Witam. Na wejście przepraszam, że jestem na forum, na którym być może być mnie nie powinno. Piszę jednak do Was, albowiem liczę, że pomożecie mi w moim problemie (albo przynajmniej wytłumaczycie, albo przynajmniej poczuję, iż nie jestem w tym wszystkim sam) z kobiecego punktu widzenia. Po wejściu z tym problemem na forum męskie, dostałem porady typu "nie to inna", "idź się zabaw" itp.
Rozstałem się z moją dziewczyną (znaczy się zostawiła mnie) pół roku temu. Nie była to zdrada żadnej ze stron. Po prostu od jakiegoś czasu zaczęło się psuć. Zachowywałem się jak debil, gdy coś się nie układało straszyłem rozstaniem. No i się doczekałem. Tyle, że to on mnie zostawiła. Byłem zdziwiony moją reakcję - ogromna bezsilność, bezradność, samotność. Próbowałem ją przekonać - płacz, później groźby, że się zabiję, potem znowu płacz. Nie ugięła się. Przez te pół roku z sześć razy ktoś z nas się do siebie odzywał. Czy to ona z tęsknoty, czy to ja. W tym czasie próbowała na siłę jednego związku, który miał za zadanie, żeby o mnie zapomniała, jednak nie wytrzymała czegoś takiego. Próby tych powrotów trwały trzy dni - pierwszy dzień euforia, następne dwa udowadnianie mi, iż nic z tego nie będzie, urwanie kontaktu. Kilka dni temu sytuacja się powtórzyła. Tym razem jednak spotkaliśmy sięna kilka godzin. Super się dogadywaliśmy i w ogóle. Jednak ona powiedziała mi, że teraz wie, że już nigdy do mnie nie wróci. Powiedziała, że wyobraża sobie wspólne życie itd., ale jakoś nie potrafi wyobrazić sobie seksu. Więc napewno nigdy nie będziemy razem. Mówiłem, że może potrzebuje czasu, powiedziała, że czuje, że nie o to chodzi. Zaproponowała ewentualnie koleżeństwo. Ja jednak zbyt bardzo ją kocham, żeby to wchodziło w grę. Powiedziałem, że zauważyłem, że zazwyczaj po pewnym czasie się odzywa, chciałbym ostatecznie urwać kontakt i zająć się własnym życie, co może zmotywuje ją jakoś do walki o mnie (zauważyłem jakby zależność, że gdy czuje, że nie ma do mnie powrotu, zaczyna jej zależeć). Powiedziała jednakże, że tym razem już się nie odezwie na pewno (mam nadzieję, że po prostu, żeby mnie nie martwić).
Więc cóż, proszę o wyjaśnienie o co chodzi z tym seksem. Czy zaproponowałem dobre rozwiązanie. Co zrobić, jeżeli faktycznie się nie odezwie z jakieś trzy miesiące (nigdy nie wytrzymała dłużej niż 5 tygodni). Za każdym razem mówi, że wciąż kocha itd. Dlaczego po czasie jej to mija. Jeżeli źle to rozwiązałem, jak mógłbym inaczej na nią wpłynąć. Jeżeli dobrze, czy mam jakieś pole działania mimo to (biorąc pod uwagę, że mieszkamy 20 km od siebie, ja nie ustawiam żadnych opisów na GG, nie mam żadnych nk, czy facebooka, więc ciężko ją przypadkiem trafić lub wzbudzić zazdrość jakoś "obok"). Dodam, że byliśmy trzy lata (+2 lata wcześniejszego koleżeństwa), ja mam 20 lat, ona 21. Przepraszam, że długo, że chaotycznie, może za mało, a może za dużo szczegółów. Bardzo ją kocham i wciąż mi na niej zależy, mimo upływu czasu. Raz nawet umówiłem się z koleżanką do kina, ale przez cały czas myślałem o niej. Wszystko mi ją przypomina, bla bla bla...
Proszę o pomoc, dziękuję, pozdrawiam.
PS. A może przejmując się tym wszystkim jestem po prostu ciota, a nie facet?