Drodzy forumowicze,
Jestem młodą mężatką, z mężem jesteśmy razem ponad osiem lat i mamy małe dziecko. Ostatnio nie było między nami kolorowo, mieliśmy trochę problemów. Głównie z mojej winy - brak seksu i moja depresja.
Jakiś czas temu mąż wyznał, że już mnie nie kocha, jest ze mną tylko dla dziecka i chce rozwodu. To był dla mnie ogromny szok. Byłam załamana, ale postanowiłam się zmienić. Bardzo mi zależało. Byliśmy nawet na spotkaniu terapii, ale to nic nie zmieniło z jego strony.
Minęły dwa miesiące. Mąż nadal mieszka z nami i nie wniósł sprawy o rozwód. Nie chce się wyprowadzić, bo twierdzi, że musi ustabilizować swoją sytuację finansową. Żyjemy jak wspólokatorzy. Jest miły, przeszła mu już złość. Ale..... okazało się, że poznał kogoś. Zauruczyl się. Twierdzi, że to tylko koleżanka, ale nie wie jak dalej potoczą się sprawy. Pisze do niej cały czas. Uważa, że wreszcie zobaczył, że może być inaczej. Ona powiedziała mu, że ma chłopaka, ale mąż jej nie wierzy i non stop próbuje.
Kilka dni temu doszło między nami do zbliżenia i było nam naprawdę dobrze. Przyznam, że miałam nadzieję na poprawę - zwłaszcza, że zwalnia się z pracy i ograniczy mu się kontakt z tamtą dziewczyną.
Niestety, następnego dnia przypadkiem odkryłam, że po naszym seksie od razu pisał do niej.... Powiedział, że pociągam go seksualnie, ale nie kocha mnie i nic już tego nie zmieni. Jednak potrzebuje czasu, żeby to przemyśleć.
Powiedzcie mi teraz, co powinnam zrobić? Odpuścić? Wymusić zerwanie kontaktu z tamtą dziewczyną? Chociaż on szczerze powiedział, że tego nie zrobi. Mimo wszystko zależy mi na rodzinie i chciałabym podjąć próbę ratowania małżeństwa. Pytanie tylko, czy jest sens z takim podejściem męża. Bardzo się boję, bo mamy malutkie dziecko, które już czuje sytuację w domu...... Mąż uważa, że na pewno się nie zmienię i nie interesuje go, że chodzę do psychologa i walczę z depresją. Jest już naprawdę dobrze, bo wiele rzeczy zrozumiałam, ale niestety mąż uważa, że jest za późno i, że sama do tego doprowadziłam......
Trudno mi myśleć o rozwodzie, bo jestem katoliczką. Tylko czy w ogóle jest o co walczyć?
nie ma, obie strony muszą wyrazić chęć trwania w związku, nie można kogoś zmusić do miłości.
Złóż papiery o rozwód.
Terapia szokowa może pomoże... a może nie. Musisz się liczyć z tym, że jesteś teraz nad przepaścią i bardzo możliwe, że już nie masz męża.
Za to masz dziecko i nim proponuję się zająć. I w szczególności sobą i swoim szczęściem. Nie uzależniaj swojego szczęścia od kogoś Sama musisz być szczęśliwa ze sobą
Tak czy siak będzie dobrze Jakkolwiek by nie było
Terapia szokowa?
Oby autorka, idąc za tą radą, nie zagrała roli, której będzie żałowała.
Nie walcz o niego, walcz o siebie. Seksem niczego nie naprawisz- jeśli po to to robisz, by go przyciągnąć, to przestań..
Chyba że tego potrzebujesz i czujesz się z tym tak dobrze jak On.
Generalnie zgadzam się z Harveyem, ale nie występowałabym o rozwód, jeśli Tobie nie jest teraz do niczego potrzebny. Niech sam złoży i sa weżmie na siebie odpowiedzialność za rozwalenie rodziny.
W głowie się odizoluj, dalej popatrz Katoliczka? cóż, musisz wybrać, czy chcesz cierpieć czy żyć.
Siebie kochaj bardziej.
Twoja choroba nie jest z Twojej winy, on nie ma racji że sama do tego doprowadziłaś. Niestety jednak zgadzam się z innymi osobami które tu piszą, moim zdaniem nie ma o co walczyć.
Terapia szokowa?
Oby autorka, idąc za tą radą, nie zagrała roli, której będzie żałowała.
Nie wiem czy to samo mamy na myśli, ale póki co idzie wg scenariusza Pana..
rozwód teraz to wyjście kawalerii na czołgi..
(...) rozwód teraz to wyjście kawalerii na czołgi..
I później usłyszy: "Przecież sama chciałaś".
Zamiast rozwodu, walki (do walki potrzebny jest przeciwnik, czynienie nim jeszczemęża nie jest dobrym rozwiązaniem), może warto zintensyfikować pracę nad sobą i wprowadzaniem zmian we własnym myśleniu i zachowaniu?
Ela210 napisał/a:(...) rozwód teraz to wyjście kawalerii na czołgi..
I później usłyszy: "Przecież sama chciałaś".
Zamiast rozwodu, walki (do walki potrzebny jest przeciwnik, czynienie nim jeszczemęża nie jest dobrym rozwiązaniem), może warto zintensyfikować pracę nad sobą i wprowadzaniem zmian we własnym myśleniu i zachowaniu?
A co to zmieni jak maż siedzi obok na kanapie i sle milosne smsy do kochanki? Nawet tego nie zauważy.
Wybacz Wielokropku ale tym razem ja mam rację
Zapomniałam, że to o rację chodzi.
Wielokropek napisał/a:Ela210 napisał/a:(...) rozwód teraz to wyjście kawalerii na czołgi..
I później usłyszy: "Przecież sama chciałaś".
Zamiast rozwodu, walki (do walki potrzebny jest przeciwnik, czynienie nim jeszczemęża nie jest dobrym rozwiązaniem), może warto zintensyfikować pracę nad sobą i wprowadzaniem zmian we własnym myśleniu i zachowaniu?
A co to zmieni jak maż siedzi obok na kanapie i sle milosne smsy do kochanki? Nawet tego nie zauważy.
Wybacz Wielokropku ale tym razem ja mam rację
Między nimi do niczego jeszcze nie doszło, ponieważ tamta dziewczyna nie chce. Mąż zmienia pracę, ale otwarcie powiedział, że będzie z nią utrzymywał kontakt. I kompletnie nie wiem jak się zachować.
Nie zamierzam się załamywać, bo ten etap już minął. Chodzi mi o dziecko, które ma niespełna 1,5 roku i już na starcie nie będzie miało zdrowego wzorca rodziny. Myślę teraz non stop o niej. Chyba dlatego jeszcze tutaj mieszka.
Niestety nie mam do niego zaufania. Zastanawiam się, kiedy nastąpi moment ,, zdrady", a uprawiając z nim seks czuje się, jakbym pozbawiała się resztek godności, bo on cały czas mówi, że czuje tylko pociąg seksualny. Kocham go, ale nie umiem grać tak jak on, że nic się nie stało, że mam prawo pisać sobie z innymi i on byłby szczęśliwy.
W dodatku mam bardzo chorego Tatę i nie wiem, co się stanie za jakiś czas. Czuję taką emocjonalną pustkę i nie wiem jak się zachować. Nie chcę go prosić, bo serio czuję się z tym strasznie. Przecież nie da się zmusić do miłości.......
12 2018-09-23 19:37:41 Ostatnio edytowany przez Harvey (2018-09-23 19:42:19)
Zapomniałam, że to o rację chodzi.
A ja myślałem, że o pomoc osobie, która pomocy szuka.
No cóż.
edit
Między nimi do niczego jeszcze nie doszło, ponieważ tamta dziewczyna nie chce. Mąż zmienia pracę, ale otwarcie powiedział, że będzie z nią utrzymywał kontakt. I kompletnie nie wiem jak się zachować.
Nie zamierzam się załamywać, bo ten etap już minął. Chodzi mi o dziecko, które ma niespełna 1,5 roku i już na starcie nie będzie miało zdrowego wzorca rodziny. Myślę teraz non stop o niej. Chyba dlatego jeszcze tutaj mieszka.
Niestety nie mam do niego zaufania. Zastanawiam się, kiedy nastąpi moment ,, zdrady", a uprawiając z nim seks czuje się, jakbym pozbawiała się resztek godności, bo on cały czas mówi, że czuje tylko pociąg seksualny. Kocham go, ale nie umiem grać tak jak on, że nic się nie stało, że mam prawo pisać sobie z innymi i on byłby szczęśliwy.
W dodatku mam bardzo chorego Tatę i nie wiem, co się stanie za jakiś czas. Czuję taką emocjonalną pustkę i nie wiem jak się zachować. Nie chcę go prosić, bo serio czuję się z tym strasznie. Przecież nie da się zmusić do miłości.......
Tamta nie chce bo jest normalna i wie, że rozbija rodzinę. Twój mężu dostał małpiego rozumu bo myśli, że wszystko co się rusza jest w jego zasięgu... mając Ciebie pod ręką i ten seks tylko uświadamia sobie, że może pobzykać kiedy chce.
Ja bym mu kazał się wyprowadzić. Niech znajdzie sobie kawalerkę i sobie pobędzie sam bez Ciebie. Powiedz, że potrzebujesz czasu na przemyślenie tego wszystkiego bez niego u boku. A czas pokażę, czy będziecie razem czy nie.
Nie ma co się łamać, nie ma co tracić więcej energii na coś co nie ma sensu w tej chwili... minie trochę czasu to może się ułoży. Nie ma na to gwarancji ale jak nie spróbujesz to się nie dowiesz
Paru fajnych facetów jeszcze się pałęta na tej planecie a miłość nie kończy się na tym "jedynym" Dasz radę
Kilka uwag
(...) Chodzi mi o dziecko, które ma niespełna 1,5 roku i już na starcie nie będzie miało zdrowego wzorca rodziny. (...)
Dlaczego używasz czasu przyszłego? Przecież wasze dziecko już teraz nie ma, jak to nazwałaś zdrowego wzorca rodziny. Nie ma, bo rodzice (tak, tak, oboje) mu tego nie zapewnili.
(...) Niestety nie mam do niego zaufania. (...)
TO jest końcem związku. Podejmiesz decyzję (wraz z mężem) o jego reaktywacji?
(...) uprawiając z nim seks czuje się, jakbym pozbawiała się resztek godności, bo on cały czas mówi, że czuje tylko pociąg seksualny. (...)
Hm... .
(...) Czuję taką emocjonalną pustkę i nie wiem jak się zachować. (...)
Dostałaś kilka propozycji. Skorzystasz?
Wielokropek napisał/a:Zapomniałam, że to o rację chodzi.
A ja myślałem, że o pomoc osobie, która pomocy szuka.
No cóż. (...)
To Ty napisałęś o racji, nie ja. No cóż.
Harvey napisał/a:Wielokropek napisał/a:Zapomniałam, że to o rację chodzi.
A ja myślałem, że o pomoc osobie, która pomocy szuka.
No cóż. (...)
To Ty napisałęś o racji, nie ja. No cóż.
Oesu, niczym chirurg przyczepi się najmniejszego słówka
Wyluzuj, oboje chcemy dobrze tylko mamy inny styl
Cheers!
15 2018-09-23 19:51:44 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-09-23 19:56:54)
Wielokropek napisał/a:Ela210 napisał/a:(...) rozwód teraz to wyjście kawalerii na czołgi..
I później usłyszy: "Przecież sama chciałaś".
Zamiast rozwodu, walki (do walki potrzebny jest przeciwnik, czynienie nim jeszczemęża nie jest dobrym rozwiązaniem), może warto zintensyfikować pracę nad sobą i wprowadzaniem zmian we własnym myśleniu i zachowaniu?
A co to zmieni jak maż siedzi obok na kanapie i sle milosne smsy do kochanki? Nawet tego nie zauważy.
Wybacz Wielokropku ale tym razem ja mam rację
Brutalnie powiem- Psychicznie może być jej łatwiej na początku- bo "wykopie drania" koleżanki pochwalą. na forum pochwalą..
I jeśli by Ona do tego dojrzała i tego chciała, to byłoby ok.
Ale ona wciąż jest w szoku.. Tego nie chce, a nawet nie dowierza, że to się dzieje- Ten rozwód to gra w jego grę, pt.. Bylismy nieszczęśliwi- więc się rozwodzimy- wspólna decyzja, a to nieprawda.
Więc zdjąć Pana z centrum uwagi i otworzyć oczy.
Brutalnie powiem- Ona po rozwodzie TERAZ będzie biedniejszą samotną matką, On singlem bez zmartwień. więc TERAZ to prezent nieezasłużony dla niego.. Niech sobie sam za niego zapłaci Kartą "porzucam żonę z małym dzieckiem" bo z tej karty się płaci..A On chce jej to wrzucić na plecy..
Ooo.. jak czujesz że pozbawiasz się resztek godności- to przestań.. po co? Jeżeli to On bierze tylko..
Harvey napisał/a:Wielokropek napisał/a:I później usłyszy: "Przecież sama chciałaś".
Zamiast rozwodu, walki (do walki potrzebny jest przeciwnik, czynienie nim jeszczemęża nie jest dobrym rozwiązaniem), może warto zintensyfikować pracę nad sobą i wprowadzaniem zmian we własnym myśleniu i zachowaniu?
A co to zmieni jak maż siedzi obok na kanapie i sle milosne smsy do kochanki? Nawet tego nie zauważy.
Wybacz Wielokropku ale tym razem ja mam rację
Brutalnie powiem- Psychicznie może być jej łatwiej na początku- bo "wykopie drania" koleżanki pochwalą. na forum pochwalą..
I jeśli by Ona do tego dojrzała i tego chciała, to byłoby ok.
Ale ona wciąż jest w szoku.. Tego nie chce, a nawet nie dowierza, że to się dzieje- Ten rozwód to gra w jego grę, pt.. Bylismy nieszczęśliwi- więc się rozwodzimy- wspólna decyzja, a to nieprawda.
Więc zdjąć Pana z centrum uwagi i otworzyć oczy.
Brutalnie powiem- Ona po rozwodzie TERAZ będzie biedniejszą samotną matką, On singlem bez zmartwień. więc TERAZ to prezent nieezasłużony dla niego.. Niech sobie sam za niego zapłaci Kartą "porzucam żonę z małym dzieckiem" bo z tej karty się płaci..A On chce jej to wrzucić na plecy..
A według Ciebie lepiej, żeby każdego dnia - przypominam o chorowaniu na depresję - patrzyła, jak mąż wzdycha do innej? I to po to, żeby mu tylko nie ułatwiać mu sprawy. Żałosna jest Twoja propozycja, bo pokazuje, że tylko złośliwe trwanie jest dla Ciebie rozwiązaniem. Prawda jest taka, że on jej nie kocha I ona jest dla niego w tej chwili tylko kamieniem u nogi.
Brutalnie powiem- Psychicznie może być jej łatwiej na początku- bo "wykopie drania" koleżanki pochwalą. na forum pochwalą..
I jeśli by Ona do tego dojrzała i tego chciała, to byłoby ok.
Ale ona wciąż jest w szoku.. Tego nie chce, a nawet nie dowierza, że to się dzieje- Ten rozwód to gra w jego grę, pt.. Bylismy nieszczęśliwi- więc się rozwodzimy- wspólna decyzja, a to nieprawda.
Więc zdjąć Pana z centrum uwagi i otworzyć oczy.
Brutalnie powiem- Ona po rozwodzie TERAZ będzie biedniejszą samotną matką, On singlem bez zmartwień. więc TERAZ to prezent nieezasłużony dla niego.. Niech sobie sam za niego zapłaci Kartą "porzucam żonę z małym dzieckiem" bo z tej karty się płaci..A On chce jej to wrzucić na plecy..
A ja myślę inaczej i zupełnie odwrotnie.
To on ma do stracenia kochającą żonę i własne dziecko.
I to musi sobie uświadomić. Sam. W tej kawalerce
A Autorka sobie poradzi Nie jest gamoniem przecież
A czy będą razem? Nie wiem... ale jak ktoś mówi, że nie kocha to wydaje mi się że sam nie wie co chce... i on sam musi się dowiedzieć czego tak na prawdę chce
Będzie to trudne na początku, będzie szokujące ale to jest konieczne. Zadne terapie nie pomogą jeżeli nie odczuje się straty czegoś co mogłoby być piękne
Autorko, obejrzyj sobie ten film:
I wierz mi, zawsze jest dobrze mimo, że na tą chwilę jest gównianie
A Autorka sobie poradzi Nie jest gamoniem przecież
Świetnie napisane. Siedzenie przy facecie zapatrzonym w inną kobietę byle mu nie ułatwiać to rozwiązanie dobre dla gamoni, którzy samodzielnie nie są w stanie sobie poradzić i potrzebują uzasadnienia, żeby czuć się górą.
Ale ona wciąż jest w szoku.. Tego nie chce, a nawet nie dowierza, że to się dzieje- Ten rozwód to gra w jego grę, pt.. Bylismy nieszczęśliwi- więc się rozwodzimy- wspólna decyzja, a to nieprawda.
Więc zdjąć Pana z centrum uwagi i otworzyć oczy.
Brutalnie powiem- Ona po rozwodzie TERAZ będzie biedniejszą samotną matką, On singlem bez zmartwień. więc TERAZ to prezent nieezasłużony dla niego.. Niech sobie sam za niego zapłaci Kartą "porzucam żonę z małym dzieckiem" bo z tej karty się płaci..A On chce jej to wrzucić na plecy..Ooo.. jak czujesz że pozbawiasz się resztek godności- to przestań.. po co? Jeżeli to On bierze tylko..
Dokładnie tak się czuję. Dzięki za zrozumienie. Powiedział, że wyprowadzi się za dwa miesiące i zostawi mnie ze wszystkimi opłatami, bo jak nie będzie tu mieszkał, to nie będzie spłacał kredytu. Tylko alimenty na dziecko i to też niemal najniższe. Ja pracuję, ale te wszystkie opłaty niemal pochłoną moją pensję. A nie chcę fundować dziecku zmiany i wyprowadzać się z mieszkania.......
Do zbliżenia doszło tylko raz i już nie dojdzie. Przynajmniej dopóki jest jak jest.
Dziękuję za wszystkie rady. Dają do myślenia.
Drodzy forumowicze,
Jestem młodą mężatką, z mężem jesteśmy razem ponad osiem lat i mamy małe dziecko. Ostatnio nie było między nami kolorowo, mieliśmy trochę problemów. Głównie z mojej winy - brak seksu i moja depresja.
Jakiś czas temu mąż wyznał, że już mnie nie kocha, jest ze mną tylko dla dziecka i chce rozwodu. To był dla mnie ogromny szok. Byłam załamana, ale postanowiłam się zmienić. Bardzo mi zależało. Byliśmy nawet na spotkaniu terapii, ale to nic nie zmieniło z jego strony.
Minęły dwa miesiące. Mąż nadal mieszka z nami i nie wniósł sprawy o rozwód. Nie chce się wyprowadzić, bo twierdzi, że musi ustabilizować swoją sytuację finansową. Żyjemy jak wspólokatorzy. Jest miły, przeszła mu już złość. Ale..... okazało się, że poznał kogoś. Zauruczyl się. Twierdzi, że to tylko koleżanka, ale nie wie jak dalej potoczą się sprawy. Pisze do niej cały czas. Uważa, że wreszcie zobaczył, że może być inaczej. Ona powiedziała mu, że ma chłopaka, ale mąż jej nie wierzy i non stop próbuje.
Kilka dni temu doszło między nami do zbliżenia i było nam naprawdę dobrze. Przyznam, że miałam nadzieję na poprawę - zwłaszcza, że zwalnia się z pracy i ograniczy mu się kontakt z tamtą dziewczyną.
Niestety, następnego dnia przypadkiem odkryłam, że po naszym seksie od razu pisał do niej.... Powiedział, że pociągam go seksualnie, ale nie kocha mnie i nic już tego nie zmieni. Jednak potrzebuje czasu, żeby to przemyśleć.
Powiedzcie mi teraz, co powinnam zrobić? Odpuścić? Wymusić zerwanie kontaktu z tamtą dziewczyną? Chociaż on szczerze powiedział, że tego nie zrobi. Mimo wszystko zależy mi na rodzinie i chciałabym podjąć próbę ratowania małżeństwa. Pytanie tylko, czy jest sens z takim podejściem męża. Bardzo się boję, bo mamy malutkie dziecko, które już czuje sytuację w domu...... Mąż uważa, że na pewno się nie zmienię i nie interesuje go, że chodzę do psychologa i walczę z depresją. Jest już naprawdę dobrze, bo wiele rzeczy zrozumiałam, ale niestety mąż uważa, że jest za późno i, że sama do tego doprowadziłam......
Trudno mi myśleć o rozwodzie, bo jestem katoliczką. Tylko czy w ogóle jest o co walczyć?
Droga Autorka, idę o zakład że Twój mąż poznał ową koleżankę i zauroczył się nią zanim doszedł do wniosku że Ciebie już nie kocha. Mało tego zaryzykuję stwierdzenie, że owa koleżanka jest przyczyną jego wyznania. Natomiast pod hasłem 'ustabilizowania sytuacji finansowej' kryje się banalny fakt, że na razie owa koleżanka być może nie ma ochoty z nim zamieszkać, być moze nawet o Tobie nie wie, więc Twój mąż stosuje typową asekurację zdrajcy.
21 2018-09-23 20:25:48 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-09-23 21:08:21)
Ela210 napisał/a:Harvey napisał/a:A co to zmieni jak maż siedzi obok na kanapie i sle milosne smsy do kochanki? Nawet tego nie zauważy.
Wybacz Wielokropku ale tym razem ja mam rację
Brutalnie powiem- Psychicznie może być jej łatwiej na początku- bo "wykopie drania" koleżanki pochwalą. na forum pochwalą..
I jeśli by Ona do tego dojrzała i tego chciała, to byłoby ok.
Ale ona wciąż jest w szoku.. Tego nie chce, a nawet nie dowierza, że to się dzieje- Ten rozwód to gra w jego grę, pt.. Bylismy nieszczęśliwi- więc się rozwodzimy- wspólna decyzja, a to nieprawda.
Więc zdjąć Pana z centrum uwagi i otworzyć oczy.
Brutalnie powiem- Ona po rozwodzie TERAZ będzie biedniejszą samotną matką, On singlem bez zmartwień. więc TERAZ to prezent nieezasłużony dla niego.. Niech sobie sam za niego zapłaci Kartą "porzucam żonę z małym dzieckiem" bo z tej karty się płaci..A On chce jej to wrzucić na plecy..A według Ciebie lepiej, żeby każdego dnia - przypominam o chorowaniu na depresję - patrzyła, jak mąż wzdycha do innej? I to po to, żeby mu tylko nie ułatwiać mu sprawy. Żałosna jest Twoja propozycja, bo pokazuje, że tylko złośliwe trwanie jest dla Ciebie rozwiązaniem. Prawda jest taka, że on jej nie kocha I ona jest dla niego w tej chwili tylko kamieniem u nogi.
Niewiele zrozumiałaś, niewiele..
Ale jak jej za ciężko ze względu na depresję, może go wykopać.
Jaka złośliwość?? On nie jest na siłę trzymany! Może odejść na własny rachunek, nie jej. Ale Ona nich zrobi tak, by jej było dobrze
Nie jest jej rolą usuwać mu kamienie sprzed nóg, nawet jak ONA tym kamieniem jest
Tu nie chodzi o to, by jego zatrzymać.
Sama jestem po rozstaniu więc nie będę udawać eksperta od związków, ale innym zawsze lepiej się radzi więc moim zdaniem do rozwodu jeszcze daleka droga. Na początek po prostu zajmij się sobą, mam na myśli poprawę samopoczucia, zadbanie o wygląd, spotkanie z koleżanką itp. Podbuduj siebie po pierwsze.
Po drugie nie żebraj - o uwagę, o chwilę zainteresowania, o rozmowę.
Po prostu go trochę olej. Nie na pokaz oczywiście. Powiedz mu że go kochasz ale nie będziesz podnozkiem bo masz swoją godność ( mnie jej zabrakło swego czasu i żałuję).
Rób swoje, dbaj o siebie, żyj dla siebie i dziecka. Poczekaj na jego reakcje. Jeśli nadal będzie twierdził, że Ciebie nie chce to niech weźmie za to odpowiedzialność.
Sama jestem po rozstaniu więc nie będę udawać eksperta od związków, ale innym zawsze lepiej się radzi więc moim zdaniem do rozwodu jeszcze daleka droga. Na początek po prostu zajmij się sobą, mam na myśli poprawę samopoczucia, zadbanie o wygląd, spotkanie z koleżanką itp. Podbuduj siebie po pierwsze.
Po drugie nie żebraj - o uwagę, o chwilę zainteresowania, o rozmowę.
Po prostu go trochę olej. Nie na pokaz oczywiście. Powiedz mu że go kochasz ale nie będziesz podnozkiem bo masz swoją godność ( mnie jej zabrakło swego czasu i żałuję).
Rób swoje, dbaj o siebie, żyj dla siebie i dziecka. Poczekaj na jego reakcje. Jeśli nadal będzie twierdził, że Ciebie nie chce to niech weźmie za to odpowiedzialność.
O, ! dokładnie a z oddalenia zobaczysz że świat z innej pespektywy..
LullyMilly napisał/a:Sama jestem po rozstaniu więc nie będę udawać eksperta od związków, ale innym zawsze lepiej się radzi więc moim zdaniem do rozwodu jeszcze daleka droga. Na początek po prostu zajmij się sobą, mam na myśli poprawę samopoczucia, zadbanie o wygląd, spotkanie z koleżanką itp. Podbuduj siebie po pierwsze.
Po drugie nie żebraj - o uwagę, o chwilę zainteresowania, o rozmowę.
Po prostu go trochę olej. Nie na pokaz oczywiście. Powiedz mu że go kochasz ale nie będziesz podnozkiem bo masz swoją godność ( mnie jej zabrakło swego czasu i żałuję).
Rób swoje, dbaj o siebie, żyj dla siebie i dziecka. Poczekaj na jego reakcje. Jeśli nadal będzie twierdził, że Ciebie nie chce to niech weźmie za to odpowiedzialność.
O, ! dokładnie a z oddalenia zobaczysz że świat z innej pespektywy..
No i mamy konkret
Wiedziałem, że do tego dojdziemy wspólnymi siłami
Nie daj się dziołcha, życie to nie je bajka ale sama tą bajkę zacznij pisać
25 2018-09-24 06:55:33 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2018-09-24 06:57:30)
MagdaLena1111 napisał/a:Ela210 napisał/a:Brutalnie powiem- Psychicznie może być jej łatwiej na początku- bo "wykopie drania" koleżanki pochwalą. na forum pochwalą..
I jeśli by Ona do tego dojrzała i tego chciała, to byłoby ok.
Ale ona wciąż jest w szoku.. Tego nie chce, a nawet nie dowierza, że to się dzieje- Ten rozwód to gra w jego grę, pt.. Bylismy nieszczęśliwi- więc się rozwodzimy- wspólna decyzja, a to nieprawda.
Więc zdjąć Pana z centrum uwagi i otworzyć oczy.
Brutalnie powiem- Ona po rozwodzie TERAZ będzie biedniejszą samotną matką, On singlem bez zmartwień. więc TERAZ to prezent nieezasłużony dla niego.. Niech sobie sam za niego zapłaci Kartą "porzucam żonę z małym dzieckiem" bo z tej karty się płaci..A On chce jej to wrzucić na plecy..A według Ciebie lepiej, żeby każdego dnia - przypominam o chorowaniu na depresję - patrzyła, jak mąż wzdycha do innej? I to po to, żeby mu tylko nie ułatwiać mu sprawy. Żałosna jest Twoja propozycja, bo pokazuje, że tylko złośliwe trwanie jest dla Ciebie rozwiązaniem. Prawda jest taka, że on jej nie kocha I ona jest dla niego w tej chwili tylko kamieniem u nogi.
Niewiele zrozumiałaś, niewiele..
Ale jak jej za ciężko ze względu na depresję, może go wykopać.
Jaka złośliwość?? On nie jest na siłę trzymany! Może odejść na własny rachunek, nie jej. Ale Ona nich zrobi tak, by jej było dobrze
Nie jest jej rolą usuwać mu kamienie sprzed nóg, nawet jak ONA tym kamieniem jest
Tu nie chodzi o to, by jego zatrzymać.
Jeśli miałam zrozumieć, że trwanie, żeby niczego nie ułatwiać jest najlepszym rozwiązaniem, to w Twoich kategoriach niewiele zrozumiałam :-D
Złośliwością jest trwanie przy kimś tylko po to, żeby mu niczego nie ułatwiać. Oprócz tego, że jest to żałosna bierność.
Brakuje godności, która wymagałaby aktywnej i asertywnej postawy, czyli wyznaczenia granic, braku zgody na traktowanie siebie jak współlokatorki zamiast partnerki i współtowarzyszki w życiu. Zamiast tego jest bierna zgoda na to, co proponuje mąż, czyli wspólne pomieszkiwanie dopóki nie rozwinie się jego nowa znajomość.
Trwanie nie jest żadną wartością.
Szanowałabyś partnera, z którym jesteś z braku laku a on z Tobą, bo sam nie jest w stanie sobie poradzić?
Hm, to On rzucił tekst o rozwodzie i jak na razie nie zadziałał w tym kierunku bo chyba pozwu nie ma. Ciut to wyglada jakby chciał sprowakować Autorkę do działania i grania w jego grę, a Autorka na razie silna nie jest.
Przede wszystkim, Bezimienna, łap dystans, bierz kartkę i :
- spisuj zachowania męża na bieżąco
- spisz wydatki
Bierz się za siebie i organizuj codzienność jakby meża już nie było i proś o pomoc bliskich i tych, na których możez liczyć. Otocz się wspierającymi ludźmi.
Ułatwiać jm (jeszczemężowi)? Nie ułatwiać? Przecież to pozorny problem.
Prawdziwym jest stan autorki, czyli jej sposób myślenia o sobie, o relacjach, o związku, o wartościach. W związku z tym warto, mym zdaniem, zająć się pracą nad sobą, pozostawiając decyzję o złożeniu pozwu do czasu, gdy uwierzy, że jest silną, decyzyjną; do czasu, gdy nabierze zaufania do siebie i siebie samej traktować nie będzie bez szacunku i godności.
Nikt nie zachęca autorki do trwania, wręcz przeciwnie, namawiana jest do działania, działania, które pozowali jej stać się silną psychicznie.
Pierwsza rzecz do zrobienia, to doprowadzenie się do stanu normalnego funkcjonowania, czyli leczenie depresji. Psychiatra plus terapia/psycholog. To najważniejsze. Najpierw własne zdrowie, później ratowanie związku.
Potrzebujesz zająć się sobą. Z umyslem wolnym od depresji będzie Ci łatwiej ocenić czy ten związek Ci naprawdę służy czy nie.
Ja powiem tak:
JAK CHCE ODEJŚC - to cokolwiek byś zrobiła to nic nie da
Zrób co się da ,żeby "zabezpieczyć tyły".
Po pierwsze - PRZESTAŃ UFAĆ
Umów się z adwokatem i przeanalizuj swoją sytuację materialną
Zbierz dowody na jego "zdradę" (nawet tę emocjonalną}
Zbierz dowody na jego możliwości zarobkowe - tzn. zrób kopię wszystkich jego uprawnień, kopię PIT-ów i majątku jaki posiada.
Zapisz wszystkie ważne daty, kiedy się z nią kontaktował , kto był świadkiem, jak, gdzie, kiedy
To wszystko może Ci się przydać w przyszłości a później zdobycie tych informacji może nie być łatwe
A rada "na dziś" kochaj się z mężem ile chcesz, kiedy chcesz , bo w końcu to TWÓJ MĄŻ może coś to da a może nie, ale dlaczego to TY masz sobie odmawiać przyjemności, jeśli masz na to ochotę
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie rady! Naprawdę dużo mi dały
Chciałam wyjaśnić kilka kwestii. Z depresją walczę i chodzę na terapię. Jest już dużo lepiej.
Codziennie organizuję SAMA rzeczywistość. Nigdy nie byłam na utrzymaniu męża - teraz też pracuję. Sama zajmuję się domem, a mąż prawie w niczym mi nie pomaga. W opiece nad dzieckiem pomagają dziadkowie. Mam rodzinę i przyjaciół przy sobie.
Chodziło mi o to, że chciałabym powalczyć o to małżeństwo, ale teraz już wiem, że muszę odpuścić. Bo nikogo nie da się zmusić do miłości. Nie potrafię też uprawiać seksu z mężem bez uczuć z jego strony.
Może, jeśli w ogóle będzie o co walczyć za jakiś czas spróbuję terapii małżeńskiej? Nie wiem...... Na pewno dziękuję za wszystkie rady. Dużo mi dały
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie rady! Naprawdę dużo mi dały
Chciałam wyjaśnić kilka kwestii. Z depresją walczę i chodzę na terapię. Jest już dużo lepiej.
Codziennie organizuję SAMA rzeczywistość. Nigdy nie byłam na utrzymaniu męża - teraz też pracuję. Sama zajmuję się domem, a mąż prawie w niczym mi nie pomaga. W opiece nad dzieckiem pomagają dziadkowie. Mam rodzinę i przyjaciół przy sobie.Chodziło mi o to, że chciałabym powalczyć o to małżeństwo, ale teraz już wiem, że muszę odpuścić. Bo nikogo nie da się zmusić do miłości. Nie potrafię też uprawiać seksu z mężem bez uczuć z jego strony.
Może, jeśli w ogóle będzie o co walczyć za jakiś czas spróbuję terapii małżeńskiej? Nie wiem...... Na pewno dziękuję za wszystkie rady. Dużo mi dały
Ale ja właśnie jestem zdania ,że powinnaś walczyć , jak najbardziej !!!!!
Być może nie zrozumiałaś mojego przesłania, ale walcz jeśli Ci zależy na mężu i małżeństwie, ale nie daj się wciągnąć w poczucie, że to też "jakaś Twoja wina"
Do walki potrzebna jest broń, a twoją bronią powinna być siła nie słabość.
Nie potrafisz też uprawiać seksu z mężem bez uczuć z jego strony ? a on potrafi uprawiać z Tobą seks bez uczuć z jego strony ??? Może nie wszystko stracone ? Nie ważne jest teraz czego ON chce, co ON czuje, ale ważne czego TY chcesz i co Ty czujesz.
Proś i błagaj jeśli potrafisz, ale wiemy ,że marne szanse, że to zadziała
Bądź silna i wykorzystaj swoją "przewagę" ( w końcu to walka) to TY jesteś ŻONĄ i to Twoja przewaga.
Jako żona masz swoje obowiązki , ale i PRAWA i o tym nie zapominaj chcesz walczyć ? wykorzystaj przewagę.
Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone
trzymam kciuki za powodzenie )
Bezimienna, pomyślałam , że kiedy ktoś walczy to pewnie w efekcie będą zwycięzcy i pokonani .
Co bym Ci poradziła :
- Zajmij się sobą .
Swoim zdrowiem, swoimi emocjami, swoimi zainteresowaniami, praca ale i dzieckiem.
A żeby pomoc dziecku , najpierw samemu trzeba być silnym.
Maz Cię rani.
Swoimi słowami , zachowaniem, planami w których nie ma miejsca dla Ciebie, ale jest czas na wykorzystanie Ciebie emocjonalnie, fizycznie i materialnie ( chce pobyć z Tobą dopóki nie "odkuje się" finansowo !? Przecież to Wasz wspólny majątek nie jego osobisty który teraz zarabia).
Odetnij się od niego, gdzies tu krążyła lista Buksa 34 zasad postępowania z osoba która krzywdzi w związku .
Jego nie zmienisz, siebie tak.
34 2018-09-25 17:58:40 Ostatnio edytowany przez random.further (2018-09-25 18:01:12)
Mi się z kolei wydaje, że decyzja z nim czy bez niego to TWOJA decyzja. Spójrz na Niego chłodnym okiem i :
- chciałabyś widzieć Go przy sobie za 2,5, 10 lat ?
- na ile jesteś w stanie 'przełknąć' to co Ci zgotował ?
- jaki z Niego ojciec dla dziecka ?
Może odpowiedzi na te pytania przybliżą Cię do decyzji : czy walczyć czy odpuścić...
Drodzy forumowicze,
Jestem młodą mężatką, z mężem jesteśmy razem ponad osiem lat i mamy małe dziecko. Ostatnio nie było między nami kolorowo, mieliśmy trochę problemów. Głównie z mojej winy - brak seksu i moja depresja.
Jakiś czas temu mąż wyznał, że już mnie nie kocha, jest ze mną tylko dla dziecka i chce rozwodu. To był dla mnie ogromny szok. Byłam załamana, ale postanowiłam się zmienić. Bardzo mi zależało. Byliśmy nawet na spotkaniu terapii, ale to nic nie zmieniło z jego strony.
Minęły dwa miesiące. Mąż nadal mieszka z nami i nie wniósł sprawy o rozwód. Nie chce się wyprowadzić, bo twierdzi, że musi ustabilizować swoją sytuację finansową. Żyjemy jak wspólokatorzy. Jest miły, przeszła mu już złość. Ale..... okazało się, że poznał kogoś. Zauruczyl się. Twierdzi, że to tylko koleżanka, ale nie wie jak dalej potoczą się sprawy. Pisze do niej cały czas. Uważa, że wreszcie zobaczył, że może być inaczej. Ona powiedziała mu, że ma chłopaka, ale mąż jej nie wierzy i non stop próbuje.
Kilka dni temu doszło między nami do zbliżenia i było nam naprawdę dobrze. Przyznam, że miałam nadzieję na poprawę - zwłaszcza, że zwalnia się z pracy i ograniczy mu się kontakt z tamtą dziewczyną.
Niestety, następnego dnia przypadkiem odkryłam, że po naszym seksie od razu pisał do niej.... Powiedział, że pociągam go seksualnie, ale nie kocha mnie i nic już tego nie zmieni. Jednak potrzebuje czasu, żeby to przemyśleć.
Powiedzcie mi teraz, co powinnam zrobić? Odpuścić? Wymusić zerwanie kontaktu z tamtą dziewczyną? Chociaż on szczerze powiedział, że tego nie zrobi. Mimo wszystko zależy mi na rodzinie i chciałabym podjąć próbę ratowania małżeństwa. Pytanie tylko, czy jest sens z takim podejściem męża. Bardzo się boję, bo mamy malutkie dziecko, które już czuje sytuację w domu...... Mąż uważa, że na pewno się nie zmienię i nie interesuje go, że chodzę do psychologa i walczę z depresją. Jest już naprawdę dobrze, bo wiele rzeczy zrozumiałam, ale niestety mąż uważa, że jest za późno i, że sama do tego doprowadziłam......
Trudno mi myśleć o rozwodzie, bo jestem katoliczką. Tylko czy w ogóle jest o co walczyć?
Cieszę się, że mogłem to przeczytać, może dlatego się dziś tu znalazłem. Wiem jak Ci pomóc. Chociaż to będzie wymagać od Ciebie sporo wysiłku, jestem pewien, że warto.
Na początek wpisz w wyszukiwarkę "Nowenna Pompejańska świadectwa" i poczytaj sobie. Następnie zacznij ją odmawiać w intencji Waszego małżeństwa.
Zaufaj mi, Maryja to wszystko uratuje.
Zawitałam tutaj ponownie, żeby napisać, co u nas.
Mąż chce podjąć terapię i starać się naprawić błędy, ale twierdzi, że jego uczucia na ten moment się nie zmieniły. Nie pracuje już z tamtą kobietą, ale mają ze sobą kontakt, ponieważ finalizują sprawy zawodowe. Poza tym, podobno tylko koleżeńsko. Ona nie chce z nim być, on jest zauroczony.
Między nami jest bardzo dobrze. Rozmawiamy, nie kłócimy się, nasza córka jest bardzo szczęśliwa, dzielimy obowiązki domowe.
Powiedział, że jeżeli chcę może za miesiąc się wyprowadzić..... Myślę cały czas, czy bez względu na wszystko nie byłoby to dobre rozwiązanie. Bo moglibyśmy zatęsknić.
Tylko, że ja mu nie ufam. Nie wiem, czy zaraz mu się nie znudzi, nie wiem czy mnie nie zdradzi, bo może tamta wreszcie ulegnie? Doceniam fakt, że jest szczery, ale boję się zacząć terapię i mu zaufać.....
Moi rodzice byli z nim w bardzo dobrych relacjach. A teraz nie chcą go znać. Nie są w stanie mu tego wybaczyć. Jestem w kompletnej rozterce.
Jedynym plusem jest fakt, że czuję się dużo lepiej. Funkcjonuję normalnie, zajęłam się sobą i dzieckiem. Spełniam się zawodowo. Między mną a mężem nie ma bliskości fizycznej. Wydaje mi się, że tak jest lepiej.....
Zawitałam tutaj ponownie, żeby napisać, co u nas.
Mąż chce podjąć terapię i starać się naprawić błędy, ale twierdzi, że jego uczucia na ten moment się nie zmieniły. Nie pracuje już z tamtą kobietą, ale mają ze sobą kontakt, ponieważ finalizują sprawy zawodowe. Poza tym, podobno tylko koleżeńsko. Ona nie chce z nim być, on jest zauroczony.
Między nami jest bardzo dobrze. Rozmawiamy, nie kłócimy się, nasza córka jest bardzo szczęśliwa, dzielimy obowiązki domowe.
Powiedział, że jeżeli chcę może za miesiąc się wyprowadzić..... Myślę cały czas, czy bez względu na wszystko nie byłoby to dobre rozwiązanie. Bo moglibyśmy zatęsknić.
Tylko, że ja mu nie ufam. Nie wiem, czy zaraz mu się nie znudzi, nie wiem czy mnie nie zdradzi, bo może tamta wreszcie ulegnie? Doceniam fakt, że jest szczery, ale boję się zacząć terapię i mu zaufać.....
Moi rodzice byli z nim w bardzo dobrych relacjach. A teraz nie chcą go znać. Nie są w stanie mu tego wybaczyć. Jestem w kompletnej rozterce.
Jedynym plusem jest fakt, że czuję się dużo lepiej. Funkcjonuję normalnie, zajęłam się sobą i dzm. Spełniam się zawodowo. Między mną a mężem nie ma bliskości fizycznej. Wydaje mi się, że tak jest lepiej.....
A co ma powiedzieć , żę się pomylił ?
Może trochę przestraszył się konsekwencji swoich decyzji , no i nie ma gdzie odejść (bo oni zazwyczaj nie odchodzą do "nikąd")
Z zaufaniem pewnie będzie ciężko, ale kto powiedział, że żeby z nim być musisz mu ufać w 100% , zasłyszane "kontrola najlepszą formą zaufania"
To czy mu się znudzi, czy cię zdradzi, może się wydarzyć, ale może też Tobie się znudzić, lub mieć ochotę go zdradzić.
Bezimienna28, bardzo Ci współczuje sytuacji, nie rozumiem tylko jak w tych okolicznościach możesz pisać, że teraz jest między Wami bardzo dobrze?
Nic nie jest dobrze, Twój mąż nie ukrywa, że przestał Cię kochać, nie ma między Wami bliskości, jest mu wszystko jedno, czy mieszka z Wami, czy nie....
Oczywiście, niech idzie na terapię, tylko że terapia nie jest gwarancją powrotu jego uczuć do Ciebie.
On cały czas myślami jest z tamtą i nie masz żadnej pewności, że nie utrzymują kontaktu. Nie wierz we wszystko, co Ci mówi, a już napewno nie w to, co dotyczy jego kochanki.
Tkwisz w zawieszeniu i czekasz na łaskę pana, który nie daje Ci wielkiej nadziei.
Może właśnie należałoby poprosić go żeby się wyprowadził, bo takie życie w zawieszeniu wykończy Cię, teraz tylko oszukujesz samą siebie.
Oczywiście, że dobra decyzja.Trzeba mieć w głowie informacje, że mąż nie posiada już zainteresowania Tobą -jako kobiety pociągającej.Jest z Tobą, wyłącznie z poczucia obowiązku...a może, lub z czasu jaki potrzebuje do ułożenia sobie wszystkiego na nowo.Osobiście swojego faceta zauroczonego inną szybko bym odseparowałabym od siebie.