Zdecydowalam sie podjac prace niani i takim oto sposobem opiekuje sie chłopczykiem by miec jakikolwiek grosz. Kokosów nie zarabiam, praca na czarno, ale lepsze to niz siedzenie w domu i uzalanie sie nad soba, choc nie ukrywam, ze równiez to robie z tej bezsilnosci
czuje sie nikim, zerem, gorsza przez to, ze nie moge znalezc normalnej pracy na umowe. Dodam, ze mieszkam we Wrocławiu, wiec miasto wcale nie małe.
Nie martw się, nie jesteś sama. Ja nawet byłam na doktoracie (przerwany przez ciążę) i co dalej? W tej chwili kończąc nie wiadomo co jest problem. Tak naprawdę znajdziesz pracę, prędzej czy później...to zależy od twoich wymagań i tego jak szybko los Cię zmusi do jej podjęcia. W tej chwili (z tego, co doczytałam) masz prawo wyboru i skorzystaj z niego, bo ja już straciłam. Nie chcę cię pocieszać, ale mając maleństwo bardzo okroiłam swoje możliwości pracy. Wiesz co...postawiłam na zupełnie coś innego, mało ma wspólnego z moim zawodem. Znalazłam firmę zajmującą się marketingiem sieciowy (mlm) i buduję swój biznes z firmą zagraniczną, która wchodzi do Polski. Muszę pracować i choć wiele osób traktuje mlm jako pracę dodatkową wzięłam się za to zajęcie poważnie. Ja jednak wychodzę z założenia, że warto na początek po prostu coś znaleźć, a w tym czasie szukać czegoś, co zdecydowanie bardziej będzie cię satysfakcjonowało. Może nie musi być to wspomniany mlm, ale po prostu się czymś zajmij.
spam
Jakie cv piszesz? Czy potrafisz wczuć się w rolę właściciela firmy? Pewnie nie, bo firmy nie prowadziłaś. Podpowiem Ci: napisz tak, jakbyś tej konkretnej firmie chciała przynieść pieniądze i jakbyś była pewna, że to umiesz. Nikt nie zatrudnia dla zabawy. Musisz coś wnieść.
Droga Lakhti! Codziennie budzę się bezrobotna! Codziennie! Prowadzę firmę. Jeśli nie zdobędę zleceń, nie będę miała co jeść. I nie tylko ja...
Heidi masz fajne studia, ciekawe, głowę nie od parady. Tylko myślenie jest dość ograniczone. Spójrz szerzej na świat. Dobrze piszą osoby- znajdź cokolwiek. Ja osobiście znam majorów wojska polskiego, wyższych ze służb Policji - oni zaczynali od zera, od krawężnika że tak powiem.
No jeśli nie masz znajomości, nie masz siły przebicia, nie masz doświadczenia - to musisz mieć chęci, zaciąć w sobie i starać się. No żadna praca nie jest na zawsze. Szczebelek po szczebelku i będzie coraz lepiej.
Opcja 2 - znaleźć bogatego faceta i zostać żoną. Też jakaś opcja. Inwestujesz w siebie, a potem odbijasz kupony
Masz bardzo wiele możliwości. Jeśli nie w tej branży to spróbuj w czymś innym. Może okaże się, że ta praca, która miała być tylko przejściowa okaże się tym co naprawdę chcesz robić. Spróbuj szukać w różnych kategoriach, a jeśli już coś znajdziesz to wtedy wysyłaj CV tam, gdzie naprawdę chcesz pracować. Koleżanka miała podobną sytuację. Pracowała w jakimś biurze, a w wolnych chwilach wysyłała CV i załapała się do eniro. Bardzo profesjonalna firma i momentami bała się, że nie da rady. Na szkoleniach uspokoili ją, bo załapała o co biega. Sama też mam takie doświadczenia, że nie warto się zrażać jedną porażką. Przy jednej zmianie pracy wysyłałam kilkanaście CV tygodniowo... i też załamywałam się jak nie było odpowiedzi.
Ja po prostu jestem zdołowana brakiem stałej pracy. Najbardziej ogranicza mnie urząd pracy bo nie mogę podejmować żadnych nawet chwilowych zleceń (a niestety muszę być tam zrejestr. dla ubezpieczenia) I to nie jest tak,że ja szukam od razu jakiegoś wysokiego stanowiska- nie nie. Jedynym wyjściem jest dorabianie na czarno i dopóki była okazja to w ten sposób opiekowałam się dzieckiem.
Dziewczyno zatrudnij się choćby w Biedronce. Ja odnosze wrażenie że praca w tym kraju jest (byle jaka bo byle jaka ale lepszy rydz niż nic), tylko ludziom nie chce się pracować. Mieszkam na dolnym śląsku, nie będę pisać o wskaźniku bezrobocia w tym rejonie, bo wystarczająco dużo mówią o tym w tv i widzę tutaj pełno ogłoszeń w sprawie pracy. Tylko jakoś chętnych niewielu, może dlatego że na czarno da się więcej zarobić? Mój wyuczony zawód to kreślarz, nigdy nie pracowałam w tym zawodzie. Byłam kelnerką, kasjerką na Orlenie, kierowniczką sklepu. Aż w końcu naciułałam trochę pieniędzy (a resztę pożyczył mi wtedy jeszcze chłopak, teraz już mój mąż), żeby otworzyć własny biznes. Fajnie jest nie mieć szefa nad sobą, nikt mi niczego nie każe, nie wyznacza godzin pracy, przerw, nie liczy ile papierosów spaliłam w czasie pracy. Ale do tego trzeba dojśc o własnych siłach, i być może dojrzeć. Małymi kroczkami do celu. Na taki komfort trzeba sobie zapracować, a nie użalać się nad sobą. W taki sposób niczego nie osiągniesz.
Nie rozumiem jak UP może być dla Ciebie ograniczeniem. Jeśli nawiazujesz jakikolwiek, nawet dorywczy stosunek pracy - idziesz do UP, żeby się wyrejestrować. W momencie ustania stosunku pracy, idziesz do UP i rejestrujesz się jako bezrobotna. Podobnie jest przy umowie zleceniu, zgłaszasz do UP że podejmujesz pracę zarobkową, nawet jeśli jest to tylko umowa zlecenie (czyli umowa cywilno-prawna a nie umowa o pracę). Przy umowie zleceniu masz również płacone składki zdrowotne. W czym więc problem?
Witam,
Kończę mgr na dziennych i też boję się o przyszłość (może trochę mam lepiej bo to studia typowo ścisłe, techniczne i mam możliwość pozostania na uczelni). Obecnie nie pracuję bo nie dawałam rady z czasem, a na wakacje oczywiście wszystko już zajęte (więc dorabiałam gdzie się da, "na chwilę", "na dany projekt"). Przez miesiąc byłam na stażu - bezpłatny (może się przyda - nie myślę by to była strata czasu:)). Realia nas przytłaczają, ale niestety to też wina współczesnych studentów. Gołe studia nic nie dadzą. Muszą być kursy lub podyplomowe studia. Jak ja bym zrobiła? Nie mam pracy - idę na kasę, magazyn, sprzątanie, bądź coś ze swojej branży "by się sprawdzić" - taniej niż inni, ale będziesz mogła popracować nad swoimi umiejętnościami. W pewnej kawiarni (nie wiem czy mogę podawać dokładne firmy), jest taki przesiew, że na 100% przyjmą (choć zapierdziel i syf). Za odłożone pieniądze, szukam kursu bądź studiów podyplomowych (najlepiej z polecenia), kończysz i szukasz pracy. Możesz też pomyśleć o własnej firmie.
Przede wszystkim nie możesz się zasiedzieć. Byłam kiedyś na kursie "Autopromocja na rynku pracy" i tam też mówili (to padało w poprzednich wypowiedziach) pracodawcy, źle patrzą na ludzi bezrobotnych. Pamiętaj, że musisz się pokazać jako osoba zaradna. Będziesz mogła to wykorzystać nawet przy rozmowie i powiedzieć, że mimo, bezrobocia w Polsce poradziłaś sobie w taki a taki sposób. Ah i warto też wysyłać CV do interesujących Cię firm (szukaj w zakładkach PRACA na ich stronach) nawet, gdy nie prowadzą rekrutacji - zapiszą Cię w bazie i może kiedyś poproszą na rozmowę:)
I nie myślcie, że zostałyście zdegradowane gdy musicie podjąć pracę na niższym stanowisku niż by to wynikało z Waszego wykształcenia. Mus to mus! Ja pracowałam np. w kiosku, bo idealnie pasowały mi godziny zmiany i o dziwo kasa była niezła. A i zdarzyło się, że sprzątałam po ekipie remontowej (będąc już inżynierem):P Bądźcie kobietami pracującymi, które żadnej pracy się nie boją!:P Skończyły się czasy gdzie to faceci nas utrzymują, więc szukanie gościa z kasą nie jest dobrym pomysłem (osobiście bolałabym jechać na ścierach niż upokarzać się i przymilać do gostka, który kiedy zechce to mnie zostawi - moim zdaniem to bardziej poniżające:P).
Mam nadzieję, że może odrobinę pomogłam:)
Pozdrawiam!
November
Ja nie sieję demagogii. Ja mówię z doświadczenia. Zostałam zwolniona, bo znalazła się znajoma szefowej na moje miejsce (która bodajże straciła pracę gdzie indziej). Mój przyjaciel miał to samo. Nawet sąsiadka pochwaliła się zagrywkami w edukacji - dyrektorka szkoły zwolni jakąś nauczycielkę żeby na jej miejsce obsadzić młodą ze swojej rodziny. A staż w UP dostała laska, której matka jest komendantem policji.
Mogłabym mnożyc te przykłady.
Ciesz się póki możesz, bo może Cię spotkać to samo, jak tylko przyjdzie jakiś znajomek Twojego szefa zapytać o pracę. Wtedy Twoje kompetencje przestaną mieć znaczenie. Zresztą z Twojej wypowiedzi wynika, że wyjechałaś do innego miasta. I co? Wszyscy mają wyjeżdżać? No zaczyna tak być - ludzie wyjeżdżaja za granicę tylko co to w efekcie daje?
A stresy w pracy? Szefowie psychopaci? Dla wielu to codzienność, dla tych z niższych branży (np. ekspedientki) jeszcze gorzej. Trzymanie na siłę miejsca pracy bez względu na warunki to wg Ciebie normalne? Ciekawe czy kiedyś byłaś faktycznie w takiej sytuacji, żeby wybierać - poniżanie się za pracę albo jej brak. Wątpię. Więc sorry, ale kto tu sieje demagogię?
Sadie
Pracę bez przekrętów, po studiach.. to może znajdzie ktoś, kto ma naprawdę dobry kierunek skończony. Techniczny, medyczny, prawniczy itp.. Nie wmówisz mi, że te tysiące psychologów i filozofów ot tak sobie znajdują pracę. Też znałam jednego filozofa.. za ladą w sklepie. Nie każdy może być inżynierem. A tych mgr tez ktoś musi obsługiwać..
Niestety, ale nie przekonacie mnie, a Wasze obruszanie się też nie robi na mnie wrażenia. Zwyczajnie jestem realistką i za dużo juz widziałam, żeby wierzyć w normalność w tym kraju.
lakhti
Świeta prawda z tym polskim "plecakiem" nie liczą się kompetencje lecz to że znajomek nie ma pracy.
U mnie też tak było trafił się znajomy wiec aut.
Jestem już ponad rok bez stałej pracy ale jakoś sobie radzę ponieważ MLM zmieniło moje życie.
Z obawy że to jakaś piramida obawiałam się i nie wchodziłam w to z pełnym zapałem.
Ale teraz jest inaczej działam od roku i nareszcie widzę sens życia
Dobra, teraz moje 3 grosze. Przez 3 ostatnie lata studiów w Krakowie cały czas pracowałam (wielkość podobna do trójmiasta, podejrzewam, że w trójmieście nawet więcej firm), cały czas na umowę o pracę, w różnych firmach, z różnym wynagrodzeniem i różnymi przebojami, ale nigdy nie było mi jakoś bardzo trudno znaleźć pracę. Kierunek skończyłam podobny, bo socjologię. Nigdy nie byłam na żadnym darmowym stażu (choć to też dobre rozwiązanie na początek), zaczynałam od pracy w sklepie papierniczym, potem 2 infolinie (b. fajna praca), po studiach wróciłam w podkarpackie strony (jedne z tych z największym bezrobociem). Pracę znalazłam bezpośrednio po zwolnieniu się z poprzedniej, tym razem bank. Po roku zmieniłam pracę ponieważ banki to wampiry emocjonalne (tylko ładnie wyglądają w CV) i obecnie pracuję w salonie sprzedaży jednej z sieci komórkowych. Mam wrażenie, że po wielu próbach w końcu znalazłam swoje miejsce. Praca w sprzedaży mi służy, można nieźle zarobić, koleżanki mam fajne, klienci są na ogół mili i zainteresowani produktami.
Jaki z mojej historii morał?
Małymi krokami, metodą prób i błędów w końcu znajdziesz swoją pracę. Nie mam żadnych pleców, nigdzie mnie nikt nie wkręcał, a jakoś dałam radę.
A co moim zdaniem jest najwazniejsze?
Dobre CV (można się pokusić o "retusz" doświadczenia zawodowego, ładne nazwanie jakiegoś banalnego kursu ze studiów), byle mieć na ten temat coś do powiedzenia.
Dobra prezentacja na rozmowie o pracę. Tzn? Jestem otwarta, mam zapał do pracy, chce się uczyć nowych rzeczy, nie opowiadam że były pracodawca mnie zwolnił, bo wylałam kawę na laptopa, tylko zrezygnowałam, bo nie dawano mi w pracy szans rozwoju. Szukając pracy nie tylko wysyłajmy CV, w necie jest masę ciekawych artykułów o autoprezentacji, o sztuce dobrego "sprzedania" swoich zalet, itp itd ....
Powodzenia!
26 2012-10-05 21:46:02 Ostatnio edytowany przez avatar (2012-10-05 22:02:49)
Do autorki postu. Ja także skończyłam dziennikarstwo i na ostatnim roku załamałam się ogromnie, że po tym kierunku perspektywy pracy to 0.
Ale. Po pierwsze dziś nie liczy się wykształcenie, ale doświadczenie. a więc możesz iść na kolejny kierunek i będziesz dalej tam, gdzie jesteś teraz, czyli w czarnej de.
po drugie: doświadczenie musisz gdzieś zdobyć. Jeśli nadal mieszkasz u rodziców, zostają ci kochana bezpłatne praktyki. Nie ma, że boli. Musisz się zmusić, żeby przez 2 -3 miesiące zapier..... za darmo. Ale ważne jest tam nastawienie, z jakim pójdziesz. To nie jest tylko praca za darmo. To jest też zdobycie praktycznej wiedzy.
Byłam na praktyce w dziale marketingu w pewnej renomowanej Kancelarii Prawnej. Dobrze wygląda na Cv, prawda? Zasuw był tam straszny, prawie codziennie wracałam do domu z myślą, że jutro już tam nie pójdę, ale szłam. Atmosfera napięta, roboty od groma. szybciej, dokładniej, kreatywnie. Nauczyłam się tam bardzo wiele, jestem więc wdzięczna samej sobie, że wytrzymałam.
Poza tym jest jeszcze wolontariat. Ja zatrudniłam się w jednej z wrocławskich organizacji non profit, w której mogłam pisać artykuły zdalnie, w domu, na kompie. Dzięki temu mogłam pracować fizycznie i jakoś się utrzymać. Dodatkowo, po pracy, prócz pisania artykułów, chodziłam na korki z angielskiego i teraz mówię już nieźle.
Wolontariat pozwala ci na pracę ,bo nie musisz tam być codziennie, ale tylko wtedy, kiedy możesz i ci pasuje. Np. soboty, albo piątki, albo wieczory itd.
Ważne są kursy. Podczas studiów dziennych można chodzić na rozmaite szkolenia, które finansuje UE, i po ukończeniu przez pół roku też. Im więcej masz kursów, tym bardziej pokazujesz pracodawcy, że się rozwijasz, że pracujesz nad sobą, by mieć coraz wyższe kwalifikacje. W każdym mieście uczelnie mają takie projekty bezpłatnych szkoleń.
Są targi pracy dla absolwentów/ studentów i ogólnie; targi pracy. Jeśli szukasz pracy, nie możesz ich omijać. Są bezpłatne i bardzo dobrze jest mieć ze sobą kilka CV. A nuż kogoś szukają. I zadzwonią.
A teraz najważniejsza sprawa: CV. Żeby dobrze pisać dokumenty, trzeba mieć sporą wiedzę i doświadczenie. Ja dowiedziałam się tego na studiach i w czasie właśnie takich kursów. Jeśli ktoś, kto nie może znaleźć pracy, chciałby poprawić swoje dokumenty, to może napisać do mnie na maila, POMOGĘ. Napiszcie do mnie i zostawcie swojego maila. Zobaczymy, co trzeba poprawić, zmienić, dopisać, skasować, itd.
I nie pobieram za to pieniędzy. Już dwie z osób, którym ostatnio pomogłam poprawić dokumenty, znalazło pracę:) To bardzo mnie cieszy.
3 miesiące po obronie szukałam pracy i byłam naprawdę załamana. Brak pieniędzy, perspektyw i ciągłe siedzenie w domu. Wysyłanie aplikacji od rana do nocy. Wiem,co to znaczy. DEPRESJA.
Przez cale studia pracowałam. Dzienne studia. Mój dzień wyglądał tak: 5.00 pobudka 7-13.00 szkoła. 13.30 - 21. 00 praca. 22-22.30 rozmowa z chłopakiem, cześc kochanie, jak minął dzień? Albo popatrzenie na jego plecy, bo już dawno spał po 10 h pracy. Pracowałam: w call center, w monopolowym ( kasa niezła, ale atmosfera kiepska), w warzywniaku, w kolejnym sklepie i kolejnym. Potem odłożyłam kasę, poszłam na praktyki bezpłatne(2 miesiące), potem znowu do pracy fizycznej+ wolontariat ( pisanie artykułów- 6 miesięcy) + korki z ang.
Dziś doszłam daleko. Ale nikt nic mi nie dał. Żadnych pleców, żadnej mamusi, tatusia, chłopaka czy wujka.
Jeśli chcecie kontakt do wolonariatu, gdzie można pisać artykuły, które są publikowane w internecie( oczywiście za darmo, ale to jakie doświadczenie!:) to piszcie na maila, chętnie pomogę.
W ten wtorek idę do pracy na naprawdę fajne stanowisko i aż mi krew wre od nadmiaru energii. Życzę Wam moi mili, żeby każdy tak w końcu się poczuł. I lepiej szybciej, niż później, bo wiadomo, rachunki się same nie zapłacą.
Pozdrawiam cieplutko:)