Witajcie
Chyba założyłam ten temat aby się wygadać o tak zwyczajnie i anonimowo.
Mam 29 lat i 3 letnią córkę. Z jej ojcem byłam około 5 lat. Od 2 nie było miedzy nami miłości. Choć po głębszym zastanowieniu chyba nigdy nie było do końca tak jak powinno.
W tym wszystkim byłam zawsze sama. Każde prowadziło jakby oddzielne życie choć ja starałam się nas trzymać razem. Zawsze ja aranżowałam wspólny czas a i tak kończyło sie to nerwami.
Rok temu powiedziałam dość. Zaczęłam przygotowania do odejścia. Zarówno te w mojej głowie jak i załatwienie mieszkania dla mnie i córki. To drugie sie udało i w listopadzie sie wyniesiemy.
I tu pojawia się on. Ten drugi. Moja dawna miłość. Napisał do mnie i od kilkunastu dni rozmawiamy ze soba dniem i nocą. Pierwsze spotkanie trwało 5 godzin a i tak czasu brakło
Drugie tyle samo i zakończyło sie pocałunkiem. To było tak przyjemne...
Tylko jest pewien problem. On ma dziwny związek z kimś na odległość. 8 miesięcy z czego widzieli sie dwa razy. Teraz ona przyjechała tu na 10 a on chce z nią porozmawiać, że nie tak to sobie wyobraża i liczy na rozwiazanie tej sytuacji.
I teraz pojawiam sie ja... ja która w tym wszystkim obiecała sie nie angażować, nie pokazać ze mi zależy a przede wszystkim nie dać sie pocałować do póki nie bedzie jasnej sytuacji. Ale stało się. I nie potrafię sobie znaleźć miejsca.