Sprawa ma się następująco - ilekroć próbuję się usamodzielnić (a mam 30 lat, jestem matką samotnie wychowującą 4-letnią córcię), tylekroć ze wszystkim jest problem. To znaczy moi rodzice, przede wszystkim matka, czepiają się mnie ciągle. Śmiem twierdzić, że nie da się ich zadowolić bo zawsze do czegoś co zrobię, bądź co jest w mojej osobie, przypierniczą się. Czy są to moje decyzje czy wybory zawsze mają mnóstwo :ale:. Jak podejmę pracę i jest to praca że tak się wyrażę na "poziomie", to i tak zawsze mi wytykają kwestię dojazdów (że za daleko). Jak zmieniłam pracę, na tą "bliżej", to znowu przeszkadza im że gorzej płatna. Jak podejmę lepiej płatną i ze zwiększoną liczba godzin do przepracowania (tzn. z 8h na 12h), to mi wygarniają" a co z dzieckiem"; "zrób coś, bo ja nie będę się twoją córką zajmował bo mam swoje życie". Jak oznajmiłam, że skoro tak bardzo czują się moi rodzice obciążeni przeze mnie, to się wyprowadzę: wynajmę mieszkanie a córeczkę (4 lata) poślę do przedszkola. na to moja matka: "Gdzie będziesz dziecko po obcych ludziach ciągać (tu na myśli moja matka ma opiekunki i niańki na 4h,dodam iż praca po 12h zmianowa). W przedszkolu spędzi 8h i co później z nią zrobisz?! Będziesz dziecko szarpać po obcych!".
Zaznaczę, że te dyskusje odbywają się w atmosferze krzyków i narzucania rozwiązań.
Według rodziców jest tak (przynajmniej ja tak to odbieram) - co bym nie zrobiła, jakiej decyzji bym nie podjęła, zawsze robię źle. I tu cytuję moich rodziców: jesteś nieodpowiedzialna, niedojrzała, niewypał. Nic nie umiesz. Do niczego się nie nadajesz. Skończysz w opiece społecznej i będziesz żebrać. Skończyłaś studia,ale zero inteligencji.
Na to ja odpowiadam: jak siedzę w o domu bo zrezygnuję z pracy z powodu waszych utyskiwań, to źle że siedzę "na dupie i nic nie robię".A kiedy podejmę pracę, chce się usamodzielnić, wyprowadzić,to źle bo "dziecko szarpie po obcych".
Poradźcie mi coś proszę, bo już nie wyrabiam nerwowo. Jestem na skraju załamania.
Jaki jest wasz punkt widzenia mojej sytuacji?Co mam zrobić, jak się zachować? (nie patrzeć na nich i na ich słowa i wyprowadzić się i mieć spokój od tych ciągłych kłótni czy zostać u rodziców, odkładać pieniądze na mieszkanie?) Czy faktycznie ze mną jest coś nie tak, czy to rodzice są nie do wytrzymania?
Czasami się zastanawiam, czy rodzice przypadkiem nie wyżywają się na mnie psychicznie, wykorzystując fakt iż jestem bardzo wrażliwą osoba i bardzo wszystkie słowa krytyki biorę do siebie.