Witajcie, jestem z Wami tu na forum od niedawna. Chciałabym teraz trochę opowiedzieć o swoim problemie, swojej sytuacji, o związku, w którym ja się znalazłam.
Przepraszam, że aż tak się tu rozpiszę, ale nie potrafię opowiedzieć tego w skrócie.
Przepraszam też jeśli wybrałam nieodpowiedni dział dla mojego wątku, ale postanowiłam go umieścić tu jako że w dużym sensie jest związany z seksem.
Ja mam 24 lata, mój chłopak 29.
Poznaliśmy się na korytarzu, w poczekalni poradni psychologicznej, z początku nieśmiało zaczęliśmy rozmowę. Ja od razu powiedziałam mu w jakim celu się tam znalazłam, nie wiem dlaczego ale po raz pierwszy w życiu poczułam, że mogę tak komuś zaufać. Nie dowiedziałam się jednak co on tam robił, nie spytałam, nie chciałam być wówczas wścibska.
Zaczęliśmy się spotykać. Najpierw tak niezobowiązująco, do kina, na kręgle, potem coraz częściej, aż w końcu codziennie. Oboje byliśmy po niezbyt udanych związkach, dlatego byliśmy teraz ostrożni. Nigdy nie poznałam wcześniej tak fantastycznego faceta, tak delikatnego, wrażliwego ale zarazem trzeźwo myślącego i mocno stojącego na ziemi. I tak powolutku zakochiwaliśmy się w sobie. Pojawiły się pierwsze poważne wyznania, które dały początek prawdziwej miłości.
Byliśmy już ze sobą prawie trzy lata, dwa cudowne lata ale jednak czegoś w tym związku brakowało. Mianowicie seksu. Przez te trzy lata ani razu jeszcze się ze sobą nie kochaliśmy. Tłumaczyłam to sobie jakoś, że może on czeka na gest z mojej strony, nie chcąc mnie w żaden sposób skrzywdzić. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że coś mogłoby być nie tak. Tak naprawdę niepokoić zaczęłam się dopiero kiedy postanowiliśmy razem zamieszkać. Wynajęliśmy fajne mieszkanie, wprowadziliśmy się rano, ja przez cały dzień porządkowałam nasze rzeczy a On pojechał na popołudnie do pracy. Chciałam zrobić mu niespodziankę po powrocie, przygotowałam dla nas kolację, zrobiłam się na bóstwo, nawet kupiłam prezerwatywy (gdyby On zapomniał). Wysłałam mu smsa, napisałam jak bardzo go pragnę i że nie mogę doczekać się naszej pierwszej wspólnej nocy. Po godzinie dostałam odpowiedź, że bardzo bardzo przeprasza, ale musi zostać też na nocnej zmianie. Było mi przykro ale wiedziałam, że taką ma pracę, że nieraz musiał zostawać na nocne patrole. Wiedziałam, że jutro też jest noc. Tyle tylko, że już cały tydzień zostawał w pracy na noc. Poczułam się urażona, wiedziałam już że ta praca to jest tylko wymówka, a tak naprawdę to on unika zbliżenia. A ja cała płonęłam, jak mnie dotykał. Zawsze lubiłam seks, zawsze miałam jakieś swoje seksualne fantazje i tak bardzo chciałam je z Nim spełnić. Doszło nawet do tego, że wiele razy musiałam się sama zaspokajać. Zaczęłam czuć się taka nieatrakcyjna. Jak mnie przytulał, całował to myślałam, że robi to już tylko z litości. W końcu nie wytrzymałam i wszystko mu powiedziałam o tym jak się czuje? Zaskoczyła mnie jego reakcja. Rozpłakał się, po raz pierwszy, nie wiedziałam że mężczyzna może tak płakać, był cały roztrzęsiony i prosił żebym dała mu jeszcze trochę czasu, że obiecuje, że to się zmieni. Niestety nie zmieniło się. Nie wykonał żadnej inicjatywy ze swojej strony. Wykonałam ją za to ja. Nie mogłam już wytrzymać i zaczęłam go pieścić. Byłam w szoku kiedy zorientowałam się, że po prostu sprawiam mu tym ból..
Wtedy wszystko mi wyznał. Dowiedziałam się, że w dzieciństwie był wielokrotnie wykorzystywany seksualnie przez swojego sąsiada. Nie tylko on ale i inne dzieci, które tamten zwabiał do siebie. Powiedział, że wówczas jakoś się z tym uporał ale nie wiedział, że potem będzie mieć takie problemy na podłożu seksualnym. Ma problemy z erekcją, nie może utrzymać wzwodu. Nigdy w życiu nie był zdolny do tego, żeby odbyć stosunek. Już dwa razy podchodził do terapii ale do tej pory nie dała ona jeszcze efektów. To właśnie dlatego wtedy po raz pierwszy spotkałam go w poradni. Prosił o wybaczenie bo tak bardzo się tego wstydził, że choć tyle razy chciał mi to wyznać to zawsze coś go blokowało. Myślał, że może nie zrozumiem. Jego pierwsza dziewczyna śmiała się, że mu nie ?staje?, nazywała impotentem. Trochę zabolało, że mi nie zaufał, że nie wyznał tego wcześniej, że pomyślał że mogłabym go odrzucić, ale wybaczyłam, że to przemilczał. Obiecałam, że przejdziemy przez to razem.
Dużo udało nam się osiągnąć. Już nie boi się, że go ?tam? dotykam, ale do tej pory nie udało nam się odbyć stosunku. On zaspokaja mnie dotykiem, oralnie, cieszy się że sprawia mi to przyjemność ale widzę, że do tej pory nie może się pogodzić, że nie daje rady się normalnie kochać. Widzi, że nieraz musze wyjść do łazienki, żeby sama dokończyć. Ja sama nieraz mam do siebie takie wielkie pretensje, że nie potrafię się obejść bez dotyku. Zarzucam sobie, że tak bardzo ciągnie mnie do seksu, że tak łatwo się podniecam. Staram się to ukrywać przed Nim ale nieraz się niestety nie udaje.
Kiedyś podczas naszej rozmowy po kolejnej nieudanej próbie osiągnięcia przez niego wzwodu, powiedział mi że wybaczyłby mi zdradę, nawet zaproponował żebym uprawiała seks z kimś innym, tylko żebym powiedziała mu kiedy to się stanie. I nic przed nim nie ukrywała. Nie mogłam tej nocy koło niego spać, poszłam do innego pokoju. Pomyślałam: ?za kogo on mnie uważa?? Tej nocy płakaliśmy oboje. Rano przepraszał, że jak w ogóle mógł coś takiego powiedzieć. Po kilku dniach jednak wrócił do tego pomysłu. Zaczął przyprowadzać kolegów do naszego mieszkania. Pytał czy któryś mi się podoba. Byłam w szoku. Normalnie urządzał tam casting na seksualnego partnera dla mnie. Wpadł w jakąś nerwicę. Nie rozumiał dlaczego nie chcę skorzystać z jego propozycji, żeby sypiać z kimś innymi. Prosił, a nawet błagał ciągle tylko o jedno, żebym go nie opuściła, że to dlatego przystałby na taki układ, że ja kogoś mam na boku.
To był najgorszy okres w naszym związku. Przyznam, że wówczas ja naprawdę miałam takie myśli o odejściu. Za mocno jednak kochałam, żeby to zrobić. Nauczyłam się być silną i wierzyłam, że to przetrwamy.
Obecnie znowu zaczął terapię, nieraz nawet idziemy na nią wspólnie. Czasami jednak zdarzają się gorsze dni, dni rezygnacji, dni smutku. Wtedy nachodzą myśli, a co jeśli znowu coś pójdzie nie tak? Czy ja będę w stanie wytrzymać jego kolejne załamanie?
Czy ktoś z Was był/ jest w podobnym związku, w związku niełatwym, który wymagał cierpliwości, ogromnego zrozumienia? Skąd czerpiecie/czerpaliście siłę, żeby w nim wytrwać?
I jeszcze jedno, co można zrobić żeby powstrzymać swój popęd?