Witam, znalazłam się w sytuacji, której kompletnie się nie spodziewałam i nie bardzo potrafię się do niej ustosunkować- liczę na opinie.
Otóż kilkanaście miesięcy temu poznałam faceta. Od naszego wspólnego towarzystwa dochodziły do mnie sygnały, że mnie wyjątkowo polubił ale byłam za bardzo zajęta swoim życiem by zwrócić na to uwagę, mijaliśmy się, ponadto wiedziałam, że mieszka z kobietą i dzieckiem. Sytuacja zmieniła się niecałe 3 miesiące temu gdy miałam więcej wolnego czasu, spotkaliśmy się na imprezie, trochę wypiliśmy, zaczął się flirt, były kolejne imprezy ale zawsze w grupie znajomych. Spodobał mi się, na którejś z imprez dałam się pocałować, zaiskrzyło. Nie wiedziałam co z tym fantem zrobić, postanowiłam więc pogadać. Zapytałam go o co w ogóle chodzi, przecież ma partnerkę z którą jest od wielu lat, jest syn już nastoletni. Usłyszałam klasykę, choć bez większej wylewności z jego strony- że im się nie układa, on nie jest od dawna z nią szczęśliwy i wszystko co się z tym wiąże (on siedzi w pracy od 7-22, nie śpią razem, każdy robi w tym domu pod siebie itd.). Trochę wyczuwałam w tym ściemę, ale okazało się, że nasi wspólni znajomi potwierdzają jego wersję. Wszyscy zgodnie twierdzą, że oni po prostu żyją razem bo jest syn i tak już zostało dla jego dobra. Ona nie ma się gdzie podziać, na ich trójkę zarabia głownie on, ona pracuje, ale tylko na siebie. Poznałam ją przypadkiem osobiście, faktycznie niesympatyczna, ale to nie jest ważne. Od tamtej pory spotykamy się niemal codziennie. Czasem sami, czasem w grupie przyjaciół. Myślę, że on się we mnie zakochał dzięki czemu odżył bardzo. Nasi znajomi to zauważyli i choć nie wiedzą, że poza naszym gronem spotykamy się również sami, myślę jednak, że podejrzewają czego to jest zasługa. Dopingują go w tym, żeby odciął się od toksycznej partnerki. Ja go nie naciskam na to nigdy. Wręcz przeciwnie- sama nie wiem, czy jestem gotowa na to, żeby być z nim w pełnowymiarowym związku. Spotykamy się dopiero od tych 3 miesięcy, poznajemy, okoliczności są niekomfortowe bo w zasadzie trochę w ukryciu, choć już na granicy wytrzymałości, on coraz mniej boi się wpadki. Kilka dni temu on zadecydował, że kończy tą farsę, kupuje mieszkanie, odchodzi od partnerki. Stanęłam jak słup soli, wszystko dzieje się szybko, ważne decyzje są podejmowane, wiem, że jestem czynnikiem sprawczym bo będzie chciał żebym z nim zamieszkała. Ale zaczęłam się bać konsekwencji- zarówno tego czy my w ogóle do siebie pasujemy, jak i tego, że będę tą dla której zostawił rodzinę.
Chciałam więc zapytać- jak to wygląda w Waszej ocenie patrząc z boku? Co powinnam zrobić w tej sytuacji?