Roczny romans - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 33 ]

Temat: Roczny romans

Witajcie,
Mam na imię Martyna i mam 25 lat. Mam narzeczonego, dziecko i dom, dobrą pracę i pozytywnych ludzi wokół siebie. Za rok ślub..

Mam też romans za uszami, który trwa rok czasu już, a mi się wyczerpały pomysły jak go zakończyć. 

Ale od początku.  Mojego kochanka,  nazwijmy go B. poznałam jakies 7 lat temu. I od tamtego czasu jest obecny i w mojej głowie i w sercu. Kontakt był słaby i ograniczony. B. ciągle wracał i odchodził. Ja sobie to bardzo szybko obrzydzilam nastawieniem do mnie  ( mieszał mi w życiu gdy jemu się nie układało,  potem znikał, a ja znowu musiałam pozbyć się nadziei i znowu sobie szczerze powiedzieć,  że jestem dla niego plasterkiem,  zabawką, nikim ważnym )
Nie byłby także dobrym materiałem na potencjalnego męża i ojca moich dzieci,  które w przyszłości mieć chciałam.  Więc oswoiłam się,  "wytłumaczyłam " sobie , że tak musi być i przyzwyczaiłam się do życia z taką myślą. 

Przez tą fascynacją B.  podchodziłam także przedmiotowo do facetów, nigdy nie byłam w stanie niczego zbudować , na rękę mi były znajomości,  które się szybko kończyły. 

Do czasu,  aż poznałam K- mojego narzeczonego. Od poczatku dobrze się  rozumielismy,  częściej spotykalismy , lubilismy  swoje towarzystwo , w końcu się w sobie  zakochalismy.

Ja się czułam szczęśliwa,  uwolniona od B.
Wszystko się rozwijało w najlepszym kierunku,  zaszłam w ciążę, urodziłam, byłam szczęśliwa.  Do czasu aż B. Się odezwał.  Z początku  olewałam,  trochę z rozsądku , trochę  z wyrzutów sumienia,  ale z czasem i w moim narzeczonym zaczęłam dostrzegać wiele wad ( nigdy go nie było w domu, nie dążył do spędzania czasu z nami,  świątek,  piątek czy niedziela to był tylko na ogródku/  w garażu,  ciągle tylko on i jego kumple, jego hobby, jego rodzina,  sex na zawołanie i tylko jego przyjemność ) więc zaczęłam i olewać K, skupilam się na dziecku,  robiłam swoje obowiązki jak trzeba bylo,  ale i znajomości z B uleglam. 
Zastrzeżenie widziałam nie w nim - zawsze zdystansowanym,  wręcz zimnym w stosunku do mnie, a w sobie. To ja zawsze za nim szalałam. Przez te lata się zdystansowanym,  mam rodzinę,  nie chciałam nic psuć więc wydawał mi się kochankiem idealnym.  Spotykaliśmy się raz na miesiąc,  miał mnie długi czas w nosie,  potem się to zmieniło. Ja cieszyłam się każdą chwilą  z nim. Niestety on chciał bym zakończyła związek z K a ja no cóż chciałam zjeść ciastko i mieć ciastko.  Nie chciałam tracić ani B ani K...
B stara sie ciągle i tyle razy gdy się wycofywalam chciał pogadać z K albo mnie nawiedzac w domu i ze mną pogadać,  więc zawsze wszystko łagodzilam i coraz bardziej kłamałam byle tylko sie to wszystko nie wydało.  Ostatnim razem widziałam się z nim w kwietniu i nie mam zamiaru się z nim więcej zobaczyć. Nigdy nie było moją intencją rozstać się z K o tym samym zabrać dziecku ojca.  Ale chyba tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji romansu.. Nigdy nie sądziłam że to tak daleko zajdzie. B nie jest kimś z kim bym chciała budować przyszłość co mu mówiłam i on kompletnie tego nie rozumie i na siłę próbuje mi udowodnić jak się  w moich osądach mylę...

Trochę się boję waszych odpowiedzi..
Wiem, że  mój narzeczony zasługuje na szczerość,  ale ja też wiem że zrobiłam błąd i z niego dużo wyniosłam. Ale takiej ceny chciałabym naprawdę uniknąć...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Roczny romans

A jak się rozstaniesz z narzeczonym to kto będzie płacił na dziecko?

Po drugie jeśli B nie był z Tobą kiedy byłaś wolna, to dlaczego miałby być z Tobą teraz? On zawsze będzie znikał. Zatęskni, przyjdzie, będzie seks, potem zniknie. I tak w kółko.

3

Odp: Roczny romans
Gary napisał/a:

A jak się rozstaniesz z narzeczonym to kto będzie płacił na dziecko?

Po drugie jeśli B nie był z Tobą kiedy byłaś wolna, to dlaczego miałby być z Tobą teraz? On zawsze będzie znikał. Zatęskni, przyjdzie, będzie seks, potem zniknie. I tak w kółko.

Jeżeli bym się z narzeczonym  to on by płacił na dziecko..

Po drugie... takie też były moje myśli.  Dlatego też wdanie się w romans wydawało mi się bezpieczne.
Wtedy seksu nie było, bo mi na nim zależało i ja nie chciałam tylko seksu.  Teraz mądrzejsza,  zdystansowana chciałam tylko seksu i ... masz babo placek.  Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy... mu nie starcza moje "nie chcę  " , czuję się już nękana.  On sie naprawdę zakochał i chce czegoś więcej,  a ja już nie wiem co mam robicrobić by to zakończyć..

4 Ostatnio edytowany przez Excop (2018-08-06 16:00:12)

Odp: Roczny romans
martyna_111 napisał/a:

Witajcie,
Mam na imię Martyna i mam 25 lat. Mam narzeczonego, dziecko i dom, dobrą pracę i pozytywnych ludzi wokół siebie. Za rok ślub..

Mam też romans za uszami, który trwa rok czasu już, a mi się wyczerpały pomysły jak go zakończyć. 

Ale od początku.  Mojego kochanka,  nazwijmy go B. poznałam jakies 7 lat temu. I od tamtego czasu jest obecny i w mojej głowie i w sercu. Kontakt był słaby i ograniczony. B. ciągle wracał i odchodził. Ja sobie to bardzo szybko obrzydzilam nastawieniem do mnie  ( mieszał mi w życiu gdy jemu się nie układało,  potem znikał, a ja znowu musiałam pozbyć się nadziei i znowu sobie szczerze powiedzieć,  że jestem dla niego plasterkiem,  zabawką, nikim ważnym )
Nie byłby także dobrym materiałem na potencjalnego męża i ojca moich dzieci,  które w przyszłości mieć chciałam.  Więc oswoiłam się,  "wytłumaczyłam " sobie , że tak musi być i przyzwyczaiłam się do życia z taką myślą. 

Przez tą fascynacją B.  podchodziłam także przedmiotowo do facetów, nigdy nie byłam w stanie niczego zbudować , na rękę mi były znajomości,  które się szybko kończyły. 

Do czasu,  aż poznałam K- mojego narzeczonego. Od poczatku dobrze się  rozumielismy,  częściej spotykalismy , lubilismy  swoje towarzystwo , w końcu się w sobie  zakochalismy.

Ja się czułam szczęśliwa,  uwolniona od B.
Wszystko się rozwijało w najlepszym kierunku,  zaszłam w ciążę, urodziłam, byłam szczęśliwa.  Do czasu aż B. Się odezwał.  Z początku  olewałam,  trochę z rozsądku , trochę  z wyrzutów sumienia,  ale z czasem i w moim narzeczonym zaczęłam dostrzegać wiele wad ( nigdy go nie było w domu, nie dążył do spędzania czasu z nami,  świątek,  piątek czy niedziela to był tylko na ogródku/  w garażu,  ciągle tylko on i jego kumple, jego hobby, jego rodzina,  sex na zawołanie i tylko jego przyjemność ) więc zaczęłam i olewać K, skupilam się na dziecku,  robiłam swoje obowiązki jak trzeba bylo,  ale i znajomości z B uleglam. 
Zastrzeżenie widziałam nie w nim - zawsze zdystansowanym,  wręcz zimnym w stosunku do mnie, a w sobie. To ja zawsze za nim szalałam. Przez te lata się zdystansowanym,  mam rodzinę,  nie chciałam nic psuć więc wydawał mi się kochankiem idealnym.  Spotykaliśmy się raz na miesiąc,  miał mnie długi czas w nosie,  potem się to zmieniło. Ja cieszyłam się każdą chwilą  z nim. Niestety on chciał bym zakończyła związek z K a ja no cóż chciałam zjeść ciastko i mieć ciastko.  Nie chciałam tracić ani B ani K...
B stara sie ciągle i tyle razy gdy się wycofywalam chciał pogadać z K albo mnie nawiedzac w domu i ze mną pogadać,  więc zawsze wszystko łagodzilam i coraz bardziej kłamałam byle tylko sie to wszystko nie wydało.  Ostatnim razem widziałam się z nim w kwietniu i nie mam zamiaru się z nim więcej zobaczyć. Nigdy nie było moją intencją rozstać się z K o tym samym zabrać dziecku ojca.  Ale chyba tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji romansu.. Nigdy nie sądziłam że to tak daleko zajdzie. B nie jest kimś z kim bym chciała budować przyszłość co mu mówiłam i on kompletnie tego nie rozumie i na siłę próbuje mi udowodnić jak się  w moich osądach mylę...

Trochę się boję waszych odpowiedzi..
Wiem, że  mój narzeczony zasługuje na szczerość,  ale ja też wiem że zrobiłam błąd i z niego dużo wyniosłam. Ale takiej ceny chciałabym naprawdę uniknąć...

Pewnych rzeczy nie da się uniknąć. Zwłaszcza, że kochanek nie zamierza odpuścić.
W kategoriach błędu, nawiązania romansu z pożądanym już wcześniej gościem, bym nie rozpatrywał.
Bo to z góry założony powrót do przeszłości, bo narzeczony ma tyle wad przecież.
Radziłbym natychmiast powiedzieć prawdę jeszcze narzeczonemu. Bo Wasz związek zapewne i tak nie przetrwa. Czy wyda się, czy nie.
Ty oczyścisz sumienie, a K., choć bolało będzie, zrozumie przynajmniej, dlaczego się przyznałaś.
Potem, można spróbować donieść o nękaniu i zmuszaniu do określonego zachowania, ale - skoro gość i w głowie i w sercu siedzi, nie wiem, czy miałoby to sens.

5 Ostatnio edytowany przez josz (2018-08-06 17:31:40)

Odp: Roczny romans

Obawiam się, że nie zaznasz szczęścia ani z jednym, ani z drugim. Być może narzeczony w obliczu wizji rozstania ogarnąłby się, tylko na jak długo? Po za tym chcąc nadal z nim żyć, musiałabyś wyznać mu prawdę, a wtedy i tak Wasz związek prawodpodobnie zakończyłby się, jeśli nie od razu, to po jakimś czasie.
Na kochanka też nie liczyłabym bo być może odezwał się w nim zdobywca, po tym gdy role odwróciły się , gdy zaczęłaś traktować go przedmiotowo, tak, jak on kiedyś Ciebie.
W związku mógłby powrócić do dawnych nawyków.
Zastanawiam się tylko, czy w Twojej sytuacji szczerość wobec narzeczonego (pod warunkiem, że definitywnie rozstaniesz się z nim) jest niezbędna?

6

Odp: Roczny romans

Właśnie o to chodzi, że ja wchodząc w relację z B nie chciałam się rozstawać z narzeczonym i dalej nie chce.  Nie ukrywam, że trochę na chłodno weszłam w romans z B.  Wydawał mi się nie groźny po prostu,  bo zawsze miał mnie w nosie.
I nawet teraz gdy mnie kocha,  a może tym bardziej teraz nie chce z nim związku bo zmieniły mi się poglądy na życie..on mimo że dobry i potulny to " zepsuty " przez życie..
Na to mogłam już wtedy trzeźwym okiem spojrzeć.
To miał być po prostu romans.. nie sądziłam że się zakocha i będzie mi takie problwmy stwarzał. 

A czy szczerość jest niezbędna? 
Ja bym chciała o tym zapomnieć i nigdy do tego nie wracac i nic K o tym nie mówić.. Ale jestem trochę do ściany przeciśnięta,  zachowaniem B i swoimi wyrzutami sumienia. 
Ktoś powie,  że wyrzuty by sie nie pojawiły gdyby nie to że za moment może się wszystko wydać ale to nieprawda,  już od marca próbuje się wyplątać z tej relacji, ale nie mogę,  albo mi mówił że chce ostatniej rozmowy i się wtedy zabijei że już do mnie jedzie albo że powie wszystko K,  mój dystans tłumaczy sobie na milion sposobów,  na moją niechęć ma  milion rozwiązań.  Wyczerpały mi się pomysły. Szczerość wydaje mi się jedynym rozwiązaniem,  ale tym stracę wiele. sad

7

Odp: Roczny romans
martyna_111 napisał/a:

A czy szczerość jest niezbędna? 
Ja bym chciała o tym zapomnieć i nigdy do tego nie wracac i nic K o tym nie mówić.. Ale jestem trochę do ściany przeciśnięta,  zachowaniem B i swoimi wyrzutami sumienia. 
Ktoś powie,  że wyrzuty by sie nie pojawiły gdyby nie to że za moment może się wszystko wydać ale to nieprawda,  już od marca próbuje się wyplątać z tej relacji, ale nie mogę,  albo mi mówił że chce ostatniej rozmowy i się wtedy zabijei że już do mnie jedzie albo że powie wszystko K,  mój dystans tłumaczy sobie na milion sposobów,  na moją niechęć ma  milion rozwiązań.  Wyczerpały mi się pomysły. Szczerość wydaje mi się jedynym rozwiązaniem,  ale tym stracę wiele. sad

Szczerość na pewno byłaby mile widziana pomiędzy dwoma osobami które planują wziąć ślub. Jednak jak tak bardzo się boisz to nie mów, tylko nawet bez kochanka mankamenty K. pozostaną i może po czasie zaczniesz szukać adoracji gdzie indziej - w bardziej dyskretnych miejscach. Nie wydaje mi się abyś kochała K., teraz już łączy was dziecko, ale ślub jeszcze bardziej utrudni Ci odejście kiedy znajdzie się inna opcja.

Ja miałbym wątpliwości co do tego czy B. rzeczywiście ma zamiar donieść narzeczonemu, musiałby być naprawdę dużym egoistom... a może jest, na to już sama sobie odpowiedz. W każdym razie dobrze myślisz że słabo się rysuje na partnera do wspólnego życia, a czasem zauroczenie bad boyem jest nie do opanowania.

8

Odp: Roczny romans

Zdajesz sobie sprawę z tego kim jestes? Bo jesteś klamczuchą, manipulantką, krętaczką i obłudnikiem. Kłamiesz i lawirujesz między narzeczonym a kochankiem i teraz szukasz sposobu, aby wyjść z tego swojego bałaganu bez szwanku. Sorry za szczerość.

Nie wiesz, co zrobić, bo kochanek ma cię w szachu i może powiedzieć narzeczonemu... Może zrób to pierwsza? Może zwyczajnie wreszcie przestań kłamać i pozwol swojemu narzeczonemu zdecydować, czy chce przeżyć życie z kimś takim jak ty?

Bez prawdy, daleko nie zajedziesz.. Szkoda tylko dziecka.

9

Odp: Roczny romans
martyna_111 napisał/a:
Gary napisał/a:

A jak się rozstaniesz z narzeczonym to kto będzie płacił na dziecko?

Po drugie jeśli B nie był z Tobą kiedy byłaś wolna, to dlaczego miałby być z Tobą teraz? On zawsze będzie znikał. Zatęskni, przyjdzie, będzie seks, potem zniknie. I tak w kółko.

Jeżeli bym się z narzeczonym  to on by płacił na dziecko..

To jednak są takie dziwadła... zdradzają, odchodzą i jeszcze siorbią kasę od EX.... nie wiem czy mógłby on walczyć przed sądem oto aby dziecko było z nim, ale jeśli jest choć cień szansy , życzę mu powodzenia.....

10 Ostatnio edytowany przez martyna_111 (2018-08-07 07:48:13)

Odp: Roczny romans
Markuss88 napisał/a:
martyna_111 napisał/a:
Gary napisał/a:

A jak się rozstaniesz z narzeczonym to kto będzie płacił na dziecko?

Po drugie jeśli B nie był z Tobą kiedy byłaś wolna, to dlaczego miałby być z Tobą teraz? On zawsze będzie znikał. Zatęskni, przyjdzie, będzie seks, potem zniknie. I tak w kółko.

Jeżeli bym się z narzeczonym  to on by płacił na dziecko..

To jednak są takie dziwadła... zdradzają, odchodzą i jeszcze siorbią kasę od EX.... nie wiem czy mógłby on walczyć przed sądem oto aby dziecko było z nim, ale jeśli jest choć cień szansy , życzę mu powodzenia.....

Wypraszam sobie.  Biorę na klatę epitety wyrachowana, krętaczka itd,  ale z tym się nie zgodzę.
Odpowiadając wyszłam z założenia,  że dziecko bylo by u mnie.  Oczywiście narzeczony mógłby się starać o to by dziecko np tydzień było u niego,  tydzień u mnie -czym by alimentów uniknął.
A w  to czy by chciał i się starał o to by dziecko było u niego na stałe wątpię bardzo. 

Z resztą o czym ja gadam. Po to chcę to skończyć i przemilczeć byśmy takich dylematów mieć nie musieli.

11

Odp: Roczny romans

Przemilczeć ?! - uważasz, że obecny wybranek nie zasługuje na prawdę ? a Ty jako "ofiara" boisz się konsekwencji....

12

Odp: Roczny romans

Jeśli chcesz zostać z K., kochasz go, a romans z B. nic nie znaczył - nie mów K., bo po co? On prawdopodobnie będzie rozpaczał, płakał, ale będzie chciał wybaczyć, to go tylko zniszczy.
Jeśli jednak nie kochasz K., chcesz i tak odejść bo ma wiele wad - nie bądź suką która podaje idiotyczne powody w stylu "wypaliło się, nie pasujemy do siebie". Powiedz prawdę. Powiedz że go zdradziłaś.

Generalnie jestem dość wyrozumiała co do zdrad, w tym sensie że jesteśmy tylko ludźmi. Ale bardzo żal mi w tej sytuacji K. Nic złego nie zrobił, a kobieta go zdradziła, odchodzi, zabiera dziecko i każe mu płacić. Faceci w tych sytuacjach nie mają żadnych praw. sad

13

Odp: Roczny romans
madoja napisał/a:

Jeśli chcesz zostać z K., kochasz go, a romans z B. nic nie znaczył - nie mów K., bo po co? On prawdopodobnie będzie rozpaczał, płakał, ale będzie chciał wybaczyć, to go tylko zniszczy.
Jeśli jednak nie kochasz K., chcesz i tak odejść bo ma wiele wad - nie bądź suką która podaje idiotyczne powody w stylu "wypaliło się, nie pasujemy do siebie". Powiedz prawdę. Powiedz że go zdradziłaś.

Generalnie jestem dość wyrozumiała co do zdrad, w tym sensie że jesteśmy tylko ludźmi. Ale bardzo żal mi w tej sytuacji K. Nic złego nie zrobił, a kobieta go zdradziła, odchodzi, zabiera dziecko i każe mu płacić. Faceci w tych sytuacjach nie mają żadnych praw. sad

Ja kiedyś nie byłam wyrozumiała co do zdrad, ale zaczęłam,  po kolejnych próbach rozmowy,  kolejnej odmowie wyjścia czy zrobienia coś w dwójkę albo trójkę czy kolejnego jego odsunięcia się gdy chciałam bliskości.  Więc ja się odsunęłam, by po prostu nie cierpieć za każdym razem i nie przeżywać na nowo.  W romans się wdałam na chłodno i po długich przemyśleniach,  na początku było wszystko okej, potem jednak się przyłapywałam na tym , że znowu za tamtym tęsknię,  a narzeczony mnie bardziej drażni. Dodatkowo zaczęłam robić tamtemu jazdy więc się mnie zapytał czy jakaś nienormalna jestem, w końcu to ja mam kogoś a nie on.  Do tego przygotowania do ślubu i moje kłamstwa zaczęły mnie przerastac.  Więc idąc za głosem rozsądku chciałam to skończyć o tak PRZEMILCZEĆ i spróbować odratowac związek..
Niestety kochanek mi utrudnia od kiedy chcę to zakończyć i obawiam się że mógłby się do tego posunąć.  Raz mi już po dzielnicy krążył i wydzwaniał w środku nocy żebym do niego wyszła , no bo chciał wyjaśnień dlaczego  z nim skończyłam.
Jak widać  nie dorosłam ani do romansu ani do konsekwencji.  Jednak żałuję i to bardzo,  dla mnie samej mimo że narzeczony nic nie podejrzewał był to ciężki okres i duży stres. Byłam emocjonalnie rozbita i niespokojna. Jedynie czego nie żałuję,  że poznałam B i zdjęłam różowe okulary, uczucie wygasło bez tego że usilnie bym musiała je przygaszać.
Powiedzenie K. prawdy na 99,9% znaczyloby zakończenie związku. Wątpię by on chciał mi wybaczyć,  może by się zmusił ze względu na dziecko ale wiem że by za mną nie latał a na pewno by mojej zdrady nie usprawiedliwiał swoim zachowaniem.

14 Ostatnio edytowany przez maku2 (2018-08-08 10:09:29)

Odp: Roczny romans

Żałosne Tobie było źle w związku a narzeczony nic o tym nie wiedział

...narzeczony nic nie podejrzewał był to ciężki okres i duży stres.

i tym tłumaczysz dawanie doopy na boku?

W romans się wdałam na chłodno i po długich przemyśleniach ...

Jesteś strasznie wyrachowaną osobą, jeśli było Tobie tak źle z narzeczonym to mogłaś odejść a Ty na zimno z wyrachowaniem(jakże to budujące) celem zaspokojenia swoich potrzeb tudzież  popędów znalazłaś sobie gacha. A teraz problem bo cały misterny plan w piz.. się sypie i co robić?
Czy zdajesz sobie sprawę że odtrącony gach może poinformować Twojego chłopa po ślubie? i co w tedy? cyrk z rozwodem?   
Teraz szukasz usprawiedliwienia swojej zdrady obwiniając narzeczonego o to czy tamto ale prawda jest taka ze jesteś zdolna do zdrady taki masz charakter i nic tego nie zmieni, problemem nie jest to ze narzeczony ma braki (mogłaś kopnąć w doope) ale Twój charakter.

ale wiem że by za mną nie latał

A czy Ty byś latała za kimś takim? tak szczerze.

a na pewno by mojej zdrady nie usprawiedliwiał swoim zachowaniem

Bo zdrady nie można usprawiedliwiać czyimś zachowaniem, już Ci napisałem mogłaś odejść a nie "pocieszać się" w ramionach B.
Zrobiłabyś dobry uczynek odchodząc a tak.... będziesz żyć w strachu i czy warto było? lepszy był chociaż w "te" klocki niż Twój "wredny" narzeczony?

15 Ostatnio edytowany przez martyna_111 (2018-08-08 10:42:49)

Odp: Roczny romans
maku2 napisał/a:

Żałosne Tobie było źle w związku a narzeczony nic o tym nie wiedział

...narzeczony nic nie podejrzewał był to ciężki okres i duży stres.

i tym tłumaczysz dawanie doopy na boku?

W romans się wdałam na chłodno i po długich przemyśleniach ...

Jesteś strasznie wyrachowaną osobą, jeśli było Tobie tak źle z narzeczonym to mogłaś odejść a Ty na zimno z wyrachowaniem(jakże to budujące) celem zaspokojenia swoich potrzeb tudzież  popędów znalazłaś sobie gacha. A teraz problem bo cały misterny plan w piz.. się sypie i co robić?
Czy zdajesz sobie sprawę że odtrącony gach może poinformować Twojego chłopa po ślubie? i co w tedy? cyrk z rozwodem?   
Teraz szukasz usprawiedliwienia swojej zdrady obwiniając narzeczonego o to czy tamto ale prawda jest taka ze jesteś zdolna do zdrady taki masz charakter i nic tego nie zmieni, problemem nie jest to ze narzeczony ma braki (mogłaś kopnąć w doope) ale Twój charakter.

ale wiem że by za mną nie latał

A czy Ty byś latała za kimś takim? tak szczerze.

a na pewno by mojej zdrady nie usprawiedliwiał swoim zachowaniem

Bo zdrady nie można usprawiedliwiać czyimś zachowaniem, już Ci napisałem mogłaś odejść a nie "pocieszać się" w ramionach B.
Zrobiłabyś dobry uczynek odchodząc a tak.... będziesz żyć w strachu i czy warto było? lepszy był chociaż w "te" klocki niż Twój "wredny" narzeczony?

Sporo masz  racji w swoich osądach.  Mogłam i mogę odejść nadal, tyle że nie chcę i wtedy też nie chciałam.
Bez bicia przyznaję,  że braki wypełniałam na boku. I wadami faceta się nie wybielam,  ma też wiele zalet skoro dalej z nim jestem nie jest taki zły i kocham go - Jak kolwiek komicznie to brzmi i może nie rozumiesz , ale gdyby nie dziecko to raczej bym się mimo miłości na odejście zdecydowała,  bo K mnie swoim zachowaniem także krzywdził.
Nie wyobrażam sobie dzielenia się dzieckiem w weekendy a o świętach czy feriach nie wspominając.
Po prostu.  Wybrałam może i chłodno i wyrachowanie , ale wiem że wybrałam źle i możesz wierzyć lub nie to tego żałuję bardzo. 
Ale gdybym zdecydowała się na rozstanie i nie poszła w bok załowałabym mimo wszystko rozstania mimo czystego sumienia.

Edit:  narzeczony wiedział,  że było mi źle.  Nie raz i nie dwa próbowałam z nim o tym rozmawiać,  prosić o grozić.  Często słyszał też z zewnątrz że powinien być więcej dla swojej rodziny,  bo kiedyś to się źle skończy. Ale on problemu nie dostrzegał.

16

Odp: Roczny romans

Moim zdaniem Martyna zrobiłaś źle i zachowałaś się jak ostatnia.... nie powiem co.

Jednak w tej chwili Musisz się skupić na tym aby tego kochanka odseparować od waszej rodziny. I Musisz zrozumieć że ten facet nawet gdyby z tobą Był to maksymalnie rok a potem by cię zostawił.
Wiem że twój obecny nie jest idealny ale jest ojcem waszego dziecka.

Cieszy mnie to że już po fakcie zauważyłaś że zdrada wcale nie jest dobra. Wierz mi że nie ty jedna się o tym przekonałaś.
Zdrada a zwłaszcza jej konsekwencje niszczą rodziny. Z twoja może być tak samo jak wyznasz prawde przyszłemu mężowi.
Olej to i stań się jak najlepszą żona dla niego. Nie vedzie wirdział czemu jesteś taka wspaniała. Ale bedzię widział to jaka jesteś wspaniała dla niego.

17

Odp: Roczny romans

Nie rozumiem osób które tkwią w związkach w których jest im źle, dlaczego tego nie zmienią? Piszesz że kochasz i kochałaś narzeczonego, naprawdę w to wierzysz? Kochałaś i zdradzałaś? Ty tak okazujesz miłość?
Z tego co piszesz: 

Jak kolwiek komicznie to brzmi i może nie rozumiesz , ale gdyby nie dziecko to raczej bym się mimo miłości na odejście zdecydowała

i gdzie tu miłość ja tu nadal widzę wyrachowanie -

Nie wyobrażam sobie dzielenia się dzieckiem w weekendy a o świętach czy feriach nie wspominając.

Czyli chodzi o to że narzeczony może na równych prawach wychowywać dziecko, tylko o to chodzi a nie miłość do K.

18

Odp: Roczny romans
maku2 napisał/a:

Nie rozumiem osób które tkwią w związkach w których jest im źle, dlaczego tego nie zmienią? Piszesz że kochasz i kochałaś narzeczonego, naprawdę w to wierzysz? Kochałaś i zdradzałaś? Ty tak okazujesz miłość?
Z tego co piszesz: 

Jak kolwiek komicznie to brzmi i może nie rozumiesz , ale gdyby nie dziecko to raczej bym się mimo miłości na odejście zdecydowała

i gdzie tu miłość ja tu nadal widzę wyrachowanie -

Nie wyobrażam sobie dzielenia się dzieckiem w weekendy a o świętach czy feriach nie wspominając.

Czyli chodzi o to że narzeczony może na równych prawach wychowywać dziecko, tylko o to chodzi a nie miłość do K.

Mówiłam już że masz wiele racji jednak przeginasz trochę i dopowiadasz sobie.

Gdyby dziecka nie było to bym się dla swojego dobra rozstała, bo jak mówiłam jego zachowanie nie spływało po mnie jak po kaczce
A. Nie byłoby niczego co by mnie z nim po rozstaniu łączyło, nie musiałabym mieć z nim żadnego kontaktu.
B. Nie musiałabym dzielić się własnym dzieckiem
C. Nie musiałabym narażać dziecka na wywracania świata do góry nogami i poznawanie ewentualnych ciotek czy wujkow- wiadomo że każde z nas by kiedyś chciało sobie ułożyć życie i wiadomo że nie zawsze musi wyjść - jak to w życiu. 
D. Gdybym się z nim rozstała to wiadomo że by aktywniej brał udzial w życiu syna i chciałby być współodpowiedzialny za decyzje z nim związane,  wiadomo że mimo starań często moglibyśmy się ze sobą nie zgadzać
Itd itd.

19

Odp: Roczny romans
martyna_111 napisał/a:
maku2 napisał/a:

Nie rozumiem osób które tkwią w związkach w których jest im źle, dlaczego tego nie zmienią? Piszesz że kochasz i kochałaś narzeczonego, naprawdę w to wierzysz? Kochałaś i zdradzałaś? Ty tak okazujesz miłość?
Z tego co piszesz: 

Jak kolwiek komicznie to brzmi i może nie rozumiesz , ale gdyby nie dziecko to raczej bym się mimo miłości na odejście zdecydowała

i gdzie tu miłość ja tu nadal widzę wyrachowanie -

Nie wyobrażam sobie dzielenia się dzieckiem w weekendy a o świętach czy feriach nie wspominając.

Czyli chodzi o to że narzeczony może na równych prawach wychowywać dziecko, tylko o to chodzi a nie miłość do K.

Mówiłam już że masz wiele racji jednak przeginasz trochę i dopowiadasz sobie.

Gdyby dziecka nie było to bym się dla swojego dobra rozstała, bo jak mówiłam jego zachowanie nie spływało po mnie jak po kaczce
A. Nie byłoby niczego co by mnie z nim po rozstaniu łączyło, nie musiałabym mieć z nim żadnego kontaktu.
B. Nie musiałabym dzielić się własnym dzieckiem
C. Nie musiałabym narażać dziecka na wywracania świata do góry nogami i poznawanie ewentualnych ciotek czy wujkow- wiadomo że każde z nas by kiedyś chciało sobie ułożyć życie i wiadomo że nie zawsze musi wyjść - jak to w życiu. 
D. Gdybym się z nim rozstała to wiadomo że by aktywniej brał udzial w życiu syna i chciałby być współodpowiedzialny za decyzje z nim związane,  wiadomo że mimo starań często moglibyśmy się ze sobą nie zgadzać
Itd itd.

Mmm czyli nie brałaś tego wcześniej pod rozwagę i nagle takie dylematy Ciebie dopadły?

20

Odp: Roczny romans
maku2 napisał/a:
martyna_111 napisał/a:
maku2 napisał/a:

Nie rozumiem osób które tkwią w związkach w których jest im źle, dlaczego tego nie zmienią? Piszesz że kochasz i kochałaś narzeczonego, naprawdę w to wierzysz? Kochałaś i zdradzałaś? Ty tak okazujesz miłość?
Z tego co piszesz: 

i gdzie tu miłość ja tu nadal widzę wyrachowanie -
Czyli chodzi o to że narzeczony może na równych prawach wychowywać dziecko, tylko o to chodzi a nie miłość do K.

Mówiłam już że masz wiele racji jednak przeginasz trochę i dopowiadasz sobie.

Gdyby dziecka nie było to bym się dla swojego dobra rozstała, bo jak mówiłam jego zachowanie nie spływało po mnie jak po kaczce
A. Nie byłoby niczego co by mnie z nim po rozstaniu łączyło, nie musiałabym mieć z nim żadnego kontaktu.
B. Nie musiałabym dzielić się własnym dzieckiem
C. Nie musiałabym narażać dziecka na wywracania świata do góry nogami i poznawanie ewentualnych ciotek czy wujkow- wiadomo że każde z nas by kiedyś chciało sobie ułożyć życie i wiadomo że nie zawsze musi wyjść - jak to w życiu. 
D. Gdybym się z nim rozstała to wiadomo że by aktywniej brał udzial w życiu syna i chciałby być współodpowiedzialny za decyzje z nim związane,  wiadomo że mimo starań często moglibyśmy się ze sobą nie zgadzać
Itd itd.

Mmm czyli nie brałaś tego wcześniej pod rozwagę i nagle takie dylematy Ciebie dopadły?

Ależ oczywiście,  że brałam dlatego się z nim wtedy nie rozstałam, bo czy z mojej winy czy nie konsekwencje, których się boję są takie same.

21

Odp: Roczny romans

To jest sytuacja z cyklu "Z każdej strony dupa", czyli nie ma tu dobrego rozwiązania. Oczywiście dla Ciebie najlepiej by było, aby kochanek raz na zawsze zniknął z Twojego życia, ale z tego co piszesz tak się najprawdopodobniej nie stanie. Niestety najprawdopodobniej stracisz narzeczonego. Z kochankiem też nie będziesz, bo on jak się tylko upewni, że zerwałaś z narzeczonym to w końcu też Ci zacznie znikać. Zresztą sama stwierdziłaś, że on się do związku nie nadaje. Co Ci pozostaje ? Chyba totalny reset, czyli definitywne rozstanie zarówno z narzeczonym jak i kochankiem, i ułożenie sobie życia na nowo. Oczywiście z dzieckiem u boku. No i wyciągnięcie nauki na przyszłość. Oczywiście może narzeczony Ci jednak wybaczy i będziecie żyli długo i szczęśliwie...? Ale chyba w to nie wierzymy...

22

Odp: Roczny romans
wilczysko napisał/a:

Oczywiście z dzieckiem u boku.

A z czego ta oczywistość wynika?

23

Odp: Roczny romans
martyna_111 napisał/a:
maku2 napisał/a:
martyna_111 napisał/a:

Mówiłam już że masz wiele racji jednak przeginasz trochę i dopowiadasz sobie.

Gdyby dziecka nie było to bym się dla swojego dobra rozstała, bo jak mówiłam jego zachowanie nie spływało po mnie jak po kaczce
A. Nie byłoby niczego co by mnie z nim po rozstaniu łączyło, nie musiałabym mieć z nim żadnego kontaktu.
B. Nie musiałabym dzielić się własnym dzieckiem
C. Nie musiałabym narażać dziecka na wywracania świata do góry nogami i poznawanie ewentualnych ciotek czy wujkow- wiadomo że każde z nas by kiedyś chciało sobie ułożyć życie i wiadomo że nie zawsze musi wyjść - jak to w życiu. 
D. Gdybym się z nim rozstała to wiadomo że by aktywniej brał udzial w życiu syna i chciałby być współodpowiedzialny za decyzje z nim związane,  wiadomo że mimo starań często moglibyśmy się ze sobą nie zgadzać
Itd itd.

Mmm czyli nie brałaś tego wcześniej pod rozwagę i nagle takie dylematy Ciebie dopadły?

Ależ oczywiście,  że brałam dlatego się z nim wtedy nie rozstałam, bo czy z mojej winy czy nie konsekwencje, których się boję są takie same.

Nie chodziło mi o narzeczonego(wiem ze jego miałaś gdzieś w tym czasie) ale o to że gdy na zimno i z wyrachowaniem weszłaś w romans nie miałaś dylematów co zrobisz jak się wyda? czy tak byłaś pewna tego że się nie wyda? nie zastanowiłaś się co zrobisz, tylko teraz rety ratunku.

24

Odp: Roczny romans
maku2 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Oczywiście z dzieckiem u boku.

A z czego ta oczywistość wynika?

Słuchaj Maku zaczynasz mnie lekko denerwować.  To , że ja zdradziłam nie ma nic do tego, że jestem złą czy gorszą matką a to że mój facet jest w tej sytuacji ofiarą nie uczyni z niego lepszego ojca.
Twoje wyobrażenia nie mają się nic do rzeczywistości. 
To że facet miałby równe prawa czy mógłby w wychowaniu dziecka uczestniczyć to tylko i wyłącznie moją dobra wola bo narzeczony nawet nie ma praw rodzicielskich ustalonych.
To grunt prawny a grunt inny to taki  ze dzieci kosztują czas i wyrzeczenia tym bardziej małe,  czego K by się nigdy nie podjął bo to taki wolny ptaszek. Bywały dni ze dziecko to po dwa trzy dni nie widziało bo on z kumplem  w garażu siedział więc przestań już strącać zdradzanego do biednego idealnego taty i partnera i wrednej wyrachowanej narzeconej do roli złej matki której za zdradę najlepiej prawa trzeba zabrać

25

Odp: Roczny romans
maku2 napisał/a:
martyna_111 napisał/a:
maku2 napisał/a:

Mmm czyli nie brałaś tego wcześniej pod rozwagę i nagle takie dylematy Ciebie dopadły?

Ależ oczywiście,  że brałam dlatego się z nim wtedy nie rozstałam, bo czy z mojej winy czy nie konsekwencje, których się boję są takie same.

Nie chodziło mi o narzeczonego(wiem ze jego miałaś gdzieś w tym czasie) ale o to że gdy na zimno i z wyrachowaniem weszłaś w romans nie miałaś dylematów co zrobisz jak się wyda? czy tak byłaś pewna tego że się nie wyda? nie zastanowiłaś się co zrobisz, tylko teraz rety ratunku.

Ja nigdzie nie napisałam że chodziło mi o narzeczonego.  Chodziło mi o to, że kończąc związek teraz czy wcześniej byłabym w sytuacji której sie znaleźć nie chciałam.  I tak, naiwnie wierzyłam że romans się nie wyda, dlatego że B miał mnie latami w nosie,  podczas romansu mieliśmy sporadyczny kontakt, nie dążył do częstych spotkań i nic nie wskazywało na to że mu się miłość włączy i nękanie w imię tej miłości.  Sam stwierdził że musi coś być skoro to tyle lat trwa i koniecznie chce spróbować a jeśli ja nie chce To go przez te lata oklamywalam i  udawalam i za to zapłacę. 

Ale że wyjścia z sytuacji nie ma to będę musiała się przyznać.  Gorzej jakby się wydawało po ślubie.  I na takich kłamstwach nie chce budować małżeństwa. To chyba jedyne najlepsze rozwiązanie by od kochanka szantażu się odciąć i oczyścić sumienie i w strachu nie żyć.

26 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-08-08 13:01:39)

Odp: Roczny romans
martyna_111 napisał/a:

To że facet miałby równe prawa czy mógłby w wychowaniu dziecka uczestniczyć to tylko i wyłącznie moją dobra wola bo narzeczony nawet nie ma praw rodzicielskich ustalonych.

Ale co Ty mu chcesz ustalać, o, łaskawczyni? Mamy rozumieć, że nie jest wpisany jako ojciec w akcie urodzenia? To skąd ta niezachwiana pewność, że po rozstaniu będzie coś płacił?
Bo wiesz, jak jest wpisany jako ojciec, to ma takie same prawa, jak i Ty - i guzik masz do ustalania w tym temacie... Wyrachowanie przebija z każdego Twojego zdania, aż niedobrze się robi...

27

Odp: Roczny romans
santapietruszka napisał/a:
martyna_111 napisał/a:

To że facet miałby równe prawa czy mógłby w wychowaniu dziecka uczestniczyć to tylko i wyłącznie moją dobra wola bo narzeczony nawet nie ma praw rodzicielskich ustalonych.

Ale co Ty mu chcesz ustalać, o, łaskawczyni? Mamy rozumieć, że nie jest wpisany jako ojciec w akcie urodzenia? To skąd ta niezachwiana pewność, że po rozstaniu będzie coś płacił?
Bo wiesz, jak jest wpisany jako ojciec, to ma takie same prawa, jak i Ty - i guzik masz do ustalania w tym temacie...

Nie wiem jak jest w Polsce,  ale w Niemczech uznanie ojcostwa a prawa rodzicielskie to dwie różne pary butów.
W akcie urodzenia stoi ale ze nigdy się do urzędu nie zgłosił jestem jedyną osobą która ma do dziecka jakiekolwiek prawa. Jak sie pod kątem prawnym patrzy.  Bo czy by te prawa miał czy ich nie miał nie robilabym jakichkolwiek problemów przy rozstaniu bo uważam że dziecku tak samo ojciec jak i matką są potrzebni. 
Po prostu irytuje mnie stawiania na równi zdradzanego z kochającym ojcem który raz dwa najlepiej matkę zdradzaczke niech załatwi i o swoje prawa się postara a guzik wiecie jak jest naprawdę.  Możecie go żałować bo to narzeczona zdradziła ale   o nas jako rodzicach guzik wiecie jak to wygląda

28

Odp: Roczny romans

To po co z nim siedzisz, wycierając sobie gębę dzieckiem, skoro taki kiepski z niego ojciec?

29

Odp: Roczny romans
martyna_111 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
martyna_111 napisał/a:

To że facet miałby równe prawa czy mógłby w wychowaniu dziecka uczestniczyć to tylko i wyłącznie moją dobra wola bo narzeczony nawet nie ma praw rodzicielskich ustalonych.

Ale co Ty mu chcesz ustalać, o, łaskawczyni? Mamy rozumieć, że nie jest wpisany jako ojciec w akcie urodzenia? To skąd ta niezachwiana pewność, że po rozstaniu będzie coś płacił?
Bo wiesz, jak jest wpisany jako ojciec, to ma takie same prawa, jak i Ty - i guzik masz do ustalania w tym temacie...

Nie wiem jak jest w Polsce,  ale w Niemczech uznanie ojcostwa a prawa rodzicielskie to dwie różne pary butów.
W akcie urodzenia stoi ale ze nigdy się do urzędu nie zgłosił jestem jedyną osobą która ma do dziecka jakiekolwiek prawa. Jak sie pod kątem prawnym patrzy.  Bo czy by te prawa miał czy ich nie miał nie robilabym jakichkolwiek problemów przy rozstaniu bo uważam że dziecku tak samo ojciec jak i matką są potrzebni. 
Po prostu irytuje mnie stawiania na równi zdradzanego z kochającym ojcem który raz dwa najlepiej matkę zdradzaczke niech załatwi i o swoje prawa się postara a guzik wiecie jak jest naprawdę.  Możecie go żałować bo to narzeczona zdradziła ale   o nas jako rodzicach guzik wiecie jak to wygląda

Czy ten kochaś to rodowity Niemiec?

30

Odp: Roczny romans
santapietruszka napisał/a:

To po co z nim siedzisz, wycierając sobie gębę dzieckiem, skoro taki kiepski z niego ojciec?

Bo nadal wierzę,  że życie samotnej matki i konsekwencje z tego wynikające byłyby dla nas trudniejsze i nigdy bym nie mogła dziecku zastąpić męskiego towarzystwa. I widzę jak syn za K szaleje.
Po prostu widzę więcej przeciw niż za.

31

Odp: Roczny romans
maku2 napisał/a:
martyna_111 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ale co Ty mu chcesz ustalać, o, łaskawczyni? Mamy rozumieć, że nie jest wpisany jako ojciec w akcie urodzenia? To skąd ta niezachwiana pewność, że po rozstaniu będzie coś płacił?
Bo wiesz, jak jest wpisany jako ojciec, to ma takie same prawa, jak i Ty - i guzik masz do ustalania w tym temacie...

Nie wiem jak jest w Polsce,  ale w Niemczech uznanie ojcostwa a prawa rodzicielskie to dwie różne pary butów.
W akcie urodzenia stoi ale ze nigdy się do urzędu nie zgłosił jestem jedyną osobą która ma do dziecka jakiekolwiek prawa. Jak sie pod kątem prawnym patrzy.  Bo czy by te prawa miał czy ich nie miał nie robilabym jakichkolwiek problemów przy rozstaniu bo uważam że dziecku tak samo ojciec jak i matką są potrzebni. 
Po prostu irytuje mnie stawiania na równi zdradzanego z kochającym ojcem który raz dwa najlepiej matkę zdradzaczke niech załatwi i o swoje prawa się postara a guzik wiecie jak jest naprawdę.  Możecie go żałować bo to narzeczona zdradziła ale   o nas jako rodzicach guzik wiecie jak to wygląda

Czy ten kochaś to rodowity Niemiec?

Tak ale co ma piernik do wiatraka ?

32

Odp: Roczny romans
martyna_111 napisał/a:
maku2 napisał/a:
martyna_111 napisał/a:

Nie wiem jak jest w Polsce,  ale w Niemczech uznanie ojcostwa a prawa rodzicielskie to dwie różne pary butów.
W akcie urodzenia stoi ale ze nigdy się do urzędu nie zgłosił jestem jedyną osobą która ma do dziecka jakiekolwiek prawa. Jak sie pod kątem prawnym patrzy.  Bo czy by te prawa miał czy ich nie miał nie robilabym jakichkolwiek problemów przy rozstaniu bo uważam że dziecku tak samo ojciec jak i matką są potrzebni. 
Po prostu irytuje mnie stawiania na równi zdradzanego z kochającym ojcem który raz dwa najlepiej matkę zdradzaczke niech załatwi i o swoje prawa się postara a guzik wiecie jak jest naprawdę.  Możecie go żałować bo to narzeczona zdradziła ale   o nas jako rodzicach guzik wiecie jak to wygląda

Czy ten kochaś to rodowity Niemiec?

Tak ale co ma piernik do wiatraka ?

Trochę inna kultura i wychowanie, faktycznie może Ci władować się z butami w związek. Raczej nie masz wyjścia niż powiedzieć narzeczonemu.

33

Odp: Roczny romans
maku2 napisał/a:
martyna_111 napisał/a:
maku2 napisał/a:

Czy ten kochaś to rodowity Niemiec?

Tak ale co ma piernik do wiatraka ?

Trochę inna kultura i wychowanie, faktycznie może Ci władować się z butami w związek. Raczej nie masz wyjścia niż powiedzieć narzeczonemu.

Tak będę musiała niestety zrobić..

Posty [ 33 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024