Cześć wszystkim,
Ten wątek służy mi głównie od tego, aby się wygadać, może otrzymać jakieś słowa otuchy.
Mam strasznego pecha w życiu osobistym. Moich parę związków i relacji zawsze kończyło się strasznie. Albo były zdrady- wieloletni partner zdradził mnie parę razy, co wyszło na jaw dopiero na koniec. Inny partner ukrywał przede mną narzeczoną.. Szczęście w nieszczęściu trwało to parę miesięcy, ale i tak bolało. Kolejny również leciał na dwa fronty, spotykał się jednocześnie z inną dziewczyną. Kolejny? To aż nudne, ale też zdradzał. Nie wiem co jest ze mną nie tak. Czemu albo jestem zdradzana, albo mam rolę "tej drugiej". Niestety jestem bardzo delikatną osobą, łatwo mnie zranić i długo muszę leczyć złamane serce. Zawsze w relacji jestem uczciwa i szczera. Nie rozumiem, czemu inni nie mogą być szczerzy wobec mnie. Czemu nie mogą zakończyć uczciwie relacji, tylko po prostu milkną, czekają aż problem sam się rozwiążę, a dopiero potem nagle wychodzi, że po prostu mają już kogoś nowego.
Czuję się upokorzona, że zawsze znajduje się po prostu ktoś lepszy ode mnie, że nie zależało komuś na mnie wystarczająco mocno. Nie jestem naiwna i to nie jest tak, że coś się dzieje na moich oczach, a ja udaję, że nie widzę. Zawsze miało to formę perfidnej gry ze strony mężczyzn. Z każdą taką życiową porażką staję się coraz bardziej wycofana i ostrożna.
Mam pracę, hobby, jestem samodzielna. Czasami brakuje mi kogoś bliskiego, gdy np. mam dużo na głowie i potrzebuję wsparcia. Jednak kryzys mija i dalej idę naprzód. Mimo wszystko chciałabym też mieć kogoś w swoim życiu. Jednak przeszłość bardzo mi ciąży i odbiera nadzieję.. Nie lubię tego, jak łatwo można mni zranić. Ostatnia relacja trwała parę miesięcy, myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi, ale nie, znalazł sobie inną utrzymując relację ze mną. Znowu czuję się gorsza i niesprawiedliwie potraktowana..