Witam! Mam 22 lata, mój chłopak 21. Jesteśmy ze sobą 5 lat. Od prawie 2 lat, wychodzą między nami rozmowy o ślubie. Sam się wcześniej deklarował że chce mi się oświadczyć, powiedział nawet wstępnie kiedy. Jednak gdy przyszło do tej daty, to się wycofał, czym zrobił mi ogromną przykrość. Po ponad pół roku, wróciliśmy do tematu, ustaliliśmy nawet wstępnie kiedy chcielibyśmy sie pobrać. Niestety gdy przyszło do przejścia do działania, znowu zwątpił. Mówił,że z czego będziemy żyć, że jemu jest tak dobrze, że jest młody, że chce się pobrać ale potem. Strasznie mnie zranił , bo poco wogule tyle zemną o tym gadał jak nie jest gotowy. Ja jestem katoliczką, zależy mi bardzo na ślubie, ponieważ mam duże wyrzuty sumienia. Teraz postawiłam ultimatum , ma 5 miesięcy żeby w k ońcu się zdecydował, albo ja odchodzę. Bardzo go kocham i nie chce odejść, ale uważam że nie jest pewny czy chce się zemną ożenić , a ja nie chce czekać w nieskończoność. Co mam robić?
Hej. Szantażem możesz dużo zyskać ale tez i stracić. Co zrobisz jeśli wybierze drugą opcję i odejdzie? Ja bym na Twoim miejscu porozmawiała z nim na spokojnie, dlaczego się tak zachowuje dlaczego najpierw sam o tym mówił, a potem się wycofuje. Pamiętaj, że jest to decyzja na całe życie:)
Łatwo się mówi, wziąć ślub ale przemyśl to sama na spokojnie: skąd weźmiecie pieniądze na ten ślub, gdzie potem będziecie mieszkać itp..
W sumie narzeczeństwem można być i 10 lat, jesteście już razem bardzo długo więc uwierz mi, na pewno ma plany wobec Ciebie i wiąże z Tobą przyszłość. Może po prostu potrzebuje jeszcze czasu na to?
Pozdrawiam i głowa do góry!:D
3 2011-07-23 00:57:07 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2011-07-23 01:01:36)
Oczywiście, że może być razem i z 10 lat bez ślubu, ale np ja bym tak nie chciała. Ja też myślę, że może 5 czy 6 lat, uważam, że to dobry moment ( przynajmniej dla mnie ) i więcej nie chciałabym czekać.
Jeżeli na serio boi się jak będziecie żyć, to znajdzcie pracę , zacznijcie się usamodzielniać i zapytaj kiedy chciałby z Tobą wziąć ślub. Moim zdaniem masz do tego prawo, jesteście razem długo i on jest niezdecydowany. Choć fakt faktem jest jeszcze młody, ale nie powinien tak lawirować.
jeśli wybierze drugą opcje, to znaczy ze mnie tak naprawdę nie kocha, skoro woli się zemną rozstać niż pobrać. A po co byc z kimś kto nie darzy Cię prawdziwym uczuciem.
Śmiesznie to zabrzmi, ale- 5 lat bycia razem to sporo, ale 21 na karku- mało. I nie dziwię mu się, że się waha, bo ślub to decyzja na całe życie, odpowiedzialność za siebie, drugą osobę, ewentualną rodzinę i być może tak do tego podchodzi. Rozumiem, gdybyś miała 30 i zaczynała się martwić, ale Wy jeteście jeszcze na samym początku dorosłości. Nie mówiąc o tonie ważnych kwestii: macie pieniądze na ślub? Macie gdzie mieszkać? Czy oboje pracujecie i jesteście w stanie zapewnić sobie byt? I to wszystko bez pomocy rodziców?
Macie dopiero 22/21 lat. Czytając tytuł wątku myślałam, że takie problemy ma kobieta co najmniej 25 letnia. Co innego, gdy w ogóle nie wiedział czy chce być z z Tobą. On jeszcze nie jest gotowy na ślub. Co nie jest dziwne w wieku 21 lat. Pozwól chłopakowi dojrzeć. To jak długo jesteście razem, w tym wieku tak naprawdę niewiele znaczy. Myślę, że na takie decyzje chłopak ma jeszcze czas.
Szantażem, stawianiem ultimatum niewiele uzyskasz.
ślub w tym wieku?
co się tak spieszysz?
może tak powiedział, bo wielu kolesi tak gada, taki miód dla uszu, sama słyszałam, jak w LO jeszcze koleś mówił do kumpeli mojej-po liceum bierzemy cywila kotku!
i co? jajco było.
nagle uznał, że to za wcześnie bla bla wolność bla bla oddychajmy (jakby ślub miał oznaczać zdychanie)
co Ci da ślub?
jakieś utwierdzenie? pewniejsza będziesz?
młodzi jesteście, wyszumcie się, całe życie przed wami, mnóstwo znajomości.
Wiesz takie ultimatum w rozumowaniu 21letniego faceta oznacza
"Wybieraj: albo wolność (imprezy, alkohol, kumple) albo ślub ze mną (odpowiedzialność, praca, koniec zabawy)"
I niestety masz dużą szansę, że przegrasz - kobiet jest wiele, ślub można wziąść zawsze, ale utraconej młodości i szaleństwa nie odzyskasz. Kochana jesteście ze sobą 5lat czyli od jego 16roku życia, więc jest to Wasz pierwszy "poważny" związek. Nie możesz wymagać takich deklaracji w tym wieku bo zauważ, że facet nawet jeśli tak bardzo nie chce Cię stracić i zgodzi się na ślub to po pierwsze będzie nieszczęśliwy i zrobi to wbrew sobie, a po drugie masz małe szanse na to, że będzie odpowiedzialnym i przykładnym mężem. Każdy człowiek potrzebuje mieć pewną równowagę w życiu, każdy musi mieć czas beztroski, zabawy i szaleństwa, a jak Wy mieliście miec taki czas, kiedy od 15/16roku życia byliście w związku, nie poszaleliście sobie, nie pobawiliście się, nie poflirtowaliście z innymi? To wyjdzie prędzej czy później, bo wspólne, odpowiedzialne życie jest bardzo monotonne i trudne, a ta chęć, żeby sobie poszaleć i nie myśleć o problemach będzie do Was wracać, zarówno do Ciebie jak i do niego. Im więcej rutyny i problemów tym bardziej się to będzie na Was odbijać. Będziecie czuć, że coś bezpowrotnie straciliście. Być może Ty tego jeszcze nie odczuwasz bo tak strasznie marzy Ci się ślub i biała sukienka, ale szybko się przekonasz, że ślub i wesele to tylko moment w Twoim życiu a cała reszta to cholerna szarość dnia codziennego i szereg problemów i wyrzeczeń. Dajcie sobie czas, nie naciskaj tak na niego, a na pewno nie stawiaj mu ultimatum, bo nic na tym nie ugrasz, a skrzywdzisz siebie i jego i oboje będziecie nieszczęśliwi. Nie oszukujmy się - nawet jak on by sie zgodził na ten ślub ze względu na Twój szantaż to czy byłabyś szczęśliwa idąc do ślubu z myślą, że Twój facet tego nie chce i się z tego nie cieszy?
powiem ci jak było u mnie:):)
poznalismy się jak ja miałam 14 lat mój mąż 15 , mój pierwszy facet
na początku dziecinada bo cóż to za miłośc pomiędzy takimi małolatami
ale los chciał ze na poważnie zaczęliśmy się spotykac gdy skonczyłam 17 lat ..
było zgrzytów troszkę ale z całkiem innych powodów nie zależnych od nas samych.. spotykaliśmy sie niemal codziennie , było miło , miłośc kwitła
ale po jakimś czasie tak ok mojej 20-tki chciałam czegoś konkretnego zapewnien , zaręczyn .. pamiętam ze wręcz to była obsesja a jemu nagle przestało zależeć na deklaracjach..nagle zaczął mówić skąd pieniądze , że ma słabo płatną pracę , że nie mamy mieszkania
debatowałam i wymysliłam..ale zanim to zrobiłam musiałam rozeznac sytuacje
oczywiście znałam chłopaka , wiedziełam na 90% jak postapi bo zaszłam w ciąże..
i nagle wszystko się zmieniło.. już nie narzekał , wziąl byka za rogi w kwietniu braliśmy slub a w sierpniu urodzilam córeczkę to był mój plan to prawda , ktos by to potępiał , ja ryzykowałam to fakt , ale się udało nie żałuję ani minuty..
nie przyznałam sie od razu do planu , dopiero gdy na swiecie pojawiło się drugie dziecko tym razem co do joty planowane to opowiedziałam jemu ta historię..
on mi powiedział ze wiedział , widoćznie potrzebował zeby podjąć za niego decyzję a reszta już poleciała:)
jesteśmy zgranym kochającym się małżenstwem:)
życze i tobie abyś znalazła swoją połówkę i była szczęsliwa:):)
Metoda stara jak świat ale nie uczciwa i ryzykowna.
powiem ci jak było u mnie:):)
poznalismy się jak ja miałam 14 lat mój mąż 15 , mój pierwszy facet
na początku dziecinada bo cóż to za miłośc pomiędzy takimi małolatami
ale los chciał ze na poważnie zaczęliśmy się spotykac gdy skonczyłam 17 lat ..
było zgrzytów troszkę ale z całkiem innych powodów nie zależnych od nas samych.. spotykaliśmy sie niemal codziennie , było miło , miłośc kwitła
ale po jakimś czasie tak ok mojej 20-tki chciałam czegoś konkretnego zapewnien , zaręczyn .. pamiętam ze wręcz to była obsesja a jemu nagle przestało zależeć na deklaracjach..nagle zaczął mówić skąd pieniądze , że ma słabo płatną pracę , że nie mamy mieszkania
debatowałam i wymysliłam..ale zanim to zrobiłam musiałam rozeznac sytuacje
oczywiście znałam chłopaka , wiedziełam na 90% jak postapi bo zaszłam w ciąże..
i nagle wszystko się zmieniło.. już nie narzekał , wziąl byka za rogi w kwietniu braliśmy slub a w sierpniu urodzilam córeczkęto był mój plan to prawda , ktos by to potępiał , ja ryzykowałam to fakt , ale się udało nie żałuję ani minuty..
nie przyznałam sie od razu do planu , dopiero gdy na swiecie pojawiło się drugie dziecko tym razem co do joty planowane to opowiedziałam jemu ta historię..
on mi powiedział ze wiedział , widoćznie potrzebował zeby podjąć za niego decyzję a reszta już poleciała:)
jesteśmy zgranym kochającym się małżenstwem:)![]()
życze i tobie abyś znalazła swoją połówkę i była szczęsliwa:):)
Żartujesz sobie?! Doradzasz dziewczynie, żeby złapała faceta na dziecko?!
Jestem w szoku.
Fajnie, że Twojemu facetowi to nie przeszkadzało, że jak to ładnie określiłaś "podjęłaś decyzję za niego", ale ja na jego miejscu bym się wkurzyła na Ciebie niemiłosiernie (delikatnie mówiąc) i o ile z dzieckiem utrzymywałabym kontakt i wspierałabym je, o tyle Ciebie nie chcialabym znać. Skąd wiesz jak postąpi jej facet? Może się zdenerwuje, może ją porzuci, zostanie sama z dzieckiem i marnymi alimentami i tu bym się nawet facetowi mocno nie dziwiła bo jak można coś takiego zrobić?!
Wręcz bym rzekł, że bardzo nieuczciwa i bardzo ryzykowna.
A co do autorki wątku, to moim zdaniem facet ma rację - jesteście jeszcze za młodzi na ślub. Ja bym na Waszym miejscu poczekał i to tak z 5 lat. A mieszkacie w ogóle razem?
TISHA przeczytaj ze zrozumieniem pierwsze zdanie postu w tym watku...
nikomu nie doradzam , napisałam jak było u mnie..
nikt nie jest aniołem , ja równiez nie , wiedziałam z kim jestem , nie było to moje być albo nie być..
TISHA przeczytaj ze zrozumieniem pierwsze zdanie postu w tym watku...
nikomu nie doradzam , napisałam jak było u mnie..
nikt nie jest aniołem , ja równiez nie , wiedziałam z kim jestem , nie było to moje być albo nie być..
Jeśli piszesz o tak nieuczciwej kwestii jaką jest złapanie faceta na dziecko (czyli wpędzenie siebie i jego, bez jego wiedzy w odpowiedzialność do końca życia) w samych superlatywach i przedstawiasz to jako rozwiązanie problemu - bo tak to odebrałam, to można uznać to za doradzanie. Dziewczyna może sobie pomyśleć "jej się udało, to mi też może" i może tak zrobić. Oburzyło mnie takie podejście do sprawy bo co jak co, ale dziecko jest zbyt poważnym tematem, żeby tak sobie pogrywać. Takie zachowanie jest po prostu podłe, nieodpowiedzialne i niechlubne.
Tisha każdy moze interpretowac to co sie napisze na swój strój.. każdy ma swoj rozum a autorka wątku najlepiej będzie wiedziała jak ma postapić , twoje oburzenie nie zmieni jej dylematu .. to tyle w tym temacie bo watek zaczyna schodzić na bocznicę a nie o to tutaj chodzi
Ona , zgadzam się, że Autorka ma prawo chcieć ślubu, sama bym już chciała i to bardzo, ale w życiu nie łapałabym na dziecko ! Twoja metoda jest nie tylko ryzykowna, ale też nieuczciwa.
No bo dajmy na to, on nie jest gotowy na dziecko, zostawia Cię... Nie byłoby Ci przykro, że dziecku zgotowałaś taki los? Ja choćbym bardzo chciała ślubu, to bym tak nie mogła zrobić, są uczciwsze metody, a jakbym naprawdę wiedziała, że facet nie chce ślubu i nic nie zdziałam, to po prostu rozstałabym się.
Poza tym jak zareagował Twój mąż? I jakbyś poczuła gdyby powiedział Ci : Kochanie wzięłem z Tobą ślub tylko dla dziecka ?
21 lat i Ty już masz takie 'parcie' na ślub?
A jakie macie plany na potem? Dom czy mieszkanie? I u kogo? Czy Wy w ogóle macie gdzie mieszkać?
Pracujesz czy uczysz się? Bo wziąść ślub to nie sztuka. Prawdziwe życie zaczyna się po nim.
Bez rodziców i kasiory od nich.
18 2011-07-23 22:09:12 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2011-07-23 22:10:15)
21 lat i Ty już masz takie 'parcie' na ślub?
A jakie macie plany na potem? Dom czy mieszkanie? I u kogo? Czy Wy w ogóle macie gdzie mieszkać?
Pracujesz czy uczysz się? Bo wziąść ślub to nie sztuka. Prawdziwe życie zaczyna się po nim.
Bez rodziców i kasiory od nich.
Spokojnie, i młodsi ludzie biorą ślub. Ja nie widzę w tym nic złego
Sama mam parcie, choć wiadomo , nie zawsze są warunki , by zrealizować od razu to czego pragniemy
Ja ją rozumiem, bo najpierw on coś jej obiecuje, a potem lawiruje. To może być głównym problemem. Jak nie jest się pewnym , to lepiej nie obiecywać
Mamy kase na slub i na mieszkanie tez się znajdzie. Mieszkamy ze sobą od roku. Przez tą sprawe ze slubem, jst między nami coraz gorzej, ja jestem zazdrosna i przestałąm mu ufać( bo skoro mówi jedno, potem drugie). Od dawna nie bylo tak zle.
Mamy kase na slub i na mieszkanie tez się znajdzie. Mieszkamy ze sobą od roku. Przez tą sprawe ze slubem, jst między nami coraz gorzej, ja jestem zazdrosna i przestałąm mu ufać( bo skoro mówi jedno, potem drugie). Od dawna nie bylo tak zle.
Oj kochana! Jesteś na prostej drodze do tego, żeby facet Cię zostawił.
Odpuśćcie sobie trochę! Przestań go męczyć o ślub! Lepiej spędzajcie ze sobą przyjemnie czas, może jakiś romantyczny weekend we dwoje?
Przypomnijcie sobie dlaczego jesteście razem, co Was łączy!
Jezu! na ślub jeszcze macie dużo czasu! Nacieszcie się swobodą (nie mam tu na myśli używanie sobie na boku!), nie macie poważniejszych obowiązków, dzieci!
Wyluzuj i daj mu czas. Ciesz się związkiem po prostu, ale nie trac z oczu tego, co jest ważne dla Ciebie, czyli slubu. Po prostu obserwuj jak to sie rozwija i wyciagaj wnioski dla siebie. Jesli zwiazek nie bedzie spelnial Twoich oczekiwan, odejdz. Bez patrzenia na to czy on cos zadecyduje czy nie. Bo na razie widze, że swoje kroki uzależniasz od Jego decyzji o slubie.
Wcale się chłopakowi nie dziwię... 21 lat i ślub?! On dopiero życie zaczyna, a ty chcesz go uwiązać? Proponuję zająć się sobą, znaleźć sobie jakieś pasje, rozrywkę, albo skorzystać z możliwości jakie daje życie studenckie. Po roku przyjemności i balang chciałabym zobaczyć jak znowu bardzo chcesz ślubu i stabilności... Widzę, że się nudzisz i wymyślasz głupotki...
Szczerze wyszalałam się już , miałam nie jednego chłopaka. A już od liceum przestało mi się chcieć imprezować. Wole posiedziec w domu, albo wyjść z najbliżyszmi znajomymi potańczyć. I od kiedy slub to jest uwiązanie faceta. Co po ślubie to się nie da spotykać ze znajomymi, chodzić na imprezy?? Jestem katoliczką i nie pasuje mi życie bez ślubu.
Szczerze wyszalałam się już , miałam nie jednego chłopaka. A już od liceum przestało mi się chcieć imprezować. Wole posiedziec w domu, albo wyjść z najbliżyszmi znajomymi potańczyć. I od kiedy slub to jest uwiązanie faceta. Co po ślubie to się nie da spotykać ze znajomymi, chodzić na imprezy?? Jestem katoliczką i nie pasuje mi życie bez ślubu.
Miałaś nie jednego chłopaka?! To kiedy zaczęłaś mieć tych chłopaków? W wieku 13lat? Przecież z obecnym jesteś od 16roku życia to kiedy miałaś czas na innych??? Co najwyżej mogłaś mieć kolegów, ale nie chłopaków
Niemniej jednak nie o to się rozchodzi.
Ślub moja droga to poważne zobowiązanie nie tylko "uwiązanie faceta", ale "uwiązanie" Was obojga. Stać Was na to, żeby samodzielnie się utrzymać bez pomocy rodziców, macie gdzie mieszkać (to absolutna podstawa) i czy w ogóle mieszkacie już ze sobą, albo mieszkaliście? Poza tym 21lat to tak młody wiek, że może Wam się wszystko jeszcze 10 razy zmienić, zwłaszcza u facetów, nie oszukujmy się - 21letnia osoba nie ma praktycznie żadnego doświadczenia życiowego, nie jest w pełni dojrzała i odpowiedzialna. A związek, zwłaszcza małżeński, gdzie zaczynacie samodzielne życie, ciągnie za sobą wiele problemów, wiele kłopotów i trzeba naprawdę być bardzo odpowiedzialnym i dojrzałym, żeby dać sobie z tym wszystkim rade i jednocześnie utrzymywać w związku ciepło i bliskość. Sama masz 22lata, a jak wypowiadasz się na temat ślubu to niedojrzałość bije od Ciebie na kilometr, moim zdaniem Twój facet w tej sytuacji jest dojrzalszy od Ciebie, przynajmniej on zdaje sobie sprawę, że jeszcze jest na to za wcześnie. Ty jesteś zaślepiona, masz jakąś obsesję na punkcie ślubu i odnoszę wrażenie, że nie myślisz racjonalnie. A tłumaczenie typu "jestem katoliczką i nie pasuje mi życie bez ślubu." to żadne tłumaczenie. Przecież wiadomo, że trzeba pobyć z kimś w nieformalnym związku, żeby się poznać, przeżyć trochę ze sobą, ustabilizować swoją sytuację życiową i materialną. Przecież nie weźmiesz ślubu z nowopoznanym facetem bo nieformalny związek to grzech
Boję się, że jak będziesz na niego tak naciskać to się spłoszy Niestety ślub w opinii faceta to koniec pewnego etapu życia, tego pełnego luzu i swobody. Może boi się, że jak zgodzi się na ślub to zaraz będziesz chciała mieć dziecko? W końcu jesteś katoliczką, więc ślub zobowiązuje... Z drugiej strony on jest nie fair, że podaje daty, zobowiązuje się i nic... Myśli że zapomnisz, czy co? Ciężka sprawa... Może porozmawiaj z chłopakiem jak sobie wyobrażasz życie po ślubie? w końcu mieszkacie razem więc jakiejś strasznej zmiany nie będzie. Uspokój go, że nie zamierzasz mieć zaraz piątki dzieci, i zabrać mu całej swobody (chyba, że taki masz w głębi serca złowieszczy plan
).
26 2011-07-24 13:09:13 Ostatnio edytowany przez ONA1977 (2011-07-24 13:12:37)
mała pomyłka z wklejeniem postu;)
Monika.B89 napisał/a:Przecież wiadomo, że trzeba pobyć z kimś w nieformalnym związku, żeby się poznać, przeżyć trochę ze sobą, ustabilizować swoją sytuację życiową i materialną.
absolutnie się z tym nie zgadzam
według mnie takie pojmowanie dorosłości to raczej moda niż potrzeba..
byłam z moim chłopakiem 8 lat , wyszłam z amąż w wieku 22 lat i nie uważam abym była niedojrzałą do zawarcia małżenstwa..
jak w każdym małżenstwie są wzloty i upadki ale uwierz nie wiek tutaj świadczy o tym kto jak jest dojrzały bo znam wiele par które po 30 biorą slub i okazuje się że z ich dojrzałością jest na bakier ..
Szczerze wyszalałam się już , miałam nie jednego chłopaka. A już od liceum przestało mi się chcieć imprezować. Wole posiedziec w domu, albo wyjść z najbliżyszmi znajomymi potańczyć. I od kiedy slub to jest uwiązanie faceta. Co po ślubie to się nie da spotykać ze znajomymi, chodzić na imprezy?? Jestem katoliczką i nie pasuje mi życie bez ślubu.
No to Ty, a Twój chłopak? Wyszalał się już? Pobawił? Porobił coś głupiego? Nie myśl tylko o sobie. Może jesteś gotowa, ale on nie. Skoro jesteś katoliczką i Ci to przeszkadza to nie współżyj ze swoim chłopakiem. Nie mieszkaj z nim. Jeżeli macie za sobą już seks to wyspowiadaj się i trwaj w wstrzemięźliwości aż do ślubu.
Tisha napisał/a:Monika.B89 napisał/a:Przecież wiadomo, że trzeba pobyć z kimś w nieformalnym związku, żeby się poznać, przeżyć trochę ze sobą, ustabilizować swoją sytuację życiową i materialną.
absolutnie się z tym nie zgadzam
według mnie takie pojmowanie dorosłości to raczej moda niż potrzeba..
byłam z moim chłopakiem 8 lat , wyszłam z amąż w wieku 22 lat i nie uważam abym była niedojrzałą do zawarcia małżenstwa..
jak w każdym małżenstwie są wzloty i upadki ale uwierz nie wiek tutaj świadczy o tym kto jak jest dojrzały bo znam wiele par które po 30 biorą slub i okazuje się że z ich dojrzałością jest na bakier ..
Nie analizuję Twojej sytuacji, tylko sytuację autorki, która jest tak dojrzała, że "albo za 5miesięcy mi się oświadczy, albo koniec z nami" To jest dojrzałe podejście? Uważasz, że ona jest dojrzała, że podejście "albo będzie po mojemu, albo w ogóle" czyni z niej odpowiedzialną osobę? Dziewczyna w ogóle nie bierze pod uwagę, że jej facet może nie być gotowy na małżeństwo i chce wywrzeć na nim presję co jak przypuszczam skutecznie robi, stąd chłopak wymyśla coraz to nowsze daty, żeby mieć chwilę spokoju (co swoją drogą też świadczy o jego niedojrzałości bo powinien postawić sprawę jasno i nie bawić się w takie zagrywki).
Dla mnie dziewczyna nie jest niedojrzała tylko zdesperowana... kocha faceta, a chce żyć w zgodzie ze swoim sumieniem. Już widzę reakcję faceta na jej propozycję że przestajemy ze sobą sypiać i mieszkać... To dopiero potraktuje jako naciskanie na ślub! W dzisiejszych czasach uważa się, że trzeba najpierw coś mieć i coś osiągnąć i jeszcze dojrzeć żeby być gotowym na ślub. Dla mnie to trochę bez sensu, bo jakby tak analizować to 3/4 par nigdy by nie było gotowych na ślub, a co dopiero na posiadanie dzieci.
31 2011-07-24 15:43:43 Ostatnio edytowany przez Tisha (2011-07-24 15:46:45)
Dla mnie dziewczyna nie jest niedojrzała tylko zdesperowana... kocha faceta, a chce żyć w zgodzie ze swoim sumieniem. Już widzę reakcję faceta na jej propozycję że przestajemy ze sobą sypiać i mieszkać... To dopiero potraktuje jako naciskanie na ślub! W dzisiejszych czasach uważa się, że trzeba najpierw coś mieć i coś osiągnąć i jeszcze dojrzeć żeby być gotowym na ślub. Dla mnie to trochę bez sensu, bo jakby tak analizować to 3/4 par nigdy by nie było gotowych na ślub, a co dopiero na posiadanie dzieci.
A Ty nie uważasz, że trzeba "coś mieć" i dojrzeć do ślubu?
Masz najlepszy przykład - ostatni babyBOOM, tysiące nastolatek w ciąży biorące ślub bo muszą, w wieku 16-18lat, a potem rozwodzące się po 2-4latach. Dlaczego? Bo nie dojrzały do małżeństwa, do bycia mamą, partnerką życiową, nie potrafiły poradzić sobie z problemami dnia codziennego, często też wchodziły w grę problemy finansowe.
Dlaczego trzeba "coś mieć"?
Dlatego, że:
1. Trzeba za coś żyć, trzeba mieć pracę, która umożliwi utrzymanie, bo jak sobie wyobrażasz małżeństwo? Małżonkowie mają żyć z kasy od rodziców?
2. Mieszkać gdzieś trzeba, a nie oszukujmy się mieszkanie z teściami, czy ogólnie z osobami trzecimi w większości przypadków wpływa destrukcyjnie na związek, nawet na tym forum można poczytać mnóstwo takich historii. Mieć swoje mieszkanie to nie lada wydatek, dlatego warto najpierw pomyśleć o konkretnej pracy, wzięciu kredytu (mało kogo stać, żeby kupić mieszkanie "od ręki"), a wynajem to też ogromne koszta tyle że, ładujesz kasę w przestrzeń, nic Ci z tego nie przychodzi jak w przypadku kredytu, którym spłacasz swoje mieszkanie, a nie masz pewności, że za miesiąc się okaże, że właściciel wypowie umowę bo chce sprzedać mieszkanie, albo dać dziecku czy cokolwiek.
3. Opcjonalnie dochodzą koszta typu: wyjechać gdzieś na wakacje, kupić sobie lepszego ciucha, czy kosmetyk, mieć możliwość wyjścia do teatru, opery, na koncert etc. Oczywiście da się bez tego żyć, ale po co spieszyć się ze ślubem dla samego ślubu kiedy spokojnie można ustabilizować swoją sytuację i wziąść ślub te kilka lat później i sobie zapewnić taki stan materialny, który na to pozwala???
Dlaczego trzeba być dojrzałym?
1. Ślub to nie zabawa w dom tylko poważne zobowiązanie - decydujesz się na życie z drugą osobą do końca waszych dni! Czyli trzeba być tego absolutnie pewnym i stabilnym emocjonalnie. Co z tego, że autorka mieszka rok z facetem? Sorry, ja mieszkałam trzy lata i ba! Nawet byliśmy zaręczeni co nie przeszkadzało mu, żeby mnie zdradzić (on miał wtedy 24lata i twierdził, że jest gotowy na poważny związek i małżeństwo). Na szczęście nie wzieliśmy ślubu i mogłam odejść bez problemu. A tak to co? Rozwód ciągnący się latami + wiążący ślub kościelny, którego po raz drugi nie mogłabym wziąć. A gdybym była gorliwą katoliczką to musiałabym z draniem żyć, bo przecież nie można się rozwieść i ślubowałabym, że nie opuszczę go aż do śmierci. Dlatego trzeba drugą osobę DOBRZE poznać, w różnych sytuacjach życiowych, a to wymaga czasu. Dlatego dziwi mnie, że osoba zapewniająca jak gorliwą jest katoliczką nie myśli o takich sprawach, zwłaszcza, że ślub ją wiąże z facetem do końca życia.
2. Trzeba mieć za sobą wspólnie spędzony czas, nie oszukujmy się - nie ma ludzi idealnie pasujących do siebie, trzeba się dotrzeć, poznać swoje zachowania w kryzysowych sytuacjach, wiedzieć czego się można po drugiej osobie spodziewać. A branie ślubu dla faktu jednego dnia w życiu, gdzie jest się w centrum uwagi, ma się tą białą sukienkę to czysta głupota. Ślub to jedna noc i jeden dzień, a potem wszystko wraca do szarej rzeczywistości.
Nie wiem skąd w młodych kobietach bierze się taka obsesja o ślubie i rodzinie w wieku dwudziestu lat. Jak dla mnie to świadczy tylko o niedojrzałości. Zwłaszcza jeszcze, że w tej sytuacji facet nie chce ślubu, czuje, że to za wcześnie (i ma chlopak 100% racji), a jego dojrzała partnerka chce go zaszantażować, żeby zmusić go do ślubu.
PS. Fakt tak wielkiej desperacji, jak to ładnie nazwałaś prowadzącej do osiągniecia celu za wszelką cenę jest najlepszym dowodem na niedojrzałość autorki.
Ale autorka wątku i tak mieszka z chłopakiem. No chyba rodzice ich nie utrzymują. (Tak zakładam.) Jak dla mnie jak ktoś jest na tyle dojrzały, żeby zamieszkać bez rodziców, to chyba może równie dobrze wziąć ślub. Czynsz tak samo trzeba płacić. Odnośnie do małoletnich matek- jest równie wiele pozytywnych przykładów kiedy wszystko się układa, chociaż nie zaprzeczę że lepiej już mieć pracę jak się zachodzi w ciążę. A mieszkanie? Jakbym miała czekać na własne mieszkanie ze ślubem to bym się nigdy nie doczekała ... No niestety ale nie każdy ma nawet w perspektywie oszczędzenie 300 000 złotych. A kredyt to koszmar... nie dość że kłopoty z przyznaniem, to jeszcze płać bankowi giga procent przez 40 lat. Równie dobrze mogę dać te pieniądze komuś za wynajem. A wypowiedzenie najmu- zdarza się. Warto podpisać umowę z właścicielem zapewniająca czas na znalezienie nowego lokum.
Dodatkowe koszta o jakich mówisz- teatr, wakacje itp. i tak są przed ślubem czy po ślubie nieprawdaż?
Są różne sytuacje i nie można generalizować, to że spotkał Cię zawód ze strony narzeczonego nie znaczy że każdy facet to świnia... Na facecie można się zawieść i po 30 latach, a to że zachowywał się dojrzale przez 30 lat przed tym nie chroni... Chyba niewiele zakochanych dziewczyn myśli o tym co będzie jak się nie ułoży, a będziemy mieli ślub kościelny. Po co o tym myśleć jak niewiele można z tym fantem zrobić? Przecież można być w związku 10 lat, a w 11 roku facet zostaje alkoholikiem, albo zdradza... No życie... I mam się tego bać? Nie pozwoliłabym żeby strach przed tym co będzie wpływał na moją decyzję o ślubie... A ślub to nie jeden dzień, ślub to zobowiązanie na całe życie, jak sama zauważyłaś. Często ten jeden dzień sprawia że chcesz walczyć o związek, o miłość. Autorka wątku nie chce brać ślubu dla białej sukni tylko dla czystego sumienia. A faceci jak dla mnie zrobili się za wygodni- ok mieszkam z dziewczyną, ok mamy sex, ok dzielimy się obowiązkami, ok utrzymujemy się wspólnie, ale na ślub to ja nie jestem gotowy. . . Czyli jak małżeństwo, tyle że z możliwością ucieczki... No to do mnie nie przemawia ... Właśnie to jest dla mnie brak dojrzałości ze strony mężczyzn.
33 2011-07-24 17:08:29 Ostatnio edytowany przez Tisha (2011-07-24 17:11:30)
Ale autorka wątku i tak mieszka z chłopakiem. No chyba rodzice ich nie utrzymują. (Tak zakładam.) Jak dla mnie jak ktoś jest na tyle dojrzały, żeby zamieszkać bez rodziców, to chyba może równie dobrze wziąć ślub. Czynsz tak samo trzeba płacić. Odnośnie do małoletnich matek- jest równie wiele pozytywnych przykładów kiedy wszystko się układa, chociaż nie zaprzeczę że lepiej już mieć pracę jak się zachodzi w ciążę. A mieszkanie? Jakbym miała czekać na własne mieszkanie ze ślubem to bym się nigdy nie doczekała ... No niestety ale nie każdy ma nawet w perspektywie oszczędzenie 300 000 złotych. A kredyt to koszmar... nie dość że kłopoty z przyznaniem, to jeszcze płać bankowi giga procent przez 40 lat. Równie dobrze mogę dać te pieniądze komuś za wynajem. A wypowiedzenie najmu- zdarza się. Warto podpisać umowę z właścicielem zapewniająca czas na znalezienie nowego lokum.
Dodatkowe koszta o jakich mówisz- teatr, wakacje itp. i tak są przed ślubem czy po ślubie nieprawdaż?
Widzę, że młodziutka jesteś i jeszcze mało wiesz na temat kwesti samodzielnego mieszkania Z czasem się przekonasz jak przyjdzie Ci zamieszkać w wynajetym mieszkaniu
Takie mieszkanie to koszt rzędu 1500zł - rocznie wychodzi Ci 18.000zł, które idzie w niebyt
Kredyt mimo rat (nawet z odsetkami) daje podobną kwotę na miesiąc, tyle, że te pieniążki idą w coś co należy do Ciebie, a nie do ręki obcego człowieka. A te pieniądze i tak musisz wydać bo jeśli nie masz własnego lokum i nie chcesz mieszkać z teściami/rodzicami to musisz wynajmować. Więc możesz 40lat (zakładając, że właściciel nie wypowie umowy) ładować w coś co fizycznie nie jest Twoje, albo wydawać na kredyt (czytaj: swoje mieszkanie) - dla mnie rachunek jest prosty: wolę kredyt. Ale starczy tego bo robimy tu offtopic.
Co do autorki (być możę się mylę), ale wątpię, żeby ludzie w wieku 21 i 22lata mieli tyle własnej kasy (czytaj: nie od rodziców), żeby było ich stać na organizację ślubu i kupno mieszkania. Autorka może sprostować tą kwestię, bo na razie to tylko moje domysły.
Są różne sytuacje i nie można generalizować, to że spotkał Cię zawód ze strony narzeczonego nie znaczy że każdy facet to świnia...
Nie odradzam autorce ślubu, ze względu na to, że jej facet może okazać się świnią tak jak i mój eks, tylko uświadamiam jej, że rok wspólnego mieszkania nie daje możliwości na wystarczające poznanie faceta. U mnie wszystko wyszło po 3latach, a na początku też było cudownie. Niemniej jednak odchodzę tu już od czarnych scenariuszy bo to nie jest główny punkt całego problemu.
Na facecie można się zawieść i po 30 latach, a to że zachowywał się dojrzale przez 30 lat przed tym nie chroni... Chyba niewiele zakochanych dziewczyn myśli o tym co będzie jak się nie ułoży, a będziemy mieli ślub kościelny. Po co o tym myśleć jak niewiele można z tym fantem zrobić? Przecież można być w związku 10 lat, a w 11 roku facet zostaje alkoholikiem, albo zdradza... No życie... I mam się tego bać? Nie pozwoliłabym żeby strach przed tym co będzie wpływał na moją decyzję o ślubie... A ślub to nie jeden dzień, ślub to zobowiązanie na całe życie, jak sama zauważyłaś. Często ten jeden dzień sprawia że chcesz walczyć o związek, o miłość.
Wracając do tematu, tutaj główną kwestią jest fakt, że FACET NIE CHCE ŚLUBU, a autorka zachowuje się egoistycznie, odnoszę wrażenie, że bardziej zależy jej na ślubie niż na jej partnerze. Nie potrafi zaakceptować, że facet nie jest gotowy na ślub (co jest w pełni zrozumiałe w jego wieku). Skoro więc nie potrafi zrozumieć postawy swojego partnera i chce posłużyć się szantażem, żeby wymusić na nim ślub to jak będzie później, w małżeństwie? Związek to sztuka kompromisu, rozmowy, dogadania się, a dziewczyna nie wykazuje żadnych chęci zrozumienia. Albo będzie tak jak ona chce, albo w ogóle. Z takim nastawieniem to ja im dobrze nie wróżę, tutaj nawet przysięga nie pomoże, kiedy nie ma zrozumienia między partenrami.
Autorka wątku nie chce brać ślubu dla białej sukni tylko dla czystego sumienia.
Tiaaa... a myślisz, że można miec czyste sumienie, kiedy zmusi się kogoś do zrobienia czegoś wbrew jego woli? W takiej sytuacji to nawet unieważnienie ślubu kościelnego wchodzi w grę.
A faceci jak dla mnie zrobili się za wygodni- ok mieszkam z dziewczyną, ok mamy sex, ok dzielimy się obowiązkami, ok utrzymujemy się wspólnie, ale na ślub to ja nie jestem gotowy. . . Czyli jak małżeństwo, tyle że z możliwością ucieczki... No to do mnie nie przemawia ... Właśnie to jest dla mnie brak dojrzałości ze strony mężczyzn.
Tutaj się z Tobą zgodzę, że faktycznie pojawia się taki problem, że facetom odpowiada taki związek, gdzie wszystko mają podstawione pod nos, ale do zobowiązań się nie palą. Niemniej jednak bez przesady. Co innego jak facet ma 30lat i mieszka z kobietą kilka lat i nadal nie pali się do ślubu, ale nie dajmy się ogłupić - ten chłopak ma 21lat! Przecież to jeszcze chłopak, a nie facet, jest bardzo młody i może być niegotowy na ślub, zwłaszcza, że jak wszyscy wiemy faceci wolniej dojrzewają niż kobiety. Autorka i tak żyje z nim bez ślubu (czego jako gorliwa katoliczka czynić nie powinna), więc świat się nie zawali jeśli wykaże się zrozumieniem i da mu czas. Sama pisze, że teraz im się nie układa, a nie układa się na jej własne życzenie bo przymusza chłopaka do czegoś, czego on nie chce i tak naprawdę sama sobie szkodzi i sama niszczy ten związek.
34 2011-07-24 17:24:18 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2011-07-24 17:29:50)
Tisha napisał/a:Monika.B89 napisał/a:Przecież wiadomo, że trzeba pobyć z kimś w nieformalnym związku, żeby się poznać, przeżyć trochę ze sobą, ustabilizować swoją sytuację życiową i materialną.
absolutnie się z tym nie zgadzam
według mnie takie pojmowanie dorosłości to raczej moda niż potrzeba..
byłam z moim chłopakiem 8 lat , wyszłam z amąż w wieku 22 lat i nie uważam abym była niedojrzałą do zawarcia małżenstwa..
jak w każdym małżenstwie są wzloty i upadki ale uwierz nie wiek tutaj świadczy o tym kto jak jest dojrzały bo znam wiele par które po 30 biorą slub i okazuje się że z ich dojrzałością jest na bakier ..
Zgadzam się. W różnym wieku ludzie biorą ślub .. i o ile są na to gotowi, to nie ma w tym nic złego
I ja , jak pisałam, nawet Autorkę rozumiem, bo mają jak się utrzymać, nie są na garnuszku,są już pewien czas, on mówił o ślubie, zaręczynach teraz, nawet mówił o terminie , a nagle zmienia kurs. Autorka może pomyśleć , że on wcale tego ślubu nie chce albo że nie może na niego liczyć skoro on tak zmienia zdanie.
Dlatego radziłabym też porozmawiać kiedy on wyobraża sobie ich ślub, zaręczyny i postawienie sprawy jasno, że jak coś się mówi, to nie powinno się nagle zmieniać zdania.
Widzę, że młodziutka jesteś i jeszcze mało wiesz na temat kwesti samodzielnego mieszkania
Z czasem się przekonasz jak przyjdzie Ci zamieszkać w wynajetym mieszkaniu
Takie mieszkanie to koszt rzędu 1500zł - rocznie wychodzi Ci 18.000zł, które idzie w niebyt
Kredyt mimo rat (nawet z odsetkami) daje podobną kwotę na miesiąc, tyle, że te pieniążki idą w coś co należy do Ciebie, a nie do ręki obcego człowieka. A te pieniądze i tak musisz wydać bo jeśli nie masz własnego lokum i nie chcesz mieszkać z teściami/rodzicami to musisz wynajmować. Więc możesz 40lat (zakładając, że właściciel nie wypowie umowy) ładować w coś co fizycznie nie jest Twoje, albo wydawać na kredyt (czytaj: swoje mieszkanie) - dla mnie rachunek jest prosty: wolę kredyt. Ale starczy tego bo robimy tu offtopic.
Hehe- młodziutka, ale już mieszkałam w wynajętym mieszkaniu i to dwa lata. U mnie było trochę inaczej, bo miałam starszego faceta, co prawda mało zarabiał i ja też mało, ale i mieszkanko było tanie jak na Warszawe, bo 850 zł, więc daliśmy radę. Po ślubie wprowadziliśmy się do mojej mamy, bo chcieliśmy oszczędzić, bo miał być szybko dom i w ogóle... z perspektywy czasu wolałabym 100000000 razy mieszkać w wynajmowanym niż z moją mama, ale czasu nie cofnę Ale koniec offtopicu.
Współcześnie problem jest taki, że już nawet jak chcesz (czytaj musisz) wziąć ten kredyt to masz problem: np. mój mąż od lat pracuje na umowę zlecenie, na taką kwotę że brak słów... Kto da mu kredyt? Takich par jest mnóstwo, dlatego ja uważam że czasem brak własnego mieszkania nie jest wystarczająco dobrą wymówką żeby nie brać ślubu...
Co do autorki to skoro twierdzi że jest katoliczką to wiesz czego się obawiam? Że chłopak jej powiedział że zamieszkają razem, zobaczą, czy się układa , zaręcza się i wezmą ślub. Nawet podał jakiś termin. Dziewczyna stwierdziła że trochę może żyć wbrew sobie i się zgodziła, a teraz chce tego co facet jej obiecał, a on... nie spieszy się. To może być nadinterpretacja oczywiście...
Na pewno powinni spróbować porozmawiać, bo szantaże oczywiście niewiele dają, albo dają pozornie, szczególnie jak do obecnie wyznaczonego terminu chłopak się nie określi a ona z nim nie zerwie. Wtedy już na 100% młody stwierdzi że dziewczyna pogada pogada i przestanie. Więc droga Moniko.B89, jeżeli nie masz zamiaru z nim zerwać jeżeli się nie określi za te 5 miesięcy to lepiej szybko cały szantaż odwołaj, bo inaczej trudno się będzie z tej niekonsekwencji wycofać. Niestety mówię z doświadczenia- jak człowiek młody to czasem głupoty robi
Co do autorki to skoro twierdzi że jest katoliczką to wiesz czego się obawiam? Że chłopak jej powiedział że zamieszkają razem, zobaczą, czy się układa , zaręcza się i wezmą ślub. Nawet podał jakiś termin. Dziewczyna stwierdziła że trochę może żyć wbrew sobie i się zgodziła, a teraz chce tego co facet jej obiecał, a on... nie spieszy się. To może być nadinterpretacja oczywiście...
Ja mam wręcz przeciwne wrażenie- autorka poczuła nagłe ciśnienie na ślub i w związku z tym przypomniała sobie, że ona to właściwie jest katoliczką i się nie godzi.
BJ napisał/a:Co do autorki to skoro twierdzi że jest katoliczką to wiesz czego się obawiam? Że chłopak jej powiedział że zamieszkają razem, zobaczą, czy się układa , zaręcza się i wezmą ślub. Nawet podał jakiś termin. Dziewczyna stwierdziła że trochę może żyć wbrew sobie i się zgodziła, a teraz chce tego co facet jej obiecał, a on... nie spieszy się. To może być nadinterpretacja oczywiście...
Ja mam wręcz przeciwne wrażenie- autorka poczuła nagłe ciśnienie na ślub i w związku z tym przypomniała sobie, że ona to właściwie jest katoliczką i się nie godzi.
Też odnoszę wrażenie, że katolicyzm ma być środkiem do osiągnięcia celu tak samo wydaje mi się, że bardziej zależy jej na ślubie, jako ceremonii, niż na samym byciu z partnerem
No ciekawe jak jest naprawdę i jak cała historia się zakończy
Tak jak pisałam na slub są pieniaze( od rodziców) co nie uznaje za nic złego. Na mieszkanie są ponieważ są po spadku. Ja mam prace od wrzesnia w zawodzie, bo skończyłam studia lic. Nie uważam żebym była egoistką , bo chce iśc na kompromis, niechce slubu za rok ok, to może być za 2 lata, ale chce żeby się zdeklarował. Bardzo dużo dla niego poświacam. Uważam że po 5 latach go dobrze znam. Mieszka nam się razem naprawde dobrze.
Wspomne że nie uprawiamy seksu, ze zględu na wiarę. I czekam z nim do ślubu. Pozwalamy sobie na pieszczoty ale nie na seks.Chłopak trochę się już burzy ale cóż mam zasady i ich nie złamie. ( nie piszcie tylko że mnie zdradza, czy ze jest nienormalny)
BJ napisał:
Co do autorki to skoro twierdzi że jest katoliczką to wiesz czego się obawiam? Że chłopak jej powiedział że zamieszkają razem, zobaczą, czy się układa , zaręcza się i wezmą ślub. Nawet podał jakiś termin. Dziewczyna stwierdziła że trochę może żyć wbrew sobie i się zgodziła, a teraz chce tego co facet jej obiecał, a on... nie spieszy się. To może być nadinterpretacja oczywiście...
dokładnie tak było
Jeżeli chodzi o kwestie finansowe, to na slub mamy od rodziców( i nie widze w tym nic złego). Nawet kasa na mieszkanie jest z chłopaka strony ze spadku, który otrzymał( wczesniej były rozmowy czy nie kupimy za to mieszkania jak bysmy się zdecydowali dokładnie gdzie chcemy mieszkać). Mam prace od września, bo skończyłam licencjat. Dobrze nam się ze sobą mieszka. I nie uważam ze jestem egoistką , bo ja chce żeby się zdeklarował. NIe chce ślubu za rok, to niech będzie za 2. Chce być pewna że traktuje mnie na poważnie, skoro łamie dla niego zasady. A miszka nam się ze sobą bardzo fajnie. strasznie był smutny i dlugo mnie przekonywał zenbym z nim dalej mieszkałą, gdy powiedziałam że jak nie wie czy się pobierzemy to się wyprowadzam( od wrzesnia nie mieszkamy razem)
Nie pisz posta pod postem tylko edydtuj wcześniejszy, takie są zasady tego forum.
Co do nieuprawiania seksu to dla mnie takie naciagane jest, seksu nie można, ale zabawiać się bez penetracji można? Taki naciagany ten katolicyzm
A tak w ogóle to czy Twój facet skończył jakąś szkołe? Ma pracę? Bo w takim wieku to się jest na drugim roku studiów. Czy może nie studiuje? Może on chce najpierw uporządkować swoje życie? Skończyć szkołę i znaleźć dobrą pracę? Skoro Ty się dopiero obroniłaś, zaczynasz pracę od września, czyli jeszcze w tym momencie nie masz własnych dochodów, więc jak mniemam jesteś na utrzymaniu rodziców, a już Ci ślub w głowie. Musisz zrozumieć, że nie każdy ma takie parcie na ślub w tym wieku jak Ty. Nie możesz wymuszać na chłopaku, żeby Ci się oświadczył.
Mam prace od września, bo skończyłam licencjat. Dobrze nam się ze sobą mieszka. I nie uważam ze jestem egoistką , bo ja chce żeby się zdeklarował. NIe chce ślubu za rok, to niech będzie za 2. Chce być pewna że traktuje mnie na poważnie, skoro łamie dla niego zasady. A miszka nam się ze sobą bardzo fajnie. strasznie był smutny i dlugo mnie przekonywał zenbym z nim dalej mieszkałą, gdy powiedziałam że jak nie wie czy się pobierzemy to się wyprowadzam( od wrzesnia nie mieszkamy razem)
No niby masz rację, bo masz jakieś zasady, ALE. Skoro Twój chlopak ich nie akceptuje to może nie jest to partner dla Ciebie. A skoro idziesz na jakies kompromisy to powinnaś pomyslec tez o nim, bo te Twoje kompromisy są takie bardziej dla Ciebie. Jesteś praktykujaca katoliczka, ale z chlopakiem sie piescisz i z nim mieszkasz. Musisz zrozumieć, że w Waszym wieku takie ultimatum, ze albo slub albo koniec jest wrecz nie na miejscu. On nie chce slubu teraz i widac to wyraźnie i nie chce tez Cię stracić dlatego tak kombinuje. Odpuść trochę, daj na luz. Zapatrzyłaś się trochę na inne wątki tutaj, które sa podobne, ale nie wzięłaś pod uwage faktu, że kobiety wypowiadające się w nich mają około 30 lat ii one maja prawo wymagać od swoich partnerow deklaracji Ty jeszcze raczej nie.