Dwudziestoletni rozwodnicy... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Dwudziestoletni rozwodnicy...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 16 ]

1 Ostatnio edytowany przez gothka (2010-12-25 23:21:10)

Temat: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Zdecydowałam się założyć ten wątek pod wpływem przeczytanego w Internecie artykułu. Jak pisze w nim autorka, obecnie w Polsce w zastraszającym tempie rośnie liczba rozwodów wśród najmłodszych wiekiem małżonków. Młodzi ludzie decydują się na ślub a rozstanie następuje w czasie podobnych do tego, ile zajęło planowanie ślubu i wesela. Chciałabym poznać Waszą opinię na ten temat.
Dlaczego ludzie decydują się na ślub w bardzo młodym wieku (18-22 lata)? Ciąża, presja rodziny czy też wiara w wielkie uczucie, jakie ich łączy?
Co- Waszym zdaniem- ma największy wpływ na to, że takie małżeństwa często okazują się nietrwałe?
Czy macie w najbliższym otoczeniu osobę w wieku 20-30 lat, która jest już po rozwodzie? Jak radzi sobie jako panna czy kawaler ,,z odzysku"?

Czekam na Wasze opinie w temacie smile

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Masz racje gothka.. niestety takie sytuacje zdarzają sie coraz częsciej.

Mnie sie po prostu wydaje, że Świat "spadł na psy", wszelkie wartości człowieka straciły znaczenie w dzisiejszym Świecie. Młodzi ludzie są źle wychowywani, rodzice nie maja dla nich czasu, każdy robi co chce. Nikt nie uczy życzliwości, wartości rozmowy z drugim człowiekiem, poszanowania. Każdy idzie na łatwizne. Młodzi uprawiają sex dla zabawy. Nie łączą tego z Miłścią i Kościołem. ... oj długo by tu pisać hmm i dyskutować, ale warto pomyśleć o tym.

3

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Myślę że aby stworzyć udane małżeństwo potrzebna jest dojrzałość.Druga sprawa to to z czym wchodzi się do małżeństwa a zupełną głupotą jest myśleć że małżeństwo rozwiąże wszystkie moje problemy.W małżeństwie w większości przypadków partnerzy nie zabiegają już o siebie czar pryska ,romantyczność diabli biorą.Przepadł gdzieś rycerz w lśniącej zbroi a gorąca seks blondyna jakoś często ma migreny.
  Zastanawia mnie co piszą w uzasadnieniu że sąd tak szybko unieważnia małżeństwa?

4 Ostatnio edytowany przez alaclaudie (2010-12-26 11:01:44)

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Gothko najczęstszym powodem dla większości ludzi jest zbliżające się dziecko na świat.
Drugi powód to zawieranie małżeństwa w okresie fascynacji drugą osobą - kiedy wszystko jest hiperfajne i ta osoba, przebywanie z nią wszystko co się kryje pod słowem związek.
Niedojrzali ludzie bawią się w dom a pózniej bez orzeczenia o winie rozwiązują związek z powodu niezgodności charakterów.
Wokół mnie jest bodajże 1 rozwiedziona osoba, jak sobie radzi- nie wiem, nie mam kontaktu, ale o żadnej katastrofie nie słyszałam.
Poza tym "artykuły" z netu trzeba przesiać nie przez 3 ale przez 15 sit moim zdaniem.

5

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

alaclaudie przeczytany przeze mnie artykuł nie jest abstrakcją. W swoim otoczeniu mam 4 młode małżeństwa zawarte z powodu ciąży i 3 zawarte z ,,miłości".
Te z dzieckiem (osoby brały ślub w wieku 19-23 lat) przeszły przyspieszony kurs dorastania. Od kilku lat tworzą w miarę zgodne rodziny. Przyznają jednak, że ciążą o wiele przyspieszyła ich ślubne plany. Bez pomocy rodziców byłoby im bardzo ciężko.
Natomiast 3 kolejne pary to zupełnie inne historie.

1) Koleżanka A. i kolega P. Ona -22 lata, on -24.Bezdzietni. Oboje wychowani w bardzo katolickich rodzinach, P. jakiś czas był nawet w seminarium. Starszy od A. o 2 lata. Wzięli ślub po 1,5 roku znajomości, zaraz po jej maturze, przy wielkim poparciu obu rodzin. Stwierdzili, że ,,po co tyle zwlekać skoro i tak chcą być razem". Małżeństwo przetrwało 3 lata, obecnie są w trakcie rozwodu. Obowiązki domowe i finansowe utrzymanie rodziny ich przerosło. Zgodnie przyznają, że nie tak to sobie wyobrażali. Rozstają się bez awantur.

2) Koleżanka N. i jej mąż. Ona-21 lat, on- 24. Bezdzietni. Wychowani w typowych, polskich rodzinach. Ślub po 3-letniej znajomości, w maju tego roku. Wzięty pod naciskiem rodziny N., która uznała, że czas najwyższy z tym związkiem ,,coś robić". Oboje pracują, mieszkali u jej rodziców. Mąż coraz częściej pił i awanturował się pod wpływem alkoholu. Cholernie zazdrosny. Wypominał każdą nową rzecz, jaką N. kupiła sobie do ubrania oraz jej wizyty u fryzjera. Odcinał od koleżanek. Uważał siebie za pana i władcę. N. wytrzymała niezwykle krótko. Złożyła pozew o rozwód, ku wielkiemu niezadowoleniu matki, która uważała, że N. przesadza bo ,,każdy chłop pije i bije". Z mężem N. rozstaje się w atmosferze kłótni.

3) Kuzyn K. i jego żona M. Ona- 25 lat, On- 26. Małżeństwo z 4 letnim stażem. Bezdzietni. Ślub po 3-letniej znajomości. Rodzice K. bardzo bogaci, finansują całe wesele, budowę i urządzenie domu. M. pochodząca z biednej, rozbitej rodziny, żyje jak księżniczka. Solarium, kosmetyczki. Pewnego dnia oświadcza, że nie zamierza mieć dzieci. K. w szoku. Owszem, nigdy na ten temat nie rozmawiali ale dzieci wydawały mu się oczywiste. Chce walczyć o małżeństwo, jednak M. żąda rozwodu. K. godzi się załamany.

I o co w tym wszystkim chodzi? Zbyt młody wiek, niedojrzałość, krótka znajomość przed ślubem, brak dzieci...? Wszystkie pary przed ślubem były w sobie szaleńczo zakochane...

6

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Zastanawiam się, dlaczego miłość wygasa. Sama jestem przykładem tego, że najpierw ciąża, ślub i teraz rozwód. Dopiero po kilku latach małżeństwa powiedziałam sobie, że jednak to nie jest to. Nie potrafiliśmy dbać o związek, zajęci wychowywaniem dziecka potem urządzaniem mieszkania i teraz co? Żal, smutek, gorycz i biedne dziecko, które jest rozdarte między nami. Gdybym mogła cofnąć czas, na pewno bym nie wyszła za mąż. Wychowywałbym dziecko sama, zresztą nic nowego to dla mnie by nie było. Przez cały okres trwania małżeństwa czułam się nierozumiana i samotna. Małżeństwo to dla mnie depresja, płacz, złość na siebie, że mogłam się związać z kimś takim. A była to kiedyś wielka miłość, miłość dla której walczyłam z przeciwnościami losu, z rodzicami, z rodzeństwem by wreszcie go zaakceptowali. Czasami czuję się oszukana nie tylko przez męża, przez siebie głównie.
Nie rozumiem o co chodzi w tej miłości?! Dodam jeszcze, że moi rodzice są małżeństwem od ponad 30 lat i nigdy nie pomyśleli nawet o rozstaniu na krótki okres czasu. A ja? Ja najwyraźniej nie potrafię kochać i utrzymać miłość przy sobie. Pozdrawiam.

7

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Nie rozmawiamy ze sobą na niezbędne tematy.
Patrzymy na siebie wzajemnie przez różowe okulary.
Robimy "dobry PR", który przemienia się w smutną rzeczywistość po-małżeńską.
Nie szanujemy się i nie jesteśmy wobec siebie uczciwi.
Nie mamy dobrych wzorców z domów rodzinnych.

Mogę tak długo.....

8

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Kiedy mamy po naście lat wydaje nam się że świat do nas należy a szara codzienna rzeczywistość wraz w wszelkimi problemami  nigdy nas nie dotknie. A życie to nie tylko , sex, imprezy, ciuch, samochody i znajomi to o wiele więcej to odpowiedzialność. Czemu młodzi ludzie się rozstają bo życie zaczyna ich przerastać , bo w małżeństwie są obowiązki bo nie ma leżenia całymi dniami w łóżku a życie niesie wiele rozczarowań więc po co się starać , męczyć skoro można iść na łatwiznę. Tyle że po latach te osoby być może zrozumieją że to nie rozwód był najlepszym wyjściem. Do pewnych decyzji trzeba dojrzeć ale młodzi nie lubią ani czekać ani słuchać wywodów starszych doświadczonych ludzi .

9

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Wydaje mi się, że główną przyczyną takich rozwodów jest zbyt młody wiek. Np ze zdziwieniem czytam na tym forum posty dziewczyn, które, mając 18 czy nawet 20 lat piszą, że starają się z mężem o dziecko... Dla mnie to jakaś abstrakcja. Mając 18 czy 20 lat jest się dopiero na etapie kształtowania charakteru, osobowości, oczekiwań, życiowych priorytetów. Oczywiście człowiek zmienia się przez całe życie, ale przez pierwsze kilka lat dorosłości te zmiany są wyjątkowo intensywne. I po kilku latach okazuje się, że to kształtowanie dziewczyny i jej chłopaka przebiegło w odmiennych kierunkach, że za bardzo się różnią, że są dla siebie obcymi ludźmi. W wieku lat 20-tu żyje się marzeniami, wyobrażeniami. Kilka lat później łatwiej przyjmuje się do wiadomości, że życie różni się od wyobrażeń.
Ale chyba najważniejsze jest to, że w młodym wieku nie bardzo wiemy, jak należy dbać o związek i pielęgnować wzajemnie swoje uczucia. Czasem dopiero przy "kolejnym podejściu" wiemy, jakie błędy popełniliśmy, czego się wystrzegać, wiemy, że różowe okulary nie wystarczą, aby pokonać prozę życia...

Mam jedną koleżankę, która wzięła ślub z powodu wpadki w wieku lat 19. W wieku lat 21 była już po rozwodzie z tak zniszczona psychiką, że minęło 10 lat a ona dalej jest sama - z wyboru. Mam tez kilka koleżanek, które pozostają w małżeństwach zawartych z powodu ciąży. Jakoś im się układa, chociaż jedna z nich wyznała mi, że gdyby miała teraz podjąć decyzję to by wolała być samotną matką niż nieszczęśliwą mężatką.

Ja osobiście nie zdecydowałam się na ślub z powodu, że dziecko w drodze. Uznałam, ze jedna głupota w życiu wystarczy - zaszłam w ciążę z niewłaściwym człowiekiem więc po co robić kolejną głupotę i wychodzić za niego za mąż? Aczkolwiek moja sytuacja niewiele się różni od sytuacji rozwódki - tyle, że nie było ciągania po sądach. Ale 7 lat życia zmarnowane na toksyczny związek, pamiątka na zawsze w postaci dziecka. Teraz wyraźnie widzę różnicę między mentalnością 20-latki a 30-latki. Wtedy żyłam ideałami, nie zwracałam uwagi na oczywiste sygnały niedopasowania, nie wiedziałam co jest dla mnie ważne, wydawało mi się, że wszystko musi być tak, jak ja sobie wymarzyłam, że mam moc zmieniania świata a najważniejsze są te motylki w brzuchu i emocje. Teraz doceniam spokój, poczucie bezpieczeństwa, jestem bardziej świadoma mechanizmów rządzących ludzkimi relacjami, wiem czego szukam, wiem, czego nie umiem tolerować i teraz decyduję ja - nie przypadek. W pierwszy związek skacze się jak w ogień, w drugim związku w ogień się nie skacze tylko ogrzewa jego ciepłem i korzysta z jego blasku...

10

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

vinga pięknie to wszystko ujęłaś. Czego można być pewnym w wieku 20 lat? Owszem, można mieć priorytety, zasady, wartości- jednak życie jest okrutne i wypacza nasze marzenia... Możemy wierzyć w nierozerwalność małżeństwa i miłość aż po grób tymczasem pewnego dnia okaże się, że nie jesteśmy w stanie zaakceptować wiecznie wylegującego się na kanapie małżonka. Jego lenistwo doprowadzające nas do rozpaczy wygra z naszym poglądem jednego małżonka na całe życie.

11 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-12-27 20:09:42)

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Brak milosci jest przyczyna rozwodow.
Najpierw nie dostajemy tej milosci od rodzicow (albo sa zajeci, albo nie potrafia okazac, albo nas nie kochaja) Wychodzimy w swiat z ogromnym glodem milosci, nieuksztaltowani, niedojrzali, czasem z nalogami, nie wiemy kim jestesmy... i gdy tylko mozemy zaspokoic nasz glod milosci... wariujemy ze szczescia, slepi i glusi... romantyczni. Wydaje nam sie, ze milosc rozwiazuje wszystkie problemy.. zaskoczeni, ze to problemy "rozwiazuja" nam milosc...
Zranieni szukamy znowu milosci, bo mamy przekonanie, ze to wlasnie milosc lub jej brak wplywa na nasze zycie decydujaco i tylko glod milosci jest wart zaspokojenia, najwiekszych poswiecen, walki. Wszystkie inne potrzeby sa prozaiczne, nudne, przyziemne, niegodne uwagi i egoistyczne. Tylko glod milosci jest malo egoistyczny... dlaczego?
Duzo czasu ostatnio poswiecam na zaspokajanie glodu milosci moich dzieci. Wierze, ze ich szczescie i sukces  zyciowy zalezy od tego jak bardzo zaopatrze ich zbiorniki milosci... wedlug ich potrzeb a nie mojego rozumienia tych potrzeb. Rozmawiam z dziecmi i duzo pytam... ciagle pytam.... ha ha
Nauczylam sie napelniac te zbiorniki i wbrew pozorom to nie jest metoda uniwersalna. Dwoje dzieci i dwie rozne metody big_smile

Rodzice maja jedno glowne zadanie.. napelnic miloscia swoje dzieci. Pieniadze, warunki materialne, wakacje na Florydzie, ... nic nie jest wazne.
Jesli nie wiemy jak to robic.. szukajmy po psychologach, literaturze..obserwujac i patrzac na nie sercem.
Nie mowmy, ze godzimy sie na krzywde dzieci dla ich dobra. Zyjemy np z alkoholikiem bo dzieci maja ojca, jego wyplate, pelny dom...

Sami nie potrafimy byc szczesliwi ze soba i nie umiemy nauczyc tego dziecka. Jego dojrzalosc emocjonalna zalezy od nas rodzicow... Nauczmy sie inwestowac w dobro dziecka... tylko taka inwestycja przyniesie plony... dla przyszlych pokolen... nic juz nie zrobimy z zagubionymi niekochanymi dziecmi w cialach doroslych ludzi. Oni sami musza chciec dojrzec dla swego dobra.


http://www.umysl.pl/umysl/26.php

12

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Gothka,
dodam jeden powód takich małżeństw - głupota.
Nie sięgając daleko - na przykład moja osoba. Też w podobnym wieku wyszłam za mąż za faceta, który mnie bardzo kochał. A ja nie wiedziałam, czy kocham jego. Jak można nie wiedzieć, zapytacie? Ano można, jeśli się jest durnym jak but z lewej nogi.
Potem jednak zmądrzałam. Zrozumiałam, że moja niepewność uczucia była równa strachowi, obawą przed byciem samej, egoizmowi po prostu.
Prostym wynikiem była najmądrzejsza decyzja - rozwód jak najszybciej. Bo tylko wycofując się z życia mojego męża (wspaniałego człowieka, nota bene...) mogłam go skrzywdzić jak najmniej. On tego wtedy nie rozumiał, ciekawa jestem, czy teraz już to wie...
Choć pozornie brzmi to okrutnie, to czasem zerwanie związku jest tym najlepszym, co możemy zrobić dla drugiego człowieka, żeby go bardziej nie zranić. Dzięki temu nie dojdzie do zdrady, przemocy - fizycznej bądź psychicznej, oziębłości, niezrozumienia, krzywdzenia po prostu.

13

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...

Powód główny - niedojrzałość.
Emocjonalna (jak pięknie opisała Zazdrość) i ta "zdroworozsądkowa" też wyniesiona z domu.
Od jakiegoś czasu zaczytuję się na forum historiami młodych ludzi decydujących się na założenie rodziny w rodzinie.
Pokasłuję tu już od kilku postów że nierealne jest siedzenie kilku pokoleń w tym samym gnieździe.
Młode żony albo zaraz-żony szukają na gwałt tlumaczeń żeby przeforsować ideę mieszkania z teściami/rodzicami.
Jest też kilku pożal-się-panów, któży udowadniają wyższość seksu i przytulanek w takt jękliwej muzyczki nad pracą i własnym dachem nad głową.
To jest glówna przyczyna - zabawa w dom. Buzi dupci randeczki od święta, każdy w humorku i wydepilowany.
Samodzielność jest kluczem do szczęśliwego związku (oczywiście pomijam patologie, srogie i inne zdrady).
Przestawić kolejność z "najpierw dupczenie" na "najpierw poznanie, a dupczenie przy okazji".
Trzeba najpierw razem pomieszkać "u siebie", zobaczyć dłubanie poranne po nabiale tudzież przedziałku, wspólna kasa, papu, lulu.
Kościół nie ma tu nic do rzeczy. Kalendarzyk jest do bani.

14

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...
Kriss napisał/a:

Młode żony albo zaraz-żony szukają na gwałt tlumaczeń żeby przeforsować ideę mieszkania z teściami/rodzicami.

Jest też kilku pożal-się-panów, któży udowadniają wyższość seksu i przytulanek w takt jękliwej muzyczki nad pracą i własnym dachem nad głową..

To sa objawy niedojrzalosci.
Czlowiek, ktory jest niedojrzaly unika samodzielnosci i odpowiedzialnosci dlatego jego decyzje ukierunkowane sa na:
-zrzucenie odpowiedzialnosci za swoje zycie na kogo sie da (rodzice, partner)
-szukanie winnego swoich niepowodzen lub zlych uczynkow (rozbrajajace jest gdy mowia:zdradzilem bo partner o mnie nie dbal)
-unikanie podejmowana decyzji
-przypodobanie się innym, szukanie akceptacji otoczenia (niedojrzaly czlowiek nie potrafi powiedzieć ?nie? z lęku przed odrzuceniem lub krytyką a kontakcie z drugą osobą zaciera wszystkie istotne aspekty swojej osobowości, dzieki czemu jest gotowy na spelnianie cudzych oczekiwan}

Ponadto:
-wieczne niezadowolenie z siebie i poczucie winy, poczucie bycia atakowanym i ogromna frustracja z powodu krytyki oraz dazenie do perfekcjonizmu "po trupach".
-czeste hustawki nastrojow i smutek nad szaroscia zycia, beznadziejnoscia.

Osoby niedojrzale nie moga cieszyc sie zyciem... bo zbyt zajete sa wewnetrzna, emocjonalana szarpanina smile

15

Odp: Dwudziestoletni rozwodnicy...
Zazdrosc napisał/a:

[
Czlowiek, ktory jest niedojrzaly unika samodzielnosci i odpowiedzialnosci dlatego jego decyzje ukierunkowane sa na:
-zrzucenie odpowiedzialnosci za swoje zycie na kogo sie da (rodzice, partner)
-szukanie winnego swoich niepowodzen lub zlych uczynkow (rozbrajajace jest gdy mowia:zdradzilem bo partner o mnie nie dbal)
-unikanie podejmowana decyzji
-przypodobanie się innym, szukanie akceptacji otoczenia (niedojrzaly czlowiek nie potrafi powiedzieć ?nie? z lęku przed odrzuceniem lub krytyką a kontakcie z drugą osobą zaciera wszystkie istotne aspekty swojej osobowości, dzieki czemu jest gotowy na spelnianie cudzych oczekiwan}

Ponadto:
-wieczne niezadowolenie z siebie i poczucie winy, poczucie bycia atakowanym i ogromna frustracja z powodu krytyki oraz dazenie do perfekcjonizmu "po trupach".
-czeste hustawki nastrojow i smutek nad szaroscia zycia, beznadziejnoscia.

Osoby niedojrzale nie moga cieszyc sie zyciem... bo zbyt zajete sa wewnetrzna, emocjonalana szarpanina smile

Kurcze, do teraz byłam przekonana, że nie znasz M. big_smile
Zdekonspirowałam Cię wink Tak dokładnie go opisałaś wink

Posty [ 16 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Dwudziestoletni rozwodnicy...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024