Hej Dziewczyny! Zdecydowałam się, żeby tu napisać, bo mam spory problem i potrzebuję obiektywnej opinii.
Jestem z chłopakiem ponad 2 lata, nie mieliśmy wcześniej żadnych przerw, chwilowych rozstań ani nic. Naprawdę fajna para. Do czasu. Wiem, że mój chłopak ma w sobie jakiś taki magnes na dziewczyny, nie wiem nawet ja to określić, ale bardzo szybko się w nim zakochują i próbują zdobyć. Do tej pory mi to nie przeszkadzało, kocha mnie i byłam pewna, że nie zdradzi. Ale, żeby nie było tak kolorowo, lubi też alkohol. Tak się złożyło, że jego współlokatorka (nie znali się wcześniej) stwierdziła, że jest jej ideałem i nigdy nie znała takiego faceta jak on. W związku z tym postanowiła to wykorzystać.
Pewnego wieczoru, gdy mój chłopak wypił za dużo, nie bardzo kontaktował, zbliżyła się do niego i zaczęła lizać. Przyznał mi się. On twierdzi, że po chwili ją odepchnął i to oczywiście nic dla niego nie znaczyło.
Powiedziałam mu, że nie chcę z nim być, że mu nie zaufam. I co? Od tamtej pory pije nawet sam do siebie codziennie, schudł. Przez pierwsze dni starał się, pisał jak mnie kocha, że jestem tą jedyną, no ale ja nie mogę wybaczyć po kilku dniach!! Teraz wszystko straciło dla niego sens.
Bardzo długo myślałam nad tym i nadal myślę, też jest mi strasznie ciężko. I być może wybaczyłabym, ale poprosiłam, żeby już więcej nie pił, na pewno nie przy niej, na co on że "lubi pić i może tego nie robić przez jakiś czas, ale i tak w końcu zacznie". Tak samo chcę, żeby nie miał żadnego kontaktu ze współlokatorką, tylko jeśli chodzi o sprawy czysto mieszkaniowe. Powiedział, że tak się nie da, bo mieszkają ze sobą, że nie ma do niej żalu, że to jego wina. Ostatnio nawet podczas rozmowy zaczął trochę mnie obwiniać (też był pijany) i że nic takiego się nie stało itp.
Wiem, że mnie kocha, no ale jak ja mogę być spokojna, skoro wiem, że każdego wieczoru jest tam z nią, że może się napić, że nie może tego dla mnie zrobić...
Już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć