Mam rodzinę, męża i koleżanki ale takie którym ni mogę zwierzać się...
Chodzi o to że gdy mam jakiś żal w sercu nie mam z kim tego omówić...Mąż jest powodem moich smutków a gdy płacze gdy on obok śpi nie pociesza mnie i nie przytula,nie chce rozwiązać moich problemów i albo na mnie krzyczy albo ignoruje jakby nic nie słyszał...Rodziców nie chcę zamartwiać swoimi małżeńskimi kłopotami i czuję się wtedy taka samotna...Mąż leży odwrucony do mnie plecami a ja tak potrzebuję wtedy jego wsparcia czy raczej opiekuńczości...
Chciałabym wiedzieć co o tym myślicie...Czy mój mąż postępuję nie aż tak źle jak ja myślę?
w małżeństwie jak wiesz czasami trudno bywa.Najwyrazniej przechodzicie swoje gorsze dni. Z moim mężem też nie zawsze układało się i nie zawsze układa się dobrze.
Rozumiem, że taka samotność jest bardzo bolesna tymbardziej, że sama jej czasem dośwadczam.
Był okres bardzo podobny w naszym życiu też czułam się samotna, nic nie znacząca, nie umiałam sobie poradzić ze swoimi emocjami a człowiek który niby mnie kochał odwracał się plecami.
Dopiero po jakimś czasie gdy rozmawialiśmy z mężem on przyznał, że w tym momencie sam nie radził sobie z własnymi problemami,o bał się o swoją i naszą wspólną przyszłość. Faceci też przeżywają swoje kryzysy tylko zazwyczaj nie umieją o nich rozmawiać .Czasami może być to sprawa niedjrzałości faceta.
w małżeństwie jak wiesz czasami trudno bywa.Najwyrazniej przechodzicie swoje gorsze dni. Z moim mężem też nie zawsze układało się i nie zawsze układa się dobrze.
Rozumiem, że taka samotność jest bardzo bolesna tymbardziej, że sama jej czasem dośwadczam.
Był okres bardzo podobny w naszym życiu też czułam się samotna, nic nie znacząca, nie umiałam sobie poradzić ze swoimi emocjami a człowiek który niby mnie kochał odwracał się plecami.
Dopiero po jakimś czasie gdy rozmawialiśmy z mężem on przyznał, że w tym momencie sam nie radził sobie z własnymi problemami,o bał się o swoją i naszą wspólną przyszłość. Faceci też przeżywają swoje kryzysy tylko zazwyczaj nie umieją o nich rozmawiać .Czasami może być to sprawa niedjrzałości faceta.
:/Ci faceci, jakby chociaż potrafili powiedzieć, że coś im leży na sercu to życie byłoby znacznie prostsze.
Chodzi o to że nie rozumiem go jak on tak może być nieczuły i zimny wobec mnie w takich chwilach...Czy w końcu mąż powinien być po to by wspierać swą żonę i nieść jej ukojenie w złych chwilach?
rozmiemcie doskonale, moj jest taki sam dlatego czuje sie strasznie samotna.Wiem ze maz mnie kocha choc napewno nie rozumie.Mezczyzni sa jak male dzieci nie potrafia radzic sobie z problemami zwlaszcza naszymi.On napewno przezywa twoje klopoty, ale nie wie jak ci pomoc dlatego reaguje agresywnie.Wiesz kiedy okazalo sie ze mam raka ,moj maz potrafil powiedziec tylko -wszystko bedzie dobrze,ale niespal cala noc i chodzil struty puki nie wrocilam ze szpitala.Niewiem jak jest u ciebie ,ale to ja jestem tym kto rozwizuje wszystkie problemy w domu i zawsze wie co zrobic.Moze u ciebie tez tak jest i to moze byc powod jego zachowania ,on poprostu wie ze napewno sobie poradzisz