Krótko i na temat: tkwie z toksycznym związku, jestem tego świadoma od kilku lat. Nie muszę tłumaczyć jak wygląda takie życie z toksykiem ponieważ wiekszość osób tu wie.
W ciąglu ostatnich lat w moim ''związku"pojawiły się :od zwykłego kontrolowania,manipulacji, odciągania od rodziny i znajomych, prób skłocenia z ludzmi, zaborczości i egoizmu, po zamykanie w ''złotej klatce'', ograniczanie kontaktów z ludzmi, wysmiewanie, szydzenie, przemoc gospodarcza, fizyczna ( w małym stopniu),umniejszanie moich potrzeb, sprowadzenie do roli tylko matki i kury domowej, nagradzanie seksem za dobre sprawowanie, za zle wedlug niego, kara w postaci wyjscia na caly dzien i zostawienia mnie z obowiazkami, grozenie odebraniem dziecka, wyrzucenia z mieszkania, straszenie osobami trzecimi i wtracanie ich w konflikt, napuszczanie rodziny, robienie na złość, podcinanie skrzydeł, brak wsparcia i uczuc i wiele innych. Z racji tego ze nie pracuje od 4 lat bo poswiecialam sie na rzecz dziecka i prowadzenia domu, zrezygnowalam z pracy i rozwoju zawodowego i osobistego( nie mialam mozliwosci podjecia pracy wczesniej ani tez edukacji ze wzgledy na brak pomocy przy dziecku, braku funduszy),zycia towarzyskiego bo nie moglam wyjsc nie bedac posadzana o zdrade, wysluchiwania zali i fochow, wzbudzania we mnie poczucia winy.Nie jestem wspierana w decyzjach, musze myslec o wszystkim sama, nie mam pomocy, ani w nim ani rodzinie.Nie moge sie rozwijac bo jemu to nie odpowiada, nie umie isc na kompromisy, jest egoista ktory wykorzystuje ludzi do osiagniecia swoich celow. Nie okazuje uczuc, milosci, zaangazowania, jest jak wspołlokator ktory wraca po pracy zjada to co mu ugotuje i idzie spac.
Chce od niego odejsc. Podjełam decyzje, nie chce tracic zycia i mlodosci na bycie z kims kto mnie niszczy. Mam 28 lat, 3 letnie dziecko ktore poszlo do przedszkola. Mam teraz mozliwosc pojscia do pracy, szkoly o ile top nie koliduje z dostepnym czasem jaki posiadam.
Problem jest w tym ze juz nie potrafie zyc obok niego,spac w jednym lozku, patrzec go i sluchac, mam ciarki gdy otwieraja sie drzwi, slysze jego glos,cale moje cialo jest zdenerwowane.Chce wyjsc stad zaraz i juz, bo wiem ze dluzej tego nie zniose, po prostu nie mam sily. Chce zeby zostal sam i wtedy zrozumial co zrobil. Nie moge sie wyprowadzic bo nie mam dokad wiec musze wyjanac mieszkanie na ktore mnie nie stac, a zanim uzbieram pieniadze minie pare miesiecy. Mam kredyty z ktorymi sama sobie nie poradze ( bralam je dla NAS na mieszkanie, meble, urzadanie gniazdka) w sumie ok 20 tys,nie mam wsparcia rodziny, tak zeby mogla u nich mieszkac, zeby pomogli finanowo chociaz do biednych nie naleza,wnioskowalam dwa razy o mieszkanie socjalne i go nie dostalam.Jak taka osoba jak ja, z małym dzieckiem, z kredytami,bez pracy i mieszkania może osiagnac sukces jakim jest odejscie od toksycznego czlowieka? Jak mam sie ratowac jesli nie teraz? Kiedy jeszcze mam sile, a rozum mowi mi ze nie dam rady finasnowo? Jak mam to przyspieszyc, nie chce tkwic w tym gownie nastepne miesiace bo oszlaleje albo skoncze na lekach.
Moja rodzina ma nadzor kuratora, policji i mops a w calej tej sytuacji oczami swiece ja bo jego nigdy nie ma,udaję ze jest w porzadku a wewnetrznie nie daje juz rady.
Poradzcie jak to zorganizowac zeby przypsieszyc bieg zdarzeń,proszę.