Witam Was drogie Panie!
Nie wiem, czy moją sytuację można nazwać problemem.. W każdym bądź razie ja już się z nią obchodzę 10, prawie 11 miesięcy, więc jest to dla mnie delikatnie mówiąc - uciążliwe. Chodzi o to, o co zazwyczaj chodzi na tym forum, czyli w moim przypadku o faceta. Znamy się już prawie dwa lata(poznałam go przez mojego, wtedy jeszcze obecnego faceta - teraz jetem wolna), ale dopiero w grudniu tamtego roku spotkaliśmy się sam na sam. Wszystko było pięknie, cudownie, dopóki nie dowiedział się od mojego przyjaciela ile mam lat. Kontakt się chwilowo urwał. Nawet nie miałam okazji, żeby szczerze i otwarcie z nim o tym porozmawiać, bo tak mnie zaskoczył. Długo namawiałam go do spotkania, bo nie sądziłam, że wiek może stanowić, aż taki problem! Mój były jest ode mnie 10 lat starszy. Zawsze miałam starszych partnerów, 8-10 lat różnicy. Podobno jestem dojrzałą kobietą. Chodzi mi o aspekty psychiczne, emocjonalne, nie o fizyczność. Obiekt moich westchnień również twierdzi, że wszystko mu we mnie pasuje - oprócz? No właśnie.. Spotkaliśmy się kilka razy w ciągu tego roku, ale uczucie z mojej strony nasiliło się dopiero na wiosnę-lato. Wcześniejsze spotkania były raczej przypadkowe, nie planowane. Decydującym spotkaniem było spotkanie w sierpniu, na które zabrał mnie nad jeziorko, tuż przy pięknym, zielonym lesie o zachodzie słońca. Było jak w bajce! Były pocałunki, trzymanie się za ręce, przytulanie, szczera rozmowa. Po czym następnego dnia z jego strony była cisza. Postanowiłam dowiedzieć się o co chodzi. Powiedział, że musi mi coś powiedzieć. Poprosiłam, żeby poczekał, dałam mu do zrozumienia, że rozmowa na jakże w dzisiejszych czasach popularnym facebook'u rozmowa nie ma sensu, po czym on dodał, że może mam i racje, ale w ten sposób może wyrazić swoje stanowisko, a patrząc w moje piękne oczy nie zmieni decyzji. Więc ja już wiedziałam co się święci. Próbowałam go przekonać jakimiś sensownymi argumentami, że wiek to nie wszystko, że wiek nie jest wyznacznikiem tego co człowiek ma w głowie, że żadnymi siłami nie przeniosę swoich narodzin w lata 80te. Wiem, że nie powinnam go do niczego namawiać, ale to było silniejsze ode mnie! Nie potrafię sobie dać z nim spokoju. Rozmawiamy od czasu do czasu, ale wiecie.. O przysłowiowej "du*ie marynie". Niedawno wprowadził się do swojego nowego mieszkania, jest wolny, ale potrzebuje kobiety, wiem to. Powiedział mi to wprost. Za dwa tygodnie są urodziny naszej wspólnej znajomej, z czego ja się z nią przyjaźnię, a on po prostu się z nią zna. Razem ze znajomymi robimy jej niespodziankę urodzinową i planujemy zrobić jej przysłowiową "wbitkę na chatę". Chciałam go zabrać ze sobą. Ale nie wiem, czy dobrym pomysłem jest zapytanie go o to. Czy w ogóle warto mieć nadzieję. Podobno ona umiera ostatnia, ale moja już w porównaniu z innymi nadziejami, żyje bardzo długo.. Nie wiem co robić, bo co innego mówi serce, a co innego rozum, zdrowy (podobno) rozsądek. Co Wy kochane o tym myślicie? Co robić? Jeszcze jedno! Kiedy powiedziałam mu, że za kilka lat ta różnica wieku się wyrówna, on na to "No właśnie, za kilka lat"
Z góry dziękuje Wam za cenne porady dziubeczki!
Kluczowa informacja: Ja mam 19 lat, on 30