Rozstanie po ponad 10 latach związku - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po ponad 10 latach związku

Strony 1 2 3 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 1,209 ]

1

Temat: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Długo zastanawiałam się nad tym czy w ogóle zakładać tak osobisty temat na forum, ale ostatnio czuję się do tego stopnia bezsilna, że chyba już próbuję wszystkiego po kolei - a nuż coś pomoże.

Kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że mój mąż zakochał się w kimś innym. Banał, ale naprawdę nie sądziłam, że spotka to i mnie. Podobno ich romans/związek trwa już od roku. A jeszcze w pierwszej połowie minionego roku mój mąż mówił mi, że mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Jakoś od ubiegłych wakacji zauwazyłam, że coś się dzieje, że on już nie chce ze mną rozmawiać i unika mnie. Naiwnie zakładałam, że to chwilowe - tłumaczył się dużą ilością pracy. Nie miałam żadnego powodu, by mu nie ufać, bo wcześniej było między nami super. Byliśmy szczęśliwi. Widziałam też, że on był ze mną szczęśliwy - chciał ze mną rozmawiać, szukał mojego dotyku, dbał o mnie. Nawet pytałam postronnych, obiektywnych osób czy coś mi się czasem nie uroiło i może on był ze mną nieszczęśliwy. No nie wygląda na to. Nagle chyba zapragnął nowości, poznał kogoś i wszystko się zmieniło. Zaczął kłamać i oszukiwać mnie, choć nigdy wcześniej tego nie robił. Zaczęliśmy się kłócić, choć wcześniej nie mieliśmy z tym problemów. Twierdził że przesadzam i dramatyzuję, a ja nawet nie robiłam mu awantur, ani go nie obrażałam - po prostu chciałam spokojnie porozmawiać. Po kilku miesiącach walki sama ze sobą, wyprowadziłam się. Nawet wtedy nie powiedział mi prawdy, że już kogoś ma. Ciągle kłamał, że coś mi się wydaje. Dowiedziałam się od postronnych osób. Ostatnio poznałam jego nową miłość - znają już swoich rodziców, planują razem zamieszkać, jeżdżą na wspólne wakacje itp. Mamy razem dzieci, a on w ogóle nie odbiera moich telefonów, nie jestem w stanie się z nim skontaktować. Olewa każdą moją wiadomość albo jest agresywny w stosunku do mnie. Jak pomyślę o nim i jego nowej miłości, to dosłownie robi mi się słabo, 2 razy musiałam wyjść wcześniej z pracy, bo zaczęłam mieć coś, co przypominało atak paniki. Jak go wczoraj zobaczyłam, to patrzył na mnie z kompletną pustką w oczach. Nic nie zostało po jego wielkiej miłości. Miałam wrażenie, że stoi przede mną zupełnie obca osoba. Na niczym nie mogę się skupić. Wcześniej znałam swoją wartość i dobrze mi szło w życiu, a teraz mam wrażenie, że on zrobił ze mnie kogoś żałosnego i słabego. W pracy jak na razie odcinam kupony od tego, że wcześniej dobrze mi szło i jeszcze nikt się nie połapał, że moja wydajność spadła, ale to potrwa zapewne tylko do pierwszej poważnej wtopy.

Najgłupsze i najbardziej żałosne jest to, że emocjonalnie i psychicznie nie potrafię odpuścić. Ciągle zadaję sobie pytania, na które nie dostaję odpowiedzi. Trzymam się tych dobrych wspomnień, wizji naszej wspólnej przyszłości. Nie umiem wyobrazić sobie kolejnych lat - to dla mnie pustka. Nie potrafię zamknąć rozdziału, bo on nawet nigdy mi nie powiedział, że już mnie nie kocha i że nie chce ze mną być. Przez tyle lat byliśmy sobie bardzo bliscy, a on nawet nie potrafi się ze mną pożegnać i w ogóle powiedzieć czegokolwiek. Cały ciężar rozstania spoczął na mnie, bo on ucieka się jedynie do ghostingu - olewa mnie, nie odzywa się. Tak właśnie wyglądał koniec naszego 10-letniego związku - żałosny ghosting. Zapewne robi to dla własnej wygody. Zrzuca na mnie całą odpowiedzialność za to, że już razem nie jesteśmy. Powiedział mi to ostatnio - "no przecież już nie chcesz ze mną być, więc co ja biedny mogę zrobić? Przez Ciebie to wszystko staje się smutne i trudne". Tymczasem to ja cały czas wyciągałam do niego rękę, którą on ciągle odrzucał. Sam nie zrobił niczego - po prostu o mnie zapomniał i żyje sobie dalej. Jeśli kiedykolwiek było mu ze mną źle, to nigdy nie próbował o tym rozmawiać i tego naprawić. Po prostu wyrzucił wszystko do kosza. Mam teraz wrażenie, że inna kobieta ukradła mi moje życie i żyje tak, jak ja powinnam. Nie rozumiem jak można potraktować w ten sposób drugiego człowieka. Głupia jestem, bo nie potrafię do końca pozbyć się nadziei, nie umiem odpuścić i zacząć żyć na nowo. Jak sobie pomyślę, że niedługo będziemy musieli jakoś się razem spotykać (święta i tego typu okazje, bo mamy dzieci), to mam ochotę krzyczeć.

Rozumiem, że można kogoś przestać kochać - ludzie się zmieniają i ja też nie chciałabym nikogo trzymać przy sobie na siłę. Jednak nie rozumiem tego, że tak szybko można o wszystkim zapomnieć i bez żadnego zawahania ułożyć sobie życie od nowa. Przede wszystkim - że można ignorować kogoś, kogo kiedyś się kochało i uważać, że żadne wyjaśnienia ani żadna przyzwoitość nie obowiązują. Chciałam jedynie, żeby on miał odwagę powiedzieć mi wprost, że odchodzi i że już mnie nie kocha. Żeby w ogóle powiedział mi cokolwiek. Ostatnie miesiące to była tortura, bo nie wiedziałam co się dzieje. Jestem wyczerpana psychicznie i emocjonalnie. Najprostsze czynności sprawiają mi duży problem. Wiem, co w danym dniu muszę zrobić i po prostu to robię, więc wyglądam na w miarę poukładaną. Natomiast nie widzę w tym żadnego sensu. Nie umiem sobie wyobrazić, że jeszcze kiedyś będę szczęśliwa. Nie wiem, co zrobiłam, żeby sobie na to zasłużyć. Staram być dobrym człowiekiem, wydaje mi się, że inni ludzie mogą na mnie liczyć - natomiast i tak coś robię źle, skoro moje życie osobiste to ruina. Myślałam, że udało mi się zbudować z nim fajną, zdrową relację - gadaliśmy ze sobą godzinami, nawet po tylu wspólnych latach. Zarywaliśmy noce, bo nie mogliśmy się nagadać. Myślałam, że naprawdę mamy coś wyjątkowego. Nie oceniałam go, dawałam mu przestrzeń, nie było w naszym związku niczego toksycznego. On przede wszystkim był moim najlepszym przyjacielem. Myślałam, że świetnie się rozumiemy. Natomiast i tak nie wyszło - widocznie to było za mało. Albo coś mi się uroiło - już nawet nie wiem, co jest prawdą, a co nie. Kwestionuję całe może życie, wszystkie moje wybory.

Nie wiem co teraz zrobić ze sobą i jak w ogóle można się po czymś takim pozbierać. Dziś rano przez pierwsze 2-3 minuty byłam jeszcze lekko nieprzytomna i obudziłam się z takim błogim uczuciem, że to będzie dobry dzień. A potem cała rzeczywistość mnie uderzyła i przygniotła. We wtorek mam w pracy imprezę zorganizowaną specjalnie dla mnie, świętującą mój sukces. Zamiast się cieszyć najchętniej wcale bym na nią nie poszła, bo mam wrażenie, że jak będę musiała publicznie powiedzieć cokolwiek, to jedynie się rozpłaczę. Każdego dnia jak tylko wracam do domu, to ostatkiem sił siadam gdziekolwiek i próbuję złapać oddech. Wszystko teraz wymaga ode mnie nieludzkiego wysiłku, żeby w ogóle normalnie funkcjonować, choć na zewnątrz tego nie widać. Tydzień temu mój teść miał okrągłe urodziny, dziś ma je teściowa. Nie mogłam tam nawet przyjść, choć po tylu latach to są bliskie dla mnie osoby. Nie umiem pojąć co się stało z moim życiem. Czuję, że już nad niczym nie mam kontroli.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Twoja sytuacja nie jest łatwa. ..Mieliście problemy w związku, siadła komunikacja między Wami, Ty się wyprowadzasz nie mając wiedzy że jest już kochanka. I co ? Dałaś mężowi sygnał : że masz go gdzieś i poszedł w długą już na całego.  A co z Waszymi dziećmi? W jakim są wieku, czy mieszkają z Tobą, czy mąż je odwiedza? Jakoś nic o nich nie napisałaś i dlaczego?

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

A złożyłaś pozew o rozwód? Zrób to jak najszybciej zanim on to zrobi. Najlepiej z orzekaniem o winie. Może to go otrzeźwi. 2 kontakty z dziećmi i alimenty. 3 musisz się ogarnąć nie ma rady. Może jakiś psycholog, zaufana osoba, żeby wszystko przegadać.  5. musisz odpocząć i się zresetować. Powinnaś gdzieś wyjechać, choć na weekend.

4

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Przede wszystkim potrzeba Ci czasu, o ile przekaz z forum jest realny, to jesteś twardą babą, więc dasz sobie radę. Co do niego, szykuj się na wojnę.

Edit. O ile mam dobrą pamięć, to nie obraź się, ale w jego przypadku nie jest zaskoczeniem.

5 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-03-23 15:49:17)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

hej cslady na forum spotykam Cię pierwszy raz, ale tekst jest długi i pozwala mieć jakieś wyobrażenie o tym jak wasza relacja mogła wyglądać, i czytanie całości to duże niemiłe zaskoczenie. Znalazłem tylko jeden znak zapytania i był to cytat pytania męża, więc postaram się odnieść do tych rzeczy które piszesz w trybie oznajmującym. Jako chłopak nie umiem racjonalnie wytłumaczyć jego zachowania, wokół właściwie nie spotyka się takich dziewczyn, które byłyby w takim stopniu jak opisałaś, zorientowane na drugą osobę i nastawione na rozwiązywanie problemów w związku czy w małżeństwie. Nie potrafię racjonalnie wyjaśnić chęci odejścia i związania się z kimś nieznanym

cslady napisał/a:

Twierdził że przesadzam i dramatyzuję, a ja nawet nie robiłam mu awantur, ani go nie obrażałam - po prostu chciałam spokojnie porozmawiać. Po kilku miesiącach walki sama ze sobą, wyprowadziłam się

Tak, autorka wyprowadziła się, ale nastąpiło to po bardzo długim okresie prób rozwiązania tej sytuacji, gdy relacja z kimś innym miała już miejsce mimo że jeszcze nie wyszła na jaw. Kiedyś miałem podobnie i trwało to bardzo krótko, ale wiem po sobie i czasem doradzam innym, że jest pewien moment gdy pozostaje tylko odpuścić bo wszystkie podjęte próby mimo wielkich wysiłków nie przynoszą żadnego efektu.

cslady napisał/a:

Zrzuca na mnie całą odpowiedzialność za to, że już razem nie jesteśmy. Powiedział mi to ostatnio - "no przecież już nie chcesz ze mną być, więc co ja biedny mogę zrobić? Przez Ciebie to wszystko staje się smutne i trudne". Tymczasem to ja cały czas wyciągałam do niego rękę, którą on ciągle odrzucał

jeśli przez całe życie wszystko było dobrze, a zmiany w jego zachowaniu zaczęły się nagle, to trudno byłoby obciążać odpowiedzialnością za to kogoś innego. Czytanie było bardzo smutne zwłaszcza porównanie tego opisu miłych chwil ze stanem obecnym. Tylko jeśli było tak dobrze, dlaczego teraz jest tak źle - wątpliwe czy racjonalne wyjaśnienie może istnieć. Nie wiem czy jest inne wyjście, niż zadbanie o siebie i dzieci m.in. w taki sposób jak już napisali użytkownicy wyżej. Pozdrawiam i powodzenia:(
edycja

LullyMilly napisał/a:

Umów się do psychologa jeśli jeszcze nie byłaś, nawet na konsultacje jedna czy dwie. Kup sobie melise i pij 2 lub 3 razy dziennie albo coś ziolowego na lekkie uspokojenie

też mógłbym to dodać, wprawdzie szersze wypowiadanie się wymagałoby wiedzy, ale wizyta w poradni może być warta rozważenia. Miałem okres korzystania z zaleconych lekarstw w związku z kilkumiesięczną chorobą osoby z rodziny i pomagało to w codziennym funkcjonowaniu.

6

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Przyznam, że czytałam Twój post z ogromnym smutkiem. Mężczyźni, a przynajmniej ich większość już tak mają... Poznają kogoś i nagle zmienia się ich podejście, nagle wszystko im nie pasuje, to klasyka. Twój był i jest wyjątkowym tchorzem bo po tylu latach razem mógłby przynajmniej porozmawiać a on woli zrzucić odpowiedzialność na Ciebie mówiac, że to Ty nie chciałaś być razem.
Jesteś bardzo silna skoro funkcjonujesz w miarę normalnie chociaż to pozory. Ja bym zrobiła tak: weź sobie urlop, ile możesz. Przez pierwsze dni wywal ta żałobę, wykrzycz, wyplacz, upij się. Oczywiście dzieci zawiez na ten czas do kogoś zaufanego. Umów się do psychologa jeśli jeszcze nie byłaś, nawet na konsultacje jedna czy dwie. Kup sobie melise i pij 2 lub 3 razy dziennie albo coś ziolowego na lekkie uspokojenie. A potem kochanie zbierz się w sobie. Potem musisz wziąć się w garść. Zabierz dzieci gdzieś na weekend. Umów się gdzieś. Ja polecam squasha lub boks. Idź i wyzyj się. Tlumisz w sobie emocje. Musisz je uwolnić. Im dłużej będą się w Tobie kisic to będzie trudniej.

7

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Saba88 napisał/a:

Twoja sytuacja nie jest łatwa. ..Mieliście problemy w związku, siadła komunikacja między Wami, Ty się wyprowadzasz nie mając wiedzy że jest już kochanka. I co ? Dałaś mężowi sygnał : że masz go gdzieś i poszedł w długą już na całego.  A co z Waszymi dziećmi? W jakim są wieku, czy mieszkają z Tobą, czy mąż je odwiedza? Jakoś nic o nich nie napisałaś i dlaczego?

Z tym się nie zgadzam. Zaczęłam z nim rozmawiać już w momencie, kiedy zauważyłam, że coś jest nie tak. Tylko on nie chciał ze mną rozmawiać, ani powiedzieć mi prawdy - nie mogłam tego na nim wymusić. Miałam mu grozić, stosować szantaże, płaszczyć się przed nim? Wyprowadziłam się po kilku miesiącach, gdy on WCALE się do mnie nie odzywał. Nawet jak próbowałam rozmawiać z nim o dzieciach, a nie o mnie. Żyliśmy jak obcy sobie ludzie. Nie nocował w domu, nie miałam pojęcia, gdzie jest i co robi. Nie byłam pewna czy jest inna kobieta, ale ta pewność to w zasadzie była formalność. Poza tym nie zamierzałam go śledzić czy sprawdzać mu telefonu, by tę pewność uzyskać. Wyszłam z założenia, że jeśli dorosły facet przez kilka miesięcy nie jest w stanie ze mną porozmawiać (choć ciągle mi to obiecywał), to już tego nie zrobi. Jak widać nie porozmawiał ze mną do dziś i pewnie już tego nie zrobi, więc mogłabym sobie czekać i czekać.

Co do dzieci to wyprowadziły się ze mną. Mają prawie 2 lata. Aktualnie mąż ich u mnie nie odwiedza - to głównie teściowa dba o to, by mieli jakiś kontakt. Zabiera je do siebie na weekend i tam mój mąż spędza z nimi czas. A tak poza tym to ostatnio więcej czasu spędzał na wakacjach za granicą, niż w Polsce, więc dzieci widywał rzadko. Głównie to ja i teściowa zabiegamy o to, by dzieci miały kontakt z ojcem. Tzn. ja przynajmniej próbuję, bo moje próby kontaktu są ignorowane.

czekoladazfigami napisał/a:

A złożyłaś pozew o rozwód? Zrób to jak najszybciej zanim on to zrobi. Najlepiej z orzekaniem o winie. Może to go otrzeźwi. 2 kontakty z dziećmi i alimenty. 3 musisz się ogarnąć nie ma rady. Może jakiś psycholog, zaufana osoba, żeby wszystko przegadać.  5. musisz odpocząć i się zresetować. Powinnaś gdzieś wyjechać, choć na weekend.

Pozew złożyłam niedawno - kiedy dowiedziałam się, że on dawna jest z kimś innym. Zapytałam go jeszcze czy chce coś między nami naprawić i czy ja mogę zrobić cokolwiek - nie odpowiedział, więc już nie było sensu czekać.

Wyjeżdżać na razie nie chcę, bo praca to jedyne, co mnie teraz jako tako trzyma przy zdrowych zmysłach.

Co do psychologa, to umówiłam się na przyszły tydzień do 2 różnych - pójdę na konsultację i zobaczę co z tego będzie.

8

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

To nie mógł być taki dobry związek jak ci się wydaje, gdzieś rozmijaliście się w swoich oczekiwaniach wobec siebie.
Ale najważniejsze jest teraz abyś mądrze przeszła ten okrutnie trudny okres.
Przede wszystkim nie wyczekuj jego powrotu, zorganizuj sprawy rozwodowo-finansowe. Oddawaj mu (jeśli to możliwe) jak najczęściej dzieci.
To twój mąż zdecydował o nagłym odejściu, on jest odpowiedzialny za rozpad waszego małżeństwa, nikt go nie porwał, nie zmusza- to znaczy, że tak dobrze go nie znałaś.

9 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2019-03-23 16:03:53)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Cslady, przepraszam, że mocno pokroję Twój post.



cslady napisał/a:

(...) Najgłupsze i najbardziej żałosne jest to, że emocjonalnie i psychicznie nie potrafię odpuścić. (...)

Nie potrafisz czy nie chcesz odpuścić? I na czym to odpuszczenie miałoby polegać? Co stałoby się gdybyś odpuściła?


(...) Trzymam się tych dobrych wspomnień, wizji naszej wspólnej przyszłości. (...)

Po co sobie to robisz?


(...) Nie umiem wyobrazić sobie kolejnych lat - to dla mnie pustka. (...)

Przestań być aż tak ambitną. Po 10 latach dopiero niedawno zobaczyłaś, że wasze drogi rozeszły się. Daj sobie czas na przeżycie żałoby po związku, nadziejach, marzeniach. Nie układaj sobie życia, żyj dniem dzisiejszym i... nie spoglądaj w tył.


(...) Nie potrafię zamknąć rozdziału, bo on nawet nigdy mi nie powiedział, że już mnie nie kocha i że nie chce ze mną być. (...)

Ważniejsze dla Ciebie są słowa, nie czyny? 


(...) Przez tyle lat byliśmy sobie bardzo bliscy, a on nawet nie potrafi się ze mną pożegnać i w ogóle powiedzieć czegokolwiek. (...)

Często poczucie winy skutecznie zamyka usta i powoduje ucieczkę od jakiegokolwiek kontaktu.


(...) Ostatnie miesiące to była tortura, bo nie wiedziałam co się dzieje. (...)

Teraz już wiesz, już nie musisz podejrzewać, już nie musisz pytać. Wiesz. Chce być i jest z inną. Dlaczego? Bo... tak.


(...) Jestem wyczerpana psychicznie i emocjonalnie. Najprostsze czynności sprawiają mi duży problem. Wiem, co w danym dniu muszę zrobić i po prostu to robię, więc wyglądam na w miarę poukładaną. Natomiast nie widzę w tym żadnego sensu. Nie umiem sobie wyobrazić, że jeszcze kiedyś będę szczęśliwa. (...)

To czas żałoby, nie wybiegaj naprzód, nie kryj przed światem emocji, nie udawaj, nie zakładaj masek. Pozwól sobie na kontakt z własnymi, niełatwymi, emocjami, nie trzymaj ich w sobie.


(...) Nie wiem co teraz zrobić ze sobą i jak w ogóle można się po czymś takim pozbierać. (...)

Pozwól sobie na niepozbieranie, wbrew pozorom to najlepsza droga na "danie sobie rady". Rozważ, czy nie warto skorzystać z pomocy psychoterapeuty. Nie. Nie po to, by doszukiwać się traum wczesnego dzieciństwa, tylko po to, by w bezpiecznych warunkach poradzić sobie z kłębiącymi się emocjami i ogarnąć rzeczywistość.


(...) Czuję, że już nad niczym nie mam kontroli.

A kontrola jest Ci potrzebna?



***
Literówki hmm

10

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Wielokropek napisał/a:

Po co sobie to robisz?

Nie wiem po co, chyba po to, by się torturować. Inna sprawa jest taka, że wszystko mi go przypomina - od tego nie ucieknę. Mogę próbować myśleć o czymś innym, ale te wspomnienia pojawiają się mimowolnie. Tak do końca nie jestem w stanie nad nimi zapanować. Przynajmniej na razie.


Wielokropek napisał/a:

Ważniejsze dla Ciebie są słowa, nie czyny?

Racjonalnie zdaję sobie sprawę z tego, że to czyny są decydujące i on w zasadzie już niczego nowego nie jest w stanie dodać. Nie wiem, może jeszcze się łudzę, że jak porozmawiamy, to uda się coś zmienić.


Wielokropek napisał/a:

Pozwól sobie na niepozbieranie, wbrew pozorom to najlepsza droga na "danie sobie rady". Rozważ, czy nie warto skorzystać z pomocy psychoterapeuty. Nie. Nie po to, by doszukiwać się traum wczesnego dzieciństwa, tylko po to, by w bezpiecznych warunkach poradzić sobie z kłębiącymi się emocjami i ogarnąć rzeczywistość.

Spróbuję z psychoterapeutą.


Wielokropek napisał/a:

A kontrola jest Ci potrzebna?

W sumie to tak. Dla poczucia bezpieczeństwa.

11 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2019-03-23 16:16:26)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

A kontrola jest Ci potrzebna?

W sumie to tak. Dla poczucia bezpieczeństwa.

Podczas którejś z sesji zajęłabym się i tym tematem.




***
Bardziej potrzebujesz stosu chusteczek czy worka treningowego?

12

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Wielokropek napisał/a:

Bardziej potrzebujesz stosu chusteczek czy worka treningowego?

Chyba stosu chusteczek, chociaż już nie mam siły płakać. Gdybym czuła złość, to umiałabym ją konstruktywnie wykorzystać lub znaleźć dla niej jakieś ujście. Natomiast ze smutkiem, przygnębieniem i bezsilnością nie wiem co zrobić.

13

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Bardziej potrzebujesz stosu chusteczek czy worka treningowego?

Chyba stosu chusteczek, chociaż już nie mam siły płakać. Gdybym czuła złość, to umiałabym ją konstruktywnie wykorzystać lub znaleźć dla niej jakieś ujście. Natomiast ze smutkiem, przygnębieniem i bezsilnością nie wiem co zrobić.

Płacz, płacz, płacz.
Jeśli nie masz już siły, to może... źródełko łez wyschło? Może pora zobaczyć, jakie uczucia są głębiej i skonfrontować się z nimi? Ale wówczas istnieje groźba, że sił będziesz miała w nadmiarze.

14

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

10 lat to szmat czasu i współczuje Ci strasznie . Nie chce tutaj pisać jakiś przykazań które i tak nic nie pomogą . W takich sytuacjach szkoda ze nie można przyspieszyć czasu bo on będzie teraz Twoim wrogiem . Koleś ma wylane bo się bawi w dobre i nie interesuje go to co czujesz teraz . Szacunek ze odszedł a nie bawił się w romans kilku letni oszukując Cię przy okazji . Takie teraz czasy ze ludzie maja w tyłku czyjes uczucia . Znam to z życia . Chce Ci życzyć dużo zdrowia i wytrwałości bo tego teraz będziesz bardzo potrzebowała .

15

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Współczuję cslady, bardzo przykra sytuacja :-((
Z niemal każdego zdania kipi Twoje cierpienie. Myślę, że to cierpienie jeszcze nie pozwala Ci realnie spojrzeć na sytuację. Bardzo idealizujesz swój związek, ale w idealnych związkach nie ma miejsca na zdrady, długomiesięczne oszukiwanie partnera. Z tego, co piszesz wynika, że masz dwójkę malutkich dzieci, więc pewnie opieka nad nimi nie pozwoliła Ci dostrzec, jak Twój mąż zaczął oddalać się od Ciebie, stąd teraz ten szok i niedowierzanie, że to naprawdę się dzieje. Pewnie to kiedyś minie.
Twój mąż? Jesteś pewnie teraz Ty i dzieci dla niego wyrzutem sumienia, łyżką dziegciu w beczce miodu, w której się pławi z nową miłością. Też kiedyś będzie musiał się ogarnąć, a może i nie, bo jak ktoś zdradza, to przeważnie jest egocentryczny i zrobi dużo, żeby nie zobaczyć winy w sobie. Próbki tego, co Cię jeszcze może czekać już doświadczyłaś, gdy zrzucał na Ciebie odpowiedzialność za rozstanie.
Dużo siły i zdrowia Ci życzę :-)

16

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Bardzo Ci współczuję Cslady, masz teraz ciężki emocjonalnie okres i faktycznie chęć płaczu może Ci się przytrafiać w najmniej oczekiwanym momencie

Szary80= źle zrozumiałeś: on nie odszedł, ona odeszła z dziećmi, gdyby nie dowiedziała się od postronnych osób to pewnie nadal tkwiłby w kłamstwie.
Jeśli dobrze zrozumiałam to on swój romans musiał nawiązać kiedy ich dzieci były malutkie a więc dodatkowo coś o nim mówi, a ta jego obecna oblubienica to już
całkiem nie nadążam jaki ma rozumek jeśli w coś takiego wkroczyła, może teraz to już takie czasy nastały że nie ma wartości, zasad, świętości a jak żyć to wygodnie, miło i fascynująco, widzę że czas umierać smile

17

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Zapewne narodziny dzieci były tym punktem zwrotnym, bo tak się ponoć facetom zdarza. Przestają być najważniejsi, są spychani na boczny tor, nawet jeśli dzieje się to tylko w ich głowach. W pobliżu jest ktoś fajniejszy, atrakcyjniejszy. Szczerze mówiąc zawsze w takich sytuacjach bardziej mnie frapuje ta druga kobieta, a nie niedobry facet. Jak to jest, że zawsze bez problemu znajduje się jakaś kobieta, która bez skrupułów zabiera innej kobiecie męża i ojca małych dzieci? To już wasz kobiecy świat więc pewnie wiecie lepiej. Późniejsze zachowanie faceta jest po prostu racjonalne. Jemu jest łatwiej skreślić, wymazać, obarczyć winą i w głowie ma już wszystko poukładane. Ty odeszłaś dokonując cięcia więc zapewne uniknęłaś czytania za jakiś czas jako moderator tematu biednego żuczka, który się męczy, bo znalazł prawdziwą miłość, a w domu jakaś baba, której nigdy nie kochał i nie szanował.
Nic już nie rozkminisz. Nie zmusisz do kontaktu ze sobą, ani do kontaktu z dziećmi. Im prędzej to zrozumiesz i po prostu odetniesz tym dla ciebie lepiej.

18

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Wielokropek napisał/a:

Płacz, płacz, płacz.
Jeśli nie masz już siły, to może... źródełko łez wyschło? Może pora zobaczyć, jakie uczucia są głębiej i skonfrontować się z nimi? Ale wówczas istnieje groźba, że sił będziesz miała w nadmiarze.

Czy wyschło to nie wiem. Jak się wypłaczę, to przynajmniej na krótką chwilę daję radę rozładować stres. Jak nie mogę płakać, to non stop czuję ciężar, jakby ktoś mi usiadł na klatce piersiowej. Częściowo pewnie się nad sobą użalam, zamiast zacząć coś robić. Problem w tym, że nie wiem, co mam zrobić i od czego w ogóle zacząć, żeby poukładać moje życie. Nie jestem w stanie zdefiniować sobie tego najprostszego kroku. Wszędzie widzę przytłaczające mnie czarne dziury - nie mam pojęcia jak będzie wyglądał najbliższy rok mojego życia i jak chcę, aby wyglądał. Jeśli nie wiem, czego chcę i do czego dążę, to nie jestem w stanie zacząć działać. Do tego jestem małostkowa - porównuję się z tą drugą kobietą, myślę o tym jakie fajne oni teraz mają życie itp. Oczywiście to jest żałosne - jak takie myśli się pojawiają, to staram się czymś zająć lub pomyśleć o czymś innym. Jednak pojawiają się bardzo często i nad tym do końca nie panuję.

Myślę o tym, co napisało kilka osób - że myliłam się co do mojego związku i mojego męża. Obiektywnie wygląda na to, że tak właśnie było. Jak zatem mogę ufać swoim decyzjom, skoro co do mojego związku byłam bardzo pewna? Nawet jak teraz patrzę na to z perspektywy czasu, to nie widzę żadnych sygnałów ostrzegawczych. Mąż zawsze dobrze mnie traktował, nie oszukiwał mnie, był moim najlepszym przyjacielem. Czułam przecież jego miłość, a teraz okazuje się, że ją sobie wymyśliłam. Nie wiem zatem jak mogę podejmować dobre decyzje dla moich dzieci, skoro w najważniejszej kwestii się myliłam.

19

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

No  cóż. Przypominam sobie wiele z twoich odpowiedzi (i nie tylko twoich), które spowodowały, że wycofałem się z forum, bo po co dyskutować z wiatrakami. Dzisiaj tylko jestem biernym obserwatorem. Twoje odpowiedzi, często bardzo surowe, kąśliwe, wiele wniosków wyssanych z palca. Można powiedzieć, że karma do ciebie wróciła. Zanim Ty, i twoje koleżanki, zaczną kolejną krucjatę, zamiast zwyczajnie pogadać, niech pomyślą o Tobie. Moim zdaniem, ktoś wybrał święty spokój i odnalazł swoją przystań.

20 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-03-24 09:42:09)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Najbardziej boli nie to, że obdarzył uczuciem inną, ale to, że nie potrafił zachować się fair w tej sytuacji. Niczego nawet nie próbował wyjaśniać, nie podał powodu, nic.
Wydaje mi się, że wiem, co czujesz. Łatwiej byłoby to przełknąć, gdybyście mieli nieudane małżeństwo i to od dłuższego czasu.

Bardzo Ci współczuję. Trzymaj się.

——————
Przemo, forum to nie realne życie, niektórzy potrafią te dwie płaszczyzny rozgraniczyć.
A swoją kąśliwą wypowiedź naprawdę mogłeś sobie darować - w jaki sposób miała ona pomóc? No chyba, że tylko chciałeś dokopać, to rozumiem...takie to ludzkie.

21

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Cyngli napisał/a:

Najbardziej boli nie to, że obdarzył uczuciem inną, ale to, że nie potrafił zachować się fair w tej sytuacji. Niczego nawet nie próbował wyjaśniać, nie podał powodu, nic.
Wydaje mi się, że wiem, co czujesz. Łatwiej byłoby to przełknąć, gdybyście mieli nieudane małżeństwo i to od dłuższego czasu.

To prawda. Ja rozumiem, że on nie był moją własnością i miał prawo przestać mnie kochać. Jednak po tylu wspólnych latach sądziłam, że przynajmniej potraktuje mnie jak człowieka. Tym bardziej, że sama NIGDY nie byłam wobec niego nie fair i nigdy nie zrobiłam niczego, by go skrzywdzić. I mówię to z pełną świadomością i odpowiedzialnością. On natomiast poddał się bez żadnej walki, nawet nie pomyślał o dzieciach. No nic, pozostaje mi tylko przetłumaczyć sobie, że to był jego wybór i niczego nie można z tym zrobić.

22

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Najbardziej boli nie to, że obdarzył uczuciem inną, ale to, że nie potrafił zachować się fair w tej sytuacji. Niczego nawet nie próbował wyjaśniać, nie podał powodu, nic.
Wydaje mi się, że wiem, co czujesz. Łatwiej byłoby to przełknąć, gdybyście mieli nieudane małżeństwo i to od dłuższego czasu.

To prawda. Ja rozumiem, że on nie był moją własnością i miał prawo przestać mnie kochać. Jednak po tylu wspólnych latach sądziłam, że przynajmniej potraktuje mnie jak człowieka. Tym bardziej, że sama NIGDY nie byłam wobec niego nie fair i nigdy nie zrobiłam niczego, by go skrzywdzić. I mówię to z pełną świadomością i odpowiedzialnością. On natomiast poddał się bez żadnej walki, nawet nie pomyślał o dzieciach. No nic, pozostaje mi tylko przetłumaczyć sobie, że to był jego wybór i niczego nie można z tym zrobić.

Wiem, że to marne pocieszenie, ale z czasem będzie lepiej.

23

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Cyngli napisał/a:

Najbardziej boli nie to, że obdarzył uczuciem inną, ale to, że nie potrafił zachować się fair w tej sytuacji. Niczego nawet nie próbował wyjaśniać, nie podał powodu, nic.
Wydaje mi się, że wiem, co czujesz. Łatwiej byłoby to przełknąć, gdybyście mieli nieudane małżeństwo i to od dłuższego czasu.

Bardzo Ci współczuję. Trzymaj się.

——————
Przemo, forum to nie realne życie, niektórzy potrafią te dwie płaszczyzny rozgraniczyć.
A swoją kąśliwą wypowiedź naprawdę mogłeś sobie darować - w jaki sposób miała ona pomóc? No chyba, że tylko chciałeś dokopać, to rozumiem...takie to ludzkie.

Nie przypominam sobie, aby o wiele bardziej kąśliwe uwagi w moją stronę (również autorki), swego czasu, były ganione. Solidarność kobieca? Jeżeli jest forum o życiu, to albo gadamy sobie szczerze, albo zwyczajnie udajemy. Ja nie lubię udawać. W jaki sposób miała ona pomóc? A kto powiedział, że ona miała pomóc? Może tylko w tym, aby autorka sobie przypomniała to i owo, przemyślała swoje życie, swoje decyzje, być może swoje postępowanie wobec męża. Mam dziwne wrażenie, że to nie On jest winny. To takie coś, jak osoba, która wobec znajomych, kolegów w pracy, w towarzystwie, podczas spotkań rodzinnych jest wspaniała bez skazy, a jak tylko zamykają się drzwi domu, zmienia się w wampira.
Tak, to bardzo ludzkie, nie dostrzegać, prawda? Dzisiaj mi wisi, co Panie sobie pomyślą na mój temat. W wielu swoich wnioskach się nie pomyliłem.

24

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Cslady, czułaś miłość męża? Jasne. Przestałaś ją czuć i zauważyłaś zmianę w jego zachowaniu wobec siebie, pytałaś i zostawałaś zbywana. Nie widziałaś żadnych sygnałów ostrzegawczych? Przecież w pierwszym swym poście o nich napisałaś, przecież prosiłaś jeszczemęża (jm) o wyjaśnienia. Niczego sobie nie wymyśliłaś, kochał Cię długo, ale... inną kobietę pokochał (lub nie pokochał, ale jest nią zafascynowany) bardziej i nie poinformował Cię o tym. Dlaczego miałabyś mu nie wierzyć, skoro przez dekadę był też Twym przyjacielem? Dlaczego miałaś mu nie ufać? To, że nie powiedział prawdy, nie świadczy źle o Tobie lecz o nim.


Wybacz truizm, ale jesteśmy (my - ludzie) omylni, więc takie rozważania

(...) Nie wiem zatem jak mogę podejmować dobre decyzje dla moich dzieci, skoro w najważniejszej kwestii się myliłam.

sensu nie mają. Ich celem, wybacz, jest chęć kolejnego dokopania sobie. Po co to sobie robisz? Po co z uporem godnym lepszej sprawy wchodzisz w rolę ofiary? Jakie czerpiesz z niej korzyści?


To, że jesteś jeszcze w szoku, że nie widzisz jeszcze perspektyw, jest - dla mnie - zupełnie normalne. Twe dotychczasowe życie legło w gruzach, wobec tego... daj czasowi czas, sobie także i przestań aspirować do roli 'debeściary'.

25

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
przemo_polo napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Najbardziej boli nie to, że obdarzył uczuciem inną, ale to, że nie potrafił zachować się fair w tej sytuacji. Niczego nawet nie próbował wyjaśniać, nie podał powodu, nic.
Wydaje mi się, że wiem, co czujesz. Łatwiej byłoby to przełknąć, gdybyście mieli nieudane małżeństwo i to od dłuższego czasu.

Bardzo Ci współczuję. Trzymaj się.

——————
Przemo, forum to nie realne życie, niektórzy potrafią te dwie płaszczyzny rozgraniczyć.
A swoją kąśliwą wypowiedź naprawdę mogłeś sobie darować - w jaki sposób miała ona pomóc? No chyba, że tylko chciałeś dokopać, to rozumiem...takie to ludzkie.

Nie przypominam sobie, aby o wiele bardziej kąśliwe uwagi w moją stronę (również autorki), swego czasu, były ganione. Solidarność kobieca?

Nie śledziłam tamtych wypowiedzi, więc nie wiem. Ale widzę wyraźnie, że Ci dopiekło, więc teraz przyleciałeś korzystając z okazji, żeby dorzucić swoje trzy grosze. Też wolę szczerość. To, co zrobiłeś, jest dziecinne i niedojrzałe. Triumfujesz, bo jej się dzieje krzywda? Wstydź się.

26

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Niewiele wniesie mój głos, bo wypowiedziały się już tu mądre osoby. Jednak się odezwę.
Tegoroczna zima była dla mnie koszmarem. Nagromadziło się wyzwań i trudności, odreagowałam iście szalony rok (a właściwie kilka ostatnich lat). Nie miałam siły na nic, dbałam tylko o to, by moje dziecko nie umarło z głodu, a dom nie zamienił się w całkowity chlew. Obwiniałam się, że tak kiepsko funkcjonuję. I wtedy usłyszałam, że nie muszę być siłaczką. Niby oczywiste, ale jakoś trudno było dać sobie przyzwolenie na "lenistwo" i niemoc. Te wszystkie nauki wyniesione z domu i presja społeczna...
Kochana, wszystko minie, ale teraz płacz, płacz, płacz. Wielokropek mądrze mówi.
Ślę ciepłe wyrazy współczucia. Też kiedyś zakończyłam małżeństwo.

27

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Cslady,
Bardzo Ci współczuję. Wiem, jak to jest, kiedy z dnia na dzień, nasze życie po prostu rozpada się na milion kawałków. Tamtego życia już nie ma i nie będzie. Twój mąż wybrał najgorsza możliwa ścieżkę. Ale on teraz jest najmniej ważny. Masz dzieci, malutkie, jeszcze nic nie rozumieją ale czują emocje. To dla nich znajdź w sobie siłę. Tak jak ktoś pisał wyżej, weź urlop, radzę psychologa, taka rozmowa bardzo pomaga i oczyszcza. Jakieś tabletki ziołowe na uspokojenie. Jeśli możesz poproś o pomoc, kogoś z rodziny, nie bądź sama. Ale najważniejsze. Jeśli olewa dzieci, to najgorsze co może zrobić, przepraszam za określenie, dla mnie jest nieodpowiedzialnym gówniarzem! Złóż wniosek o alimenty. Jeśli nie masz siły na rozwód, to przynajmniej idź na konsultacje do prawnika, niech doradzi, żebyś widziała jak postępować. Życzę Ci dużo siły i wytrwałości.  Naprawdę doskonale wiem co czujesz, ale wiedz, że kiedyś i dla Ciebie zaświeci słonko. Trzymaj się.

28 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-24 14:40:07)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Nie jestem w stanie zdefiniować sobie tego najprostszego kroku. Wszędzie widzę przytłaczające mnie czarne dziury - nie mam pojęcia jak będzie wyglądał najbliższy rok mojego życia i jak chcę, aby wyglądał. Jeśli nie wiem, czego chcę i do czego dążę, to nie jestem w stanie zacząć działać.

Zabrzmi może niedobrze, ale póki co to chyba wystarczy, że żyjesz z dnia na dzień.
Przecież to normalne, że jak się rozleciał świat, w którym żyłaś, czułaś się bezpiecznie a przyszłość była określona i w miarę przewidywalna, to utrata tego wszystkiego powoduje chaos i zagubienie. Powoli trzeba będzie się zacząć odgruzowywać, ale spieszyć się też nie ma po co. Może najpierw ogarnij ten widok po życiowym huraganie, zobacz na czym stoisz, jakie masz możliwości, czego najpilniej potrzebujesz, kto może Ci pomóc, gdzie szukać wsparcia, jak najbliższy przyjaciel zawiódł. Porozglądaj się.

29

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
RangeRove'a napisał/a:

Cslady,
Bardzo Ci współczuję. Wiem, jak to jest, kiedy z dnia na dzień, nasze życie po prostu rozpada się na milion kawałków. Tamtego życia już nie ma i nie będzie. Twój mąż wybrał najgorsza możliwa ścieżkę. Ale on teraz jest najmniej ważny. Masz dzieci, malutkie, jeszcze nic nie rozumieją ale czują emocje. To dla nich znajdź w sobie siłę. Tak jak ktoś pisał wyżej, weź urlop, radzę psychologa, taka rozmowa bardzo pomaga i oczyszcza. Jakieś tabletki ziołowe na uspokojenie. Jeśli możesz poproś o pomoc, kogoś z rodziny, nie bądź sama. Ale najważniejsze. Jeśli olewa dzieci, to najgorsze co może zrobić, przepraszam za określenie, dla mnie jest nieodpowiedzialnym gówniarzem! Złóż wniosek o alimenty. Jeśli nie masz siły na rozwód, to przynajmniej idź na konsultacje do prawnika, niech doradzi, żebyś widziała jak postępować. Życzę Ci dużo siły i wytrwałości.  Naprawdę doskonale wiem co czujesz, ale wiedz, że kiedyś i dla Ciebie zaświeci słonko. Trzymaj się.

Co do rozwodu, to kroki zostały podjęte.

A dzieci oczywiście są teraz priorytetem. Niestety nie jestem w stanie sprawić, żeby mój jeszcze mąż się ogarnął i chciał częściej z nimi widywać lub ogólnie wziąć większą odpowiedzialność.

Pomimo tego jak on się teraz zachowuje i że ciężko go za to szanować, to niestety strasznie za nim tęsknię. A przecież okazał się zupełnie innym człowiekiem, niż myślałam, że jest. Dziś mieliśmy 10 minut "normalnej" rozmowy przez telefon. Chyba się zapomniał, bo zaczął z entuzjazmem opowiadać mi o swoim dniu. Przez chwilę miałam wrażenie jakby ostatnie miesiące były tylko złym snem, a przecież to głupie.

30

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

. . .

Dziś mieliśmy 10 minut "normalnej" rozmowy przez telefon. Chyba się zapomniał, bo zaczął z entuzjazmem opowiadać mi o swoim dniu. Przez chwilę miałam wrażenie jakby ostatnie miesiące były tylko złym snem, a przecież to głupie.

Witaj.
Twój mąż to taki duży chłopczyk. Znudziła mu się "zabawa w męża i ojca", więc poszedł "pobawić się" do innej piaskownicy.

31

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Prawda, zachowuje się niedojrzale. Kiedyś bardzo ceniłam jego charakter - postępowanie zgodnie z zasadami, rozsądek itp. Teraz to wszystko się rozsypało i okazało nieprawdą.

Zawsze sądziłam, że jeśli nawet będę musiała przeżyć rozstanie, to jakoś lepiej sobie z tym poradzę. Piszecie, żebym pozwoliła sobie na to, by być słabą i kiepsko funkcjonować. Tylko mnie to przeszkadza. Zwykle nie muszę na nic marudzić, bo po prostu zmieniam to, co mi się nie podoba. Jestem przyzwyczajona do tego, że wszystko można osiągnąć i sobie wypracować. A w tym przypadku się nie da, bo druga strona tego nie chce. Mogę jedynie zmienić swoje myślenie, zaakceptować itp. No ale to jest bardziej proces, a nie działanie, które mogę sobie wrzucić na listę rzeczy do zrobienia.

32

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Heraklit z Efezu napisał/a:

Wszystko płynie i nic nie pozostaje takie samo.

Czy nam to się podoba, czy nie.


cslady napisał/a:

(...) Piszecie, żebym pozwoliła sobie na to, by być słabą i kiepsko funkcjonować. Tylko mnie to przeszkadza. Zwykle nie muszę na nic marudzić, bo po prostu zmieniam to, co mi się nie podoba. Jestem przyzwyczajona do tego, że wszystko można osiągnąć i sobie wypracować. (...)

W takim razie dla Ciebie to lekcja... pokory. Nie wszystko od Ciebie zależy, nie wszystko możesz mieć pod kontrolą (ale o tym napisałam wyżej - to temat na sesję).

Dlaczego, w swoim mniemaniu, nie możesz być słabą?

33

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Wielokropek napisał/a:

W takim razie dla Ciebie to lekcja... pokory. Nie wszystko od Ciebie zależy, nie wszystko możesz mieć pod kontrolą (ale o tym napisałam wyżej - to temat na sesję).

Dzięki za celne uwagi, na pewno przedyskutuję te tematy. Co do pokory, to mam z nią problem. Nawet teraz gdy patrząc na swoje życie z boku wiem, że nie mam wpływu na to, czy ktoś mnie kocha, to jednak moja nieracjonalna głowa ciągle myśli, że wystarczy znaleźć jakiś algorytm, powiedzieć coś odpowiedniego lub zrobić coś odpowiedniego i wszystko mogłabym odzyskać. Tylko to bez sensu, bo najlepsze dla mnie jest zakończenie tego związku w swojej głowie i rozpoczęcie życia od nowa. Inna kobieta inną kobietą, ale jak w ogóle mogę chcieć być z osobą, która tak mnie potraktowała - chodzi o całą otoczkę po zdradzie, nie o samą zdradę. Jestem zła nie na niego czy na nią, a na siebie, że mi jeszcze zależy.

Wielokropek napisał/a:

Dlaczego, w swoim mniemaniu, nie możesz być słabą?

Bo słabość nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Słabością nie zmienię swojego życia. Nie wiem co słabość zrobiłaby dla mnie dobrego. Jak na razie nic dobrego nie robi. Wkurza mnie to, że nagle z osoby pewnej siebie popadłam w jakieś kompleksy i porównuję się z kimś innym. A przecież nie jestem inną osobą niż kilka miesięcy temu. Robię sobie rzeczy, których nie powinnam robić, a mimo to nie mogę przestać.

34

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Nie wiesz widocznie że wyjście z jakiegokolwiek uzależnienia zaczyna się od uznania swojej słabości względem tegoż właśnie uzależnienia i zapewne ta słabość jest konstruktywna jeśli ją uznać a brak pokory w życiu musi zostać w jakimś momencie zweryfikowany choćby w trosce coby człowiek nie pękł

35 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2019-03-25 08:02:35)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Złościsz się, bo masz uczucia? Hm... . Możesz się zamrozić i nie przeżywać ich, ale kasując niechciane, kasujesz też pozostałe. Z uczuciami, jak z ciążą, nie można mieć ich trochę. Na pewno chcesz być robotem?

Ciągle jesteś i będziesz tą samą osobą, a że czasem Twe zachowanie jest inne od dotychczasowego... Panta rhei...
Dla swego dobra przestań używać słów "powinnam", "muszę" - one pochodzą ze słownika groźnego rodzica i do niczego dobrego nie prowadzą, świetnie jednak wzbudzają poczucie winy.
Twierdzisz, że robisz rzeczy, których nie chcesz. Kto (w Twej głowie) do nich Cię zmusza? Jakie, wybacz, masz z nich korzyści?

Czy chcesz, czy nie chcesz słabość jest też Twoją cechą - nie ma nic w tym złego. Przecież nie można być ciągle spiętym, stać na palcach i robić wszystko, bo wytrzymałość organizmu jest ograniczona i w najmniej spodziewanym momencie człek pada.
Odrobinę luzu życzę.
Co stałoby się, gdybyś przyznała, że (czasem) jesteś słabą?


Proponuję, byś opuściła klub 'debeściaków", będzie to z korzyścią i dla Ciebie, i Twych bliskich.
Nie musisz być najlepszą, byś była lubiana, kochana, szanowana... . Powiem więcej, zyskasz w oczach wielu, bo ludzie nie lubią tych, którzy aspirują do siedzenia na lodowym szczycie



***
Literówki hmm

36

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Piszecie, żebym pozwoliła sobie na to, by być słabą i kiepsko funkcjonować. Tylko mnie to przeszkadza. Zwykle nie muszę na nic marudzić, bo po prostu zmieniam to, co mi się nie podoba. Jestem przyzwyczajona do tego, że wszystko można osiągnąć i sobie wypracować. A w tym przypadku się nie da, bo druga strona tego nie chce. Mogę jedynie zmienić swoje myślenie, zaakceptować itp. No ale to jest bardziej proces, a nie działanie, które mogę sobie wrzucić na listę rzeczy do zrobienia.

A wiesz, że taki typ jest często na dłuższą metę wkurzający? Kobieca intuicja podpowiada mi, że w którymś momencie twój mąż mógł przekroczyć jakąś linię graniczną wytrzymałości i udał się na wewnętrzną emigrację. Stąd wcześniej pisałem o pojawieniu się dzieci, bo wtedy najczęściej następuje natężenie różnych negatywnych zjawisk, a z powodów naturalnych dużo łatwiej je wtedy przeoczyć. Mąż unika kontaktu, bo jak już z wewnętrznej emigracji udał się na emigrację zewnętrzną, to musiał cię obciążyć za to całą winą. Obiektywnie z zewnętrznego punktu widzenia to on nawalił, a że nikt nie lubi być zły bez powodu, to te powody trzeba uwypuklić, czasem wymyśleć, a przede wszystkim pielęgnować. Druga rzecz, że patrz początek on po prostu nie widzi szans na porozumienie z tobą, więc po co coś wyjaśniać.

37

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

"On, co prawda, nic złego mi nie zrobił, ale za to ja zrobiłem mu ohydne świństwo, a jak tylko zrobiłem, zaraz go za to właśnie znienawidziłem.”-cytat z powiesci Fiodora Dostojewskiego" Bracia Karamazow. Moim zdaniem najlepiej oddaje mechanizmy ktore rzadza czlowiekiem w sytuacji gdy wyrzadzi komus wielka krzywde. Nie kazdy potrafi wtedy stawic temu czolo, Twoj maz rowniez nie potrafi. Ty i dzieci jestescie jego wyrzutem sumienia, cierniem ktory nie pozwala mu w pelni cieszyc sie nowym szczesciem. Dlatego ucieka, unika, dlatego wzbudzasz w nim zlosc i agresje. Jest poprostu tchorzem. Nie zmienisz tego.
Co do slabosci i tego co ona daje. Daje wiele. Pisze Ci to kobieta ktora przez lata byla silna, zbyt silna, na sile silna, gardzaca wrecz slaboscia jako czyms nieatrakcyjnym, bezuzutecznym, synonimem kleski. Co mi to dalo? Problemy zdrowotne, stan ciaglego napiecia ktory przeksztalcil sie w nerwice, problemy z okazywaniem emocji, dystans w wielu relacjach bo nie potrafilam zrozumiec rowniez slabosci innych. Dzis powoli ukladam sie na nowo, nie jest prosto pozwolic sobie po tylu latach na delikatnosc, na pokazanie miekkiego podbrzusza. Pomaga mi psycholog. Tobie rowniez goraco polecam psychoterapie. Mozna naprawde zrozumiec duzo wiecej, zmienic na lepsze... jesli tylko sie chce. Pozdrawiam serdecznie cslady.

38 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-25 09:26:19)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Mam taka refleksję o sile i słabości: człowiek naprawdę silny nie musi chronić się pancerzem i udowadniać swojej siły całemu światu. Moja ulubiona A. Krzysztoń śpiewa: "jest taka moc, która w słabości tylko mieszka".
Też się uczę być słabą bez poczucia winy. Z akcentem na drugą połowę zdania. Z pomocą w nauce przyszła mi... choroba.

39

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Co do słabości, mówi się: drzewo jest silne a trawa jest słaba ale gdy nadejdzie wichura drzewo się złamie bo stawia tak silny opór a trawa nie stawia oporu i się ugina, dzięki czemu przetrwa wichurę. To metafora człowieka. Warto byś poszukała w sobie człowieka, bo póki co widać w Tobie autorko zbyt dużo twardych (przez co nieelastycznych) mechanizmów. Uśmiechnij się, bo to dobra lekcja dla Ciebie. Pozdrawiam!

40

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

cslady
W pracy jak masz normalne szefostwo myślę , że warto porozmawiać o zmianach w twoim życiu , przez jakiś czas możesz mieć więcej wsparcia i zrozumienia jak nawet coś zawalisz .Jeśli chodzi o męża to on przez te 10 lat mógł być uczciwy względem Ciebie ,mógł kochać ale w momencie jak poznał nową kobietę zachował się jak mały chłopiec który nie potrafi wziąść odpowiedzialności za rodzinę którą stworzył .Zdradzający czasem na siłę wyszukują pierdół w nas aby uspokoić swoje sumienie .Nie da się długo tak żyć w takim zawieszeniu i w niespełnionych oczekiwaniach , wtedy cięcie związku , odejście na każdej płaszczyźnie a najważniejsza emocjonalna jest bardzo wskazana.
Małymi krokami do przodu naucz się cieszyć z drobnych codziennych spraw .Trzymaj sie

41

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Z tego co autorka napisała wynika, że jest kobietą twardo stąpającą po ziemi, uparcie zmierzającą do wyznaczonego celu - a to może naruszać ego niektórych mężczyzn. Bowiem zastanawiające jest to, że w małżeństwie rzekomo nic złego się nie działo, aż tu nagle dojrzały, podobno odpowiedzialny facet znajduje sobie kochankę i zrywa więzi z rodziną, w tym małymi dziećmi. Oczywiście jest to możliwe lecz może autorka zbytnio idealizuje swoje małżeństwo(?) Dopóki mąż się nie wypowie, pozostaje gdybanie. Może rzeczywiście jest tylko zwykłym gnojkiem a może ma coś na swoją obronę.

42

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Nie no, bez przesady. Fakt, twardo stąpam po ziemi, ale o naruszaniu ego nie było mowy. Lubię działać i zmieniać to, co mi się nie podoba, ale to nie oznacza, że moje życie prywatne również wygląda w ten sposób. Związek czy moja rodzina nigdy nie były dla mnie projektem, ani listą rzeczy do odhaczenia. Nie było też tak, że nie okazywałam słabości.

Co do idealizowania małżeństwa to z założenia nikt nie jest w stanie obiektywnie spojrzeć na własny związek. Ja swoje wnioski opierałam wyłącznie na zachowaniu mojego męża, który funkcjonował sobie szczęśliwy i zadowolony... do czasu, gdy pojawiła się kochanka. I nie uważam, że on jest gnojkiem, bo miał prawo przestać mnie kochać. Ot, jego zachowanie "po" jest czymś, co uważam za mocno krzywdzące i rozczarowujące. A mąż to już się raczej nie wypowie, bo nie chce mu się fatygować. Dziś od niego usłyszałam, że "Nie zawsze w życiu rzeczy dobrze się zgrywają. Nic nie zrobisz" - no i dokładnie tak to wygląda. Nic nie zrobię.

43

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Cslady, czytając Twoje wpisy widzę podobieństwo Twojego podejścia do życia i związku, jakie kiedyś miałam ja. Może się mylę, bo na takim forum po pierwsze pisze się tylko o maleńkich fragmentach tego co jest czy było, ale też pisze się, co się chce pokazać na zewnątrz, ale mam nieodparte wrażenie że miałaś swoją wizję i wszystko miało być tak jak ma być i koniec. Taka stanowczosc bije z Twoich słów. Jakbyś była osobą bardzo pewna siebie, może go to przerosło?. Macie małe dzieci, rola męża i już ojca go przerosła? Nie chcę bronić zdrajców, bo to jest straszne. Jednocześnie na własnej skórze przekonałam się, że nasze wyobrażenie o tym jak być powinno, jak jest, a jak odbiera to druga osoba jest tak różne, że czasem ciężko uwierzyć. Widzę że starasz zaakceptować całą sytuację, nie oskarżasz, nie obrażasz, ale myślę że nawet dobrze dla samej siebie, byłoby przemyśleć co było dobrze, co było źle, co można zmienić w sobie, dla siebie.

44

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

I jeszcze jedno, ten cytat, który masz w stopce, czy można wiedzieć kto jest autorem?  smile

45

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

RangeRove'a, nie do końca. Tak, lubię mieć plan na swoje życie osobiste, ale te cele są bardzo elastyczne, bo modyfikują się pod wpływem doświadczeń i nowej wiedzy. Gdybym chciała, żeby zawodowo wszystko było tak jak chcę, żeby było, to bym nie mogła robić tego, co robię. W pracy zespołowej na wiele rzeczy nie mam wpływu, ale to, co ode mnie zależy, mogę ogarniać. Na mój związek nie miałam wizji w tym sensie, żebym planowała "w tym roku kupimy X, w kolejnym pojedziemy na wakacje do Y, nasze dzieci będą chodzić do szkoły Z" itp. O wszystkim decydowaliśmy na bieżąco i wspólnie. Czasami ja ustępowałam, czasami on. Raczej nie mieliśmy tego typu kompromisów, by komuś coś szczególnie nie odpowiadało.

A za stanowczość przepraszać nie będę, bo to nie jest coś, co krzywdzi innych ludzi. Wprost przeciwnie. Jeśli mojemu mężowi wcześniej podobał się mój charakter i imponowało mu to, jaka jestem (a tak było), to nie mam żadnego wpływu na to, że nagle zamarzyło mu się moje przeciwieństwo. Nawet gdybym się zmieniła, to jaką miałabym gwarancję, że za chwilę znowu nie zmieni zdania? Jego obecna kobieta jest rozrywkowa, wyciąga go na koncerty, biwaki i podróże w jakichś semi-spartańskich warunkach. Wcześniej on nawet nie chciał o tym słyszeć - i to nie że nie chciał słyszeć o tym ze mną, bo się nie nadaję do takich rozrywek, tylko ogólnie zapierał się rękami i nogami, nawet jak znajomi proponowali.

Chętnie bym poznała jego wyobrażenie i to, co mu nie odpowiadało, ale tego mogę się już nie dowiedzieć, bo on nie chciał ze mną rozmawiać ani na początku, ani teraz. Jedyny konstruktywny komentarz to: "tak musiało być, nic nie zrobisz".

RangeRove'a napisał/a:

I jeszcze jedno, ten cytat, który masz w stopce, czy można wiedzieć kto jest autorem?  smile

Harlan Ellison

46

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Nie chcę żebyś źle odebrała moja wypowiedź, ale myślę, że kompletnie nie rozumiesz co się wydarzyło. Czytałam wpisy przede mną i widzę, że inne osoby też delikatnie próbują dać Ci do zrozumienia, że on po prostu uciekł. Najgorszy i najbardziej okrutny sposób wybrał to fakt, ale może twoja zajebistość go po prostu pokonała, jako faceta, jako człowieka. Dlatego też myślę że nie chce z Tobą kontaktu, bo pewnie nie potrafi tego nawet Jeszce wytłumaczyć, ale zaczął wreszcie oddychać. Absolutnie go nie bronię. Chodzi mi o to, żebyś zajrzała głębiej. W siebie. Pamiętaj pokora. Do życia do ludzi. Dlatego zapytałam Cię o cytat, bo mam wrażenie że odzwierciedla Twoje podejście do życia.

47 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-26 09:38:52)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
RangeRove'a napisał/a:

Nie chcę żebyś źle odebrała moja wypowiedź, ale myślę, że kompletnie nie rozumiesz co się wydarzyło. Czytałam wpisy przede mną i widzę, że inne osoby też delikatnie próbują dać Ci do zrozumienia, że on po prostu uciekł. Najgorszy i najbardziej okrutny sposób wybrał to fakt, ale może twoja zajebistość go po prostu pokonała, jako faceta, jako człowieka. Dlatego też myślę że nie chce z Tobą kontaktu, bo pewnie nie potrafi tego nawet Jeszce wytłumaczyć, ale zaczął wreszcie oddychać. Absolutnie go nie bronię. Chodzi mi o to, żebyś zajrzała głębiej. W siebie. Pamiętaj pokora. Do życia do ludzi. Dlatego zapytałam Cię o cytat, bo mam wrażenie że odzwierciedla Twoje podejście do życia.

Podpisuję się pod tą wypowiedzią.
Składam na karb trudnej sytuacji to, że trudno cslady dostrzec jak przechodzi z idealizacji do dewaluacji jakby nie było nic pomiędzy. Brak miejsca dla normalnego człowieka ze słabościami, brak miejsca na związek, w którym są okresy, kiedy nie dzieje się najlepiej, brak miejsca na pracę, w której czasami jest się przeciętniakiem,...


PS. cslady, mi się w ogóle wydaje, że Twój mąż Ci uwierzył, że jesteś silną babą, która wszystko zniesie, wszystkiemu podoła, jest superwomen itd, stąd teraz te jego komentarze, nie uwględniające Twojego cierpienia, wynikającego z Twojej kruchości i delikatności.
Chyba nawet Ty sama przestałaś widzieć w sobie kruchą i delikatną osobę, bo Ci się to kojarzy ze słabością, a to przecież nie w Twoim stylu.

48 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-26 10:28:53)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Chyba nie ma sensu analizowanie osobowości Autorki. Jest jaka jest, mnie osobiście wydaje się  sensowną babką smile Pewnie miało to wpływ na sytuację, ale jaki sens być kimś, kim się nie jest? To mąż ponosi odpowiedzialność za swoją decyzję.

49

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Nawiąże do Twojego cytatu bo jeśli hołdujesz w życiu takiej postawie to znaczy że ani sobie ani innym nie dajesz prawa do błędu, opinia może być wyrażona tylko jeśli ma naukowe podstawy i najlepiej potwierdzona przez światowy autorytet , jeśli opinia byłaby wyrażona pod wpływem emocji, odczuć, intuicji to już nie może być, Twój mąż to raczej nie może Ci  nić ciekawego powiedzieć bo może to co chciałby powiedzieć nie bierze się z wiedzy a więc wie że nie zrozumiesz, zresztą na taki dyskomfort w samopoczuciu jaki obecnie odczuwasz jest dużo sprawdzonych, naukowych porad i jeśli się zastosujesz a Ty to potrafisz powinno być Ci lepiej. Zmieniać się nie masz co, nie każdy musi być w związku

50

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Piegowata'76 napisał/a:

To mąż ponosi odpowiedzialność za swoją decyzję.

Pierwsza do rozpalania stosu już jest :-P


Nie chodzi o to, by szukać winnych, ale przyczyny.
Można też przejść nad całą sprawą bezrefleksyjnie i to wcale nie jest bez sensu.
Po prostu zadaje się inne pytanie: zamiast „DLACZEGO?”, które trzyma w przeszłości zapytać „PO CO?”, które kieruje nas do czego się dąży w przyszłości.

51

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Jest sprawą bezdyskusyjną jak dla mnie że człowiek decydujący o czymś tam ponosi za tę decyzję / wybór odpowiedzialność.
A co do stosu są mniej i więcej łatwopalni więc spokojnie, jeszcze nikt w ogniu nie stoi

52

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
MagdaLena1111 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

To mąż ponosi odpowiedzialność za swoją decyzję.

Pierwsza do rozpalania stosu już jest :-P


Nie chodzi o to, by szukać winnych, ale przyczyny.
Można też przejść nad całą sprawą bezrefleksyjnie i to wcale nie jest bez sensu.
Po prostu zadaje się inne pytanie: zamiast „DLACZEGO?”, które trzyma w przeszłości zapytać „PO CO?”, które kieruje nas do czego się dąży w przyszłości.

Magdaleno, nie przesadzaj z tym stosem.
Jasne, że refleksja nie zaszkodzi.
Ale myślę, że nie zawsze nasze cechy muszą być rozpatrywane w kategoriach winy. Po prostu Autorka jest jaka jest, jej mąż jest jaki jest i tyle. Może mąż uznał, że się pomylił, może przestał kochać, może oboje znaleźli się po prostu na innym etapie życia. Refleksja się przyda, ale czasami trzeba uznać, że jest jak jest i jakoś sobie z tym poradzić.

53

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Oczywiście, nie zmienia to faktu, że przeżywasz okropny czas i to , co Cię spotkało jest straszne. Nie zamykaj emocji w sobie. Wręcz przeciwnie wywalaj je, odreaguj byle nie na dzieciach. Jeśli nawet nie czujesz że powinnaś płakać, obejrzyj jakiś refleksyjny film i płacz, albo biegaj, cokolwiek co nie będzie tłumiło, tego co w Tobie siedzi, bo nie wierzę że Cię nie boli. A potem możesz znowu realizować zadania i odhaczać kolejne punkty.

54 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2019-03-26 11:55:54)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Nie widze w poscie Piegowatej nic co by mialo znamiona rozpalania stosu. Sama tez rozpalac go nie zamierzam ale uwazam ze nie zawsze jest tak ze wina lezy po obu stronach. Czasem naprawde bywaja przypadki ze ktores w zwiazku sie znudzi, przerosnie jego lub ja rzeczywistosc, rutyna, kierat domowych obowiazkow. Maz cslady jak dla mnie uciekl nie od niej jako silnej baby herod, ktora go jakos tyrała i dominowala tylko od rodziny, byc moze od malych wymagajacych dzieci, szarosci obowiazkow. Teraz ma kolorowe zycie, wypady z pogranicza survivalu czyli atrakyjna innosc. A ze z zona nie umie nawet uczciwie porozmawiac... No bo tak latwiej, udac ze "tak bywa", "takie zycie" "zycie to nie bajka" i inne slogany ktore w bardzo gladki sposob odsuwaja odpowiedzialnosc za obecny stan rzeczy z niego na blizej nieokreslone przypadki losu. Nie kazdy ma jaja zeby rzec-tak odchodze i zakanczam dzieje naszego malzenstwa i rodziny. To moja decyzja i konsekwencje jakie to bedzie mialo dla nas wszystkich sa moim dzielem.
Naprawde bywaja malzenstwa ktore sie rozpadaja przez jedna ze stron albo brzydka forma tego rozpadu jest dzielem jednej ze stron. Nie trzeba robic od razu psychoanalizy strachu odchodzacego ktory w tym wypadku biedny i stlamszony musi uciekac przed rozmowa z grozna jeszcze zona.... i kontaktem z wlasnymi dziecmi. No bez jaj.
Edit: dla jasnosci nie uwazam ze ktos nie ma prawa odejsc jesli przestal kochac. Ma ale niech fakty beda faktami. Jesli potrace kogos na pasach autem (calkowicie nie zamierzenie i mimo ze staralam sie byc uwazna) to nie bede filozofowac ze takie bylo przeznaczenie, tak bywa, kazdemu sie moze zdarzyc, producent auta dal zbyt slabe hamulce tylko wezme to na klate. Tak potracilam czlowieka i on przez moj czyn moze poniesc konsekwencje zdrowotne.

55

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

cslady, wspolczuje sytuacji.

cslady napisał/a:

Co do idealizowania małżeństwa to z założenia nikt nie jest w stanie obiektywnie spojrzeć na własny związek. Ja swoje wnioski opierałam wyłącznie na zachowaniu mojego męża, który funkcjonował sobie szczęśliwy i zadowolony... do czasu, gdy pojawiła się kochanka. I nie uważam, że on jest gnojkiem, bo miał prawo przestać mnie kochać. Ot, jego zachowanie "po" jest czymś, co uważam za mocno krzywdzące i rozczarowujące. A mąż to już się raczej nie wypowie, bo nie chce mu się fatygować. Dziś od niego usłyszałam, że "Nie zawsze w życiu rzeczy dobrze się zgrywają. Nic nie zrobisz" - no i dokładnie tak to wygląda. Nic nie zrobię.

Twój mąz unika konfrontacji albo wręcz Cie atakuje, bo prawdopodobnie nie jest w stanie unieść tego, jak się wobec Ciebie zachowal - ze Cie bardzo mocno skrzywdzil. Dlatego uważam, ze jest tchórzem - jakkolwiek by nie było miedzy Wami, to po tylu latach związku partner zasluguje na szczerość. Tutaj tego zabrakło, i w tym kontekście nic go nie usprawiedliwia. Szczeniackie zachowanie, moim zdaniem.

56

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Związki dzis nie są trwałe, a ludzie rzadko decydują się na głębsze refleksje. Trzeba więc zrobić inaczej i na takowe się zdobyć. Ja bym się skupił jednak na samym początku, jak go poznałam, co mi naprawdę imponowało, jak wszystko przebiegało itd. Czasem można jednak dostrzec pewne błędy. No i lepsze to niż płacz do poduszki z tęsknoty, chociaż niewątpliwie i to nikogo nie ominie.

57 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-26 12:18:28)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
feniks35 napisał/a:

Nie widze w poscie Piegowatej nic co by mialo znamiona rozpalania stosu. Sama tez rozpalac go nie zamierzam ale uwazam ze nie zawsze jest tak ze wina lezy po obu stronach. Czasem naprawde bywaja przypadki ze ktores w zwiazku sie znudzi, przerosnie jego lub ja rzeczywistosc, rutyna, kierat domowych obowiazkow. Maz cslady jak dla mnie uciekl nie od niej jako silnej baby herod, ktora go jakos tyrała i dominowala tylko od rodziny, byc moze od malych wymagajacych dzieci, szarosci obowiazkow. Teraz ma kolorowe zycie, wypady z pogranicza survivalu czyli atrakyjna innosc. A ze z zona nie umie nawet uczciwie porozmawiac... No bo tak latwiej, udac ze "tak bywa", "takie zycie" "zycie to nie bajka" i inne slogany ktore w bardzo gladki sposob odsuwaja odpowiedzialnosc za obecny stan rzeczy z niego na blizej nieokreslone przypadki losu. Nie kazdy ma jaja zeby rzec-tak odchodze i zakanczam dzieje naszego malzenstwa i rodziny. To moja decyzja i konsekwencje jakie to bedzie mialo dla nas wszystkich sa moim dzielem.
Naprawde bywaja malzenstwa ktore sie rozpadaja przez jedna ze stron albo brzydka forma tego rozpadu jest dzielem jednej ze stron. Nie trzeba robic od razu psychoanalizy strachu odchodzacego ktory w tym wypadku biedny i stlamszony musi uciekac przed rozmowa z grozna jeszcze zona.... i kontaktem z wlasnymi dziecmi. No bez jaj.
Edit: dla jasnosci nie uwazam ze ktos nie ma prawa odejsc jesli przestal kochac. Ma ale niech fakty beda faktami. Jesli potrace kogos na pasach autem (calkowicie nie zamierzenie i mimo ze staralam sie byc uwazna) to nie bede filozofowac ze takie bylo przeznaczenie, tak bywa, kazdemu sie moze zdarzyc, producent auta dal zbyt slabe hamulce tylko wezme to na klate. Tak potracilam czlowieka i on przez moj czyn moze poniesc konsekwencje zdrowotne.

Kolejna, potrzebująca kogoś obwinić już jest. Jak nic kolejna zdradzona, która uważa się za skrzywdzoną. Nie odpowiadaj i tak wiem swoje :-P

Przypomnę krótko to, czego nie doczytałaś, że nikt tu nie zaprzecza, że zdrada jes haniebnym czynem, oznaką tchórzostwa, oznaką braku lojalności do partnera, itd. itp. Już było tu pisane to wielokrotnie, więc się nie będę powtarzać.

Sęk w tym, że zdrada jest także oznaką braku miłości i szacunku do partnera, bo na litość boską nie zdradza się osoby, którą się kocha. Zdrada jest skutkiem a nie przyczyną, więc opowieść o idealnym porozumieniu z partnerem się po prostu kupy nie trzyma. Trzeba się zdobyć na odwagę i powiedzieć, że słabo przynajmniej jednej osobie było w tym związku, ta osoba nie potrafiła lub nie umiała o tym mówić a ja nie potrafiłam lub nie umiałam tego dostrzec, ale to nie zmienia faktu, że tam gdzie jest prawdziwa bliskość i przyjaźń między partnerami, to zdrad nie ma.

58

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

W najlepszym związku czasem jest słabo. Wierność to decyzja. Zdrada też.

59

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
MagdaLena1111 napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Nie widze w poscie Piegowatej nic co by mialo znamiona rozpalania stosu. Sama tez rozpalac go nie zamierzam ale uwazam ze nie zawsze jest tak ze wina lezy po obu stronach. Czasem naprawde bywaja przypadki ze ktores w zwiazku sie znudzi, przerosnie jego lub ja rzeczywistosc, rutyna, kierat domowych obowiazkow. Maz cslady jak dla mnie uciekl nie od niej jako silnej baby herod, ktora go jakos tyrała i dominowala tylko od rodziny, byc moze od malych wymagajacych dzieci, szarosci obowiazkow. Teraz ma kolorowe zycie, wypady z pogranicza survivalu czyli atrakyjna innosc. A ze z zona nie umie nawet uczciwie porozmawiac... No bo tak latwiej, udac ze "tak bywa", "takie zycie" "zycie to nie bajka" i inne slogany ktore w bardzo gladki sposob odsuwaja odpowiedzialnosc za obecny stan rzeczy z niego na blizej nieokreslone przypadki losu. Nie kazdy ma jaja zeby rzec-tak odchodze i zakanczam dzieje naszego malzenstwa i rodziny. To moja decyzja i konsekwencje jakie to bedzie mialo dla nas wszystkich sa moim dzielem.
Naprawde bywaja malzenstwa ktore sie rozpadaja przez jedna ze stron albo brzydka forma tego rozpadu jest dzielem jednej ze stron. Nie trzeba robic od razu psychoanalizy strachu odchodzacego ktory w tym wypadku biedny i stlamszony musi uciekac przed rozmowa z grozna jeszcze zona.... i kontaktem z wlasnymi dziecmi. No bez jaj.
Edit: dla jasnosci nie uwazam ze ktos nie ma prawa odejsc jesli przestal kochac. Ma ale niech fakty beda faktami. Jesli potrace kogos na pasach autem (calkowicie nie zamierzenie i mimo ze staralam sie byc uwazna) to nie bede filozofowac ze takie bylo przeznaczenie, tak bywa, kazdemu sie moze zdarzyc, producent auta dal zbyt slabe hamulce tylko wezme to na klate. Tak potracilam czlowieka i on przez moj czyn moze poniesc konsekwencje zdrowotne.

Kolejna, potrzebująca kogoś obwinić już jest. Jak nic kolejna zdradzona, która uważa się za skrzywdzoną. Nie odpowiadaj i tak wiem swoje :-P

Przypomnę krótko to, czego nie doczytałaś, że nikt tu nie zaprzecza, że zdrada jes haniebnym czynem, oznaką tchórzostwa, oznaką braku lojalności do partnera, itd. itp. Już było tu pisane to wielokrotnie, więc się nie będę powtarzać.

Sęk w tym, że zdrada jest także oznaką braku miłości i szacunku do partnera, bo na litość boską nie zdradza się osoby, którą się kocha. Zdrada jest skutkiem a nie przyczyną, więc opowieść o idealnym porozumieniu z partnerem się po prostu kupy nie trzyma. Trzeba się zdobyć na odwagę i powiedzieć, że słabo przynajmniej jednej osobie było w tym związku, ta osoba nie potrafiła lub nie umiała o tym mówić a ja nie potrafiłam lub nie umiałam tego dostrzec, ale to nie zmienia faktu, że tam gdzie jest prawdziwa bliskość i przyjaźń między partnerami, to zdrad nie ma.

A mnie serio nie interesuje w co Ty wierzysz lub nie. Gdybys czytala troche moje posty (a jestem tu 4 rok) to wiedzialabys ze akurat zdrada nigdy mnie nie dotknela. Dzieci tez nie mam (niestety) zebym znala z autopsji jak to jest gdy meza przerastaja obowiazki rodzinne. Nie zyje jednak na pustyni i wokol mnie jest bardzo wiele par ktore juz sie rozwiodly badz zyja po zdradzie.
Nigdzie tez nie napisalam o idealnym porozumieniu w zwiazku. Zyje w samym malzenstwie 17 lat i naprawde nie musisz mnie "oswiecac" oczywistymi prawdami. Nie oznacza to jednak ze nie bywaja przypadki gdy mimo rozmow i komunikacji ktos ucieka w zdrade. Mam znajomego ktory sam przyznaje ze szuka materialu na kochanke. Do zony nic nie ma, jest dobra zona i matka dla ich dzieci, jest madra, wciaz atrakcyjna, sex jest i to czesto z jej inicjatywy. Otwarta jest na spontaniczne decyzje i wypady itp.... ale po 20 latach zwiazku jest dla niego jak siostra, za dobrze ja zna i nie ma juz tej niewiadomej. I co w takiej sytuacji? Co mialby jej powiedziec i co ona moglaby zmienic zeby mu sie wydala mniej znajoma? Powiekszyc cycki czy dokonac napadu rabunkowego zeby rzekl woow no z tej strony to Cie nie znalem.
Zeby bylo jasne nawet ja sama nie wykluczam takiego scenariusza w swoim zyciu. Nie mam zadnych podejrzen ani nie trzese gaciami ze tak moze sie zdarzyc. Uwazam jednak ze pewne w zyciu to sa jedynie smierc i podatki.

60 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-03-26 12:53:40)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Pamiętaj Magdaleno, ze nie do końca zawsze tak jest. Raz, ze jak się od kogoś chce odejść, to się odchodzi. Chyba przykładowo takiej cslady należało się rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron, za dobre lata. No, chyba ze koleś był idiota i postanowił założyć rodzinę z kimś, kogo nie znosił. Dwa, ze jest masa związków, gdzie są zdrady, ale dane strony o tym nie wiedzą. A bo to alkohol kogoś zacmil, a to cos tam. I po zdradzie następuje namiastka straty i zdradzacz myśli "cholera, to był błąd". No i te oczekiwania... mam kolegę, którego narzeczona sypia z prawie każdym, a z nim najrzadziej. I tak bylo od prawie samego początku. I co powiesz, ze on jej nie rozbudza i to jego wina? Bo jest zbyt miły i lekko ciapowaty? Owszem jest taki, ale on ZAWSZE taki był i nigdy tego nie ukrywał, ona tez to wiedziala, trochę się znali przed. Szczerze mówiąc ja tu jego winy nie widzę, chociaż głupota jest to, ze on ma nadzieje, ze ona się zmieni po ślubie. Aha i to ona na slub naciska. I nie, to nie jest układ, na który oni przystali swiadomie. Przede wszystkim jak można od kogoś oczekiwać, ze będzie taki, czy siaki... O co prawda jedna z wypowiedzi cslady sprzed lat lekko mnie zaniepokoila i szczerze mówiąc gdybym mial strzelać, to wybrała raczej faceta, który imponowal męskościa, ale niekoniecznie był gwarantem lojalności, tym niemniej wchodząc w oficjalny związek zobowiązał się on do przestrzegania jego zasad. A jak ktoś uważa, ze różnie moze byc, to ślubu brać nie powinien, bo po co mu to? A temat wspólnej pracy nad problemami to już w ogóle dla niektórych jakaś abstrakcja yikes.

61 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-03-26 13:10:33)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Burzowy Ludzie mają różne potrzeby, może Twój kolega czerpie satysfakcję z tego, że jego dziewczyna jest tak rozchwytywana, może lubi jak mu opowiada o swoich podbojach - nie wnikam.
Odnośnie zdrad po alkoholu to też bm była ostrożna, bo co innego jak ktoś przeholował i został półprzytomny wykorzystany, ale co innego, jak ktoś sobie luzuje hamulce, tym bardziej jeśli ma na oku od jakiegoś czasu kolegę lub koleżankę i szuka „pretekstu” lub „usprawiedliwienia”.
Tutaj mamy zupełnie inną sytuację. Jestem przekonana, że w związku cslady kiedyś było fantastycznie i cudownie, ale tak przestało być i to nie wydarzyło się w momencie zdrady, ale jeszcze zanim do niej doszło. Mąż cslady zrobił najpierw w swoim sercu, w swojej głowie miejsce na coś nowego. Ona przestała go interesować, przestała być tym, czego szuka i potrzebuje: nowości, ekscytacji, wyzwania, zachwytu w cudzym spojrzeniu,...
Rodzina najwidoczniej nie jest jego priorytetem. Albo mu się znudziło.



feniks, odpuszczam sobie słowne przepychanki z Tobą, bo wyczuwam osobiste zaangażowanie a nie chęć wymiany opinii.

62

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Zakochał się w innej kobiecie, bywa.
Mógł to wszystko poukładać i zakończyć małżeństwo z klasą.
Nie zrobił tego. Naprawdę nie widzę tu winy Autorki, że jej mąż nie miał odwagi wprost jej powiedzieć, że chce ułożyć sobie życie z inną kobietą. Tchórz i tyle.

63

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
MagdaLena1111 napisał/a:

Burzowy Ludzie mają różne potrzeby, może Twój kolega czerpie satysfakcję z tego, że jego dziewczyna jest tak rozchwytywana, może lubi jak mu opowiada o swoich podbojach - nie wnikam.
Odnośnie zdrad po alkoholu to też bm była ostrożna, bo co innego jak ktoś przeholował i został półprzytomny wykorzystany, ale co innego, jak ktoś sobie luzuje hamulce, tym bardziej jeśli ma na oku od jakiegoś czasu kolegę lub koleżankę i szuka „pretekstu” lub „usprawiedliwienia”.
Tutaj mamy zupełnie inną sytuację. Jestem przekonana, że w związku cslady kiedyś było fantastycznie i cudownie, ale tak przestało być i to nie wydarzyło się w momencie zdrady, ale jeszcze zanim do niej doszło. Mąż cslady zrobił najpierw w swoim sercu, w swojej głowie miejsce na coś nowego. Ona przestała go interesować, przestała być tym, czego szuka i potrzebuje: nowości, ekscytacji, wyzwania, zachwytu w cudzym spojrzeniu,...
Rodzina najwidoczniej nie jest jego priorytetem.



feniks, odpuszczam sobie słowne przepychanki z Tobą, bo wyczuwam osobiste zaangażowanie a nie chęć wymiany opinii.

Wyczuwaj co chcesz. Kryzysy malzenskie nie sa moim problemem, co innego problemy zdrowotne. Ale wiem ze jak sie nie ma argumentow to wtedy siega sie po blizej nieokreslone powody braku checi rozmowy.  Zreszta to chyba ja powinnam napisac ze to Ty nie jestes zainteresowana wymiana opinii bo swoja odpowiedz raczylas zaczac od osobistych wycieczek w moja strone, kompletnie mnie nie znajac.
Tak czy siak dalsza "rozmowa" faktycznie nie ma sensu.

64

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
feniks35 napisał/a:

Tak czy siak dalsza "rozmowa" faktycznie nie ma sensu.

Dziękuję :-)

65

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Cyngli napisał/a:

(...) Mógł to wszystko poukładać i zakończyć małżeństwo z klasą. (...)

Gdyby mógł, to by wszystko poukładał i zakończył małżeństwo z klasą.




Zofia Milska-Wrzosińska napisał/a:

Zgoda na relację z drugim człowiekiem, to zawsze jest ryzyko. Nikt nam nie da gwarancji, że nie zostaniemy zdradzeni.

Posty [ 1 do 65 z 1,209 ]

Strony 1 2 3 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po ponad 10 latach związku

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024