Witam,
kilka miesięcy temu poznałem dziewczynę. Od pierwszego spotkania była wielka chemia między nami, żadnego udawania, dużo śmiechu i pozytywnych emocji. Po kilku spotkaniach pierwszy pocałunek, później pierwszy sex, układało się naprawdę super. Było czuć to uczucie z dwóch stron. Ja sprawiałem niespodzianki jej, ona sprawiała niespodzianki mi. Widziałem, że jej bardzo zależy. Tak samo zresztą jak mi. Pojawiały się jednak kłótnie, mniejsze i większe, chociaż moim zdaniem żadna o nim poważnego, jednak sygnalizowały one o tych samych upartych charakterach. Nie potrafiliśmy ustąpić i była kłótnia po której 4 dni się nie odzywaliśmy do siebie po czym się spotkaliśmy i pogodziliśmy, po tej kłótni pokochaliśmy się jeszcze bardziej. Bardzo dużo czasu spędzaliśmy razem, znaleźliśmy wspólną pasję jaką byłą konie, co prawda bardziej to jej się podobało, ale ja uczestniczyłem w tym dla niej. Ona robiła mi niespodzianki, zabierała mnie na strzelnice, robiła kolacje, nawet kanapki do pracy. Często u niej nocowałem i spędzałem czas. Pisaliśmy ze sobą całe dnie, mówiła, że jest ze mną bardzo szczęśliwa. Pierwsza mi powiedziała, że mnie kocha i będę jej mężem. Planowaliśmy wspólną przyszłość. Uczucie rosło każdego dnia. Chciała, żebym poznał jej rodzinę. Ustalaliśmy, że na wiosnę spróbujemy zamieszkać razem. Ostatnio przyszła kolejna kłótnia, która nas przerosła. Kolejna niepotrzebna w której tym razem więcej mojej winy, bo to ja mogłem odpuścić gdy ona wyciągnęła rękę. Przez nasze charaktery żadne nie potrafiło znów odpuścić. I się rozstaliśmy. Wspólnie byliśmy zdania, że się nie dogadamy, mamy inne poglądy na świat. Ona chce założyć rodzinę, ślub, dzieci, wybudować dom (ma ziemię i lada moment chce stawiać fundamenty). Mówiła, że kocha bardzo, że chce ze mną być, ale się różnimy, nie dogadamy się. Płakała, nie mogła podjąć decyzji, wymusiłem ją na niej i powiedziała, że musimy się rozstać. Powiedziałem, że szanuje jej decyzję. To był wieczór, wychodziłem od niej, ona cała zapłakana odprowadziła mnie do drzwi, przytuliła się i płakała. W nocy napisałem jej sms, że brakuje mi jej i tak pisaliśmy z 2 godziny, pisała, że jestem cudownym facetem, napisałem, że ją kocham ona że mnie też kocha. Rano napisała mi wiadomość, że tęskni za mną, pisaliśmy cały dzień, pisała, że 100 razy tej nocy chciała mi napisać, żebym wrócił. Pisała, żebym dał jej czas, że ona potrzebuje kilka dni, żeby to przemyśleć. Że nie mówi na pewno, że już nigdy się nie przytulimy. Cały dzień wyglądało na to, że jednak do siebie wrócimy, pisaliśmy tak jakbyśmy byli razem. Wieczorem jednak napisała, że ona się boi, że znów kłótnie znów nas przerosną i będzie płakać w związku. Że bardzo by chciała ze mną być i kochać każdego dnia jeszcze bardziej, ale nie potrafi. Napisałem, że rozumiem jej decyzję, wcześniej pisałem, że wyciągnąłem wnioski. Dużo mi zarzucała, że nie zamknąłem przeszłości, bo cały czas do niej wracam. Chodzi o byłą dziewczynę i o to, że nie potrafię się otworzyć w 100 %. Prawda, ale każdego dnia otwierałem się coraz bardziej. Po prostu po byłej dziewczynie, mojej wielkiej miłości z którą rozstałem się 5 lat temu, tak mi zjechała psychikę, że nie potrafiłem się w 100 % otworzyć. W czasie kłótni nie odzywałem się, nie chciałem wyjść na desperata itp. Napisałem jej, że rozumiem jej decyzję i znikam z jej życia. Napisała jak znika, od tak? Napisałem, że nie potrafię kolegować się z kimś kogo kocham i życzę jej wszystkiego dobrego. I się pożegnaliśmy. Na drugi dzień rano dostaje wiadomość "miłego dnia: odpisałem, że dziękuje i wzajemnie. Później dostaje wiadomość jakieś śmieszne zdjęcie, krótko skwitowałem, ona wyczuła mój dystans i napisała czy ma nie pisać do mnie. Napisałem jej, że jaki sens ma taki kontakt, a już wcześniej jej pisałem, że nie potrafię kolegować się z osobą, którą kocham. Odpisała, że skoro tak uważam to ok. Napisałem, że sama podjęła decyzję o rozstaniu i każdy musi iść w swoją stronę. Napisała, że rozumie i szanuje tą decyzję. I koniec. Boli mnie to, że naprawdę może krótko, ale tworzyliśmy fajny związek. Ona mi mówiła, że była ze mną bardzo szczęśliwa, dzięki mnie. Bo byliśmy razem bardzo szczęśliwi, była bardzo za mną. I teraz to sę skończyło. Nie potrafię tak łatwo o niej zapomnieć, co mam robić...