Witam, czytajac ostatani post, to jak czytała o sobie. Poniżej przedstawiam swoją historię.
Ja mam 26 lat i jestem rozwódką, w poprzednim związku nie układało mi się najlepiej, zresztą, jak tylko poznałam mojego dotychczasowego partnera, to uświadomiłam sobie, że z tamtym mnie nic nie łączy, nie wiem dlaczego wyszłam za mąż? Zresztą to już nie ważne, szybko się z tego otrząsnęłam, bo nic do niego tak naprawdę nie czułam. Mój obecny partner, który ma 34 lata, również jest po rozwodzie, sąd nakazał mu płacić alimenty na byłą żonę, która jest chora, a która go zdradzała. Z tego co wiem to bardzo ją kochał, nieba by jej przychylił, więc bardzo to przerzywał. Postanowił złożyć apelację, ale jeszcze podobno nie było sprawy. Poznała nas sobie jego siostra, z którą pracuję, wcześniej opowiadała mi trochę o nim, a jemu o mnie. Pojechaliśmy wszyscy na dyskotekę i tak zostaliśmy parą. Od razu między nami coś iskrzyło, nie wiem, może potrzebowaliśmy czułości, której nie zaznaliśmy od byłych partnerów. Na początku naszego związku nikomu w domu o nim nie mówiłam, bałam się, że mama będzie się martwić. Wiedziała, o tym tylko moja starsza siostra. U niego natomiast w domu wiedzieli wszyscy, ale nie od niego, bo jest on bardzo skrytym człowiekiem, tylko od jego siostry. To był wspaniały czas, czułam się kochana, adorowana, godzinami potrafiliśmy rozmawiać, spotykaliśmy się też często, ja do niego jeździłam, w domu o tym nie wiedzieli, kryła mnie zawsze siostra. Gdy mama zaczęła coś podejrzewać, a nie trudno było zauważyć moje szczęście, to powiedziałam jej o nim. Na początku miała wątpliwości, ale potem bardzo go polubiła, zresztą tak jak wszyscy. To był bardzo porządny, odpowiedzilany i pracowity mężczyzna. Sielanka trwała w najlepsze, spotykaliśmy się dalej codziennie, ale na zmianę jedno przyjeżdżało do drugiego. Potem coraz częściej zostawał u mnie na noc, ja również u niego nocowałam. Było tak cudownie, romantycznie, po prostu żyć nie umierać. W łóżku też było super, nigdy wcześniej nie doznałam takich rozkoszy, zresztą on mówił, że też. Planował, że razem zamieszkamy, jak tylko sparwa się zakończy z jego eks, że będziemy mieli dzieci, bardzo tego pragnęłam, jak z nikim. Myślałam, że tak już będzie. Wiadomo nawet w najlepszym związku są jakieś małe sprzeczki, u nas również były, ale to ja zawsze je zaczynałam. Czasami miałam rację, a czasami przyznaję się, że nie. Jakieś 2 miesiące temu wszystko się zmieniło, zaczął częsciej pić, z kuzynem, który przez pewien czas przebywał w więzieniu, za drobnostkę. Czułam, że jestem odstawiona na drugi tor, że nie jestem najważniejsza, a wcześniej tak się czułam. Coraz częsciej robiłam mu o to awantury, że pije, że woli tak spędzać czas, niż ze mną. Może miała tego dosyć, może to moja wina, że chciałam go mieć na wyłączność, spędzać z nim każdą chwilę wolną. Może poczuł się bezpiecznie, wiedział, że bardzo go kocham i że i tak nie odejdę od niego. Czekałam tylko na telefon od niego, byłam na jego rozkazy. Może byłam za dobra, może wpadł w rutynę i musi to przemyśleć. Sama już nie wiem. Dobra przechodzę do najważniejszego momentu. 2 tygodnie temu w niedzielę nakrzyczałam na niego przy ojcu i tym kuzynie, że woli z nimi siedzieć w altance, niż ze mną być. Od tego czasu milczy, nie widziałam go tyle czasu, to dla mnie wieczność. Nie dzwoni, tak jak wcześniej, nie odp na SMS, na nie wszystkie. W poniedziałek próbowałam dzwonić, pisałam SMS, ale on jak odebrał telefon to się rozłanczał, wpadłam w taką panikę, że zwolniłam się z pracy i pojechałam do jego rodziców, wiedziałam, że tam będzie. Jego mama powiedziała, że poszedł do ciotki, czekałam 3 godziny, poszła po niego, ale jego już tam nie było. Za kilka minut napisał mi, że "niechce się na razie z nikim spotykać przez jakiś czas, że ma duży problem". W następnym SMS napisał, że mnie kocha, ale nie może pisać, przez nią. Nie wiedziałam co jest, dlaczego sie tak zachowuje. Myślałam, że zbliża mu sie rozprawa i dlatego, ale on twierdzi, że jeszcze nie wie kiedy ona będzie. W takich chwilach do głowy wpadają różne myśli, że może chce do noej wrócić, że mnie nie kocha, że jemu na niej zależy, a nie na mnie. Nigdy się tak wcześniej nie zachowywał, wpadłam w ryk. Jego siostra próbowała z nim rozmawiać, ale nic nie powiedział, jest bardzo skrutym człowiekiem. Ja po prostu, chcę wiedzieć na czym stoję, pewnie inne dziewczyny już dawno by dały sobie z nim spokój, ale nie ja. Byliśmy razem 10 miesięcy, i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Non stop czytał jego SMS i oglądam zdjęcia. Czy to już koniec, czy ja straciłam ? podpowiedżcie mi co mam robić. Trzy dni temu, zadzwonił do sowjej siostry z którą pracuję, by mi przekazała inf, żebym do noego nie pisała i nie dzwoniła, że jak będzie chciał lub mógł, któryś z tych wyrazów, to sam się odezwie. Ja nie mogę tak żyć w nie pewności, nie chcę, potrzbuję go. Bardzo mi go brakuje, jego pocałunków, czułości. Nie dam sobie bez niego rady. Dzisiaj postanowiłam, że jak przyjedzie z pracy, to pojadę do jego mieszkania i poproszę o wyjaśnienia, ale się bardzo boję, że powie, KONIEC..... Nie przerzyję tego, cały czas ryczę, nic mi się nie chce wcześniej byłam osobą radosną, a teraz najchętniej zapadła bym się pod ziemię, żeby o nim nie myśleć, żeby sobie nie przypominać, tych wspaniałych chwil, jakie z nim spędziłam. Boje się, że go nie będzie w mieszkaniu, że będzie cały czas u swoich rodziców, a tego bym chciała uniknąć, chcę z nim na osobności porozmawiać, bez świadków, może mi wtedy wyjaśni. Co o tym sądzicie?
Online