Przeczytałam dziś w "Dobrych Radach" bardzo poruszający artykuł o transseksualnej Mariannie, której psychika kobiety została uwięziona w ciele chłopca. Miała 43 lata kiedy odważyła się ujawnić prawdę. Decyzja o zmianie płci przyniosła jej wiele cierpienia. Teraz jest sobą, ale bliscy się jej wyrzekli.
Muszę przyznać, że artykuł otworzył mi oczy na problem, nad którym do tej pory nie przyszło mi się nawet zastanawiać, zupełnie jakby nie istniał. Bohaterka boryka się z własnymi słabościami, lękiem, odrzuceniem otoczenia, ale przede wszystkim jest głęboko dotknięta przez los i bardzo, bardzo nieszczęśliwa. Od dzieciństwa jest nierozumiana, rodzice (pedagodzy z wykształcenia) nie zauważyli problemu, szydzili z odmienności w zachowaniu dziecka. Potem założyła "normalną" rodzinę z kobietą, na świat przyszły dzieci, ale sama czując, że wciąż nie może być sobą, cierpiała, nie miała odwagi wyznać głośno, że jej ciało to była pomyłka natury. Kiedy w końcu podjęła decyzję, że zaryzykuje i odkryje tę prawdę przed światem - została sama. I tak jest do dzisiaj.
Cytuję za psycholog p. Katarzyną Korpolewską:
Transseksualista to człowiek, którego psychika została uwięziona w ciele obcej płci. Czuje się złapany w pułapkę: oszukuje siebie i innych. Jeśli chce spełnić oczekiwania otoczenia, musi udawać mężczyznę. To nie fanaberia, ale ogromne cierpienie związane z funkcjonowaniem w obcej sobie roli. Transseksualizm nie mija. Nie można go leczyć inaczej niż poprzez zmianę płci. To długi proces. Taka osoba narażona jest na wiele trudnych, przykrych sytuacji, w tym przede wszystkim na odrzucenie społeczne. Dlatego przy zmianie płci ważne jest wsparcie bliskich, poczucie, że nadal będzie się przez nich osobą kochaną i akceptowaną. Im wcześniej transseksualiści decydują się na zmianę płci, tym mniej trudności pojawia się na ich drodze. W rodzinie, w której relacje są serdeczne, nie ma tematów tabu, a jej członkowie mogą liczyć na zrozumienie, łatwiej jest rozwiązać problem sprzeczności między płcią fizyczną i psychiczną.
Czy jesteście w stanie w pełni zaakceptować osobę transseksualną? Spotykając ją na swojej drodze uznalibyście, że jest człowiekiem skrzywionym, dewiantem czy raczej osobą nieszczęśliwą z prawem do szczęścia, a przy tym taką samą jak my, tzw. "normalni"?