witam .
Mam ten okres za sobą .
Nie było łatwo tyle zmarnowanych szans i lat nic do niego nie przemawiało .
Były wyzwiska i rękoczyny teraz jest spokój bo nie ma nas 'wspólnych spraw i wspólnego mieszkania .
Ile może znieść kobieta - dużo !
Niby jesteśmy słabą płcią ale to w głównej mierze na nas spadają obowiązki za czyny pijanego mena .
Gdzie tu szacunek i uczucie ?
Ja go nie widziałam wiec odeszłam i nie żałuję tej decyzji ani przez sekundę teraz wiem że żyję i nie ma tej niepewności co będzie jutro.
Leczenie - tylko dla tych co chcą być trzeźwymi alkoholikami ,reszta wraca do nałogu i to w bardzo krótkim czasie .
Można tkwić w takim związku dla miłości ale to utopia bo jest tylko- Ja i mój wspaniały rausz -wtedy jestem bogiem mam odwagę i siłę.
Mój były ocknął się po 8 latach - ale mnie już to nie dotyczy -wyjdzie po leczeniu i wróci do nałogu tym razem już mi i dzieciom krzywdy nie zrobi i to jest dla mnie najważniejsze .
Znalazłam dość siły by zlitować się sama nad sobą .
Teraz jesteśmy szczęśliwa rodzinką- tylko ja i dzieci .
Mimo upływu lat mam uraz do związków a na samotność nie narzekam- na każdego przyjdzie czas mój jeszcze nie nadszedł ot tak po prostu .
Jesteś młoda pomyśl czy za parę lat nie będziesz miała do siebie pretensji że ulokowałaś litość nie tam gdzie trzeba ?
Jeżeli widzisz szanse na ratunek dla niego to wmów mu że decyzja o byciu trzeźwym to jego i tylko jego zasługa niby działa - na niektóre jednostki .