Na wstępnie sorry bo nie jestem kobietą. Jednak mam już dość rad facetów chciałbym poznać też waż punkt widzenia.
Nasz związek trwał od 10 lat. Poznaliśmy się w młodym wieku ja miałem 16lat a ona 14. Przeżyliśmy ze sobą swój pierwszy raz potem w wieku: ona 21 ja 23 wzięliśmy ślub.
Nie mieliśmy dzieci bo najpierw zajęliśmy się mieszkaniem, pracą i kończeniem studiów. Mieszkamy razem od ok. 3 lat. Zawsze wszystko było między nami naprawdę świetne. Wakacje, spędzanie czasu identyczne plany i zainteresowania. Wychowaliśmy się praktycznie razem! Bardzo się sobie zawsze podobaliśmy. W mieście uchodziliśmy za wzór miłości i związku.
Od pół roku wdarła się w nasze małżeństwo straszna rutyna. Praca, dom, praca dom. Ja mam odpowiedzialną pracę i często wracałem wykończony do domu nie miałem nawet ochoty na seks. A ona odczuwała to coraz bardziej (jednak nigdy nie zaczęła o tym ze mną rozmawiać chodź zawsze rozmawialiśmy o wszystkim).
W pracy poznała faceta który pochodzi z innego kraju jednak był tu na tydzień i wpadli sobie w oko i zaczęli rozmawiać na facebooku. Rozmawiali tak z dobre pół roku praktycznie codziennie. Coś tam wiedziałem, że zna go, że go bardzo polubiła i w ogóle, ale ja ślepy nie widziałem co się dzieje > ja ją zaniedbywałem a ona uciekała z tym do niego w rozmowach.
Jakiś miesiąc temu doszło między nami do bardzo poważnej awantury, nawrzucaliśmy sobie ja ją popchnąłem (nie biłem, żeby ktoś nie pomyślał) generalnie masakra. Zabrała się i uciekła do mamy.
Po rozmowach z nią, a w sumie bardziej awanturach a nie rozmowach wyjaśniała mi, że chce dać sobie czas, że chce być bardziej egoistką i myśleć o sobie bo jak nie myślała to była nieszczęśliwa, że chce odpocząć i przemyśleć. Mówię ok, niech odpocznie - chodź nie potrafiłem jej dać spokoju bo codziennie pisałem i dzwoniłem.
Nagle bach, jednego dnia odrzuca mój telefon, nie odbiera i w ogóle ... wyjechała do tego kolesia do kraju na weekend .... załamałem się myślałem, że się zabije płakałem koledzy mnie pocieszali spali ze mną cały tydzień każdy na zmianę, żebym tylko nie był sam. Ona wróciła powiedziała, że to definitywny koniec, żebyśmy się rozstali w spokoju itd. (nie spała z nim). Ja nie odpuszczałem błagałem płakałem ... Wreszcie i mi troszeczkę emocje spadły. Ona czasem w jakimś dołku pisała mi że nie będzie z nim bo jest za daleko (1500km), że w jego kraju ciężko o prace itd. jednak nie kocha mnie już i nie wie jak wrócić. W między czasie zabrała ciuchy i swoje rzeczy do mamy (wstyd jej pewnie teraz przed bliskimi, że ją tak skrzywdziłem, zaniedbywałem robiłem awantury a ona teraz wróci).
Ja zacząłem o siebie bardzo dbać, pow. mi kilka razy że bardzo dobrze teraz wyglądam itd. Spędzamy czasem razem czas jednak ja od razu robię sobie nadzieje a ona wkoło mówi że jesteśmy już tylko przyjaciółmi. Cały czas utrzymuje kontakt z tym kolesiem, rozmawia z nim codziennie itd. Wydaje mi się, że gdyby miała więcej pieniędzy na bilety lotnicze to siedziałaby tam co weekend.
Napisałem jej przed chwilą, że ją bardzo pragnę a nie chce czegoś odwalić i żeby wpadła na seks i przyjechała było namiętnie jak zawsze gdy wpada ( z 2 razy w tygodniu ).
Co wy myślicie to koniec ? (pewnie i tak nie posłucham waszych rad bo jestem wciąż zakochany) ;,,,(