Cześć.
Dzisiejszej nocy doznałam ciężkiego szoku. Otóż facet z którym spotykam się od kilku miesięcy zachował się w stosunku do mnie tragicznie. Przyjechałam do niego na weekend i pokłóciliśmy się przed wyjściem na imprezę. Być może trochę z mojej winy, ale starałam się potem mu wytłumaczyć co i jak. On jednak już był lekko wstawiony i coraz bardziej się nakręcał, nie docierało do niego nic co mówię. Zaczął się drzeć i nie szło go uspokoić.
Byliśmy umówieni ze znajomymi, że idziemy razem. Pół godziny przed umówionym wyjściem on nagle ubrał kurtkę i wyszedł sam zostawiając mnie i znajomą, która też miała pójść z nami. Jak dotarliśmy na miejsce to on był już mocno wstawiony i mało się interesował moją osobą. Tańczył z jakąś laską, latał po lokalu. Zaczęłam mu zwracać uwagę na to jak się zachowuje, opieprzyłam go ale to go jeszcze bardziej zdenerwowało. W pewnym momencie usłyszałam, że mam wypier*** jak mi się coś nie podoba. Szok, normalnie szok. Nie wierzyłam w to co słyszę. Był pijany a ja nie chciałam go zostawiać bo nie wiadomo co by mu jeszcze strzeliło do głowy. Jak wracaliśmy to się uspokoił.
Nie mogę spać, myślę o tym co się wydarzyło. On pewnie połowy z tego nie będzie pamiętał.
Myślicie, że to mógł być jednorazowy wyskok czy taki po prostu jest? Pierwszy raz miałam do czynienia z nim gdy był tak pijany.