Wiem, że opis jest długi, ale muszę dokładnie przedstawić całą sytuację.
Mieszkam w akademiku w pokoju z koleżanką. Mamy kuchnię łączoną z drugim pokojem, gdzie mieszka inna dziewczyna. Zakumplowałyśmy się w trójkę. Jednak ta z pokoju zza kuchni bardzo mnie ostatnio denerwuje.
Mam zestaw do hybryd. Sama robię hybrydy, nawet mi to nieźle wychodzi. Przyznałam się do tego współlokatorkom i powiedziałam, że im zrobię. Jednak to było kilka miesięcy temu, a wiele się zmieniło. Przywiozłam zestaw z domu teraz w styczniu i powiedziałam im o tym. Ta zza kuchni jednak uważa, że powinnam zrobić jej te hybrydy za darmo. Serio, nie zaproponowała nic w zamian. Może prócz jednego. Wczoraj ona kupiła sobie cyrkonie svarowskiego i powiedziała, żebym jej zrobiła paznokcie z nimi. Za 50 ztuk zapłaciła z 12,50 albo trochę mniej. Powiedziała, że mi też trochę tych diamencików odpali i to będzie zwrot za lakier. No tylko że jeden kryształek kosztuje około 30 groszy. Nawet całe opakowanie byłoby za mało. A ona myśli, że to pokryje koszty. Gadałam z przyjaciółką i prosiłam ją o radę i ta powiedziała, żebym ten raz zrobiła za darmo, a jak laska jest bezczelna i nic w zamian nie zaproponuje to następnym razem olać. Jenak później opisałam koleżance kilka sytuacji, po których ona zmieniła zdanie i powiedziała, żebym jej jakoś kulturalnie odmówiła.
Te sytuacje to np to, że wczoraj powiedziałam (delikatnie sugerując), że razem z koleżanką kosmetyczką obliczyłyśmy, że koszt zrobienia hybrydy z użyciem sterylnych, nowych narzędzi to około 20 zł,a ta na to:"Tak? Ja robiłam u [kogoś tam] to płaciłam 3 dychy za hybrydę". Nie zaproponowała nic. Ale to nie jest najgorsza z sytuacji.
W połowie grudnia moje współlokatorki robiły imprezę w naszych pokojach, każda zaprosiła kilku swoich znajomych. Mnie wtedy nie
było, bo wracałam do domu. Po powrocie zorientowałam się, że nie ma prześcieradła w szufladzie i jednej poszewki na poduszkę. Spytałam się, gdzie one są, a od tej zza kuchni usłyszałam:"O ku**a". Potem podeszła do mnie, przeprosiła i powiedziała, że nocowała u niej koleżanka, a że miała brudne swoje prześcieradło to postanowiła wziąć moje, a że bały się mojej reakcji, więc mi nie chciały mówić. Wzięły, wyprały, odwiesiły i zapomniały odłożyć. Wkurzyłam się, że gdyby nie fakt, iż zapomniała odłożyć mi to prześcieradło do półki, to w ogóle bym się o tym nie dowiedziała, bo nie zamierzała mi tego powiedzieć.
Minął miesiąc, chciałam zmienić pościel. Wyjmuję to prześcieradło i patrzę a na nim są 2 plamy, jasnobrązowe. Wzięłam je do umywalki ale nie chciało zejść. Spytałam się tej zza kuchni, czy nie wie, co jej znajoma robiła na tym prześcieradle a ta odrzekła:"Nie wiem może wypierz 2 razy"- i stwierdziłam, że to trzeba być bezczelnym, bo to nie ja to ubrudziłam a przecieć one je pożyczały.
Teraz już doszłam do tego, co to jest. Dziewczyna miała okres i zamiast wrzucić to do zimnej wody z mydłem zalała to gorącą wodą i takiej plamy się już nie odpierze. W dodatku na jasnożółtym widać te plamy, prześcieradło do najtańszych nie należało a nawet moja przyjaciółka stwierdziła, że gdyby miały choć trochę honoru to by odkupiły, bo jest ono jednak zniszczone, nie przeze mnie.
Na tej samej imprezie ta sama laska otworzyła 2 moje kartony z sokiem, do połowy wypite; bez pytania znowu; miała mi zwrócić, ale tego nie zrobiła. To samo z alkoholem- w innym czasie przyjechała do niej znajoma i kolega, w kuchni leżał mój alkohol, nie było go nie wiadomo ile, ale 1/3 butelki. Też go wzięła i poinformowała mnie o tym po fakcie. Nie zwróciła 1/3 sumy za niego o nie. A trzeba zaznaczyć, że ja jej nawet głupie 7 czy 8 zł za taksówkę zwracałam.
Dlatego ta dziewczyna mnie denerwuje. Ktoś nawet odparł, że jakby była moją koleżanką to nie przeszłoby jej przez myśl, żeby nie zwrócić nawet za koszt zrobienia samych paznokci (a 20 zł dla studenta to jednak dużo a za hybrydy to prawie jak za darmo, bo w salonach koszt to 60-90zł).
Nie chcę jej robić tego nawet za pieniądze, a co dopiero za darmo, bo nie lubię jej po prostu, czuję, że ona chce mnie tylko wykorzystać.
Pierwsza opcja to taka, że powiem jej, iż nie mam teraz czasu (co jest prawdą, bo jest sesja i nie mam za dużo wolnego, a na hybrydę trzeba poświęcić chociaż z godzinę lub półtorej). I mogę odkładać to do sesji, ona sesję kończy wcześniej i jedzie do domu, ja kończę później, więc się wymigam
Albo mogę też powiedzieć, że moja mama idzie na wesele/koleżanka na studniówkę i muszę wysłać im zestaw do hybryd pocztą, bo tego potrzebują. I ten drugi pomysł wydaje mi się lepszy, bo jest jeszcze druga, która nastawiała się na te paznokcie i czuję się po prostu wykorzystywana.
Wiem, że ktoś może sobie pomyśleć:"O matko jaka jędza", ale jak wy potraktowalibyście osobę, która pożycza wasze rzeczy bez pytania i oddaje zużyte lub zniszczone? I ja mam jej robić paznokcie? Za darmo a nawet z pociągnięciem kosztów mnie? Nie miałabym z tym problemu, gdyby to była moja przyjaciółka, ale ona jest po prostu bezczelna
Która opcja lepsza? Może macie jakieś lepsze pomysły? Prawdy nie chcę mówić, bo ona się jeszcze obrazi, a ostatnie czego chcę to popadać w konflikt (chociaż to ja się powinnam obrazić). Co robić?