Wtedy tez, pewnego dnia spytał czy nie zostanę jego dziewczyna. Oczywiście odpowiedziałam szczesliwa ze TAK. No i zostaliśmy para. Tego samego jeszcze dnia poszedł na spacer z psem po czym wrócił i powiedział, ze musi mi coś powiedzieć. Złapał mnie za rękę i powiedział, ze możliwe ze jest ojcem. Spał z dziewczyna około rok temu tylko dla zabawy a ona jak się okazało chciała złapać jakiegos faceta na dziecko. On po tym jak sie o tym dowiedział spotkal się z nią i wygarnął jej wszystko i bardzo sie pokłócili. Ona potem pisala do niego, ze spóźnia jej sie okres dwa tygodnie ale ze nawet jeśli sie okaże ze to on jest ojcem to i tak mu nie powie bo takiego człowieka za ojca swojego dziecka nie chce. On ja zobaczył kilka miesięcy później na mieście w zaawansowanej ciąży ale miała już kogos innego i nie wiadomo w takim razie czy on jest ojcem tego dziecka czy nie. Był to mega ciężki okres bo zawsze sobie mówiłam, ze nie będę potrafiła z kims być kto ma dziecko. Minęły dwa tygodnie jak byłam u siebie, on pisał ze ze mną stworzy rodzine jaka będę chciała ale żebym przemyślała czy będę przy nim nawet jak się okaże, ze to dziecko faktycznie jest jego czy nie. Pisał, ze chce zebym była pewna bo nie chce żebym po jakimś czasie się rozmyślała i złamala mu serce. Przemyślałam i stwierdziłam, ze za bardzo mi na nim zależy i będę przy nim w tyć dobrych i złych chwilach. Przyszły święta, byłam w Polsce i po świętach miałam znów jechać do niego go odwiedzić. Przyjechałam, bardzo się cieszył i zaproponował mi żebym już do siebie nie wracała, żebym zamieszkała u niego, ze musimy spróbować czy to wypali. Powiedziałam ok. Zamieszkaliśmy razem, mega spontanicznie. Wszystko było ładnie pieknie. Mówił mi ze się zakochał, był kochany, troskliwy, ciagle mnie przytulał, łapał za ręce. Byłam znów zakochana... pojechaliśmy nawet pod koniec stycznia do polski na moje 30ste urodziny. On pierwszy raz w Polsce, bo jest Niemcem, poznał moja rodzine, przyjaciół. Było cudownie. Wróciliśmy, powiedział ze teraz jeszcze bardziej mu na mnie zależy, ze było cudownie i moja rodzina tez jest cudowna. I wtedy miał wypadek w pracy. Ma swoją firmę i zatrudnia jednego pracownika. Niestety wypadek spowodował, ze ma lewa rękę aktualnie niesprawna bo dwa palce całkiem mu wyrwało. Była operacja, wstawili mi druty i teraz jeszcze przez miesiąc nie może pracować bo sam jego pracownik nie może wykonywać tego co oni robili. I od wypadku wszystko się zmieniło. Nie ma zaoszczędzonych pieniędzy, ubezpieczony nie był i pracy wykonywać nie może wiec wpadł w lekka depresje. Ciagle chodził zdołowany. Ja mimo to przy nim skalalam, starałam się jak mogłam żeby go uszczęśliwić. Mówił, ze czuje się tragicznie, ze jego dziewczyna nic od niego nie ma, ze przechodzę przez stres razem z nim. Twierdził, ze się zmieniłam, ze już nie jestem ta sama uśmiechnięta osoba co wcześniej. Zaczal się mnie o wszystko czepiać, ze odstawiam szczoteczkę do zębów nie tam gdzie powinnam itd itd. Ja niestety tez nie pracuje aktualnie bo dalej od momentu kiedy się do niego wprowadziłam szukam ciagle pracy w swoim zawodzie. I niestety siedzę w domu. Dbałam o wszystko. Sprzątałam, gotowałam na co on tylko miał ochotę, co drugi dzień miał odemnie masaż. Skalalam koło niego jak nienormalna. Ale widziałam, ze on już nie jest w stosunku do mnie taki jak na początku. Myślałam: „ok spędzamy za dużo czasu to znajdę obojętnie jaka prace żebyśmy tylko tyle non stop nie siedzieli sobie na głowach” ale on mówił stanowczo „NIE”, ze mam dalej szukać pracy w swoim zawodzie. Jakoś tydzień temu poprosiłam go żeby usiadł, ze musimy pogadać bo widzę, ze jest inny do mnie, ze się zmienił. On wtedy powiedział, ze ma za dużo na głowie, ze nie może wyzwolić do mnie jakiś większych uczuć, ze powinny być na początku fajerwerki a tego nie ma. Ze czuje się ze mną, ze w ogóle nie musi o mnie walczyć, ze wie ze zawsze tak czy tak przy nim będę, a on musi o kobietę swoją walczyć. Powiedziałam ok. Wstałam i poszłam do innego pokoju, zaczęłam ubierać kurtkę bo chciałam iść na spacer on poleciał za mną prosząc mnie żebym go nie zostawiała samego, ze za bardzo będzie za mną tęsknić, ze jestem najlepsza kobieta jaka w życiu spotkał itd. Potem wszystko było ok, jak gdzieś szedł to pisał ze teskni, ze się nie może doczekac aż wróci do domu do mnie itd. W czwartek zabrał mnie na trening dla jego psa tak żebym mogła jego psa puszczać ze smyczy jak będę z nim sama. Było wszystko znów ok. I przyszła sobota. Wrócił wieczorem do domu wieczorem bo był w swoim ogrodzie działkowym. Przywitał mnie buziakiem, powiedział ze kupil ziemie do ogrodu żebym mogła sadzić owoce i warzywa jakie chciałam. Ja tego wieczoru chciałam wyjść do klubu bo nie byłam od miesięcy z jego siostra żeby trochę się odstresować. Powiedziałam mu a on, ze fajnie ze powinnam wyjść itd. W momencie kiedy powiedziałam do którego klubu zamierzamy iść wszystko się zaczęło. Powiedzial ze TAM absolutnie mnie nie puści, ze to syf, ze tam chodzą sami dilerzy narkotyków, alfonsi i dziwki.. powiedziałam „trudno nie muszę iść, spoko” zadzwoniła wtedy jego siostra i on z nią rozmawiał o tym miejscu. Ugadali się tak, ze tam z nią pójdę ale jakby coś się działo mamy od razu wracać. Powiedziałam „ok”. Zapytałam go o jakaś bzdurę o jedzenie a on wtedy chamsko mi odpowiedział, jak obrażony. Zaczęłam płakać i prosić go żeby nie był taki w stosunku do mnie bo robię wszystko dla niego żeby był szczęśliwy. Na co on odpowiedział „ja nie widzę przyszłości między nami, musimy się rozstac. Nie potrafię się w tobie zakochać. To koniec” ja wtedy przestałam płakać i powiedziałam „OK” wyszłam do drugiego pokoju zakładać kurtkę bo chcialam wyjść a ze miałam mokre włosy powiedział, „ze chyba zwariowałam ze na takie zimno idę z mokra głowa” na co ja odpadłam „wybacz ale teraz już nie możesz mi mówić co powinnam a co nie” i wyszlam. Poszłam do jego siostry, zaplakana. Ona zaproponowała żebym na razie została u niej to poszłyśmy po trochę moich rzeczy a on nawet z sypialni nie wyszedł. Jego siostra zapytała go o co mu chodzi na co on, ze „tak będzie lepiej jak się rozstaniemy teraz a nie za rok bo mnie nie kocha”... dziś byłam u niego wziąć trochę więcej moich rzeczy i zapytałam go jak się czuje a on, ze „dużo problemów i stresu wiec nie jest najlepiej” powiedział tez, ze muszę mu wybaczyć ale ze mnie nie pokochał mimo ze się starał. Ze dawał sobie co chwile więcej czasu żeby do mnie coś poczuć a to nie przyszlo. Ze jestem najlepsza kobieta jaka poznał ale ze miłości nie ma i ze czuł się nieswojo w swoim mieszkaniu jak ja tam byłam.. na koniec powiedziałam mu, ze mam nadzieje ze znajdzie to co szuka a on na to, ze nie szukać na ten moment niczego...
Oto moja historia.... jestem zalamana... chwile przed zerwaniem jeszcze mnie całował i mówił o przyszłości a nagle potem KONIEC?! Błagam niech ktoś mi pomoże to zrozumieć bo ja naprawdę jestem tak załamana, ze nie wiem jak mam iść na przód... wybaczcie mi, ze tak chaotycznie pisze ale wszystko na szybko, żeby tylko to z siebie wyrzucić i usłyszeć co inni o tym myślą... proszę was bardzo ((