Dziewczyny to, że kupuje mi słodkości nie jest największym problemem (wczoraj np. z okazji Dnia Kobiet dostałam pudełko michałków :>) gdyż on doskonale wie, że jak mam napad słodyczowy to żadna dietetyczna przekąska nic nie da. Z tym się już pogodziłam, zresztą jest dobry sposób ma trenowanie sinej woli i nauka, że nie trzeba od razu zjadać całego opakowania.
Większym problemem jest to, że np. nie chce ze mną chodzić na basen czy siłownię. W sumie tłumaczy to swoim charakterem pracy - on pracuje 7 dni w tygodniu (tzn. wiadomo ma wolne, ale nie zawsze jego i moje wolne jest w tym samym czasie), do tego ma pracę stojącą, dwuzmianową. Czyli zupełne przeciwieństwo mojej - pon - pt, stałe godziny, praca siedząca. Zatem stąd jest ta podstawowa różnica, że ja po pracy mam energię by jeszcze coś działać a on już nie. Myślałam, że przynajmniej brzuszki będzie ze mną robił, ale i to nie wyszło