witam!
zacznę o sobie. Mam 21 lat, nie mam chłopaka, pracuję, szkołę przerwałam.
Przeszłość:
szkoła- technikum, w 4 kl. maturka od początku 4 klasy zaczęłam chodzić z R. Było super częste spotkania, imprezki, nie przespane noce, spontaniczność, wagary, zmartwienie czy zdam maturę i egzaminy zawodowe. Miesiące mijały- ja byłam szczęśliwa z R , w szkole dawałam sobię radę. Zdałam dobrze maturę i egzaminy zawodowe najpiękniejszy rok w moim życiu. Przyszły wakacje. Mój R. wyjechał do pracy zagranicę na 4 mies i zaczęła sie teraźniejszość.
Teraźniejszość:
w domu nudne wakacje , R dzwonił raz na tydzień, ja tęskniłam ale wytrwale czekałam. Znalazłam więc pracę na dzieło. Pracowałam po 12 godz- czas mi szybko leciał. Chciałam żeby zleciał bo było coraz bliżej do przyjazdu R. Po mimo dobrze zdanej matury rodzice nie dali mi mozliwości iśc na studia, więc poszłam na marne policealne. Za swoje zarobione pieniążki poszłam na kurs prawa jazdy .Tamta praca się skończyła więc znalazłam sobie inną... z czasem okazało się ze ta praca to wielki nie wypał. marne zarobki a praca non stop ponad norme. przyszło do przyjazdu R. okazało się że wrócił ale z inną dziewczyną... załamałam się. postanowiłam poświęcić się pracy. od października moje życie wygląda tak- praca, dom, prawko, szkoła a w głowie non stop smutek i tesknota za R. przestałam mieć inne zajęcia poza tymi, nie chodziłam na imprezy, odizolowałam się od znajomych. miałam chyba depresję... wiele razy myślałam o samobójstwie, moje życie nie miało sensu, w domu non stop płakałam po 2 mies postanowiłam wyjśc z tego dołka. obiecałam sobie że zacznę poznawać ludzi. i zaczełam ale niestety poznałam 4 dupków co czyhali tylko na to żeby dać im ... no wiecie co. byłam tak zdesperowana i naiwna że kilku mnie przeleciało. myślałam że wreszcie wyciągne się z dołka ... za każdym razem było tak samo- kilka dni i dowidzenia z szkołą nie dawałam rady , miałam tak dużo pracy że okazało się ze mam nie zaliczony semestr prawko juz 3 razy oblałam w tym momecie czuje się jakaś taka smutna, nie czuje się szczęśliwa, często chce mi się płakać , obwiniam byłego o mojego dołka... a najgorsze całkowicie sie zablokowalam do facetów... nie ufam już nikomu, wydaje mi się że jestem beznadziejna...nie pozwalam się całować ani dotykać... chciałam ostatnio stworzyc związek ale facet nie wytrzmał tego wszystkiego i dał sobie spokój. nie umiem się nawet zauroczyć... bardzo się meczę... jestem juz sama 9 mies ( licząc R pobyt zagranicą) ... nie potrafię byc sama bo czuję się beznadziejnie, nie umiem być z kimś bo czuje sie jak w klatce... mecze sie tym ze nie potrafie sie zauroczyc. nie wiem co juz zrobic... moze zakonczyc to beznadziejne zycie...
Przyszłość: ??????