Rok temu bralismy ślub, dziś myśle o rozwodzie. Krótko postaram sie to opisać. Mamy synka ma miesiac, maz jest z innego miasta przenioslam sie teraz do niego bardzo mi tu teskno za moim miastem, znajomymi ale daje rade, tam skad pochodze rodzice dali mi w prezencie dom, chcialabym tam mieszkac, niestety moj maz powiedzial, ze powinnam sie przeniesc na stale do niego bo co on tam bedzie robil cytuje: chyba ziemie uprawiała i kosil trawe? na ten dom moi rodzice harowali dlugo, ja tez mam swoje oszczednosci i powiedzialam mu ze nie musi dac nawet 1 zl sama go zrobie byleby ze mna tam byl chocby w weekendy, ale on twierdzi ze nie moze tego dla mnie zrobic skoro ja tez sie nie przeniose to on tez nie a poza tym nie moze mieszkac blisko tesciowej. Dom jest jakies pol km od moich rodzicow, wczoraj wykrzyczal mi ze moja matka sprawia ze mu niedobrze, gdy chodzi boso, ze w zyciu by z nia nie był ze powinnam sprzedac dom i z nim na kredyt zaczac od poczatku. mowił takie chamskie rzeczy o mamie, ktora mu nic nie zrobila, zeby sobie moze gdzies wyjechala, ze kiedys miala buzie brudna, ze nie umie elegancko siedziec itd generalnie ze sa syt ze ona go obrzydza, gdy bylismy na wielkanoc u moich rodzicow to sie nie oddzywal prawie ( jestesmy tam raz na 2 mies) u jego rodzinki jestesamy 2 razy w tyg i tam ja zawsze jestem mila i uprzejma. NIGDY nie powiedziałabym na jego rodzine nic chamskiego. Co mam robic? odejsc i sie urzadzac? Rozejsc sie? ona nazywa mnie egoistka skoro przyjmuje ten prezent od rodzicow.
Nie rozumiem, po co braliście ślub?
wczoraj wykrzyczal mi ze moja matka sprawia ze mu niedobrze, gdy chodzi boso, ze w zyciu by z nia nie był
Nie rozumiem tego fragmentu, znaczy, mówił że sam by się nie ożenił z twoją matką?
Jeśli twój mąż nie ma szacunku dla twoich rodziców to prawdopodobnie nie będzie miał też szacunku dla ciebie.
Tak, powiedział cytuje: nigdy bym nie był z Twoją matką i moj ojciec też by nie byl. Bo mój ojciec jest inny niż Twój.chodziło o to ze niby jego ojciec jest bardzo mocny i super itd.
Dom to jedna kwestia, w której tak naprawdę kluczową sprawą jest, czy rodzice sprezentowali Ci go PRZED czy PO ślubie ?
Natomiast drugą, odrębną kwestią jest szacunek Twojego męża do Twojej rodziny.
Pomiędzy szczerością a zwykłym chamstwem jest cienka granica, którą on już wielokrotnie przekroczył...
Chyba nie wyglądało to u Was tak, że jednego dnia się poznaliście, drugiego Ci się oświadczył, a trzeciego potajemnie wzięliście ślub? Chyba wcześniej miał okazję poznać Twoich rodziców i zobaczyć do jakiej rodziny wchodzi? Rok po ślubie to długo za długo na reklamacje. Nie zawsze musi się z nimi zgadzać, nie wszystkie ich zachowania musi popierać, ale musi ich bezwzględnie szanować jako bliskich swojej żony.
Pytanie jak Ty zachowujesz się słysząc przytyki do swojej rodziny?
Dom jest zapisany tylko na mnie, gdy mówi te wszystkie okropności wybucha awantura, potem znowu gadamy ale po tym co mówił ostatnio jak to moja mama go obrzydza to nie potrafie na niego patrzeć!
Bardzo dobrze, że dom jest tylko na Ciebie, niech tak pozostanie, potraktuj to jako zabezpieczenie siebie i dziecka.
Może on jest zazdrosny, że jesteś jedyną właścicielką domu? Co to za pomysł, żeby zaczynać od zera z kredytem, rodzice tym prezentem dali wam/tobie to o czym marzą miliony ludzi... Fakt braku pracy dla niego w Twojej okolicy może być kłopotem, ale na pewno dałoby się wypracować jakiś kompromis, zmienić firmę/branżę - nie musi to być z dnia na dzień, taki proces może trwać rok... dwa czy więcej
zgadzam się z przedmówczyniami, nie musi lubić Twojej mamy, ale jego brak szacunku i reakcja są bardzo niepokojące.
Z pracą miałby łatwo, jemu przeszkadza mieszkanie blisko mojej mamy oraz to, że to nie jego dom, a smutne jest to , ze nie musi tam dokladac 1 zl zeby tam zamieszkac.... i tak mowi nie. Mowi ze dom mozna sprzedac i robic wszystko razem. a matki mojej tak blisko nie zniesie
To nie jest normalne zachowanie jak dla mnie i nie wyobrażam sobie,że mąż może bezpodstawnie obrażać moich bliskich. To jest brak szacunku do Ciebie i do nich. Ktoś zasygnalizował,że on może być zły iż dom jest tylko Twój i on bedzie sie tam czuł jak "gość",którego w każdej chwili możesz pożegnać. Nawet jeżeli tak jest,że on nie czuje się komfortowo to jest to jego problem nie Twój. Niepokojąca jest ta jego agresja wobec Twoich bliskich,za chwile może tak zachowywać się w stosunku do Ciebie.
Dom jest zapisany na Ciebie i - tak jak napisała Neko - jest to Twoje zabezpieczenie na różne sytuacje, jednak moje pytanie o to, kiedy ten dom został Ci przez rodziców sprezentowany, nie miało na celu wybadać kto jest jego właścicielem, bo w kontekście Twojego małżeństwa jest to tak naprawdę najmniej ważne.
Myślę, że każdy z Was mi przyzna rację - dom w znaczeniu bezpiecznej, ciepłej, spokojnej przystani, w której mieszka szczęśliwa i kochająca się rodzina, to ciężka praca ludzi nad wzajemnymi relacjami, podczas której nikt nie biega z aktem notarialnym w ręku. Tymczasem ani razu nie zostało tu przez Ciebie napisane, że chciałabyś, aby to był Wasz dom, w którym Twój mąż i Wasze dziecko mieliby czuć się dobrze. Między wierszami padły za to stwierdzenia, że jeżeli Twój mąż nie chce, to wcale nie musi się angażować w urządzanie go, bo masz pieniądze i sobie poradzisz, a jeżeli już nie chce się przeprowadzać, to niech chociaż przyjeżdża na weekendy... Jeżeli zdarzyło Ci się coś takiego powiedzieć mu prosto w oczy, to nie dziwię się, że jego nastawienie jest anty. Faktycznie może obawiać się scenariusza, że nie będzie miał w tym domu żadnych praw, że nigdy nie poczuje się tam jak u siebie, i potraktowanie tego na zasadzie jaką zaproponowała tutaj Little Owl, że jego rozterki to jego osobisty problem i niech sam sobie z nimi radzi, jest przejawem totalnego tumiwisizmu na opinie i emocje partnera, a to pierwszy, poważny powód do rozwodu.
W tym całym konflikcie zastanawia mnie to uprzedzenie Twojego męża do Twojej Mamy. Może nie o wszystkim chciałaś nam tutaj napisać, albo może sama nie przeprowadzałaś z mężem szczerej, spokojnej rozmowy, podczas której poznałabyś istotę problemu, ale zauważ, że pretensje są kierowane głównie w jej stronę, i warto byloby dla zdrowej przyszłości waszej rodziny usiąść z nim, i z wyłączeniem osobistych uczuć przeanalizować co go gryzie. Może się okazać, że problem jest glębszy niż kilka wpadek Twojej Mamy z higieną, i to by wiele tłumaczyło.
Jedno jest w tym wszystkim jednak pewne - nie ma prawa obrażać Twojej rodziny, a w każdej sytuacji, gdy posunie się za daleko, Twoja postawa powinna jasno to zasygnalizować. Nie może być tak, że się popsztykacie, a potem jak gdyby nigdy nic wszystko wraca do porządku dziennego... Gdyby nie Twoja Mama, nie byłoby Ciebie teraz tutaj, nie bylibyście małżeństwem, nie mielibyście razem dziecka. Może warto mu to uświadomić.
Z jednej strony bardzo dobrze rozumiem jego pomysł z zaciągnięciem kredytu i budową własnego domu, bo sama jestem taką Zosią Samosią, której prawdziwą satysfakcję przynosi dorabianie się samemu wszystkiego od początku. Miliony ludzi marzy, żeby dostać wszystko podane na tacy, a drugi milion ludzi marzy, żeby być w życiu samodzielnym i niezależnym. Zresztą umówmy się - wspólna praca scala relacje. I inaczej jest wejść do domu, gdzie każdy centymetr został wspólnie zaplanowany i zaaranżowany, niż wejść do domu, który ułożyli rodzice...
11 2017-04-28 13:05:54 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-04-28 13:07:27)
Nie wiem czy dobrze rozumiem... Ale rozważasz rozstanie z mężem (czy przerobienie małżeństwa na luźny związek weekendowy), żeby mieszkać blisko mamusi i wściekasz się, że mężowi to nie w smak? Wyprowadź się - przynajmniej mąż dostanie rozwód z Twojej winy, bo porzucenie rodziny jest przesłanką do uznania winy.
Myślę, że autorce bardziej chodziło o to, że mąż może przyjść do tego domu i po prostu w nim być, nie musi dokładać nic od siebie co wymagałoby poświęcenia.
Sądzę, że jednak lepiej żyje się bez kredytu hipotecznego niż z kredytem ;D wtedy więcej zostaje na codzienne przyjemności, na wspólne wakacje, na przyszłość dla dziecka.
Nie wiem czy dobrze rozumiem... Ale rozważasz rozstanie z mężem (czy przerobienie małżeństwa na luźny związek weekendowy), żeby mieszkać blisko mamusi i wściekasz się, że mężowi to nie w smak? Wyprowadź się - przynajmniej mąż dostanie rozwód z Twojej winy, bo porzucenie rodziny jest przesłanką do uznania winy.
Podczas gdy on z żoną odwiedza swoją mamusię 2 razy w tygodniu i to żona ma problem na tle swojej mamy... Tak, tak...
Autorko, a jak odnosi się on do innych ludzi? Nie do swojej bliskiej rodziny, ale np ekspedientów, kelnerów, współpracowników stojących w hierarchii niżej. I kluczowe: jak odnosi się do Ciebie?
Moja mama nie ma "problemu z higieną" tak jak ktoś tu napisał, powiedziałabym, że jest bardziej zadbana niż mój mąż, jemu przeszkadza bardziej to że moim zdaniem jest wyluzowana a jego brzydzi np chodzenie boso, siedzenie nie z noga na noge tylko luzno, i teg typu pierdoły, nie mam problemu z mama tak jak ktos zauwazył u moich rodziców jestsmy rzadko, u jego 2 razy w tyg, w tym cala niedziela i nudze sie tam na potege ale jakos to do tej pory znosiłam bo on lubił tam byc i chcialam zeby mu bylo milo, ale gdy po tym jak spedzilismy tam cala niedziele Wielkanocna ( byłam mila, rozmowna) a potem u moich Poniedzialek (milczal i siedzial naburmuszony) to juz nie chce tam chodzic. Bo nie jest to fair.
Uwierz mi, dalsze życie z nim to będzie męka... Facet ma zadatki na tyrana i despotę. Od pomiatania się zaczyna...
Jeśli masz wątpliwości co do waszego życia... słuchaj siebie. Nie są one przypadkowe.
Powiem szczerze, że bardzo niepokojący jest agresywny sposób wypowiedzi i zachowania Twojego męża, ale też rozumiem, że wcale nie ma ochoty przeprowadzać się, by żyć pod jednym dachem z teściami - jacy by oni nie byli, w dodatku w domu, w którym nigdy nie będzie czuł się w pełni u siebie. Ma do tego prawo, tym bardziej, że mężczyźni zwykle mają potrzebę posiadania czegoś, co mogą nazwać dorobkiem ich życia i co potem na przykład mogą przekazać dzieciom.
Z kolei będąc na jego miejscu niepokoiłoby mnie, że jesteś w stanie zrezygnować z małżeństwa byleby tylko mieszkać w tym domu. To też jest stawianie go pod ścianą, co z kolei wywołuje pewne reakcje.
Czy Wy naprawdę nie potraficie usiąść i spokojnie, a przede wszystkim konstruktywnie o tym porozmawiać? Wyłóż swoje racje, on niech wyłoży swoje, a potem znajdźcie jakieś kompromisowe rozwiązanie.
Dla mnie jest dobry, miły i uczynny dopóki nie mówie o swojej rodzinie. Gdy tylko jest ten temat to potrafi na mnie lrzyczec nawet jesli powiem, ze moj tata kupił synkowi troche ubranek.... gdy powiedziałam, ze chce pracowac jeden dzien w tyg na macierzynskim a byloby to w moim rodzinnym miescie to tez była awantura. Gdy mój tato powiedział, że kiedyś bedzie zabierał wnuka do garażu to też coś odpysknął, że to nie dziadek decyduje co jego dziecko ma robić, generalnie twierdzi też że moi rodzice nie umieją zajmować się maluchem tzn już słyszałam, że za głośno przy nim mowia, zle go trzymaja oraz ze to skandal gdy moja mama mówi, do niemowlaka żeby był grzeczny ( przecież mówi to na żarty ) aaa i to że robią sobie znim tyle zdj to też przesada, bo jego syn nie jest jakąś maskotką....... i tak bez końca mogłabym wymieniać.
18 2017-04-28 15:07:47 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-04-28 15:09:47)
Podczas gdy on z żoną odwiedza swoją mamusię 2 razy w tygodniu i to żona ma problem na tle swojej mamy... ?
Nie widzę, żeby ona przeciwko temu protestowała, więc jest to zgodna z milczenia.
I jakoś nie widzę, żeby on proponował rozstanie z powodu swojej matki - taką inicjatywę tylko ona wykazuje.
zebras84
Co się takiego stało, że Twój mąż nie darzy Twojej matki sympatią? Bo od czegoś to się musiało zacząć.
19 2017-04-28 15:11:38 Ostatnio edytowany przez Olinka (2017-04-28 15:18:49)
Nic, nigdy sie nie poklocili, on ma teorie, ze rodzice sie [wulgaryzm] nam w zycie dajac mi ten dom. ciagle mowi, ze mama mi kazała tam mieszkac ( stad ta nienawisc do niej) a to nieprawda, ja przyjełam ten prezent i chce tego
Warto byłoby też zadać pytanie w jaki sposób do męża odnoszą się Twoi rodzice, jak go traktują, czy pozwalają wierzyć w to, że zamieszkując pod jednym dachem pozwolą mu współdecydować o gospodarstwie?
Bo może on się tak całkiem bez powodu jednak nie uprzedził?
Warto byłoby też zadać pytanie w jaki sposób do męża odnoszą się Twoi rodzice, jak go traktują, czy pozwalają wierzyć w to, że zamieszkując pod jednym dachem pozwolą mu współdecydować o gospodarstwie?
Bo może on się tak całkiem bez powodu jednak nie uprzedził?
NIE jest to mieszkanie pod jednym dachem tylko dom ok pół km od nich, jak go traktują? hm to smurtne ale traktują go tak ze wchodza mu do tyłka, bo nie maja pojecia co on mowi mi o nich, gdy nie slysza
NIE jest to mieszkanie pod jednym dachem tylko dom ok pół km od nich, jak go traktują? hm to smurtne ale traktują go tak ze wchodza mu do tyłka, bo nie maja pojecia co on mowi mi o nich, gdy nie slysza
A widzisz, to jednak zmienia postać rzeczy. Odnoszę zatem wrażenie, że ta darowizna trochę mu w Waszych wspólnych planach namieszała i przez to uprzedził się do rodziców - nie byłoby darowizny, nie byłoby problemu. Niemniej wydaje mi się, że duża jest w tym także Twoja rola.
Przychodzi mi do głowy jedna myśl - nie możecie tego domu po prostu sprzedać i kupić czegoś, co nie będzie od Was wymagało przeprowadzki do innego miasta i na wybór czego, w tym urządzenie, będzie miał od początku do końca jakiś wpływ? Niech ma w tym także swój wkład finansowy, co pozwoli mu poczuć się pewniej.
Ten dom jest naprawdę tak wspaniały, że rękami i nogami warto się go trzymać?
nie byłoby darowizny, nie byłoby problemu
Nie byłabym tego taka pewna...
Zanim podjęłabym jakiekolwiek kroki przyjrzałabym się mocno i uważnie jego zachowaniu i to nie tylko w odniesieniu do rodziców. Nie krzyczy na nią dopóki nie wspomni o rodzicach? Hmmm...
Od pogardy się zaczyna. Potem odizoluje Ciebie od Twej rodziny. Będzie Cię kontrolował... Obudź się.
Olinka napisał/a:nie byłoby darowizny, nie byłoby problemu
Nie byłabym tego taka pewna...
Zanim podjęłabym jakiekolwiek kroki przyjrzałabym się mocno i uważnie jego zachowaniu i to nie tylko w odniesieniu do rodziców. Nie krzyczy na nią dopóki nie wspomni o rodzicach? Hmmm...
Nie byłoby problemu z domem i przeprowadzką, co nie znaczy, że nie byłoby w ogóle.
Już na wstępie napisałam, że jego agresywny sposób wypowiedzi i zachowanie są niepokojące, bo te reakcje zdecydowanie NIE są normalne.
26 2017-04-28 18:55:17 Ostatnio edytowany przez Indygo.EM (2017-04-28 18:57:37)
[...]Sądzę, że jednak lepiej żyje się bez kredytu hipotecznego niż z kredytem ;D wtedy więcej zostaje na codzienne przyjemności, na wspólne wakacje, na przyszłość dla dziecka.
Z całą pewnością żyje się łatwiej, ale czy łatwiej aby na pewno oznacza lepiej ?
Jak zwykle wszystko zależy od człowieka - jego charakteru, czego w życiu oczekuje i tego jak postrzega sytuację, w której się znajduje. Sama wolę już żyć z kredytem, ale za to być osobą w pełni niezależną, niż do końca życia być komuś za coś dozgonnie wdzięczną i w napięciu czekać, aż na jaw wyjdą jakieś żądania - a gwarantuję, że wychodzą prędzej czy później - np. w oczekiwaniu pomocy w chorobie czy na starość. Wolę wspierać samemu czując taką potrzebę, niż czując konieczność odwdzięczenia się.
[...] jemu przeszkadza bardziej to że moim zdaniem jest wyluzowana a jego brzydzi np chodzenie boso, siedzenie nie z noga na noge tylko luzno, i teg typu pierdoły[...]
Dla Ciebie to są pierdoły, ale skoro on sam często o tym wspomina, to oznacza że naprawdę mu to przeszkadza. Szkoda tylko, że mówi o tym teraz, rok po ślubie, kiedy przyszło mu te zachowania jedynie zaakceptować. Pociesz go, że na szczęście razem nie mieszkacie, tylko składacie sobie kilkugodzinne wizyty. Da radę.
[...] u moich rodziców jestsmy rzadko, u jego 2 razy w tyg, w tym cala niedziela i nudze sie tam na potege ale jakos to do tej pory znosiłam bo on lubił tam byc i chcialam zeby mu bylo mil[...]
To przestań zabawiać się w cierpiętnicę i porozmawiaj z mężem, ale nie na zasadzie wyrzutów i oskarżeń "aaaaa bo ciągle jeździmy tylko do Twoich rodziców, ja się tam nudzę, a Ty nie doceniasz, że się tak klopoczę", tylko powiedz że fajnie byłoby, abyście trochę więcej czasu zaczęli spędzać z dzieckiem sami, wyjdź z inicjatywą i zaproponuj jakieś fajne wyjście we troje. Z czasem bilans wizyt u Twoich rodziców i jego rodziców wyrówna się - będzie wilk syty i owca cała.
[...]ciagle mowi, ze mama mi kazała tam mieszkac ( stad ta nienawisc do niej) a to nieprawda, ja przyjełam ten prezent i chce tego [...]
Ty chcesz, on nie chce. Sęk w tym, że jesteście małżeństwem i musicie ustalić jakiś kompromis, bo w życiu czekają Was gorsze dylematy i rozstawać się już przy pierwszym płocie to kiepsko świadczy o Waszej dojrzałości. Za to umiejętność dialogu i pojednania się, które macie okazje wypracować teraz, z całą pewnością przydadzą się Wam w przyszłości.
[...]Przychodzi mi do głowy jedna myśl - nie możecie tego domu po prostu sprzedać i kupić czegoś, co nie będzie od Was wymagało przeprowadzki do innego miasta i na wybór czego, w tym urządzenie, będzie miał od początku do końca jakiś wpływ? Niech ma w tym także swój wkład finansowy, co pozwoli mu poczuć się pewniej. Ten dom jest naprawdę tak wspaniały, że rękami i nogami warto się go trzymać?
Pomysł ze sprzedażą domu i kupnem - lub - wybudowaniem własnego, również przeszedł mi przez myśl, ale z małą modyfikacją, a mianowicie aby zastanowili się nad nieruchomością w równej odległości od rodziców autorki i rodziców jej męża.
Niech zaczną wszystko na nowo samodzielnie, w neutralnym miejscu.
Zebras, zrobisz jak uważasz , ale skoro piszesz to pytasz o zdanie innych.
Wg mnie po takim aroganckim odnoszeniu się do Twojej rodziny powinna się zapalic czerwona lamka.
Jeżeli teraz ulegniesz, nie zareagujesz to w przyszłości jego brak szacunku będzie postępował i w Twoim kierunku .
Teraz zależy mu na Twoim wkładzie finansowym w jego wymarzony dom, wiec musi się hamować .
Ale potem ....
Będziesz mieszkała w JEGO domu, za JEGO kasę i wychowywała JEGO dziecko, Twój kontakt z rodzicami będzie znikomy , uzależniona od JEGO decyzji.
Prawda jest , ze młode małżeństwo powinno być dla siebie, z oderwana pępowina rodzicielska.
Ale to nie znaczy , ze może okazywać brak szacunku rodzicom . Tym bardziej ze jego brak szacunku odnosi się tylko do Twoich rodziców , natomiast swoich wywyższa .
Obawiałabym się powierzyć swój , znaczący , majątek komuś kto tak obraza Twoich rodziców , tym bardziej ze to dzięki nim masz ten majątek .
Skoro tak bardzo gardzi Twoimi rodzicami to dlaczego nie śmierdzi mu ich majątek ?
Będziesz mieszkała w JEGO domu, za JEGO kasę i wychowywała JEGO dziecko, Twój kontakt z rodzicami będzie znikomy , uzależniona od JEGO decyzji.
Dawno nie czytałem większej bzdury. Słyszałeś kiedyś o współwłasności małżeńskiej i o odrębnych majątkach małżonków? I od kiedy dziecko ma jednego rodzica?
Etam, duużo jeszcze musisz się nauczyć.
Świat nie jest taki różowy jak Ci się wydaje
[...]Skoro tak bardzo gardzi Twoimi rodzicami to dlaczego nie śmierdzi mu ich majątek ?[...]
Przecież mąż autorki broni się rękoma i nogami przed przeprowadzką do domu sprezentowanego jego żonie, nie namawia jej do jego sprzedaży, ale za to namawia ją na zaciągnięcie wspólnego kredytu na nowy, własny dom, więc gdzie tutaj jest ciąg do majątku jej rodziców?
[...]Będziesz mieszkała w JEGO domu, za JEGO kasę i wychowywała JEGO dziecko, Twój kontakt z rodzicami będzie znikomy , uzależniona od JEGO decyzji.[...]
Być może nie wszystko na świecie jest różowe, ale takie czarnowidzenie w sytuacji, gdy zna się stanowisko tylko jednej strony, jest troszkę nie na miejscu.
Tym bardziej, że w moim odczuciu autorka baaardzo skłania się w stronę rozstania i może szukać potwierdzeń, że zmierza w dobrą stronę, podczas kiedy takie odpuszczenie związku jest bardzo złe.
Z pracą miałby łatwo, jemu przeszkadza mieszkanie blisko mojej mamy oraz to, że to nie jego dom, a smutne jest to , ze nie musi tam dokladac 1 zl zeby tam zamieszkac.... i tak mowi nie. Mowi ze dom mozna sprzedac i robic wszystko razem. a matki mojej tak blisko nie zniesie
Etam, duużo jeszcze musisz się nauczyć.
Świat nie jest taki różowy jak Ci się wydaje
Właśnie tobie radzę nauczyć się: co to jest współwłasność małżeńska, co to jest majątek odrębny małżonków - wtedy nie będziesz głupot wypisywać. Kawałka o jego dzieciach nawet nie chce mi się komentować, bo to post, który powinien dostać nominację do bzdury roku forum netkobiety.
zebras84 napisał/a:Z pracą miałby łatwo, jemu przeszkadza mieszkanie blisko mojej mamy oraz to, że to nie jego dom, a smutne jest to , ze nie musi tam dokladac 1 zl zeby tam zamieszkac.... i tak mowi nie. Mowi ze dom mozna sprzedac i robic wszystko razem. a matki mojej tak blisko nie zniesie
Pieniądze ze sprzedaży domu, który stanowi majątek odrębny, nadal będą majątkiem odrębnym, nawet jeśli zostaną przeznaczone na zakup innego domu - wystarczy o to zadbać, umieszczając stosowny zapis w akcie notarialnym.
Swoją drogą chętnie poznałabym jego punkt widzenia na poruszone tu tematy, bo intuicja podpowiada mi, że opisy Autorki dalekie są od obiektywnych, zwłaszcza w kwestii panujących w tej rodzinie relacji.
zebras84 napisał/a:Z pracą miałby łatwo, jemu przeszkadza mieszkanie blisko mojej mamy oraz to, że to nie jego dom, a smutne jest to , ze nie musi tam dokladac 1 zl zeby tam zamieszkac.... i tak mowi nie. Mowi ze dom mozna sprzedac i robic wszystko razem. a matki mojej tak blisko nie zniesie
Poza aspektem formalnym, który wyjaśniła już tutaj Olinka, chciałabym zauważyć, że nie znamy kontekstu, w którym zostały przez niego wypowiedziane te słowa, a żeby oskarżać kogoś o chciwość na czyjś majątek, to należałoby jednak ten kontekst poznać...
Mój były facet, gdy się spotykaliśmy, kupił mieszkanie na kredyt dwie ulice dalej od bloku, w którym mieszkali jego rodzice. Nie byłam tym faktem zachwycona, bo był to mężczyzna po 30-stce z wciąż nieodciętą pępowiną, dlatego gdy ku mojemu zdziwieniu postawił się manipulacjom Matki i oświadczył mi się, zaproponowałam żeby sprzedał to mieszkanie, ja w tym samym czasie wezmę kredyt i kupimy swoje własne gniazdko. Mój pomysł - co było do przewidzenia - już na samym początku spotkał się z gromkim sprzeciwem. Potem był już tylko pierdylion wymówek i wielki opór na jakiekolwiek zmiany... Jednak do czego zmierzam... Pracuję na swój rachunek od 16 r.ż, wszystkiego co mam teraz dorobiłam się własnymi rękami i naprawdę ciężką pracą, a za kilka lat sama będę w stanie kupić sobie dom z wymarzonym ogródkiem, i tak szczerze to mam finanse innych osób tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Tylko że jak się jest z kimś razem, żyje się razem i pojawiają się plany założenia rodziny, to ludzie powinni połączyć siły, bo po to własnie się sparowali, żeby było im łatwiej osiągać poszczególne cele. Nie może być tak, że jedna osoba wypruwa sobie flaki, bo musi coś udowadniać drugiej osobie, która w tym samym czasie bezczynnie patrzy na to wszystko z założonymi rękoma.
Jakbym miał coś podpowiedzieć... To Autorko po prostu możesz spróbować się zgodzić na jego zachowanie. Naprawdę. Jedno tylko. Niech da Tobie opcję zachowywać się podobnie. Czyli on wybrzydza na Twoją rodzinę, to i Ty nie jeździsz do jego rodziny. On jeździ raz na 7 tygodni, Ty jeździsz raz na 7 tygodni do jego rodziców. I jeśli Twoi rodzice nie psują i nie wtrącają nachalnie do związku to przemyśl jego niechęć. Naprawdę ktoś mądrze napisał, że zacznie od chamstwa do Twojej rodziny a skończy na chamstwie do Ciebie. Twoi rodzice wychowali Ciebie i w przypadku zachowania czy poglądów to Ciebie kształtowali. Nie rozumiem więc dlaczego nie szanuje Twoich rodziców, gdzie mu nic złego nie zrobili a ma Ciebie. Taka różna jesteś? Tak mu zasady Twojego domu rodzinnego przeszkadzają. Pokop, tam głębiej coś jest. Pewnie wykiełkuje z czasem i aby to chwast nie był
Naprawdę ktoś mądrze napisał, że zacznie od chamstwa do Twojej rodziny a skończy na chamstwie do Ciebie.
Tak naprawdę to ono już się pojawiło, nawet jeśli bezpośredni cel ataku jest inny, bo przecież jeśli mąż wie, że w ten sposób Autorce sprawia przykrość, a mimo to nie hamuje się, to można przyjąć, że robi to świadomie i po to, by uderzyć wprost w żonę.
Tylko że jak się jest z kimś razem, żyje się razem i pojawiają się plany założenia rodziny, to ludzie powinni połączyć siły, bo po to własnie się sparowali, żeby było im łatwiej osiągać poszczególne cele. Nie może być tak, że jedna osoba wypruwa sobie flaki, bo musi coś udowadniać drugiej osobie, która w tym samym czasie bezczynnie patrzy na to wszystko z założonymi rękoma.
Mam dokładnie takie samo podejście do opartego na zdrowych zasadach małżeństwa. Kiedy ja wychodziłam za mąż, to wszystko co mieliśmy włożyliśmy do jednego worka i nikt niczego nie dzielił na "moje" i "twoje". Tylko w ten sposób ma się poczucie wspólnoty, tworzenia czegoś razem i współodpowiedzialności za to co jest tu i teraz oraz co może zdarzyć się w przyszłości. Nawet nie przychodziło nam do głowy, by porównywać wielkości udziałów czy zabezpieczać swoją część, by ona nadal była tą osobistą. Tak samo jest w trakcie trwania małżeństwa - kiedy pojawiały się jakieś spadki czy darowizny, to one wciąż były/są po prostu "nasze", nawet jeśli prawnie należą/należały się tylko jednemu.
37 2017-04-29 13:50:56 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-29 14:06:20)
Aha, przykre bo widać coś, że szykuje się tzw. toksyczny związek... Poczytaj Autorko, kobiety, które to przechodziły - na tym forum piszą. Pomoże Ci to całą sytuację przemyśleć...
Proszę Pani, nie przeczytałam wszystkich postów ale z tego co przeczytałam... zastanawia mnie czy tu może nie chodzi jeszcze o coś innego:
A. Albo on szuka pretekstu do rozstania i dlatego tak się zachowuje
B. W wariancie że faktycznie sprzedałabys dom i wzięła z nim kredyt, zostałabys poniekąd na lodzie, zależna od niego, z dala od swojej rodziny. A to może by mu pasowało- mieć zależna od siebie kobietę, która nie podskoczy i nie ma wsparcia.
Aspekty formalne, majątek wspólny - nie zawsze są do łatwego rozpoznania prawnie.
Sprzedaż domu i włożenie pieniędzy w dom budowany na działce będą własnością odrębna drugiego...
kapitał włożony w budowę domu a jego wartość rynkowa ...
nie zawsze wychodzi się "do przodu" przy podziale kiedy w rachube wchodzi nieruchomość .
Poza tym... podział majątku poprzedzony jest smutna rzeczywistością małżeńska , potem trauma rozwodu i nie każdy ma sile żeby dążyć do takiego podziału (czytaj "rozwodu").
Są dzieci, brak perspektyw na samodzielne utrzymywanie siebie i tak czas sobie leci w marazmie.
Lepiej zadbać o uniknięcie takiego scenariusza.
A mąż autorki wysyła "sygnały" ze tak może potoczyć się jej małżeństwo.
Uważam ze lepiej teraz postawić swoje granice, zwłaszcza ze teraz ma argument finansowy, który jeszcze nie jest we wspólnym worku, z którego wyodrębnić go będzie znacznie trudniej.
Wspólne finanse - jak najbardziej.
Ale nie w sytuacji kiedy jedna ze stron okazuje , na wstępie małżeństwa, rażący brak szacunku.
To zakrawało na naiwność .
A co powiesz na taki scenariusz. Mąż naszej Autorki przenosi się do jej domu. Wszystko co będzie chciał w nim zrobić, będzie kontrolowane i uzgadniane z rodziną Autorki. W razie sprzeciwu męża pojawi się lament, jaki ty jesteś niewdzieczny. Mieszkasz w domu naszej córki i się szarogęsisz, narzucasz naszej córce swoją wolę. Jeśli mają gospodarstwo rolne, to czemu blisko mieszkający zięć, miałby nie przyjśc i nie pomóc?
41 2017-05-02 07:26:08 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-02 07:33:50)
Rok temu bralismy ślub, dziś myśle o rozwodzie. Krótko postaram sie to opisać. Mamy synka ma miesiac, maz jest z innego miasta przenioslam sie teraz do niego bardzo mi tu teskno za moim miastem, znajomymi ale daje rade, tam skad pochodze rodzice dali mi w prezencie dom, chcialabym tam mieszkac, niestety moj maz powiedzial, ze powinnam sie przeniesc na stale do niego bo co on tam bedzie robil cytuje: chyba ziemie uprawiała i kosil trawe? na ten dom moi rodzice harowali dlugo, ja tez mam swoje oszczednosci i powiedzialam mu ze nie musi dac nawet 1 zl sama go zrobie byleby ze mna tam byl chocby w weekendy, ale on twierdzi ze nie moze tego dla mnie zrobic skoro ja tez sie nie przeniose to on tez nie a poza tym nie moze mieszkac blisko tesciowej. Dom jest jakies pol km od moich rodzicow, wczoraj wykrzyczal mi ze moja matka sprawia ze mu niedobrze, gdy chodzi boso, ze w zyciu by z nia nie był ze powinnam sprzedac dom i z nim na kredyt zaczac od poczatku. mowił takie chamskie rzeczy o mamie, ktora mu nic nie zrobila, zeby sobie moze gdzies wyjechala, ze kiedys miala buzie brudna, ze nie umie elegancko siedziec itd generalnie ze sa syt ze ona go obrzydza, gdy bylismy na wielkanoc u moich rodzicow to sie nie oddzywal prawie ( jestesmy tam raz na 2 mies) u jego rodzinki jestesamy 2 razy w tyg i tam ja zawsze jestem mila i uprzejma. NIGDY nie powiedziałabym na jego rodzine nic chamskiego. Co mam robic? odejsc i sie urzadzac? Rozejsc sie? ona nazywa mnie egoistka skoro przyjmuje ten prezent od rodzicow.
Czytając twojego posta od razu nasunął mi się na myśl blog, który pewien czas temu czytałam "moje dwie głowy". Odszukaj go i poczytaj w wolnej chwili, na pewno nie zaszkodzi. Na blogu opisane są sytuacje, które powinny uruchamiać "czerwone lampki" w relacji z narcyzem, czy przemocowcem. I tak np. w początkowym okresie związku, w którym jesteś (nawet nadmiernie) adorowana, sprawy dzieją się szybko tj. szybkie wyznania miłości i kookretne wizje wspólnej świetlanej przyszłości, potem pojawiają się "próby izolowania Ciebie od świata zewnętrznego poprzez szydzenie i ironizowanie na temat poszczególnych członków Twojej rodziny, znajomych i Twoich form samodzielnych aktywności."
Ja na twoim miejscu nie robiłabym żadnych gwałtownych ruchów, tylko poobserwowałabym sobie partnera, to co on mówi i jak się zachowuje, ale też w JAKI sposób mówi.
EDIT: nawet jeśli twój partner nie jest pierwszorzędnym "materiałem na przemocowca", to w jego zachowaniu i słowach widać, że nie dba o twoje uczucia. Każdy średnio-empatyczny człowiek czułby, że jego słowa szydzące z twoich rodziców będą dla ciebie boleśnie nieprzyjemne i jeśli zależałoby mu na twoim samopoczuciu, to gdyby już nie potrafił przemilcżeć pewnych kwestii, to przynajmniej użyłby takich słów, żeby jego negatywne odczucia i oceny były jak najmniej godzące w ciebie. Tutaj chyba nie ma żadnych hamulców, a facet ma wylane na to, jak ty się czujesz w sytuacji, w której on cię stawia i musisz niemal wybierać między nim a rodzicami i używa do tego środków ekspresji, które są dla ciebie raniące do tego stopnia, że rozważasz rozstanie.
42 2017-05-02 07:58:46 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-05-02 08:01:02)
Zebras84, na Twoim miejscu zastanowilabym sie nad nastepujacym:
czy chcesz z nim byc takze, gdy odsuniesz na czas zastanowienia sie nad tym wszystkie sprawy, ktore Was teraz lazca, jak wspolne dziecko, slub, przekonania, ze nie powinno sie rozwodzic, tylko trzeba nad tym pracowac, i co tam jeszcze Ci przyjdzie do glowy.
Czy jakby tego wszystkiego nie bylo, to chcialabys w kazdym wypadku byc z nim?
Dla Ciebie wazni sa tez i Twoi rodzice. Jestes tam mocno z nimi zwiazana, jak na gust Twojego meza, za mocno.
Czy jestes dla niego gotowa, te wiezy mocno poluznic?
Jest on dla Ciebie wazniejszy, niz oni?
Jak sobie na te pytania odpowiesz, to bedziesz prawdopodobnie tez wiedziec, co robic.
I wtedy zrob to.
A ja bym chciała poznać jaki jest stan majtkowy twoich rodziców a rodziców tegoż męża?
Przychodzi mi jeszcze druga opcja. Nie wiem dlaczego Ale od razu mi się skojarzyło. Pisałaś że mama jest zadbana i luźna w obyciu. Może on odczytał ja w jakiś inny sposób i obszedł się smakiem. I teraz przemawia przez niego urazona meska duma?
ja mam jeszcze jedno pytanie autorko - dlaczego o sprawie tak waznej - gdzie bedziecie RAZEM mieszkać, nie decydowaliscie, ZANIM nie wzieliście slubu?
rozumiem, że on może nie chciec byc " na łasce twojej rodziny"
rozumiem, że ty nie chcesz wpakowywać się w nowy kredyt na wspolny dom, skoro juz masz swoj od rodziców.
Niemniej, dlaczego ten temat nie był przez was poruszony, ZANIM nie zdecydowalas sie na ślub i dziecko? Tego to nie rozumiem.
poza wszystkim, mało jest zabawne, że pozwalasz sobie na to, by twoj mąż obrażał przy tobie twoich rodziców. Czy twoj maz nie chce cię wyizolowac, bys nie byla na jego łasce?
Teraz jest tak ze mało się do siebie odczuwamy, ja rozpoczęłam wykańczanie domu. On powiedział że mi w tym na pewno nie pomoże finansowo. Bo on nie chce tam mieszkać. Myślałam że choć będzie mnie wspierał duchem, lub doradzał ale jest dużo gorzej. Gdy mu próbuje coś opowiedzieć to mi po prostu dokucza. Jest złośliwy. I tak o to mimo ze robię sama to nie mam z jego str ani odrobiny pomocy. To normalne?
46 2017-05-03 20:53:48 Ostatnio edytowany przez authority (2017-05-03 20:57:32)
Neko713 napisał/a:[...]Sądzę, że jednak lepiej żyje się bez kredytu hipotecznego niż z kredytem ;D wtedy więcej zostaje na codzienne przyjemności, na wspólne wakacje, na przyszłość dla dziecka.
Z całą pewnością żyje się łatwiej, ale czy łatwiej aby na pewno oznacza lepiej ?
Jak zwykle wszystko zależy od człowieka - jego charakteru, czego w życiu oczekuje i tego jak postrzega sytuację, w której się znajduje. Sama wolę już żyć z kredytem, ale za to być osobą w pełni niezależną, niż do końca życia być komuś za coś dozgonnie wdzięczną i w napięciu czekać, aż na jaw wyjdą jakieś żądania - a gwarantuję, że wychodzą prędzej czy później - np. w oczekiwaniu pomocy w chorobie czy na starość. Wolę wspierać samemu czując taką potrzebę, niż czując konieczność odwdzięczenia się.zebras84 napisał/a:[...] jemu przeszkadza bardziej to że moim zdaniem jest wyluzowana a jego brzydzi np chodzenie boso, siedzenie nie z noga na noge tylko luzno, i teg typu pierdoły[...]
Dla Ciebie to są pierdoły, ale skoro on sam często o tym wspomina, to oznacza że naprawdę mu to przeszkadza. Szkoda tylko, że mówi o tym teraz, rok po ślubie, kiedy przyszło mu te zachowania jedynie zaakceptować. Pociesz go, że na szczęście razem nie mieszkacie, tylko składacie sobie kilkugodzinne wizyty. Da radę.
zebras84 napisał/a:[...] u moich rodziców jestsmy rzadko, u jego 2 razy w tyg, w tym cala niedziela i nudze sie tam na potege ale jakos to do tej pory znosiłam bo on lubił tam byc i chcialam zeby mu bylo mil[...]
To przestań zabawiać się w cierpiętnicę i porozmawiaj z mężem, ale nie na zasadzie wyrzutów i oskarżeń "aaaaa bo ciągle jeździmy tylko do Twoich rodziców, ja się tam nudzę, a Ty nie doceniasz, że się tak klopoczę", tylko powiedz że fajnie byłoby, abyście trochę więcej czasu zaczęli spędzać z dzieckiem sami, wyjdź z inicjatywą i zaproponuj jakieś fajne wyjście we troje. Z czasem bilans wizyt u Twoich rodziców i jego rodziców wyrówna się - będzie wilk syty i owca cała.
zebras84 napisał/a:[...]ciagle mowi, ze mama mi kazała tam mieszkac ( stad ta nienawisc do niej) a to nieprawda, ja przyjełam ten prezent i chce tego [...]
Ty chcesz, on nie chce. Sęk w tym, że jesteście małżeństwem i musicie ustalić jakiś kompromis, bo w życiu czekają Was gorsze dylematy i rozstawać się już przy pierwszym płocie to kiepsko świadczy o Waszej dojrzałości. Za to umiejętność dialogu i pojednania się, które macie okazje wypracować teraz, z całą pewnością przydadzą się Wam w przyszłości.
Olinka napisał/a:[...]Przychodzi mi do głowy jedna myśl - nie możecie tego domu po prostu sprzedać i kupić czegoś, co nie będzie od Was wymagało przeprowadzki do innego miasta i na wybór czego, w tym urządzenie, będzie miał od początku do końca jakiś wpływ? Niech ma w tym także swój wkład finansowy, co pozwoli mu poczuć się pewniej. Ten dom jest naprawdę tak wspaniały, że rękami i nogami warto się go trzymać?
Pomysł ze sprzedażą domu i kupnem - lub - wybudowaniem własnego, również przeszedł mi przez myśl, ale z małą modyfikacją, a mianowicie aby zastanowili się nad nieruchomością w równej odległości od rodziców autorki i rodziców jej męża.
Niech zaczną wszystko na nowo samodzielnie, w neutralnym miejscu.
Tyle że wtedy będzie znów żyć na jego zasadach. A w razie rozwodu będzie podział majątku. Kredyt bierze się tylko w ostateczności. Jak się ma firmę to kredyt najczęściej dadzą dopiero wtedy gdy już będziesz miał/miała pieniądze. Kredyt hipoteczny prawdopodobnie będą spłacały wasze dzieci gorzej jak mąż odejdzie bądź zostanie kaleką czy anwet umrze wtedy ona będzie w za przeproszeniem d..