Mogę Wam w skrócie opisać moją historię.
Jak miałam niecałe 16 lat założono mi internet. Zaczęłam bywać na czatach i innych. Najpierw z koleżankami wydurniałyśmy się na stronie głównej, potem zaczęły się rozmowy prywatne. Potem poznałam jego. Kilka rozmów na czacie, potem na gg, potem spotkanie, i poleciało. Zakochaliśmy się, byliśmy 2 lata razem (on mieszkał blisko mnie, potem przeprowadził się do mojego miasta - ja miałam lat mniej niż 17 on 22). Wiele przeszkód pokonaliśmy ale nie udało się. Wydarzyło się tyle rzeczy, ale nie o wszystkim chcę napisać. Po 2 latach się skończyło, niestety nie dla mnie. Przeżyłam załamanie nerwowe, schudłam z 10 kg - przy wzroście 173 ważyłam 49 kg. W czasie rozstania byłam w trakcie przygotowań do matury, ale w końcu nie chciałam jej zdawać. Nie miałam sił. Rodzice byli w szkole, gadali z dyrektorką, że mam krysys i takie tam. Ona powiedziała, żebym chociaż przyszła, może nie zdam najlepiej, ale zdam. I zdałam - prawie na same 5;D no jedna 4 miałam w międzyczasie zaczęłam chodzić do psychologa, brać leki i wyszłam z tego. Jakoś, wspólnymi siłami.
Potem dostałam się na studia, zmieniłam otoczenie, poznałam cudownych ludzi - studia to najpiękniejszy czas w życiu - na 1 roku co tydzień chodziłam na randki z różnymi chłopakami, przebierałam w nich jak w pomidorach. Ale nie angażowałam się w związki, kino, kawa, spacer - 3 spotkania max. I nawet nie zauważyłam, że na studiach zawsze obok był on. Beztroski, wolny, sam pomagał mi wybierać kandydatów na randki, był przyjacielem. Śmiał się gdy opowiadałam o kolejnym trofeum. Ja chciałam go sparować z moją przyjaciółką. I rzeczywiście go sparowałam - ale ze sobą :-) chociaż on wiedział znacznie wcześniej, że chce się sparować :-) Ba! Nawet jak już byliśmy sparowani ja nie wiedziałam o tym. Dla mnie był kolejnym z szybkich towarzyszy. Byłam samolubna, nie interesowały mnie związki na stałe, uczucia innych. Wszystko aby tylko mnie nikt nie skrzywdził. I tak mijały dni, miesiące i sama nie wiem kiedy pokochałam tego łobuza, który nigdy nie pozwalał mi odejść, który zawsze mnie zatrzymał. Teraz mamy już 4 letni staż, setkę burz za sobą, od stycznia-lutego zamieszkamy razem. Jakoś się wszystko ułożyło, a moja kumpela kiedyś powiedziała : "pierwsza miłość jest po to, abyśmy mogli rozpoznać tę prawdziwą -gdy juz ją spotkamy"
:-)