Hej. Postaram sie skrócić jak najbardziej sie da. Byłam w związku z chłopakiem 3 lata. Przez pierwsze 2 lata było wszystko dobrze, chłopak marzenie. Dodam ze mamy po 21 lat więc wtedy byliśmy w 2-3 klasie liceum. Ale pod koniec 3 liceum zaczelo sie psuć. Pierwsze rozstanie - na miesiąc (maj). Potem tez był kochany, po prostu chyba zakochany. Jednak we wrzesniu cos zaczęło sie psuć okazało sie że przez tamtą przerwę przespał sie z inną, kolezanka z klasy.. Bolało (ja i on bylismy dla siebie pierwszymi). W październiku było juz tak źle ze sama postanowiłam z nim zerwać mimo ze bardzo go kochalam (nie odzywal sie nawet kilka dni, nie zalezalo mu, nic zero). Potem sam mi powiedzial ze mial zamiar ze mna zerwać za kilka dni. Po miesiacu od zerwania zaczął byc z inna dziewczyna, bardzo cierpiałam (wspólna znajoma..). Po 2 msc od rozstania odezwał sie chciał sie spotkac. Poszłam i okazało sie ze nie jest juz z nią, ze byl z nia tylko zeby zapomniec o mnie itp itd.. I oczywiscie wybaczylam. Bo sie starał, znowu był taki "zakochany" jak na samym początku. Po pół roku znowu zaczęło cos sie psuć, sama nie wiedziałam co i dlaczego. Byłam troche zazdrosna o jego kolezanke (kiedys probowali byc razem, ale byli młodzi i to było bez sensu, ze teraz sie dobrze kolegują), dlatego czasem pytałam czy z nia pisze i zawsze mówił nie. Pewnego dnia jak u mnie nocował przyszła mu wiadomosc i kazal mi odczytac (spał jeszcze). I wtedy zobaczyałm ze ciagle pisal z tamta dziewczyna. Jakieś teksty "myslisz o tym co by bylo gdyby nam wtedy wyszło?" itp... Wpadłam w histerie, szał. Kazałam mu wyjsc. A on miał to wszystko gdzieś, to ja za nim latałam w tej sytuacji a on koniec koncow zerwał ze mną mówiąc ze mnie nie kocha i ze ma dosyć mojej zazdrości. Nie bylismy razem prawie rok. Boże jak ja za nim ten cały rok tęskniłam. Okazało sie ze on nie bo w miedzyczasie zaliczył kolejną panienkę i był bliski bycia z związku z inną. A ja chciałam z nim byc bo uwazałam ze to wszystko moja wina i ze chce to naprawic, dostac jeszcze jedna szanse. No i dostałam.
Nie zależało mu jakos specjalnie, pisał w międzyczasie z innymi bedąc ze mną, proponował im jakieś spotkania ale to "kolezanki" i nie powinnam byc zazdrosna. Ale jak dziewczyna pisze mu ze zalozy na spotkanie dla niego mini i szpilki to ja nie wiem. Wyszukiwał dziewczyny na instagramie, lajował jakies poł nagie profile.. Nic nie mówiłam. Raz sie nawet spotkał z ta dziewczyna od mini ale powiedział mi o tym dopiero po fakcie. Potem sie okazało ze z jeszcze inna tez sie umowil i nic mi nie powiedział ale im to spotkanie nie wyszło. To były jakies dziewczyny które ledwo co znał nie zadne bliskie przyjaciółki. Bolało mnie to wszystko, nie chialam byc zazdrosna ale czasem nie potrafiłam nic nie powiedziec. Potem odezwała sie do niego ta dziewczyna z ktora prawie był jak nie bylismy razem. I mowil mi ze to nic takiego ale ja wiem ze pisał jej ze np. nie moze ze mna wytrzymac, a ona go kokietowała. I wiecie co? Zerwał ze mna po tygodniu jak sie odezwała tamta (dzien po tym jak zapewniał mnie ze chce ze mna byc). Jego powodem było to, ze mu nie odowiada mój charakter itp. Załamałam ręce ale stwierdziłam ze to dupek i powodzenia mu zycze. A po 3 tyg odezwał sie, chciał wrocic, prosił, przyjechał pod mój dom. Nie wyszłam. Spotkałam sie z nim 2 tyg pozniej i mowil mi ze sie zmienił, ze wie ze nie powinien tak pisac z innymi (nagle?), ze niby urwał kontakty itp. Ja bylam sceptycznie nastawiona i zdystansowana. "Starał sie" (pisał) ze 2 tygodnie a potem napisal ze widzi moj stosunek i sam nie wie a ja ze po prostu zostawmy to tak jak jest i zobaczymy. I cisza. Napisał ze dwa razy czy jestem teraz na uczelni bo on tez ale nie widzielismy sie ani razu. Zastanawiałam sie czy jak zobaczył ze ja nie polece na jego zawołanie to mu sie odechciało? Szczerze to byłam w szoku ze sie wtedy odezwal po 3 tyg i w dodatku ze popełnił bład bo bylam pewna ze juz poleciał do innej.
Co wy o tym myslicie? Ja juz chyba nie chce z nim byc, obrzydza mnie to ze tak lata za kazda dziewczyna ktora wykaze nim zainteresowanie, niewazne jaka by była. Czy to serio ciągle jest moja wina? Czasem owszem, byłam zazdrosna, ale ciężko nie być, szczególnie ze on mi otwarcie mówił ze mnie nie kocha (miałam nadzieje ze znowu pokocha..) , nie potwierdzał mi swojej miłości, nie zależało mu za bardzo.. Jak myślicie skąd nagle wzięło sie takie jego zachowane skoro kiedyś był we mnie zapatrzony jak w obrazek?