Witam wszystkich.
Zjawiłem się na forum z nadzieją na spojrzenie ma moją sytuację damskim okiem:) Mam nadzieję ,że wybrałem dobry dział.
A teraz przechodzę do rzeczy. W zeszłym roku poznałem dziewczynę w nowej pracy. Początkowo relacja byłą koleżeńska aż w końcu przerodziła się w coś więcej. Problem polegał na tym ,że nie zgraliśmy się w czasie. Najpierw zależało jej a z czasem jak zaczęło zależeć mi jej przestało. Zapewne częsta sytuacja. Jednak znajomość skończyła się z hukiem. Tak ,że dziewczyna nie mogła na mnie patrzeć i unikała jak ognia. Nie ukrywam ,że po części sobie na to zasłużyłem. Na jakieś 3 miesiące będąc w pracy udawała ,że mnie nie zna. Z czasem wróciliśmy tylko do "cześć".
Sprawa wygląda tak ,że w między czasie poszedłem na kurs tańca. Po kilku zajęciach moja była partnerka musiała zrezygnować z kursu a mi pozostało poszukać nowej osoby. No i zapytałem tą znajomą z pracy bo kiedyś wspominała ,że chętnie by poszła. Zgodziła się i jesteśmy po dwóch zajęciach. Ogólnie widać ,że jest zadowolona i sprawia jej to radość ( w trakcie tańca sporo rozmawiamy, pytała mnie min. czy mam kogoś). Na propozycję aby poćwiczyć dodatkowo w domu po zajęciach również odpowiedziała pozytywnie.
Ogólnie zakończenie znajomości przeżyłem dość mocno. Nie ukrywam tego bo byłem zauroczony. Kontakt urwaliśmy tak szybko ,że nawet nie było okazji aby poruszyć tematy dlaczego stało się jak się stało.
I teraz pytanie do Was. Czy wy drogie Forumowiczki były byście w stanie tak o iść na kurs z facetem ,na którego nie mogłyście patrzeć dla samego tańca? No i drugie pytanie czy poruszanie z nią tematu tego co było kiedyś to dobry pomysł czy lepiej nie powracać do przeszłości? Nie ukrywam ,że chodzi mi po głowie aby może spróbować jeszcze raz. Aczkolwiek z drugiej strony nie chcę znowu wyjść na desperata i wyskakiwać z dziwnymi tekstami:(
Mam nadzieję ,że opisałem to w miarę czytelnie bo kiepski ze mnie humanista.
Pozdrawiam.