Witam
Pisałem już w tematach (rozstanie, kompleksy) na tym forum a teraz przyszło mi napisać w tym temacie. W moich poprzednich wpisach opisałem swoje problemy i bardzo mi pomogliście z nimi. Wasze rady i podniesienie mnie na duchu pomogły mi uwierzyć w siebie i w możliwe zmiany. Obecnie jestem w związku z panną i jest nam dobrze ze sobą. Po moich błędach i naprawie ich znów jesteśmy razem. Teraz widzę jak źle postępowałem nie poświęcając jej zbyt wiele swojego czasu. Obecnie jest inaczej. Organizuję nam wspólny czas, (kino, teatr, disco, wypady za miasto, wspólne kolacje) i staram się pokazywać jej ze mi na jej zależy. Sex jest wspaniały. Co jakiś czas kwiaty bez okazji, lub niespodzianki. Co dziwne nigdy jeszcze się nie pokłóciliśmy. Staram się nie przesłodzić, ale chce by czuła się ważna w naszym związku. Ostatnio napisałem maila do jej ulubionej pisarki z prośbą czy nie napisałaby dedykacji dla mojej dziewczyny na swojej książce. I ku mojemu zdziwieniu pisarka ta, amerykanka autorka wielu bestsellerów i milionerka odpisała bym wysłał jej polskie wydanie książki a ona złoży dedykację taką, jaką ja będę chciał. Wczoraj wysłałem książkę i nie mogę już się doczekać, kiedy będę mógł wręczyć mojej lubej taką niespodziankę.
Ja jestem osobą uczuciową, ale staram się tego przesadnie nie pokazywać, bo kiedys tak robiłem i kobiety to wykorzystywały. I teraz dochodzimy do sedna. Ostatnie lata moje serce obrosło w skorupę, byłem zimny, niedostępny i nie myślałem o stałym związku. Wiele kobiet odtrącałem nie mając ochoty na żaden stały związek. Teraz jak Ją poznałem wszystko się odmieniło, poczułem że to jest TO i ze z nią chce spędzić jak najwięcej czasu i przyszłości. Moja skorupą pękła przed nią. Jest jednak jeden problem, a może go nie ma tylko ja tak myślę. Jak już się na kogoś otworzę to daje z siebie wszystko, ale i potrzebuję okazywania i mówienia o swoich uczuciach od tej drugiej osoby. Niestety moja wybranka dawno temu przeczyła ogromny zawód. Była ze swoim facetem 5 lat, zaręczyli się, a on tuż przed ich ślubem zostawił ją, po czym po 3 miesiącach ożenił się z inną. Strasznie to przeżyła. Obrosła w skorupę tak jak ja i nie interesowały ją już żadne stałe związki z facetem, szalała i bawiła się. To ona wybierała i zostawiała facetów wiedząc że z żadnym z nich nie będzie na dłużej i im nie zaufa. Od pewnego czasu jednak miała dosyć takiego życia (ma 32 lata) i chciała już mieć kogoś u swojego boku, kto będzie coś czuł do niej i będzie miała w nim oparcie. Będzie dla niej nie dla jej ciała ale dla jej osoby. No i pojawiłem się ja. Na początku różnie bywało, nasza znajomość powolnie rozkwitała, ale teraz jest dobrze, a może bardzo dobrze. Niby nie powinienem się martwic tylko cieszyć, ale jednak nie do końca jest OK. Brakuje mi tego ze ona nie mówi mi że tęskni, nie proponuje pierwsza spotkania, nie mówi o swoich uczuciach. Ja nie mogę i nie chce na niej tego wymuszać, ale brakuje mi tego. Coś dziwnego we mnie jest ze potrzebuje czasem takich słow. Widzę że zależy jej na mnie, przytula się do mnie, całuje, trzyma za rękę w metrze. Znamy się już 6 miesięcy, ja mogę już powiedzieć o swoim uczuciu do niej że ją kocham, bo jak inaczej nazwać to ze się myśli ciągle o drugiej osobie, tęskni, gdy się od niej wyjdzie, stara się by to Ona byłą szczęśliwa, robi wszystko dla niej. Nie chce jej jeszcze mówić ze ją kocham, bo boję się ze ją wystraszę i jeszcze bardziej się zamknie w skorupie. Boję się jej powiedzieć ze potrzebuję czasami spotkać się częściej, że potrzebuję że mi powie jak jej jest dobrze ze mną. Nie chce wyjść na mięczaka tym że napiszę o tym że się za nią stęskniłem pomimo że widzieliśmy się wczoraj. Ona jest skryta z uczuciami, co nie dziwne po takich przejściach, ja staram się być cierpliwy i dać jej to poczucie że ja ją nie zawiodę, ale brakuje mi w niej otwartości. Chcę by przestała się bać ze znów ktoś może ją zawieść. Dodam ze po tamtym 5 letnim związku ze mną jest obecnie najdłużej.
Podpowiedzcie, co mam robić, jak się zachowywać, czy mówić o swoich potrzebach, jak mówić by nie wyjść na mięczaka, bo to facet ma być ostoją w związku. Sam już nie wiem, myślałem ze teraz będzie już tylko, co raz lepiej, ale jak widać czegoś brakuje. A myślałem że to właśnie kobiety są wylewne, widać nie zawsze.