rozstanie, rozwód - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » rozstanie, rozwód

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 24 ]

1

Temat: rozstanie, rozwód

Jestem kolejną która dołącza do grona porzuconych. Dowiedziałam się o tym od męża w Drugi Dzień Świąt, że chce rozwodu. Fakt ostatnio się trochę kłóciclismy, ale bez przesady od razu rozwód. Dodam że jeszcze w Pierwszy Dzień Świat robiliśmy imprezę rodzinną i był zadowolony i usmiechnięty, ale jak sie okazało już na Wigili powiedział bratu że w przyszłym roku spotkamy się w innym składzie. Przez ponad tydzień wmawiał mi, że chce być sam. Ale od razu wiedziałam że to nie możliwe aby podjął taką decyzję bo chce być sam. Miałam nawet podejrzenia o kogo chodzi. 2 stycznia pobiegłam po biling (bo telefon ma na mnie). Liczyłam na to że się mylę w tych podejrzeniach. No i szok. Od 19 grudnia mnóstwo esemesów i połączeń na jeden numer, oczywiście tej o której myślałam J.J. Nawet w wigilię i Święta. Totalnie się rozsypałam. Oczywiście nie wytrzymałam powiedział że mam bilingi. Tłumaczenie mojego męża: czy nie można z dawną znajomą poesemesowac. Dodam że to jego pierwsza miłośći i odnaleźli sie przez nk. 19 grudnia dowiedział się że ona jest po rozwodzie i od razu podją decyzję że on też chce być wolny, bo mu powiedziała że z żonatymi się nie zadaje i mój małożnek szybko chce rozwodu (po ponad 15 latach małżeńswa - no i mamy córkę). Tydzień nie spałam i nie jadłam ("dzięki"temu wróciłam do rozmiaru 36). Nigdy nie myslalam, że można nie spać i jakoś funkcjonować. Kto tego nie przeżyje to nie jet w stanie sobie tego wyobrazić. Leci już drugi miesiąc a ja mam huśtawkę nastrojów jeden dzień się zbieram i jakoś spię (oczywiście po środkach nasennych - tak średnio do 3-4) a nastepny dzień znowu ścisk w żołądku, nerwy i brak snu. I jakoś funkcjonuję. Oczywiście dzisiątki rozmów odbytych. Jak grochem o ścianę. A że pracę ma w innym mieście. To tak poprostu tydzień temu zabrał większość swoich rzeczy i na razie wynajął pokój w miejscu pracy. Dodam że Pani mieszka w Warszawie (jakieś 500km od nas), męża praca 200km od nas, 300 od Warszawy. Miał wniosek rozwodowy złożyć na początku stycznia ale jakoś brakowało mu załączników i jeszcze nie złożył. Wpada czasami do domu, próbuje utrzymywać kontakt z córką (dzwoni raz dziennie do niej i rozmawia średni 1,5 min.). W walke o nasz związek włączyła się cała rodzina, nawet jego rodzina jest przeciwko niemu. Teściowa mówi "nie dawaj mu żadnego rozwodu niech tamta czeka jak jak najdłużej". A ja go nadal kocham i wariuję. Jestem mu w stanie wszystko wybaczyć, żeby tylko wrócił. Choć na to się nie zanosi. Kiedyś był dobrym człowiekiem, a od półtora m-ca zachowuje się jak bestia i to do tego zahinotyzowana. Żadnych skrupułów, poczucia winy, nie ten człowiek. A ja i tak nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nie chcem być sama i nie chcę aby moja ukochana córka wychowywała się bez taty. Połowę swojego życia byłam z nim. Zastanawiam się czy jak się z tego otrząsne to są wogóle jeszcze jacyś normalni wolni faceci po 40 - nie ci co sami porzucali żony. Najgorsze są weekendy i te bezsenne noce w których myśli straszne.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: rozstanie, rozwód

Każda  zdradzana i każdy zdradzany przeżywa to samo. Kochane żony i kochani mężowie zmieniają się w potwory...ale tak musi być. By mogli żyć z tym świństwem, które zrobili zwoim najbliższym uciekają się w zaprzeczenia, nas obarczają wszystkim, nas obwiniają. Im więcej dałaj dobra od siebie, tym więcej spodziewaj się otrzymać zła od męża. On tak musi robić, on równoważy swoje zło (umniejsza swoje zło) i przypisuje je Tobie. On nie jest w stanie  żyć ze świadomością,że skrzywdził kogoś, kto go tak bardzo kochał. Gdybyś Ty go zdradziła....identycznie byś robiła jak on. To się nazywa dysonans i dzieje się to w mózgu. Nic nie zmienisz. Mogę Ciebie uświadomić,że zdradzacze (ONI) bardzo boją się by im nie popsuć opini w pracy, wśród znajomych, sąsiadów. To jedyna zemsta jaką możesz zrobić. Ale możesz też zebrać rodzinę i spróbować, by jego rodzice i Twoi, bracia , siostry.....odwiedzili szanowną nową panią (kochankę ) w jej pracy, w jej domu i wygarnęli jej co o niej myślą. Męża też należałoby w pracy odwiedzić i niech jego koleżanki, koledzy, przełożony dowie się jakim jest gadem.
Nie załamuj się, nie żałuj gada, bo nie ma kogo. Nie płacz przy nim, nie proś....bo to  śmieć. Będzie kłamał ile wlezie....o tym też musisz wiedzieć i nie przejmuj się tym, bo życie mu zapłaci za zło wyrządzone innym.

3

Odp: rozstanie, rozwód

Piszesz że nadal kochasz. To normalne i szybko ci nie przejdzie. Ale prawda jest taka że mu nie zależy na ratowaniu Waszego małżeństwa. Powinnaś powoli oswajać się z myślą o rozwodzie i nowym życiu. Ja jestem po rozwodzie dopiero prawie dwa miesiące. Mój były także mnie zdradzał i miał drugą rodzinkę (ją i ich dziecko) całkiem niedaleko on nas. Okłamywał mnie przez długie cztery lata i choć go tak bardzo kochałam nie potrafiłam mu wybaczyć, nawet ze względu na nasze dzieci. 10 lat małżeństwa poświęcił dla niej. Jest ciężko podnieść się po utracie ukochanej osoby i przed Tobą jeszcze długa droga. Noce kiedy nie da się spać i człowiek myśli o strasznych rzeczach są chyba najgorsze. Ale nie poddawaj się, walcz o samą siebie.

4

Odp: rozstanie, rozwód

ezs, mnie sie wydaje, ze mu to minie. Ten ich zwiazek nie ma sensu. A wlasciwie oprocz tego ze sie zauroczyl czy on juz Cie fizycznie zdradzil, jesli ona czeka na "wolnego". Nawet jesli, to to czekanie moze jej sie znudzic, albo sam sobie taka bajke wymyslil. Pewnie jeszcze cieszy sie, ze jestes zazdrosna. Faceci jak naprawde cos kombinuja to chyba lubia robic to ukradkiem, a nie jeszcze uprzedzac rodzine. Jakos tak dziwnie to wyglada.
Moze to jakas jego zemsta za klotnie, zebys go docenila...

5

Odp: rozstanie, rozwód

Dzięki za słowa otuchy. Na słowo gad nawet sie uśmiechnęłam (nie częste to ostanio w moim życiu). Minął kolejny tydzień, ma wyłaczoną komórkę, bo ma już inny numer. Ze starego numeru dzwoni do córki - dokładnie przez cały tydzień 2 razy. Już mam chwile kiedy myślę, że jest skończonym idiotą, ale co z tego jak dzisiaj  przeglądałam nasze wspólne zdjęcia i znowu płaczę. Jest weekend, chyba pojechał do niej. Wyobrażam sobie jak ja całuje, dotyka, pieści i jest szczesliwy. A my. Co z nami. Córka chyba lepiej trzyma sie ode mnie. Pociesza. Jakoś zmusiłam się żeby do niego nie wysłać przez ten tydzień żadnego esemesa i udało się ale wczoraj próbowałam zadzwonić, bezskutecznie. Jak można tak zostawiać rodzinę, prawie nie kontaktowac się z dzieckiem, nie interesować. Już bym chciała go znienawidzieć, może wtedy byłoby mi łatwiej. Ale tak się nie da. Przeklinam wszytkie nasze klasy i facebooki. Gdyby nie nk to nigdy by jej nie znalazł i te uczucia by w nim nie odżyły. Też wiele osób mi mówi że to mu minie. Ale kiedy, za rok, dwa tylko czy wtedy uda się to poskładać do kupy. Oczywiście kontaktowałam z nią i dostałam odpowiedź że jej od życia też coś należy - tylko dlaczego z moim mężem. KOBIETY, które zabieracie nam ukochanych mężów i ojców pamiętajcie, że te żony, które oni zdradzają i porzucają wcale nie są takie złe jak ci mężowie o nich mówią i jaki obraz tych żon budują w waszych oczach. Kobieto J.J. dla czego zabierasz mi męża i ojca mojego dziecka, dlaczego mnie oceniasz, nie znając mnie. Jedno wiem napewno nawet jak zostanę sama i mam nadzieję, że otrząsnę się z tego to NIGDY nie rozbiję nikomu rodziny, a tym które/którzy rozbijają życzę jak najgorzej.

6

Odp: rozstanie, rozwód

Święte słowa. My żony porzucone, zdradzone, oszukiwane nie jesteśmy wcale takie złe. Naszą jedyną wadą jest to że kochamy tak bardzo że czasami nie widzimy tego co tak naprawdę robi nasz mąż.
Wiem co przeżywasz, ja także upadłam bardzo nisko, czułam się oszukana, zraniona, prawie nie przestawałam płakać. Myślałam tylko o nich i do tego jej smsy do mnie: że seks miał jak chciał, gdzie chciał i ile chciał - miał. Faktycznie potwierdzały to jego bilingi do niej 178 razy w ciągu miesiąca - to coś znaczy.
Teraz zostałam sama, dzieci też prawie nie widują ojca. Jak długo można go bronić w ich oczach - czasami już nie mogę. Pytają kiedy przyjedzie, kiedy go zobaczą.........a ja czasami zostaje bez słowa w ustach

7

Odp: rozstanie, rozwód

Witaj ezs czytają Twój post to tak jak bym widziała siebie mój pan mąż też odnalazł swoja pierwszą miłość na nk i przekreślił nasze 20-letnie małżeństwo trwa to już dwa lata mówi że to robi dla dzieci ale po komunii syna się wyprowadzi żeby być z nią.Przez te dwa lata straciłam szacunek dla samej siebie ,nienawidzę się za to ,ze tak bardzo zatraciłam instynkt samo zachowawczy ,że tak bardzo żebrze o jego miłość i ciągle obwiniam sie za wszystko i wstydze się tego co mi zrobił- że mnie zdradził.Nie moge zrozumieć jak kobieta która jest mężatka i ma dziecko może rozbić czyjąś rodzine.Mam dzisiaj doła przepłakałam cały dzień.I na dodatek powiedział że on udowodni ,że wina rozpadu naszego małżeństwa jest wspólna bo on przez całe zycie chciał zebym była szczęśliwa a ja nie byłam więc sie poddał i znalazł sobie kochankę.Powoli umieram i nie potrawie nic na to zaradzić.

8

Odp: rozstanie, rozwód

Kochane kobietki czytajcie to zachłannie. Piszcie sobie małe karteczki typu " jestem silna, mądra i zasługuję na szczęście i będę szczęśliwa". Wkładajcie te karteczki do kieszeni płaszcza, pod poduszkę i jak najczęśćiej czytajcie je. Tym sposobem karmicie swój mózg pozytywnymi treściami. Jest to znakomity sposób na wymiecenie z mózgu czarnych myśli, bólu, rozpaczy, niepewności. Uśmiechajcie się na siłe, nawet przez łzy. Mózg nie rozróżnia jaki rodzaj to uśmiechu, dla niego to jest po prostu uśmiech i zaczyna po takich słowach jak wyżej napisałam i po uśmiechu tworzyć nowe połączenia ale te dobre. To trwa około 5 tygodni. Im częściej czytasz takie treści i uśmiechasz się, tym szybciej dojdziesz do równowagi . Do dzieła dziewczyny !!!!

Wersja dla kobiet                                                                                           

Akceptuję siebie i to, jaka jestem. Patrząc na siebie mogę odczuwać przyjemne, pozytywne myśli i odczucia. Jest mi dobrze, gdy przebywam sama ze sobą. Przebaczam sobie, że jest mi tak ciężko i źle. Przebaczam sobie, że gdy nawet się staram i bardzo chcę zmian, ponoszę porażki. Pozwalam sobie na nowo dostrzec, że mogę akceptować i szanować siebie pomimo moich doświadczeń. Rozumiem, że mogę popełniać pomyłki i przyczyniać się do swego cierpienia. Rozumiem, że mogę dokonywać złych wyborów, które mi się nie opłacają. To naturalne, kiedy uświadamiam sobie, że robię wszystko najlepiej jak potrafię. Dostrzegam, jakie naprawdę są tego efekty na trzeźwo i przytomnie. Przebaczam sobie, że cierpię, że czuję się jak nieporadna ofiara. Przebaczam sobie, całą nienawiść do siebie. Uświadamiam sobie, że zawsze działam na miarę moich możliwości. Przebaczam sobie, że nie potrafię reagować. To w porządku, gdy nie mogę sobie z tym poradzić.
Uświadamiam sobie wszystkie emocje, które czuję do siebie, gdy nie mam już sił, gdy już nie daję rady. Widzę jak bardzo się staram i ile sił wkładam w to, aby było mi lepiej. Cenię siebie pomimo tych wszystkich niepowodzeń.


Cenię siebie za to, że jestem. To nic, że wszyscy udowadniają mi, że jestem do niczego i że nic nie potrafię.
Szanuję siebie pomimo całej tej nieporadności i wysiłku, jaki wkładam w moje działanie. Przebaczam sobie, że często nie wiem, co robić i jak się zachować. Wiem, że to w porządku, gdy nie zawsze wszystko wiem i nie ze wszystkim sobie radzę. Mam prawo się uczyć i mam prawo nie rozumieć. To bezpieczne, gdy poznaję nowe osoby i sytuacje.

Mogę ufać sobie i szanować siebie, nawet, gdy nie spełniam swoich oczekiwań i wyobrażeń. Wiem, że mogę się zmieniać w swoim własnym tempie i to jest w porządku. Mogę się czuć z tym bezpiecznie i niewinnie.Pomimo, że czuję się uzależniona od moich bliskich, od moich znajomych i nie czuję się swobodnie z moim smutkiem, żalem i pretensjami do siebie, to i tak zauważam powody, dla których mogę siebie polubić. To nic, że tak często trwam w odrętwieniu, niechęci i braku działania. Rozumiem, że jest to powodowane moim cierpieniem i emocjami. Pozwalam sobie dostrzec, jakie to emocje, by poznać je z korzyścią dla własnego uzdrowienia.Pozwalam sobie poczuć i szanować to, co się we mnie pojawia, akceptuję te odczucia i obrazy. Uświadamiam sobie powody, dla których tak się dzieje. Wybieram inny sposób myślenia o sobie. Wybieram teraz pozytywne myśli i pozytywne nastawienie do siebie, do mego życia. Pozytywne myślenie coraz bardziej mi się opłaca.

Gdy przebaczam sobie wszystkie presje i wysiłek, jaki wkładam w moje działania, to czuję się swobodniej, lepiej i przyjemniej. Pozwalam sobie uwierzyć i sprawdzić, że to faktycznie na mnie działa i mi pomaga. Przebaczam sobie, że przestałam wierzyć w pozytywne efekty mojej pracy i uzdrowienia. Teraz na nowo dostrzegam inne, lepsze możliwości i pomysły na życie. Pomimo, że czuję się nieszczęśliwa, niezaradna i tak bardzo niespełniona w moim życiu to i tak mogę poczuć, że istnieją lepsze możliwości. Uwalniam się od presji i chęci udowadniania sobie, że jestem beznadziejna. Pozwalam sobie dostrzegać i doceniać nawet najmniejsze efekty moich kreacji. Mam świadomość, że każdy mały sukces przybliża mnie do czegoś jeszcze lepszego, niż mam teraz.To bezpieczne dla mnie, gdy moje marzenia stają się rzeczywistością. Przebaczam sobie cały wysiłek i upór, jaki wkładałam w trwanie w tej sytuacji bez wyjścia. Daje sobie prawo do tego, aby spróbować żyć inaczej.  Daję sobie prawo do tego, aby dostrzec, i wybrać nowe sposoby działania na trzeźwo i przytomnie. Daję sobie prawo do tego, aby dostrzec nowe możliwości tu i teraz. Mogę działać z korzyścią dla siebie, i mojego samopoczucia.


Zasługuję na to, aby odkryć coś innego, niż do tej pory. Moje nowe wybory są całkowicie niewinne, bezpieczne i korzystne dla mnie. Wiem, że nawet, gdy żyłam w sposób, który mnie ograniczał, mogę czuć się w porządku i miło ze sobą. Przebaczam sobie wiarę w to, że, moje działania i myślenie nie przynoszą żadnego rezultatu. Przebaczam sobie doświadczanie całej tej bierności i niepowodzenia w moim życiu. Akceptuję to, że nie zawsze radzę sobie z negatywnymi emocjami i niepowodzeniem. Od tej pory uświadamiam sobie, że warto doświadczać czegoś innego, niż tylko utrata nadziei. Wiem, że moje życie i moje działanie zależą ode mnie. Wiem, że to ode mnie zależą moje sukcesy, a we wspierającym mnie środowisku łatwiej je odnoszę.


Uświadamiam sobie, więc, że od teraz mogę wybrać lepsze towarzystwo, lepsze sytuacje. Już teraz rezygnuję z całego wysiłku, podtrzymywania niezadowolenia, bólu i niespełnienia. Uświadamiam sobie całą wiarę w brak poczucia wpływu na moje życie. To bezpiecznie, gdy zamieniam wiarę w niepowodzenie na wiarę w sukcesy i pozytywne efekty moich działań.
Doceniam najmniejsze moje osiągnięcia. Ugruntowuję tym samym moją skuteczność i umiejętność wprowadzania zmian. Pomimo, że często upieram się, aby widzieć świat poprzez swoje wyobrażenia i zaślepienia, to od tej chwili rezygnuję z okłamywania siebie.

Uświadamiam sobie sposoby, w jaki się samookłamywałam, gdy nie widziałam wszystkiego na trzeźwo i przytomnie. Uświadamiam sobie sposoby, w jaki się samookłamywałam, w jaki podtrzymywałam iluzje. Rezygnuję z ucieczki od moich prawdziwych marzeń i odczuć. Rezygnuję z wiary w to, że to, o czym marzę nie ma znaczenia.
Uświadamiam sobie cały lęk przed porażką i niechęć do zmian. Widzę, że jedynie uwierzyłam, że mi na niczym nie zależy.
Widzę, że jedynie wmówiłam sobie z lęku przed porażką, że to jest bez sensu.
Widzę jak bardzo uciekam od tego, co naprawdę czuję. Rozumiem, że lekceważenie z lęku moich potrzeb i planów nie jest dla mnie korzystne. Zamiast tego wybieram szanowanie moich potrzeb i marzeń i jestem z tym bezpieczny.
To bezpieczne, gdy na trzeźwo i przytomnie uświadamiam sobie, czego pragnę i o co mi chodzi. Sama mogę decydować o moich planach życiowych. To w porządku, gdy mam własne zdanie i własne plany.

Sama wiem, co jest dla mnie najlepsze. Przebaczam sobie cały paraliż decyzyjny, jaki odczuwam przy działaniu. To bezpiecznie, bym mogła postrzegać sytuację na trzeźwo i przytomnie. To bezpieczne, abym mogła postrzegać świat, jako sprzyjający mi. Rezygnuję z tłumienia moich potrzeb, aby uzyskać akceptację innych. Moje życie ma głęboki sens i wartość. Doceniam moje życie i sposób w, jaki chcę się realizować. Pozwalam sobie widzieć sens w prostych czynnościach oraz osiągnięciach. Przebaczam sobie, że uwierzyłam jak bardzo życie jest bezsensu. Przebaczam wszystkim, którzy utwierdzali mnie w tej wierze. Już teraz mogę korzystać z owoców moich najlepszych zmian.

Rozumiem, że wszystkie one są potrzebne, abym mogła znaleźć się w tym miejscu, w którym chcę być. Przebaczam rodzicom, znajomym, wszystkim tym, którzy odbierali mi motywację i zniechęcali do tego życia. Teraz wiem, że to ode mnie zależy realizacja wszystkich moich planów i marzeń. Przestaję trzymać się niekorzystnych dla mnie związków i sytuacji, a tym samym niepotrzebnie cierpieć. Wybieram inspirujące mnie towarzystwo, które rozpoznaje moje talenty oraz zdolności. Zasługuję na to, aby inni motywowali mnie do wszystkich pozytywnych zmian. Mam prawo do tego, co najlepsze. Mogę uczyć się nowych umiejętności i czerpać z tego pozytywne inspiracje na więcej sukcesów. Przebaczam wszystkim, którzy się mnie wstydzą i nie doceniają. Przebaczam sobie, że daję im powody do takiego traktowania. Dostrzegam coraz więcej zalet dla Których, mogę cieszyć się z życia i z inspirujących mnie kontaktów.


Przebaczam sobie, że wciąż pozwalam na zachowania, które utwierdzają mnie w poczuciu niższej wartości. Uświadamiam sobie wszystkie zakazy, nakazy, jakie sobie narzucam, aby nie móc doświadczać szczęścia, bogactwa i miłości. Przebaczam sobie, prowokacje innych do litości, odrzucania mnie i podkreślania mojej bezradności. Przebaczam sobie, że do tego prowokuję, że przymuszam innych do widzenia mnie, jako ofiarę i nieudacznika. Uświadamiam sobie wszystkie moje odczucia w ciele i reakcje tu i teraz. Wiem, co dokładnie czuję, gdy doświadczam skutków moich emocji i myślenia, na trzeźwo i przytomnie. Pozwalam sobie patrzeć na to, co czuję, na trzeźwo i przytomnie. Mogę, chcę i potrafię odczuwać moje ciało, moje reakcje w ciele z całkowitą trzeźwością i przytomnością.


Akceptuję wszystko, co się pojawia. Wiem, że znieczulenie już mi się nie opłaca.
Otwieram się na przytomną ocenę samego siebie i już teraz widzę skutki moich działań. To w porządku, gdy odczuwam emocje w odpowiedzi na to, co mnie spotyka. Uwalniam się od poczucia winy i przymusu karania samego siebie.
Wiem, że nie muszę siebie karać za moje wybory. Jestem niewinna i w porządku z tym, co doświadczam. Mam prawo do zmiany całego mojego życia i nastawienia bez oglądania się na innych. Już teraz jestem wolna od wstydu i zakłopotania, gdy wybieram inaczej, lepiej niż dotychczas. Pozwalam sobie na wiele prób i błędów na drodze do mojego kochanego, spełnionego życia. Akceptuję i rozumiem, że inni mogą obserwować moje wysiłki i z nich szydzić. To nic, że mogą wyśmiewać moje próby. Uwalniam się od pogardy, wstydu, jakie odczuwam do siebie w momencie mojego działania.
To w porządku, gdy uczę się i proszę o pomoc. To w porządku, gdy pozwalam sobie na samodzielne działanie i podnoszenie mojej samooceny.


To w porządku i niewinne, gdy korzystam z pomocy innych. To w porządku i niewinne, gdy tak długi czas jestem uzależniona emocjonalnie. Przebaczam sobie ciągłe braki mojej motywacji, przebaczam sobie ciągłe powroty do poprzedniego stanu i emocji. Uwalniam się od zaślepienia, że jestem nieudacznikiem i że naprawdę nic nie robię, aby zmienić moje życie. Od teraz mogę zacząć myśleć o sobie lepiej, z większą wyrozumiałością i szacunkiem. Wiem, że moje działanie odzwierciedla moje myślenie o mnie samej. Pozwalam sobie, więc dopuścić myśli o moim sukcesie, o moim szczęściu, o moim spełnieniu.
Zaczynam życzyć sobie, jak najlepiej. Doceniam moje działanie i dotychczasowe próby zmiany życia. Pozwalam sobie na słabość, na doświadczanie emocji. Wiem, że kiedy jestem sam i pracuję ze sobą, to jest to bezpieczne. Zawsze mogę znaleźć, odkryć miejsce, w którym jest spokój i cisza.

Zaczynam dostrzegać proste przyjemności i sens działania. To w porządku, gdy pozwalam sobie na odpoczynek, rozluźnienie, oddech. Rezygnuję z walki oraz trwania w ciągłym napięciu.
Wybieram zamiast tego trzeźwe, skuteczne działanie. Wybieram zamiast tego efektywne działanie i metody, które mi naprawdę pomagają. Mogę, chcę i potrafię z korzyścią działać dla siebie. Mogę, chcę i potrafię pomagać sobie. Mogę, chcę i potrafię być swoim przyjacielem. Mogę, chcę i potrafię być po swojej stronie. Mogę, chcę i potrafię pokochać siebie taką, jaką jestem. Pozwalam sobie polubić siebie wraz z tymi emocjami i doświadczeniami. Mogę, chcę i potrafię szanować siebie i swoje uczucia. Mogę, chcę i potrafię szanować swoje ciało takie, jakie ono jest. Rezygnuję z wysiłku udowadniania sobie, że nic na mnie nie działa, że nic mnie nie zmieni. Pozwalam sobie dostrzec, że można inaczej.

9

Odp: rozstanie, rozwód

Piękne,mądre,inspirujące!
Dziękuję.
Będę to czytać codziennie!

10

Odp: rozstanie, rozwód

Wierze ze twoje zycie leglo w gruzach , nie rozumie dlaczego dalej bylabys w stanie mu wybaczyc przeciez jest tak samo winny jak i ona!!Potrafilabys zyc z mysla ze moze ukratkiem sie spotykaja a moze za twoimi plecami znalaz sobie nastepna przeciez to katowanie samej siebie!!
Po drugie nie rozumie tej kobiety ze ~niby jej sie tez cos z zycia nalezy~jakas wredna su-ka przeciez tez jest kobieta powinna szanowac kazda z nas facetow jest na peczki a ona sie za zonatego wziela ,uwierz mi nie zbuduja szczescia na czyims nieszczesciu

11

Odp: rozstanie, rozwód

Wiem, że to dziwne ale nadal chcem żeby wrócił. Właśnie w ten weekend przyjechał do córki. Bo ma kawałek drogi więc spał u nas, w pokoju obok na materacu. Wygląda nie najlepiej, bardzo schudł. Chyba też go to zżera. Oczywiście skruchy brak. Na każdą rozmowę jaką zaczynam opowiada jaki to był wcześniej nieszczęściwy. Z ponad 15 letnego małżeństwa wybrał sobie kilka motywów, jak się tam o coś pokłócilismy, jak mu coś tam kiedyś powiedziałam (dodam jakieś 8 lat temu) itd. Powtarza to ciągle jak mantrę. Oczywiście dobrych rzeczy nie pamięta. Najgorsze jest to, że nie potrafi powiedzieć mi w oczy: tak zakochałem się i chcę odejść, tylko próbuje mi wmówić, że ja sobie ten związek z nią wymyslam. Po 10 osemesów od 4 rano wysyłane co kilka minut, od 12 w nocy, w dzień, połączenia (jak był w pracy) co godzinę po kilkanascie minut. I ja to sobie wszystko uroiłam. Najpierw jeszcze w grudniu i na poczatku stycznia sam innym mówił że chce odejść do innej. Teraz sam też trochę ochłonął i się z tym tak nie afiszuje. Wie że z tym rozwodem może nie być tak szybko. Znajomi mi radzili abym jak najszybciej załatwiła sprawy majątkowe (dodam że jeszcze w styczniu zadeklarował, że zostawi nam dom) i uzgodniliśmy co zabiera i ile oszczędności. Ale teraz stwierdził, że owszem zostawi dom pod warunkiem, że dam mu rozwód (co mu do cholery tak na tym rozwodzie zależy). Już raz się umówiliśmy do notariusza na podpisanie rozdzielności majątkowej i podział majatku ale oczywiści przed samym terminem zadzwonił, że się wycofuje. Jak mam się zgodzić na rozwód skoro ja tego nie chcem, nie chcem żeby odchodził.  Oczekuje ode mnie, że pójdę do sądu i potwierdzę wszystko co on tam w tym wniosku sobie napisał. Boże, z kim ja żyłam tyle lat i czemu nadal go kocham, po tylu kłamstwach i przykrościach jakie mi zrobił.

12 Ostatnio edytowany przez Motylewemgle (2012-02-19 19:20:32)

Odp: rozstanie, rozwód

ty jeszcze zobaczysz, że on za niedługi czas będzie chciał wr?cić. O rozwodzie gada, pozwu nie złożył, z obietnic się wycofuje, stawia warunki. Olewaj to, zr?b rozdzielczość, ty zacznij stawiać warunki, nie b?dź bierna i uległa bo stracisz tym szacunek u niego, oni lubi? i szanujá kobiety waleczne, odważne, stanowcze. Pokaż że masz jaja, uśmiechaj się, bádź miła ale to TY zacznij stawiać rz?dania, on swoje już postawił.

M?j też stawiał się, nastawiał pi?rka jak kogucik, pluł się z rozwodem a po p?ł roku na wycieraczce mojej warował;-P

13

Odp: rozstanie, rozwód

A może to nie miłość Cię trzyma przy nim,a lek przed bycia samą?

14

Odp: rozstanie, rozwód

Jak ja bym też chciała żeby wrócił, nawet za pół roku. A co do samotności, to tak też się jej panicznie boję, bo praktycznie od 17 roku życia nigdy nie byłam sama. Najpierw był jeden chłopak przez 3 lata, a później następny czyli mój obecny mąż. Co do tego że to miłość to nie mam wątpliwości, patrzę na niego i chcem żeby przy mnie był, kochał, całował.

15

Odp: rozstanie, rozwód

Żeby się odkochać potrzeba czasu.
Bywa też, że miarka się przeleje i już wiesz, że jest tego za dużo.

16 Ostatnio edytowany przez anaolsztyn (2012-02-19 20:29:26)

Odp: rozstanie, rozwód

Mój dramat zaczął się 22 lipca kiedy mój mąż oświadczył że zdradził mnie na jednym z wyjazdów nurkowych z koleżanką( 36 rozwódką)  od nurkowania. Twierdził że bardzo zaangażował się w ten związek. Miesiąc później wyprowadził się ale nie do panienki bo ona mieszka w Białymstoku , a tu jest firma którą trzeba prowadzić, bo pieniążki są potrzebne. Sponsoring wymaga posiadania funduszy.( wycieczki, wspólne wyjazdy, prezenty, i w końcu przelew pieniężny na dużą sumę z naszego prywatnego konta) Scenariusz mojego doła psychicznego : modlitwa, psychiatra, przyjaciele, psycholog, rodzina i tak w kółko. Moi synowie 12 i 15 lat przeżywają to bardzo, zwłaszcza młodszy. Jakim h... trzeba być by przedłożyć własne "dobro" nad szczęście własnych dzieci.   Mój mąż też nie złożył pozwu rozwodowego choć zapewniał, że złoży. Nie wiem dlaczego tego nie robi. Noszę się z zamiarem złożenia pozwu oczywiście z orzeczeniem o winie. Powiem ci tak: Jeśli się modlisz i uczepiłaś się Boga otrząśniesz się szybciej niż ci się wydaje. Obiecuję. Ja jestem tego przykładem. Walczyłam o to małżeństwo 4 miesiące aż w końcu zniecierpliwiona panienka zadzwoniła do mnie i naciskała żebym go kopnęła, bo cytuję " ja na pani miejscu już dawno bym go kopnęła i spaliła za sobą mosty" itd. Po tej rozmowie czułam się poprostu zbrukana ale jeszcze miałam nadzieję że może zbliżające się święta coś zmienią. Nic się nie wydażyło, może tylko kolejny wyjazd mojego męża z panienką za nasze pieniądze do Egiptu na nurkowanie. Dalej modliłam się i prosiłam Boga o siłę. Miesiąc temu dostałam tę  wielką siłę i kończę ten etap życia. Co z tego, że jeszcze go kocham MIŁOŚĆ CZASAMI NIE WYSTARCZA . Dlatego miej wiarę że i ty taka siłę dostaniesz.

17

Odp: rozstanie, rozwód

EZS może twój mąż chce tego rozwodu zamiast separacji ,bo ma już plan .Taki którego nie udało mu sie zrealizować kilkanaście lat temu ,jeżeli mówisz ,że to była jego miłość i jest wolna kobietą. W moim przypadku tak było ,jak tylko dostał rozwód to pare miesiecy później wstapił w nowy związek małżeński. Wiem ,że to okropnie boli ,ale można przetrwać choć rana nadal sączy i może być tak ,że nigdy się nie zagoi .A kiedy w końcu się zagoi to blizna ,która po niej pozostanie zawsze będzie nam przypominała o tym ,który nas zawiódł i poniżył.

18

Odp: rozstanie, rozwód

Dawno tu nic nie pisałam. W moim życiu wiele się przez ten czas zmieniło. Przez cały ten czas walczyłam o mojego męża, choć byłam na straconej pozycji. Ale powoli udaje mi się go odzyskiwać. Naczytałam się porad jak odzyskać męża i one działają. Po pierwsze nie robić wymówek, scen, wypominania. Po drugie próbować rozmawiać, o tym problemie i tej innej kobiecie (choć to trudne), po trzecie udało mi się uwieść mojego męża, czyli co - sex. A udało mi się to tylko dlatego, że jak przyjechał na weekend to musiał u nas nocować, bo pracuje 200km stąd. Bardzo bałam się odrzucenia z jego strony, ale tego nie zrobił. A mnie to tylko zmotywowała do dalszego działania. Próbowałam sie również spotkać tą kobietą do której chciał odejść, ale mi sie nie udało. Dwa razy ostatnio z nią rozmawiałam telefonicznie i za pierwszym razem zapewniała mnie że z jej strony nic nie ma i nie ma zamiaru nam rozbijac małżeństwa, po czym jak przyjechał do domu na weekend (czyli do córki) to przez całą noc wysłała mu esemesy i puszczała strzałki. To pozwoliło mi jednoznacznie stwierdzić, że to zwykła LARWA, wredna kłamliwa suka, a jeszcze jak zadzwoniłam do niej drugi raz to się w tym upewniłam. Oczywiście spotkać się nie chciała. Teraz mój mąż jest w ogromnej rozterce, ale widać że jest w stanie wrócić. Dzisiaj jak wjeżdźał, bo jutro ma dyżur to dostałam buziaka na odchodne. Bardzo się cieszę, mam ogromną nadzieję że wróci, ale zastanawiam się co dalej. Czy starczy mi siły aby walczyć o ten jego powrót do końca. Czy on aby zasługuje na to no i jak odbudować relacje z moją rodziną, która jest nim bardzo zawiedziona.  Ale ja wychodzę z założenia, że każdy człowiek się myli i zasługuje na drugą szansę. Jak którejś z Was drogie  kobietki udało się odzyskać męża to napiszcie co było później. Nie spodziwam się, że będzie łatwo.

19

Odp: rozstanie, rozwód
ezs napisał/a:

Naczytałam się porad jak odzyskać męża i one działają. Po pierwsze nie robić wymówek, scen, wypominania. Po drugie próbować rozmawiać, o tym problemie i tej innej kobiecie (choć to trudne), po trzecie udało mi się uwieść mojego męża, czyli co - sex.  Dzisiaj jak wjeżdźał, bo jutro ma dyżur to dostałam buziaka na odchodne. Bardzo się cieszę, mam ogromną nadzieję że wróci, ale zastanawiam się co dalej. Czy starczy mi siły aby walczyć o ten jego powrót do końca.

Droga ezs

Obecnie sytuacja jest taka, że tak naprawdę Twój jeszcze mąż ma dwie nadskakujące mu kobiety, Ciebie i kochankę.
Gdybym była na jego miejscu też bym tak chciała - żyć nie umierać, dwie kobiety "walczą" o faceta, seks na zawołanie, zero obowiązków, jak myślisz, czy będzie chciał przerwać taki układ, czy jest mu w takim układzie niezwykle wygodnie ?

Jaką korzyść osiągnie zrywając z kochanką ? Dlaczego miałby zrezygnować z "bzykania" z dwiema  na przemian oddanymi mu kobietami ?

Bo ja tego nie rozumiem.

20

Odp: rozstanie, rozwód
ezs napisał/a:

Teraz mój mąż jest w ogromnej rozterce, ale widać że jest w stanie wrócić.  Bardzo się cieszę, mam ogromną nadzieję że wróci, ale zastanawiam się co dalej. Czy starczy mi siły aby walczyć o ten jego powrót do końca.

Zastanawiasz się, czy wystarczy Ci sił, by walczyć o ten jego powrót do końca...
Ja będąc na Twoim miejscu zastanowiłabym się raczej nad tym, czy wystarczyłoby mi sił, na odgrywanie drugoplanowej roli i życie w cieniu innej kobiety...

21

Odp: rozstanie, rozwód

Tak Kobietki. Zgadzam się z Wami. Nie wiem jak długo jeszcze przyjdzie mi grać tą drugoplanową rolę, oczywiście nie mam zamiaru za długo tak ciągnąć. W końcu bedzie i ultimatum, będzie musiał zdecydować, ale jeszcze nie teraz, za szybko na to. Ale wierzcie wrócił mi sens życia. Bardzo go kocham, pomimo tego co zrobił, mamy cudowną córkę i bardzo chcem z nim być nadal. Jesli on wróci i nasze życie wróci do normy to mam zamiar potraktować to całe zamieszanie jak dobrą lekcję z której trzeba wyciągnąć wnioski, nie kłócić się o pierdoły i wiem, że jeśli wróci to będzie znaczyło że również mnie nadal kocha. My poznalismy się wiele lat temu i można powiedzieć, że zakochaliśmy się  w sobie od tzw. pierwszego spojrzenia. Ale nie od razu byliśmy razem. Dopiero po kilku miesiącach los sprawił że zaczęliśmy być parą. W naszym życiu wszystko było po kolei. 3 lata narzeczeństwa, póżniej ślub, 4 lata później dziecko, 6 lat później dom. Można by powiedzieć, czego więcej chcieć. Ale widać że takie poukładnane życie też czasami musi się wywrócic do góry nogami. Może po to żeby było lepiej. W każdym razie ja ze swojej walki o niego nie zrezygnuję, chcę aby wróciła mi wiara w to, że wiele lat temu zakochałam się i wybrałam właściwego i dobrego człowieka, pomimo, że przez 4 ostatnie miesiące wstąpił w niego diabeł pod wpływem innej kobiety. I wiem, że to nie tylko wina tej LARWY, ale również jego.
I jeszcze jedna refleksja mnie nachodzi, jak mało wiemy o sobie samych, kiedyś myślałam, że nigdy, przenigdy nie wybaczyłabym zdrady, że zdrada równa się koniec, a teraz jestem szczęśliwa że wogóle może wróci.

22

Odp: rozstanie, rozwód
ezs napisał/a:

Nie wiem jak długo jeszcze przyjdzie mi grać tą drugoplanową rolę

ezs napisał/a:

ja ze swojej walki o niego nie zrezygnuję, chcę aby wróciła mi wiara w to, że wiele lat temu zakochałam się i wybrałam właściwego i dobrego człowieka

Ezs, to nie Tobie ta wiara jest potrzebna (Ty w to wierzysz), tylko Twojemu mężowi...
To On zwątpił w Wasz związek, dlatego, to On powinien walczyć o Ciebie, rodzinę o przekonanie, że jesteś dla Niego najważniejsza... - tylko taka walka ma sens...

23

Odp: rozstanie, rozwód

Zgadzam się z Mirian. To on musi zrozumieć co traci/stracił. Musi żałować i chcieć. Jeżeli poprostu wróci , nie wyciągając wniosków...takie sytuacje mogą się powtarzać a wtedy będzie Ci jeszcze ciężej...

Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego!

Posty [ 24 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » rozstanie, rozwód

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024