A wiec jestem wlasnie po dwoch dniach pisania matur. Wczoraj polski a dzisiaj matematyka. W glebi duszy bardzo chcialam to dobrze napisac. Przyszlam na egzaminy usmiechnieta i gotowa to tzw "boju". Czwartkowy egzamin z jezyka polskiego na pierwszy rzut oka nie wydawal sie bardzo trudny. Wiadomo- nie byla to tez bulka z maslem. Wyszlam z sali z optymistyczna wizja wynikow na przyzwoitym poziomie. Jednak dalsze przemyslenia i odpowiedzi zamieszczone w internecie, skazaly mnie na zejscie ze sciezki pozytywnych mysli. Popelnilam proste błedy, rzec mozna- karygodne. W dniu dzisiejszym napisany zostal przeze mnie egzamin z matematyki. Ponownie, na pierwszy rzut oka stwierdzic mozna, iz byl banalny. Jednakze ponownie proste bledy daly mi sie we znaki. W tej chwili jestem niepewna swojej przyszlosci, wrecz martwie sie o nia. Pozornie pogodzilam sie z mysla oblanej matury. Jednakze w glebi duszy wciaz toczy sie we mnie wewnetrzna walka. Jest ona oczywiscie bezcelowa, gdyz nic juz w obecnej sytuacji nie poradze.
Pozostaje mi jedynie zwrocic sie do was kochane Czytelniczki z pytaniem, jak znow zaczac cieczyc sie zyciem? Jak wrocic do codziennych czynnosci i nie powracac myslami do tych traumatycznych wspomnien? Bardzo prosze o rady, wsparcie i slowa otuchy. Pozdrawiam.
Bosz... matura "traumatycznym wspomnieniem"?!
Swiat sie konczy....
Kiedyś będziesz się z tego śmiać Jeśli czułaś się pewnie przed maturą, przygotowywałas się do niej - to na pewno zdasz. Nie wierz we wszystkie informacje, które pojawiają się w internecie. Osoby, które sprawdzają pracę też są tylko ludźmi i myślę, że w większości nie mają na celu krzywdzić młodych ludzi, zaniżając im wyniki bądź zwyczajnie oblewając. Ja po napisaniu swojej matury z j. polskiego też myślałam, że nie zdam. Bałam się, że ktoś wytknie mi jakis błąd kardynalny, co skreśli mnie nieodwracalnie... a potem okazało się, że miałam około 80%
Wokół matur tworzy sie dużo szumu, a tak naprawdę nie ma się czym stresować. W życiu są o wiele gorsze problemy...
Powodzenia w dalszych egzaminach
Bosz... matura "traumatycznym wspomnieniem"?!
Swiat sie konczy....
Iceni, każdy z nas jest inny i bardzo dobrze Powiadają, że nawet kolory odbieramy trochę inaczej. A co dopiero emocje....
Asiulu, nie zadręczaj się (w sumie) niepotrzebnie. Nieodległa przyszłość pokaże, czy sobie dobrze poradziłaś na egzaminie maturalnym.
5 2017-05-06 09:51:44 Ostatnio edytowany przez voxpopuli (2017-05-06 09:52:55)
Bosz... matura "traumatycznym wspomnieniem"?!
Swiat sie konczy....
No tak jakoś to jest, że jednak dla wielu ludzi matura odciska swoje piętno. Na studiach podobnych egzaminów jest multum, w życiu także. Ale przynajmniej ja maturę pamiętam, ba śni mi się od czasu do czasu do dziś. Egzaminy ze studiów, ani jednego masakrycznego snu.
Ja zdałam jakiś czas temu, ale pamiętam że od gimnazjum powtarzali, że najważniejsze to "wstrzelić się w klucz" i mieć odpowiedni schemat odpowiedzi. Ależ to było frustrujące
Pozostaje mi jedynie zwrocic sie do was kochane Czytelniczki z pytaniem, jak znow zaczac cieczyc sie zyciem? Jak wrocic do codziennych czynnosci i nie powracac myslami do tych traumatycznych wspomnien? Bardzo prosze o rady, wsparcie i slowa otuchy. Pozdrawiam.
No ja też sie boje o wyniki matur
Spokojnie, minie, a ze stresem walcz bo pewnie studia przed Tobą. Jak poczujesz, że dałaś radę (powodzenia) to łatwiej ci będzie mysleć ze w przyszłości dasz tez radę . Pokonuj przeszkody, nie mysl zbyt wiele, pokonuj, po prostu, na siłe, jak sie da...
Bosz... matura "traumatycznym wspomnieniem"?!
Swiat sie konczy....
Daj spokój.
Mój mąż zdawał maturę chyba ze trzy razy.
A potem skończył jedne studia,potem drugie,zrobił dwa stopnie specjalizacji-jako najmłodszy w regionie- i teraz jest uznawanym specjalistą w swoim środowisku:)
Daj spokój.
Mój mąż zdawał maturę chyba ze trzy razy.
A potem skończył jedne studia,potem drugie,zrobił dwa stopnie specjalizacji-jako najmłodszy w regionie- i teraz jest uznawanym specjalistą w swoim środowisku:)
Dokładnie matura czy egzamin gimnazjaly to nic w porównaniu do obrony pracy inżynierskiej itp. Jeśli wiążesz swoją przyszłość ze studiami, to jak te matury naprawdę wypadły tak źle to przez rok popracujesz i zaczniesz przygotowywać się do ich poprawienia.
Widać, że nie miałaś w życiu traum, skoro matura wywarła na Tobie aż takie dogłębne wrażenie. Poza tym... od "a więc" zdania się nie zaczyna . Mam nadzieję, że na maturze z polaka tak nie zaczęłaś swojej pracy. Jeśli nie, to jest światełko w tunelu .
Nad rozlanym mlekiem się nie płacze, więc po co wracać do tego? To tylko matura, a matura to ponoć bzdura . Po prostu zacznij normalnie się zachowywać, wykonuj domowe obowiązki, relaksuj się, zajmuj się czymś pożytecznym i tyle. Cała filozofia.
Mój mąż zdawał maturę chyba ze trzy razy.
Poważnie? <pytanie retoryczne> Podziwiam za determinację, bo o ile znam takich, którzy oblewając maturę powtarzali ją za rok, o tyle nie znam chyba ani jednej osoby, która podchodziła do egzaminu trzykrotnie.
Mój syn jest właśnie w trakcie matur i zupełnie się nie stresuje. Wstaje na luzie, wychodzi, pisze, po południu sprawdza wyniki i twierdzi, że co ma być, to będzie .
Asiula, rozumiem stres, ale przede wszystkim nie martw się na zapas. 30% to naprawdę niewiele, a wystarczy, abyś maturę miała zaliczoną. Nie wspominając, że na rozszerzeniach wystarczy się pojawić. Oczywiście kwestią ambicji jest satysfakcja z wyników, bo na przykład mnie dostateczny zdecydowanie nie zadowalał (wówczas nie było procentów, a oceny), ale jeśli zastanawiasz się czy w ogóle zdasz, to nie chce mi się wierzyć, żeby miało być inaczej.
gojka102 napisał/a:Mój mąż zdawał maturę chyba ze trzy razy.
Poważnie? <pytanie retoryczne> Podziwiam za determinację, bo o ile znam takich, którzy oblewając maturę powtarzali ją za rok, o tyle nie znam chyba ani jednej osoby, która podchodziła do egzaminu trzykrotnie.
Mój syn jest właśnie w trakcie matur i zupełnie się nie stresuje. Wstaje na luzie, wychodzi, pisze, po południu sprawdza wyniki i twierdzi, że co ma być, to będzie .
Asiula, rozumiem stres, ale przede wszystkim nie martw się na zapas. 30% to naprawdę niewiele, a wystarczy, abyś maturę miała zaliczoną. Nie wspominając, że na rozszerzeniach wystarczy się pojawić. Oczywiście kwestią ambicji jest satysfakcja z wyników, bo na przykład mnie dostateczny zdecydowanie nie zadowalał (wówczas nie było procentów, a oceny), ale jeśli zastanawiasz się czy w ogóle zdasz, to nie chce mi się wierzyć, żeby miało być inaczej.
Mojemu mężowi zależało by dostać się na studia-więc nie miał wyboru.:)W tym czasie robił studium medyczne.
Jestem pewny, że wyniki Cię pozytywnie zaskoczą. Obawy i brak pewności zawsze się pojawia, kiedy porównujesz odpowiedzi z tymi "idealnymi", ale zwykle się okazuje, ze nie jest tak źle jak mogło się wydawać! Pewnie teraz nerwy i obawy Cię przytłaczają, bo to najważniejsza rzecz dla Ciebie obecnie, ale zrobiłaś już wszystko, co najlepsze mogłaś z siebie dać i stres nie będzie w stanie Ci pomóc ani nic zmienić. Trzymam kciuki, by Twój strach zniknął zupełnie w czerwcu jak dostaniesz wyniki A jakie masz dalsze plany na siebie?
Weźmy też pod uwagę, że nawet jeśli dziś wydaje Ci się, Asiula, że zwalona matura to koniec świata, dramat i trauma do końca życia, to za jakiś czas uznasz, że są gorsze rzeczy i gorsze dramaty, a maturę w razie potrzeby można po prostu powtórzyć.
Mojemu mężowi zależało by dostać się na studia-więc nie miał wyboru.:)W tym czasie robił studium medyczne.
Ale rozumiem, że on po prostu poprawiał wynik, bo wcześniej maturę zdał, tyle że niesatysfakcjonująco?