dori3483 napisał/a:O matko, co ja czytam. Nie wierzę. Ja nie napisałam, że zakochałam się w tym facecie, że chcę mu rozbić rodzinę i przy okazji sobie. Po prostu facet mnie zauroczył, a że ostatni raz zdarzyło mi się to ładnych parę lat jak poznałam swojego męża to chyba mam prawo do tego aby na chwilę zapomnieć o codzienności. I nie, nie wymyślam sobie głupot , bo jednak czujemy jak ktoś jest tobą zainteresowany " bardziej" i że patrzy na ciebie "inaczej". Ja widziałam tego faceta już kilka razy wcześniej i mijałam go zupełnie obojętnie do czasu gdy zauważyłam, że zwraca na mnie uwagę i tak jakoś się samo potoczyło.
Ktoś powyżej napisał, że mam męża do rzeczy. Tak mam męża bardzo do rzeczy i nie zamierzam ryzykować małżeństwa dla chwilowego uniesienia czy seksu w samochodzie, po cichu z jakimś dziadem starszym ode mnie. Po prostu facet wygląda na fajnego kolesia, męża, pewnie ojca. Tak jak wcześniej napisałam to taka kopia mojego męża tylko plus 15 lat więcej. Wygląda na dobrego faceta. Gdyby chciał zrobiłby ten pierwszy krok, poprosił o numer czy coś. Nie zrobił tego, bo widzi, że mam męża, mam małe dziecko i także myślę, że jest w porządku wobec swojej rodziny. I tym bardziej mi się to w nim podoba. Nie jest nachalny, nie ugania się . Takich facetów do rzeczy jest teraz bardzo mało. Mój mąż takim jest człowiekiem.
Ktoś napisał, że czy wyobraziłam sobie co się stanie jak znajomość by się rozwinęła. Tak, wyobraziłabym sobie i byłoby dokładnie tak jak w przypadku mojej koleżanki. Kochanek spadł na cztery łapy. Żona wybaczyła, bo tyle lat małżeństwa, dzieci itd. a mąż koleżanki nie był już tak wyrozumiały. Wniósł sprawę o rozwód z winy żony i mało tego ubiegał się o wyłączną opiekę nad synem. Romans zakończył się koszmarem ale tylko dla niej, bo kochanek spadł na cztery łapy. Jak to zwykle bywa. Ta historia jest dla mnie przestrogą, bo wiem że mój mąż zrobiłby dokładnie tak samo. Dostałabym jeszcze po ryju na odchodne.
Reasumując od dzisiaj zaczęłam "detoks" od pana nieznajomego. Robię zakupy normalnie, nie patrzę czy jest czy nie. Unikam. Mam nadzieję, że po jakimś czasie samo mi przejdzie.
Wiem doskonale co czujesz, gdy ten pan na Ciebie tak patrzy. U mnie było tak samo, najpierw zwróciłam uwagę, że codziennie ów pan mi się przygląda i to bardzo intensywnie. Trwało to parę miesięcy. Aż pewnego dnia przestał jeżdzic ze mną tym samym autobusem i wtedy przyłapałam się na tym, że ja od dłuższego czasu wychodząc z domu czekam aż go zobaczę. W końcu po 2 tygodniach pojawił się znowu, rozglądał się po całym przystanku, a jak mnie zobaczył znieruchomiał, a ja wtedy po raz pierwszy dostałam motyli.
W końcu ja go przetrzymałam wzrokiem i po jakimś czasie zaczepił mnie i diabelski młyn ruszył. Ekscytacja, potężne iskrzenie, pożądanie sprawiło że poczułam się tak samo, a nawet i lepiej, jak 20l wcześniej z moim mężem.
Ten Twój pan nie podszedł jeszcze, on Cię na razie sprawdza.
Będzie Ci teraz bardzo trudno, jak wpadniesz na niego przypadkiem, bo ten romans, już zaczął się w Twojej głowie. I nie piszę tego złośliwie. Po prostu wiem już jak działa ten mechanizm. Rekcje chemiczne zostały już uruchomiane w Twoim organizmie.
Przyjrzyj się temu, jak to działa:
Chemia miłości: BURZA MÓZGU
Narodziny miłości są dla organizmu prawdziwym szokiem. Serce bije szybciej, podwyższa się ciśnienie krwi, ręce drżą i się pocą – to oznacza, że wpadliśmy sobie w oko. Teraz wszystko dzieje się z szybkością błyskawicy. Gdy między dwojgiem ludzi zaiskrzy, w ich mózgu dochodzi do chemicznej burzy.
Zaczyna się produkcja pewnych neuroprzekaźników (to hormony odpowiadające za przekazywanie sygnałów między komórkami nerwowymi). Niektórych mózg nie wytwarzał wcześniej wcale, inne produkował, ale np. w mniejszej ilości. Przestrojenie hormonalne winduje nas na coraz wyższe piętro miłosnych uniesień i sprawia, że zachowujemy się jak opętani. Przyjrzyjmy się bliżej sprawcom tego zamętu.
Jesteś w stanie przenosić góry. Czujesz, że cały świat należy do ciebie. Nie dostrzegasz problemów, które jeszcze do niedawna wydawały się nie do rozwiązania. Zakochanego po uszy rozpiera szczęście, chce mu się żyć – tańczyć, śpiewać, krzyczeć z radości! Czuje się jak "na haju". Taki stan euforii zawdzięczasz fenyloetyloaminie (w skrócie PEA).
Działa ona jak narkotyk, ale nie jest szkodliwa dla organizmu, a niektórzy fizjolodzy uważają jej skład za chemiczną formułę miłości. Wystarczy spojrzenie osoby, którą kochasz, dotyk, a nawet sama myśl o obiekcie uczuć, a już dostajesz nową "działkę" narkotyku. To dzięki temu możesz nie zmrużyć oka przez całą noc, a następnego dnia nie czujesz zmęczenia, nawet masz więcej sił witalnych niż zwykle.
Chemia miłości: różowe okulary
Z czasem nie możesz od ukochanej osoby oderwać myśli. Gdy nie ma jej przy tobie, czujesz bolesną tęsknotę. Pragniecie każdą wolną chwilę spędzać razem, patrząc sobie w oczy, trzymając się za ręce i całując. To wzrost w mózgu poziomu dopaminy, hormonu spokrewnionego z amfetaminą, który sprawia, że na obiekt swoich uczuć patrzysz bezkrytycznie, a jego wady wydają ci się urocze.
Przypływ aktywności, bezsenność, utrata apetytu, drżenie rąk, kołatanie serca, przyśpieszony oddech, ekstaza, ale także niepokój oraz strach przed utratą ukochanej osoby to również wpływ dopaminy.
Chemia miłości: jak na rauszu
Kolejny hormon odgrywający ważną rolę w budzącej się miłości to noradrenalina. Działa podobnie jak adrenalina i jak ona jest swoistym środkiem dopingującym. Wywołuje euforię i niezwykły przypływ energii. Sprawia, że chodzisz jak na lekkim rauszu. To dzięki niej pamiętasz najdrobniejsze szczegóły zachowania kochanej osoby i wspólnie spędzonych chwil.
Chemia miłości: od euforii do rozpaczy
Jeśli ukochana osoba regularnie do ciebie dzwoni, wysyła SMS-y albo spędza z tobą dużo czasu, świat jest piękny. Ale wystarczy, że spóźni się, a w jednej chwili ogarnia cię apatia, przygnębienie, nie możesz się na niczym skoncentrować. Pogrążasz się w czarnych myślach. Może już mnie nie kocha? Zamartwiasz się, dopóki nie usłyszysz w słuchawce ukochanego głosu. Wówczas znowu ogarnia cię wielkie szczęście. Rozmaitość nastrojów oraz obsesyjne myśli na temat ukochanej osoby to wina gwałtownego spadku poziomu serotoniny w mózgu, który powoduje totalny chaos w komunikacji komórek nerwowych. Mniej serotoniny to większy niepokój. I gdy coś się nie układa, popadasz w stany depresyjne.
Chemia miłości: kiedy przestaje działać?
Po 1,5–4 latach substancje narkotyczne przestają działać. Oznacza to koniec namiętności, koniec szaleństwa i koniec wielkiej miłości. Ci, którzy się od niej uzależnili, szukają nowego obiektu uczuć – dlatego właśnie po 2–3 latach wiele par się rozpada.