Jestem w stanie gdzie najchętniej bym znikła..a wszytko przez .. najwięcej tu mojej winy.
Dziękuję osobom, które to przeczytają, może dadzą jakąś radę. Bede wdzieczna..Nie mam już siły, mam bałagan w głowie. A tak naprawdę nawet wyżalić się nie ma komu...nie ma kogoś kto najzwyczajniej w swiecie zapytał by..jak się czujesz..co zamierzasz.. Ale daje rade udawać, że wszystko jest ok. A tak naprawdę wszystko jest nie tak.
Z moim chlopakiem jestesmy 3 lata. Mielismy przerwe ostatnio 3 miesieczną..Ogólnie poszło o to ze on byl dla mnie obojetny i nie czulam wsparcia..zainteresowania..był bo był. Oczywiscie byly fajne chwile..ale tez byl placz i pretensje.
Rok temu zmieniłam pracę i poznałam tam kolegę, bardzo mily..trochę leń ale ma coś w sobie. Od jakiegos czasu zaczał mi dawac znaki ze mu sie podobam...ja też nie kryłam się z tym..w okresie kiedy mój chlopak mnie olewał ( nie pisał, nie dzwonił, nie zważał na moje prożby zeby zaczal sie starac bo ktos inny moze to zrobić, zero zazdrosci..pelna olewka) kolega z pracy wkroczyl na moja drogę.. Pokazał mi , jak powinna sie czuc kobieta przy mezczyznie, dbał o mnie ( chodzi tu o głupie zrobienie herbaty, pamietanie ile słodze i jaką herbatę lubie, karmienie mnie mandarynkami, zostawianie na biurku karteczej z napisem "usmiechnij się" a później "kocham"- tak wyznał mi miłość...) Czułam się tak jak nigdy dotąd..( moj pierwszy zwiazek-zostałam zdradzona, drugi- oszukiwana pzrez 4 lata) nigdy nie czulam się jak wtedy..ciarki, chemia też była.. W czasie kiedy moj chlopak miał mnie gdzies, płakałam owszem, nie wiedzialam czemu on tak robi...nie zasluzylam na to.. pisalam mu ze juz wiele sie wycierpialam i czemu dokłada? nie otrzymywałam odpowiedzi.. On wiedziała o koledze z pracy ze pisze i ze mu sie podobam..i nic. Doszło do pocałunków z kolegą z pracy..była miedzy nami taka chemia ze doszlo do czegos wiecej..( nie pomyslcie ze jestem ta , która daje pierwszemu lepszemu, nie jest tak) było nam dobrze. Uwielbiam jak patrzył na mnie, jest w nim szczerosc i ciepło w oczach. Jedynymi wadami to to, że jest trochę leniem...ma 34 lata mieszka z mamą..nie ogranięty trochę jest i imprezuje dużo.. Ale ma w sobie tyle ciepla jak nikt inny dotąd.
Nie dawno zeszłam się z moich chłopakiem, zaczal sie starac, mowic ze kocha, jest zazdrosny, mowi ze przemyslal..chce tylko mnie.. Uległam mu.. Ale nie moge przestac myslec o koledze z pracy.
Drażni mnie obecny partner chociaż stara się bardzo.. aż za bardzo czasem jest mi dziwnie, fajnie owszem ale czemu tak pozno??? Wiem, ze z obecnym artnerem moglabym zbudowac przyszlosc, rodzina, dom..jest zaradny pracowity..ale jak mam to zbudowac ..myslicie ze jesli nie moge zapomniec o koledze z pracy to nie jest milosc, ze to sie nie uda? Albo nie kocham żadnego... Moze gdybym zmienila prace byloby prosciej, albo jakby on kogos sobie znlazł... On jest trochę lekkoduchem, imprezuje dużo..ale zawsze powtarza ze nie chce sam siedziec w domu i wychodzi..Kiedy powiedzialam ze wrocilam do bylego, płakał..do tej pory mu cieżko..widze to..zresztą sam mi o tym mówi.
Nie wiem co mam robić, jestem rozdarta, psychicznie już nie wytrzymuje. To chyba walka miedzy sercem a rozumem..
Chciałabym ulozyc sobie juz zycie..czemu musiałam sobie je tak skomplikowac. Mam do siebie zal. Ze dalam mu tyle nadzieji.. zranilam go( Choc on wiedzial ze mam ciezka sytuacje z bylym i mowilam mu ze nie wiem jak bedzie, nie objecywalam mu nic). Mowil ze nigdy nie spotkal kobiety przy ktorej sie tak otworzył..ogolnie jest niesmiały. Szkoda mi go bardzo..wiem ze on potrzebuje kogos bliskiego, widac ze bardzo chciał..byc ze mną..Choc on powtarza ze niczego nie zaluje i wybralam najlepiej dla siebie..
Tylko proszę jesli macie po mnie jeżdzić to nie piszcie, bede to przezywac jeszcze bardziej.