Cześć Wszystkim.
Postaram się przybliżyć swój problem w klarowny sposób. Jestem uwikłana w związku z 14 lat starszym facetem, ja 33 on 46.
Poznaliśmy się bardzo dawno temu, ja miałam 27 lat on dobiłaj 40. Obiecywał mi złote góry, przez lata mnie mamił, ale nigdy do ślubu nie doszło. Oświadczył mi się, jednak dla niego zaręczyny mogą trwać i trwać. Jestem załamana od długie czasu nie potrafię z tego wyjść, bo on cały czas się ze mną kontaktuje, mówi, że kocha itd. ale że to ja jestem ta zła i zawsze się kłócę.
Muszę wspomnieć tutaj o 2 przykryc wydarzeniach, które miały miejsce: najpierw umarła jego mama potem jego tata , rok po roku. Odeszłam od niego po jakimś czasie po śmierci jego Mamy. Po śmierci Taty nie dał rady i błagał, żebym wróciła, że mnie nigdy nie zostawi, że będziemy rodziną.
Jak możecie się domyślać nie dotrzymał słowa.
Mój aktualny problem wygląda następująco. Kiedy byliśmy parą przygarnęliśmy 2 kotki. I teraz nasza kotka jest w ciąży. Mieszkamy oddzielnie. On powiedział, że on tego nie chce brać na siebie i chcę na czas porodu i wychowania młodych (5 małych kotów) żeby kotki zamieszkały u mnie. Z tym, że on ma swoje mieszkanie, ja wynajmuje od kogoś i boje się, że kotka miałaby tu rodzić.
Zasugerowałam, że może wywieźć by koty na wieś do domu jego rodziców do którego jeździ co tydzień na weekend żeby wypocząć. Odmówił.
Jestem załamana, bo znów chce mnie zostawić z problemem, wykorzystać i odjechać sobie, a ja zostanę z ilomaś kotami na głowie.
Od kilku dni mam depresję, jestem totalnie rozbita, bo te kotki kocham i myślę o nich codziennie, szczególnie o tej w ciąży jak się czuje itd.
Ja zaoerowałam, że możemy razem pojechać na wieść, tam ona urodzi i będziemy się opiekować. Odmówił.
Nie wiem co robić. Dosłownie go nienawidzę. Tak naprawdę nie wytrzymałabym z nim ani minuty. Za lata mamienia mnie oszukiwania strzelilabym mu w twarz, ale chcialabym przy mojej kotce byc bo ją bardzo kocham
Proszę doradźcie coś bo ze stresu już nie daję rady.