Czy można jakoś pomóc ludziom żyjącym razem, we współuzależnieniu do alkoholu? Którzy w dodatku nie widzą w tym problemu i nie chcą ujawniać, ani chyba zmieniać tego stanu. W dodatku występuje tam przemoc ad czasu do czasu jego w jej kierunku, ale ona nie przyznaje się, gdy jest próba ingerencji z zewnątrz.
Ktoś powie, ze to ich wybór, są dorośli, tak usłyszałam od pani psycholog. Tylko bardzo trudno obserwować coś takiego, gdy widzisz jak ci ludzie sami powoli się wykańczają, współumierają...
Co można zrobić w takim przypadku. Dodam, ze żadne rozmowy, logiczne argumenty nic nie pomaga...
Czy można jakoś pomóc ludziom żyjącym razem, we współuzależnieniu do alkoholu? Którzy w dodatku nie widzą w tym problemu i nie chcą ujawniać, ani chyba zmieniać tego stanu. W dodatku występuje tam przemoc ad czasu do czasu jego w jej kierunku, ale ona nie przyznaje się, gdy jest próba ingerencji z zewnątrz.
Ktoś powie, ze to ich wybór, są dorośli, tak usłyszałam od pani psycholog. Tylko bardzo trudno obserwować coś takiego, gdy widzisz jak ci ludzie sami powoli się wykańczają, współumierają...
Co można zrobić w takim przypadku. Dodam, ze żadne rozmowy, logiczne argumenty nic nie pomaga...
Niestety zainteresowany/zainteresowana musi poczuć na własnej "skórze" na tyle aby motywacji samemu nabrać
Można w ramach pomocy "sąsiedzkiej" zgłosić gdyby coś nie tak się działo
Trzeba się liczyć wtedy z wdzięcznością
Czy można jakoś pomóc ludziom żyjącym razem, we współuzależnieniu do alkoholu? Którzy w dodatku nie widzą w tym problemu i nie chcą ujawniać, ani chyba zmieniać tego stanu. W dodatku występuje tam przemoc ad czasu do czasu jego w jej kierunku, ale ona nie przyznaje się, gdy jest próba ingerencji z zewnątrz.
Ktoś powie, ze to ich wybór, są dorośli, tak usłyszałam od pani psycholog. Tylko bardzo trudno obserwować coś takiego, gdy widzisz jak ci ludzie sami powoli się wykańczają, współumierają...
Co można zrobić w takim przypadku. Dodam, ze żadne rozmowy, logiczne argumenty nic nie pomaga...
Niestety zainteresowany/zainteresowana musi poczuć na własnej "skórze" na tyle aby motywacji samemu nabrać
Można w ramach pomocy "sąsiedzkiej" zgłosić gdyby coś nie tak się działo
Trzeba się liczyć wtedy z wdzięcznością
Nie można zrobić nic poza rozmową. A jak rozmowa nic nie daje, to niestety drogi pomocy są zamknięte. Jeśli dochodzi do sytuacji drastycznych, przemocowych, to wiedząc o takim incydencie należy zgłosić to na Policję (kłania się OBOWIĄZEK informowania o podejrzewanym przestępstwie) i być gotowym na poniesienie tego konsekwencji - łącznie z tym, że ofiara do wybawiciela nie będzie pałać wdzięcznością.
Siłą nie da się ludzi ratować.
5 2016-12-28 23:25:53 Ostatnio edytowany przez panabiamka (2016-12-28 23:26:50)
No dobrze, ale to jest rodzaj choroby psychicznej - taka osoba nie jest w stanie myśleć sensownie i decydować za siebie sam/a. Nie można więc chyba traktować takiego kogoś na równi z osobą zdrową- czyli, że to jej/jego decyzja?
6 2016-12-28 23:37:11 Ostatnio edytowany przez rojka (2016-12-28 23:40:11)
Jedyne wyjście to wbijać ,przynajmniej jej ,do głowy,że istnieje inne życie poza pijackim. Bo co innego? Jak powiedziala Pani psycholog : są dorośli . Dopóki sami nie będą chciali wyrwać się z zamroczonego alkoholem życia to nic nie zrobisz.
Choroba to jest ,owszem ale w tym wypadku nic nie zrobisz.