Ja się zgadzam, z Secondo1. Uważam, że nie ma co dzieciom mówić i dokładnie wskazywać jednego rodzica jako totalnie winnego. Cała sytuacja będzie już dla nich wystarczającym szokiem i traumą, żeby jeszcze dodawać im ciężar obowiązkowego "obwiniania" jednego z kochanych rodziców. Zresztą jakie życie jest każdy wie, nic nie jest czarno biało i po upływie czasu inaczej się patrzy na wiele rzeczy (nie mówię o wyjątkach, albo ludziach zaślepionych nienawiścią lub totalnie bezkrytycznych), a raz powiedziane słowo i teg konsekwencje się mogą ciągnąć latami albo i do końca życia. Ja jak się dowiedział o zdradzie i romansie byłej żony byłem zdruzgotany, choć od miesięcy było między nami źle. Totalna załamka, koszmar. Młody miał wtedy ponad 4 lata,ale dużo rozumiał. Oczywiście w tej rozpaczy miałem chęć powiedzieć mu, że mama zdecydowała się, że już jej nie podoba się takie życie itd., że mnie zdradziła i sie rozwodzimy, ale na szczęście nigdy tego nie zrobiłem. Wiadomo, na samym początku gdzieś tam może dawałem sygnały, że jestem skrzywdzony,ale szybko zaprzestałem i obraliśmy wspólną wersje z byłą żoną. Mówiliśmy mu, moi rodzice też sie przyłączyli, że się dużo kłóciliśmy, nie dogadywaliśmy i że nie chcieliśmy, żeby on przez to cierpiał i postanowiliśmy sie rozstać. Że będziemy mieszkać osobno, będzie u nas miał swój kąt i będzie miał spokój.
Kilka lat minęło i w sumie trochę się uspokoiło, ale Młody i tak strasznie to przeżył. Masakra. Dla mnie tez było ciężkie zwłaszcza, ze nie chciałem mu dodawać traumy, żeby się wyprowadzał ze swojego mieszkania to sam się wyprowadziłem jak uciekinier z miejsca, które od zera szykowałem/remontowałem itd. Ale nie chciałem, żeby ona się gdzieś z nim tułała od razu po tym wszystkim i ostatecznie tam zostali (było na wspólny kredyt, ona to przejęła po rozwodzie).
Dziś po latach uważam, że to była dobra decyzja, dobra dla dziecka. Nie wiem tego na pewno i nigdy sie nie dowiem, bo niestety nie znamy ostatecznych konsekwencji swoich decyzji, czy były dobre, czy powinniśmy jednak cos inaczej zrobić. Dal mnie było to mega ciężkie, ale dziś pewnie bym żałował gdybym się zachowywał jak niektórzy i ten swój żał wylewał na dziecko i nastawiał i winił drugiego rodzica. Dziś po latach tez inaczej patrze już na tą zdradę, to jest cześć dzisiejszych czasów, część życia. Nic nie jest czarno białe i nikt nie jest święty. Niestety. Ideały w które kiedyś się wierzyło w zderzeniu z życiem się rozsypują. Po rozwodzie wiele poznałem rozwodników, zdradzonych, zdradzaczy i trochę się nauczyłem też na ich historiach i późniejszych zachowaniach. Także trzeba tak zrobić, żeby max oszczędzić dziecku i tak masakrycznej traumy no i żeby potem sobie za parę lat, jak emocje opadną nie zarzucać, że spieprzyło się ich relacje z ojcem czy matką.